Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Stefan Szlachtycz
‹Czwarty manekin›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCzwarty manekin
Data premiery18 lutego 1971
ReżyseriaStefan Szlachtycz
ZdjęciaAleksander Lipowski, Paweł Minkiewicz, Marek Krajewski, Janusz Bibik, Mieczysław Grudniak, Andrzej Stojkowicz, Maciej Ułasiewicz
Scenariusz
ObsadaMieczysław Kalenik, Mieczysław Milecki, Marek Perepeczko, Józef Duriasz, Zbigniew Płoszaj, Krystyna Królówna, Janusz Kłosiński, Henry Bąk, Roman Wilhelmi, Lidia Korsakówna, Marian Rułka, Aleksander Dzwonkowski, Jerzy Karaszkiewicz
MuzykaJan Zawierski
Rok produkcji1971
Kraj produkcjiPolska
CyklTeatr Sensacji „Kobra”
Czas trwania62 min
Gatuneksensacja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

„Kobra” i inne zbrodnie: Gdy kasiarza dopadają wyrzuty sumienia…

Esensja.pl
Esensja.pl
Janusz Weychert nie zrobił kariery jako twórca „powieści milicyjnych” (nigdy zresztą tego nie planował), ale i tak stał się autorem scenariusza jednego z najciekawszych kryminalno-szpiegowskich przedstawień zaprezentowanych w Teatrze Sensacji „Kobra”. Chodzi o „Czwartego manekina” Stefana Szlachtycza – historię, w której błyszczą aktorzy tej miary, co Mieczysław Kalenik, Marek Perepeczko, Roman Wilhelmi i Henryk Bąk.

Sebastian Chosiński

„Kobra” i inne zbrodnie: Gdy kasiarza dopadają wyrzuty sumienia…

Janusz Weychert nie zrobił kariery jako twórca „powieści milicyjnych” (nigdy zresztą tego nie planował), ale i tak stał się autorem scenariusza jednego z najciekawszych kryminalno-szpiegowskich przedstawień zaprezentowanych w Teatrze Sensacji „Kobra”. Chodzi o „Czwartego manekina” Stefana Szlachtycza – historię, w której błyszczą aktorzy tej miary, co Mieczysław Kalenik, Marek Perepeczko, Roman Wilhelmi i Henryk Bąk.

