Z filmu wyjęte: Podniebne newsyNiektórzy skaczą na spadochronie pozbawieni odzienia, inni lubią tworzyć z kolegami geometryczne formy, a jeszcze inni wyskakują, żeby… poczytać gazetę. Taką z kiosku.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Podniebne newsyNiektórzy skaczą na spadochronie pozbawieni odzienia, inni lubią tworzyć z kolegami geometryczne formy, a jeszcze inni wyskakują, żeby… poczytać gazetę. Taką z kiosku. Dzisiaj proponuję spadochroniarza z gazetą. Naturalnie nikt nie pędzi w przestworza skakać sobie ze spadochronem tylko po to, żeby w ekstremalnych warunkach poczytać wydrukowane na papierze nowinki polityczne i gospodarcze. Pęd powietrza wyrwałby z ręki gazetę natychmiast po wystawieniu jej za obrys kadłuba samolotu, a jeśli nawet udałoby się skoczkowi przytrzymać krzepko choć spłachetek papieru, nie zdołałby skoncentrować na tyle wzroku, żeby przeczytać choć wers z wyrywającego się na wolność świstka. Cóż to jednak dla wszechstronnych herosów, od których sprytu, inteligencji i siły zależy światowy ład. Powyższy kadr pochodzi z nakręconego w 1967 roku filmu „In Like Flint”, czyli „Nie ma jak Flint”, drugiej części parodii wyczynów Jamesa Bonda. Bohaterem obu filmów jest Derek Flint (w tej roli James Coburn), będący ekspertem w kucharzeniu, uwodzeniu, balecie, sztukach walki, strzelaniu i dziesiątkach innych rzeczy. O ile pierwsza część była skąpana w kiczu, tandecie i realizatorskiej beztrosce (zresztą z tego powodu gościła trzykrotnie w niniejszym cyklu – z umownie nagą kobietą, niekonwencjonalną defibrylacją i fingowanymi drzwiami), to druga po prostu przybiła piątkę poprzedniczce i chyżo skoczyła do przodu, w jeszcze głębszy kicz. Co wcale jej na złe nie wyszło, tak mówiąc szczerze. Szef organizacji agentów (Lee J. Cobb), zaskoczony zgubieniem trzech minut w trakcie gry w golfa, zwraca się o rozwiązanie zagadki do Flinta. Ten początkowo lekceważy sprawę (zwłaszcza że leci na wakacje), ale wobec wrobienia szefa w dość idiotyczną aferę romansową i odsunięcie go od władzy, o czym dowiaduje się z gazety dostarczonej przez asystenta szefa w trakcie skoku ze spadochronem, a także wobec szeregu tajemniczych zdarzeń – na czele z inwigilacją ołówkami oraz zaginięciem dwóch radzieckich kosmonautek – zabiera się za śledztwo. I trafia na Wyspę Dziewiczą, na której rezyduje grono kobiet – naturalnie traktowanych przez Flinta (i nie tylko) jak głupie gąski – planujących przejęcie władzy nad światem. Tu się zatrzymam ze streszczeniem, ale nadmienię, że w grę wchodzi tam pranie mózgów, a także rakieta oraz orbitalna baza. Film ogląda się przyjemnie, zwłaszcza że chwilami faktycznie jest nawet zabawny, ale chwilami twórcy przesadzają już z perfekcyjnością Flinta, bowiem w tej części tańczy on w moskiewskim balecie, a do tego tworzy słownik mowy delfiniej i udaje, że gulgocze po delfiniemu. Nie ma się wobec tego co dziwić, że trzecią część – „Our Man Flint: Dead on Target” – zdecydowano się nakręcić dopiero w roku 1976. A że Coburn odmówił brania dalszego udziału w tej farsie, film wylądował na małym ekranie i szybko zatonął bez śladu. Jak bonusowy kadr – zbliżenie na gazetę. Ewidentnie wydrukowaną na grubszym papierze, i to jednostronnie, jak można się przekonać z odwrotnej strony naddarcia. 18 grudnia 2023 |
Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.
więcej »Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz