Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

George Lucas
‹Gwiezdne wojny: część IV – Nowa nadzieja›

WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGwiezdne wojny: część IV – Nowa nadzieja
Tytuł oryginalnyStar Wars: Episode IV – A New Hope
Dystrybutor Syrena
Data premiery21 marca 1997
ReżyseriaGeorge Lucas
ZdjęciaGilbert Taylor
Scenariusz
ObsadaMark Hamill, Harrison Ford, Carrie Fisher, Peter Cushing, Alec Guinness, Anthony Daniels, Kenny Baker, Peter Mayhew, David Prowse, James Earl Jones
MuzykaJohn Williams
Rok produkcji1977
Kraj produkcjiUSA
CyklGwiezdne wojny
Czas trwania125 min
WWW
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Klasyka pod lupę: Jak Lucas zmienił wszystko

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 5 6 7 8 9 10 »

Michał Chaciński

Klasyka pod lupę: Jak Lucas zmienił wszystko

Początkowo film prezentowano jedynie w garstce amerykańskich kin, gwarantujących odpowiednio wysoką jakość projekcji. Mimo to „Gwiezdne wojny” notowały rekordowe wyniki oglądalności. Od dnia premiery kina były dosłownie okupowane przez widzów. Kolejki do kas ciągnęły się przez całe przecznice – w większości przypadków i tak na darmo, ponieważ bilety na kolejne seanse wykupywano błyskawicznie. Kolejki w centralnych punktach miasta potrafiły być długie do tego stopnia, że z powodu zagrożenia zamykano nawet niektóre fragmenty jezdni. Zwykłym widokiem było podobno ustawienie się ponownie w kolejce po bilety widzów, którzy dopiero co wyszli z kina po seansie. Tego typu reakcje praktycznie nie zdarzały się wcześniej w amerykańskim kinie. Dzięki sprytnemu wprowadzeniu filmu do rozpowszechniania w tak wąskim zakresie, Lucas wraz z Foxem zdołali zagwarantować sobie wyjątkowo duży popyt i ściągnąć w ten sposób zainteresowanie mediów. Z kolei media, prezentując apokaliptyczne sceny spod kin wyświetlających „Gwiezdne wojny”, podkręcały jeszcze bardziej atmosferę, napędzając do kin kolejnych widzów. Po kilku dniach nie było wątpliwości – „Gwiezdne wojny” okazały się fenomenalnym sukcesem.
Spielberg, Scorsese, De Palma, Lucas, Coppola
Spielberg, Scorsese, De Palma, Lucas, Coppola
Lucas dowiedział się o swoim sukcesie z telewizji i telefonów od znajomych. Postanowił pozostać kilka dni na Hawajach, unikając całego medialnego cyrku, jaki rozkręcił się wokół filmu w USA. Zamiast listu z gratulacjami, Coppola przysłał mu w tym czasie humorystyczny telegram: „Przyślij kasę. Francis.” Na Hawajach do Lucasa dołączył Spielberg z Amy Irving i podczas jednego relaksacyjnego popołudnia, gdy obaj snuli plany na przyszłość, powstały m.in. zręby historii, która zmieniła się kilka lat później w „Poszukiwaczy zaginionej arki”. Lucas powiedział wtedy podobno pierwszy raz Spielbergowi, że po doświadczeniach z realizacji „Gwiezdnych wojen” nie ma już w życiu zamiaru reżyserować. Zamiast tego zajmie się tworzeniem scenariuszy i produkcją filmów, które będą reżyserowane przez innych. (Gdybyż tylko dotrzymał słowa! Ominęłoby nas „Mroczne widmo” w nieudolnej wersji Lucasa). Nawiasem mówiąc, Spielberg wprawdzie gratulował Lucasowi i chwalił jego film, ale jednocześnie uważał „Gwiezdne wojny” za konkurencję dla swoich „Bliskich spotkań trzeciego stopnia”. „Bliskie spotkania”, które miały trafić do kin przed filmem Lucasa, z powodu nieprzewidzianych opóźnień trafiły na ekrany pół roku później, w listopadzie 1977 roku. Spielberg obawiał się, że sukces „Gwiezdnych wojen” zmniejszy na jakiś czas chęć oglądania kina SF wśród amerykańskich widzów. (Ostatecznie okazało się, że nie musiał się martwić).
Po podliczeniu wszystkich kosztów produkcyjnych „Gwiezdne wojny” kosztowały około 9,5 miliona dolarów. Budżet promocyjny i koszt kopii rozsyłanych do kin dołożyły do tej kwoty kilka milionów. Nie były to w tym okresie koszty wygórowane (Coppola kręcił właśnie „Czas apokalipsy” z planowanym budżetem 17 milionów, ostatecznie przekroczonym o drugie tyle), ale nie były też małe – średni budżet hollywoodzkiego filmu wynosił wówczas około 4-5 milionów dolarów. Zgodnie z wymaganiem Lucasa, Fox wprowadził film jedynie do kin wyposażonych w system Dolby Stereo – mniej więcej do dwóch kin w każdym ważnym mieście. Razem przez pierwsze miesiące „Gwiezdne wojny” wyświetlane były w USA w 32 kinach (niektóre źródła podają liczbę 40). Po 3 miesiącach zysk studia z tych kin przekroczył 100 mln dolarów (zatem całościowy przychód był mniej więcej dwukrotnie większy). Po kolejnych 3 miesiącach „Gwiezdne wojny” wyprzedziły „Szczęki” i stały się największym kasowym hitem wszech czasów. Ostatecznie dla producentów zarobiły w światowych kinach blisko czterysta milionów dolarów (w samych Stanach ponad 450 milionów przychodu przed odjęciem udziału kiniarzy, z tego prawie 195 mln czystego zysku producentów). Zostały również dostrzeżone w 10 nominacjach do Oscarów, gdzie faktycznie w wielu kategoriach Lucas bezpośrednio konkurował już ze Spielbergiem. Wygrał zresztą ze Spielbergiem w każdej z nich, choć w ostatecznym rozrachunku wszystkie najważniejsze nagrody (film roku, reżyseria, scenariusz) zabrał mu Woody Allen z „Annie Hall”. „Gwiezdne wojny” zdobyły nagrody w kategoriach technicznych oraz za muzykę Johna Williamsa. Był to drugi Oscar dla Williamsa w ciągu 2 lat, zaś trzeci w latach 70. (1971 – „Skrzypek na dachu”, 1975 – „Szczęki”, 1977 – „Gwiezdne wojny”). Płyta z jego muzyką do filmu Lucasa stała się również najlepiej sprzedawaną filmową ścieżką muzyczną wszech czasów, rozchodząc się wówczas w nakładzie 3 mln egzemplarzy.
Krótko po premierze, gdy film był wciąż „jedynie” sukcesem kasowym, Lucas w wywiadach unikał wdawania się w dyskusję na temat swoich inspiracji. Po kilku miesiącach, gdy okazało się, że „Gwiezdne wojny” przeradzają się w kulturowy fenomen, krytycy zaczęli przyciskać reżysera do muru, zadając coraz więcej pytań i prezentując coraz więcej przypuszczeń. To zresztą oczywiste podejście dziennikarzy – gdyby film przepadł w kinach, byłby po prostu kolejną porażką; skoro stał się fenomenem, po prostu musiało być w nim coś więcej niż w zwykłym filmie. W dyskusjach zaczęło pojawiać się coraz więcej nazwisk. Jednym z kluczowych było nazwisko Josepha Campbella – specjalisty z dziedziny mitologii porównawczej. Campbell przez lata studiował literaturę i psychologię, dochodząc do wniosku, że wszystkie mity i epickie opowieści są zakorzenione w psychice człowieka, zaś same w sobie stanowią kulturową manifestację ludzkiej potrzeby wyjaśnienia zjawisk społecznych, duchowych itd. Lucas stwierdził, że zafascynował się publikacjami Campbella jeszcze w czasie studiów. Później, gdy chciał nakręcić film tworzący dla widowni nowe mity, w naturalny sposób powrócił do studiowania książek Campbella, zwłaszcza „Bohatera o tysiącu twarzy” i pisał kolejne fragmenty scenariusza (postacie, wydarzenia, fabułę) według opisywanych przez Campbella zasad konstrukcji mitów. Wielbiciele filmu Lucasa byli tak zachwyceni, że campbellowska interpretacja „Gwiezdnych wojen” stała się w szybkim tempie bardzo popularna (dziś „Gwiezdne wojny” są praktycznie nierozerwalnie łączone z nazwiskiem Campbella). Przeciwnicy tej interpretacji utyskują, że to zwykła napuszona gadanina, typowa dla Lucasa. W filmie wiele z campbellowskich definicji poszczególnych mitów zostało powielonych jedynie powierzchownie, w rzeczywistości nie dochodząc do sedna, jakie nadał im w swoich publikacjach Campbell. Wytyka się zresztą, że inny kasowy hit tego okresu, „Rocky”, stosuje mity w ujęciu Campbella znacznie wierniej, a jakoś nikt przy tym filmie nie wykrzykiwał o geniuszu przerobienia teorii mitów na materiał filmowy. Ot, mity Campbella, jak wszelkie archetypy, da się po prostu dopasować do wielu znanych historii. W każdym razie dyskusja na ten temat toczy się do dziś. Sam Campbell był raczej zaskoczony nagłym związkiem z najbardziej kasowym filmem świata, ale od takich powiązań przecież nikt nie będzie się odżegnywać. W wywiadach chwalił Lucasa za skuteczne zastosowanie swoich teorii, choć przyciskany przez dziennikarzy podobno nie był początkowo w stanie powiedzieć wprost, które jego teorie znalazły bezpośrednie odzwierciedlenie w filmie Lucasa. Lucas poznał Campbella osobiście dopiero w latach 80. Przyczynił się jeszcze bardziej do popularyzacji jego nauk, gdy na swojej posiadłości Skywalker Ranch nakręcił dla telewizji serię wykładów Campbella na temat mitów i mitologii.
Plakat z 'Gwiezdnych Wojen'
Plakat z 'Gwiezdnych Wojen'
Inną kluczową inspiracją dla „Gwiezdnych wojen” był film Akiry Kurosawy „Ukryta forteca”. Znając oba filmy trudno nie dopatrzyć się w nich podobieństw fabularnych i konstrukcyjnych, choćby konstrukcji postaci – w filmie Kurosawy znajdziemy odpowiedników obu głównych robotów, podobną sytuację polityczną i szereg podobnych wspólnych motywów. Z perspektywy ćwierć wieku od premiery „Gwiezdnych wojen” wiemy dziś, że we wstępnej fazie tworzenia opowieści, czyli przy pisaniu wspomnianego wcześniej 13-stronicowego szkicu, Lucas bezpośrednio posługiwał się streszczeniem „Ukrytej fortecy”. Używał w tym celu klasycznej książki Donalda Ritchiego na temat kina Kurosawy, „The Films of Akira Kurosawa”. Niektóre fragmenty przepisał dosłownie słowo w słowo. Dopiero w późniejszych wersjach scenariusza, w miarę jak Lucas rozbudowywał opowieść, fabuła zaczęła coraz dalej odchodzić od pomysłów Kurosawy. Niemniej w ostatecznej wersji „Gwiezdnych wojen” nadal widać wpływy japońskiego mistrza. Kilka miesięcy temu Lucas złożył bardzo ładny hołd swemu mentorowi, prezentując kilkuminutowe wprowadzenie do wydania DVD „Ukrytej fortecy”, rozpowszechnianego w USA przez wydawnictwo Criterion w serii The Criterion Collection.
« 1 5 6 7 8 9 10 »