Stefan Szlachtycz
‹Czwarty manekin›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCzwarty manekin
Data premiery18 lutego 1971
ReżyseriaStefan Szlachtycz
ZdjęciaAleksander Lipowski, Paweł Minkiewicz, Marek Krajewski, Janusz Bibik, Mieczysław Grudniak, Andrzej Stojkowicz, Maciej Ułasiewicz
Scenariusz
ObsadaMieczysław Kalenik, Mieczysław Milecki, Marek Perepeczko, Józef Duriasz, Zbigniew Płoszaj, Krystyna Królówna, Janusz Kłosiński, Henry Bąk, Roman Wilhelmi, Lidia Korsakówna, Marian Rułka, Aleksander Dzwonkowski, Jerzy Karaszkiewicz
MuzykaJan Zawierski
Rok produkcji1971
Kraj produkcjiPolska
CyklTeatr Sensacji „Kobra”
Czas trwania62 min
Gatuneksensacja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Janusz Weychert (1929-2012) to jeden z najbardziej niespełnionych twórców – scenarzystów i reżyserów – w dziejach polskich teatru i telewizji. Choć dyplom ukończenia Państwowej Szkoły Filmowej w Łodzi zdobył w 1954 roku, przez kolejne ponad pół wieku był praktycznie wiecznym „asystentem” i „drugim reżyserem”. Zadziwiający jest zresztą zestaw artystów, z jakimi przez te lata współpracował: od Bohdana Poręby („Hubal”, 1973) po Ryszarda Filipskiego („Zamach”, 1980); od Zbigniewa Kuźmińskiego („Agent nr 1”, 1971) po Ryszarda Bera (serial „Lalka”, 1977). W tym kontekście tym bardziej zaskakuje fakt, że w latach 80. nawiązał bliską kooperację z filmowcami kojarzonymi z wysmakowanymi obrazami artystycznymi, jak Wojciech Jerzy Has („Nieciekawa historia”, 1982; „Pismak”, 1984; „Osobisty pamiętnik grzesznika przez niego samego spisany”, 1985; „Niezwykła podróż Baltazara Kobera”, 1988) czy Andrzej Barański („Kramarz”, 1990). Jako samodzielny reżyser Weychert zrealizował zaledwie dwa dzieła i to w połowie lat 60.; są to dramaty społeczno-psychologiczne „Obok prawdy” (1964) oraz „Cierpkie głogi” (1966).
Spod jego ręki wyszło też kilka scenariuszy, w tym tekst prezentowanego w Teatrze Sensacji „Kobra” „Czwartego manekina”. Weychert napisał go na konkurs na telewizyjne widowisko sensacyjne i otrzymał za niego drugą nagrodę. Szkoda jednak, że nie pozwolono mu zrealizować samego przedstawienia, oddając je w ręce Stefana Szlachtycza (rocznik 1930). On także był absolwentem łódzkiej „filmówki”, ale, choć młodszy od Weycherta zaledwie o rok, jej mury opuścił – na razie jeszcze bez dyplomu – w 1963 roku. Zaczął wówczas pracę w Ośrodku Telewizyjnym w Krakowie; dopiero po jedenastu latach, obroniwszy dyplom, przeniósł się do Warszawy. W stolicy Małopolski zajmował się głównie reżyserią spektakli telewizyjnych i filmów dokumentalnych. W tym czasie również na zamówienie redakcji „Kobry” zrealizował „Czwartego manekina” (premiera odbyła się 18 lutego 1971 roku). Po przeprowadzce do stolicy Szlachtycz wypłynął na szersze wody, ale nawet zajmując się reżyserią filmową, wciąż czynił to tylko na potrzeby „małego ekranu” (historyczne „Tylko Beatrycze”, 1975; biograficzne „Kto da więcej, co ja”, 1977; serial obyczajowy „Kto za?”, 1980; wojenny „Tragarz puchu”, 1983). Do tego dochodzą liczne spektakle, również takie, które były filmowymi wersjami przedstawień Teatru Żydowskiego („Komedianci”, 1979; „Dybuk”, 1979), oraz dokumenty.
Jako reżyser filmowy Stefan Szlachtycz był twórcą bardzo drobiazgowym, starającym się z maksymalną wiernością oddawać realia przedstawianych wydarzeń. Widać to wyraźnie także w „Czwartym manekinie”. Ten sposób podejścia idealnie zresztą pasował do tekstu Janusza Weycherta, który postanowił zobrazować pracę milicji nadzwyczaj szczegółowo, wręcz z dokumentalnym zacięciem. Nad spektaklem pracowała spora ekipa: dwudziestu aktorów i aż siedmiu operatorów – pięciu w studiu, dwóch było natomiast odpowiedzialnych za zdjęcia filmowe kręcone w plenerze (Aleksander Lipowski i Paweł Minkiewicz). Gdyby tylko podrzucić trochę więcej kasy do budżetu, „Czwarty manekin” w niczym nie ustępowałby nakręconym mniej więcej w tym samym czasie średniometrażowym telewizyjnym filmom „Cześć kapitanie” (1967) Ewy i Czesława Petelskich, „Zapalniczka” (1970) Krzysztofa Szmagiera czy „Skarb trzech łotrów” (1972) Jana Rutkiewicza.
Całą historię kryminalną poznajemy w formie retrospekcji. Po miesięcznym urlopie wraca do pracy pułkownik MO (znany z „Wiernego robota” i „Śmierci w samochodzie” Mieczysław Milecki). W czasie jego nieobecności doszło do bardzo dramatycznych wydarzeń, nic więc dziwnego, że chce poznać wszystkie szczegóły, zwłaszcza że skomplikowane śledztwo w sprawie o kryptonimie „Manekin” przypłacił życiem jeden z jego podwładnych. O tym, co się wydarzyło, opowiada mu kapitan Drozd (Mieczysław Kalenik, który do historii polskiego kina przeszedł rolą Zbyszka z Bogdańca w „Krzyżakach” Aleksandra Forda). A zaczęło się od tajemniczego nocnego telefonu na dyżurkę w Pałacu Mostowskich. Dzwoniący mężczyzna informuje funkcjonariusza MO o czymś, co zaszło w Instytucie Metali. Nim jednak doprowadza rozmowę do końca, zostaje w budce zaatakowany i ciężko raniony nożem. Na szczęście przybyłe na miejsce służby ratują mu życie.
Informatorem okazuje się niejaki „Jol” (Henryk Bąk, który kilka lat później zagrał w innej świetnej „Kobrze”, to jest „Przerwanej grze”) – kasiarz z jeszcze przedwojennej, krakowsko-lwowskiej szkoły. To on włamał się do kasy pancernej w Instytucie Metali, aby zabrać z niej szarą teczkę zawierającą, o czym on oczywiście nie miał zielonego pojęcia, delegacje pracowników jeżdżących do obiektów wojskowych na terenie kraju. Był bowiem jedynie wykonawcą zlecenia; jego zadaniem było najpierw wykraść zawartość kasy, a potem odłożyć ją na miejsce. Nabrawszy jednak podejrzeń, że cała sprawa może mieć charakter szpiegowski, „Jol” nie tylko na koniec swojej wizyty w Instytucie rozpruł kasę, by nie można już było zatuszować włamania, ale na dodatek zadzwonił do MO. Czym wydał na siebie wyrok śmierci. To, że przeżył, było prawdziwym cudem. (Swoją drogą zawiązanie akcji „Czwartego manekina” bardzo przypomina pierwsze rozdziały „Żółtej koperty” – powieści Jerzego Edigeya wydanej w 1970 roku, a więc w tym samym czasie, kiedy Janusz Weychert pisał swoją sztukę.)
Do rozwiązania zagadki kapitan Drozd kieruje swoich najlepszych ludzi: poruczników Wisłockiego (pamiętny z ról w „Popiołach” i serialowej wersji „Lalki” Józef Duriasz), Jacka (legendarny zbój Janosik, czyli Marek Perepeczko) i Rękasa (Zbigniew Płoszaj) oraz doskonałego wywiadowcę Jóźwiaka (Jerzy Karaszkiewicz). Pierwsze podejrzenia padają na mającego dostęp do kasy szefa działu zaopatrzenia w Instytucie Metali, niejakiego Kasprzyka (Roman Wilhelmi – vide „Przecież ty nie żyjesz”), który na dodatek okazuje się być narkomanem, a więc człowiekiem potencjalnie łatwym do skaptowania przez wrogich Polsce Ludowej przestępców. Staje się on końcówką nitki, po której dzielni milicjanci starają się dotrzeć do kłębka, poznając po drodze kolejne osoby: wynajmującą od Kasprzyka pokój pracownicę domu mody Ewę (Krystyna Królówna), jej często wyjeżdżającego za granicę szefa Janusza Szestera (Marian Rułka), dozorcę Jasieckiego (Aleksander Dzwonkowski), wreszcie taksówkarza Bilskiego (Janusz Kłosiński, który pojawił się w niejednym Teatrze Sensacji, jak chociażby „Szafir jak diament” czy „Amerykańska guma do żucia «Pinky»”) i jego nieślubną „żonę” Ziutę (Lidia Korsakówna).
Materiału do analizy milicjanci mają sporo; trzeba jednak jak najszybciej odcedzić plewy od ziaren, znaleźć ewentualne powiązania między tymi ludźmi i nade wszystko w niepodważalny sposób udowodnić im wrogą działalność. Tymczasem, choć dochodzenie sukcesywnie posuwa się naprzód, środek kłębka wciąż okazuje się być trudny do namierzenia. Co świadczy tylko o nadzwyczajnych zdolnościach szpiegowskich tego, kto kieruje całą siatką, i zorganizował włamanie do Instytutu. Przyjęta retrospektywna forma opowieści dała reżyserowi dodatkową, wielce szczęśliwą w tym przypadku możliwość: czego Stefan Szlachtycz nie mógł pokazać na ekranie (na przykład z powodów technicznych), mógł włożyć w usta relacjonującego zdarzenia kapitana Drozda. To pozwoliło również na zastosowanie pewnych skrótów fabularnych, które sprawiły, że spektakl nie rozrósł się ponad rozsądną miarę (stuminutowe przedstawienie to i tak był, jak na „Kobry”, prawdziwy ewenement).
koniec
20 czerwca 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.