Komentarze

« 1 2
10 XII 2015   12:58:27

@Konrad
Artykuł jest faktycznie z roku 2002, a odpowiednia funkcjonalność się znalazła. Już wszystko gra. :-)

10 XII 2015   14:10:51

Racja, tekst poszedł przed premierą "Ataku klonów", a mi się wydawało, że przed "Zemstą Sithów".

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Dziś Star Wars Day!
— Esensja

Najlepsze filmy SF – wybór czytelników
— Esensja

100 najlepszych filmów science fiction wszech czasów
— Esensja

10 najbardziej obciachowych scen starych „Gwiezdnych wojen”
— Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Wojny klonów: Gwiezdne wojny w Esensji
— Esensja

Zrób to szybciej i intensywniej!
— Marcin Osuch, Eryk Remiezowicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Ciemna Strona Mitu
— Piotr ‘cct’ Bielatowicz

„Gwiezdne wojny” w Esensji i Framzecie

Kanon filmów fantastycznych „Framzety” – rozstrzygnięcie
— Konrad Wągrowski

Z tego cyklu

Biegnij, Blady, biegnij czyli legenda Blade Runnera
— Michał Chaciński, Konrad Wągrowski

Jak Kubrick stworzył ekranowy mit
— Michał Chaciński

Tegoż twórcy

Status quo
— Kamil Witek

Bardzo mroczne widmo galaktycznego Imperium
— Konrad Wągrowski

Kroniki odległej galaktyki
— Konrad Wągrowski

Atak krytyków
— Leszek ’Leslie’ Karlik

Klonowanie wyobraźni
— Grzegorz Wiśniewski

Tegoż autora

Co nam w kinie gra: 2001: Odyseja kosmiczna
— Konrad Wągrowski, Michał Chaciński

Tydzień z Wesem Andersonem: Tragikomedie dla dziwaków, czyli „Genialny klan”
— Michał Chaciński

Tydzień z Wesem Andersonem: Danie dla smakoszy, czyli „Rushmore”
— Michał Chaciński, Konrad Wągrowski

„Ten film był dnem dna”, czyli historia ekranizacji prozy Stanisława Lema
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Krystian Fred, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Great Scott!
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Alicja Kuciel, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Władca Pierś Ceni, czyli edycja specjalna alternatywnych ekranizacji
— Michał Chaciński

Z Archiwum X: Spisek, mumbo-jumbo i potwory tygodnia
— Urszula Baluta, Michał Chaciński, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Konrad Wągrowski

Porażki i sukcesy A.D. 2007
— Michał Chaciński, Piotr Dobry, Ewa Drab, Urszula Lipińska, Łukasz Twaróg, Kamil Witek, Konrad Wągrowski

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (1)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.