Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Off Plus Camera 2010: Tak dużo filmów, tak mało czasu

Esensja.pl
Esensja.pl
Z perspektywy tygodnia, który upłynął od zakończenia tegorocznego festiwalu Off Plus Camera w Krakowie, można powiedzieć, że 3. edycja imprezy, mimo kolosalnych przeszkód i opóźnień, była udana. Na wydanie pozytywnej opinii pozwala to, co stanowi trzon każdego festiwalu filmowego, czyli kino, bo tak różnorodnego i ciekawego repertuaru jak w tym roku w Krakowie, powinni życzyć sobie dyrektorzy festiwali na całym świecie.

Ewa Drab

Off Plus Camera 2010: Tak dużo filmów, tak mało czasu

Z perspektywy tygodnia, który upłynął od zakończenia tegorocznego festiwalu Off Plus Camera w Krakowie, można powiedzieć, że 3. edycja imprezy, mimo kolosalnych przeszkód i opóźnień, była udana. Na wydanie pozytywnej opinii pozwala to, co stanowi trzon każdego festiwalu filmowego, czyli kino, bo tak różnorodnego i ciekawego repertuaru jak w tym roku w Krakowie, powinni życzyć sobie dyrektorzy festiwali na całym świecie.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Najbardziej zaangażowani widzowie rwali sobie włosy z głowy przesiadując nad grafikiem seansów i bezskutecznie próbując dopasować godziny pokazów w sposób pozwalający na obejrzenie jak największej ilości tytułów. Słychać było tylko powracające jak bumerang stwierdzenie: „Gdyby tylko doba była dłuższa…”. Bo i konieczność wybierania najciekawszych pozycji sprawiała kinomanom prawdziwy kłopot. Ale trudno nie mówić o kłopocie, gdy prawie każdy film opisany w przewodniku festiwalowym kusi czymś innym: reżyserią, tematem, krajem pochodzenia, egzotyką, opiniami krytyków. Program imprezy podzielono na sekcje: Konkurs Główny, Odkrycia, Odkrycia: Latino, Nadrabianie Zaległości, Nordyckie Horyzonty, Nowe Kino Indii, 15 lat Festiwalu Pusan, Amerykańscy niezależni – From the Guts, Sundance Insitute Series, Tribute to Jane Campion, Don’t knock the rock. Nie dość, że wybór był szeroki, w szczegółowym zapoznaniu się z repertuarem przeszkadzało również zmęczenie, zwłaszcza kiedy po seansach klub festiwalowy kusił koncertami i imprezami.
W sekcji odkryć działo się ciekawie. Część tytułów zaprezentowanych w tym dziale trafi już wkrótce do szerokiej dystrybucji („Samotny mężczyzna”, „Zakochany Nowy Jork”), ale można mieć tylko nadzieję, że także inne propozycje zainteresują rodzimych dystrybutorów. Jak sami dyrektorzy festiwalu zaznaczyli, „Odkrycia” nie dotyczą jedynie nowych, obiecujących reżyserów, a świeżego spojrzenia na kino. To dlatego w sekcji znalazł się wyjadacz Werner Herzog ze „Złym Porucznikiem” czy wytrawni reżyserzy-twórcy nowel z „Zakochanego Nowego Jorku”. Natomiast film, który z pewnością wygrał emocjonalną stawkę „Odkryć”, to potraktowana jak rodzinny dramat obyczajowy historia wczesnej młodości Johna Lennona, brytyjski „Nowhere boy” w reżyserii Sama Taylora-Wooda. „Nowhere boy” nie próbuje być biografią ani kinem muzycznym, chociaż świetnej ścieżki dźwiękowej filmowi zdecydowanie nie poskąpiono. Na ekranie ani razu nie pada nazwa The Beatles, a sam Lennon to uniwersalna postać – rozbitego emocjonalnie chłopca, który buntuje się przeciwko bierności swojej matki i dyscyplinie narzucanej przez ciotkę. W efekcie otrzymujemy aktorski koncert rozpisany na troje aktorów: Aarona Johnsona, Anne-Marie Duff i niezawodną jak zawsze Kristin Scott-Thomas. Dramat rodzinny ustępuje aspiracjom biograficznym, co tylko pozwala „Nowhere Boy” uniknąć rozrzedzenia fabularnego maniakalnym trzymaniem się faktów z życia znanego człowieka. Dzięki aktorom ani przez moment nie jest sentymentalnie, tkliwie ani kiczowato, za to reżyserowi udaje się poruszyć i zaciekawić przedstawioną historią. Znajoma z publiczności po zakończonym seansie stwierdziła, że to w tym filmie padło najpiękniejsze wyznanie miłości dziecka do rodzica/opiekuna, jakie kiedykolwiek słyszała, a zapewniam – scena, o której mowa, jest po angielsku oszczędna i chłodna. Wciąż jednak – podobnie jak cały film – niezwykle emocjonalna. Emocjonalny okazał się również seans „Precious – based on the novel Push by Saphire”. Jednak to kino wywołujące raczej emocje negatywne: przygnębienie, niemoc, zniechęcenie. Trudno, żeby było inaczej, skoro główna bohaterka to otyła nastolatka, która już drugi raz jest w ciąży z własnym ojcem. Z pewnością popularności „Precious” przydały a festiwalu Oscary za scenariusz adaptowany i dla Mo’nique za drugoplanową rolę kobiecą.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Inną wartą uwagi sekcją było kino azjatyckie kryjące się pod nazwą „15 lat Festiwalu Pusan”. Dyrektor azjatyckiego festiwalu przybył zresztą do Krakowa, by porozmawiać o filmach przywiezionych specjalnie na Off Plus Camerę. Dominowało kino koreańskie z doskonale ocenianym „Bez tchu”, gorzko-zabawnym „I’m in trouble” i pogmatwanym w odwołaniach, fabularnych zagadkach i retrospekcjach „The Pit and the Pendulum”. Pojawiły się też tytuły japońskie („Naked of defenses”), chińskie („Fujian Blue”) i irańskie („The day I became a woman”, „Kick off”). Ogólną konsternację i dezorientację wzbudził wspomniany wyżej koreański „The Pit and the Pendulum” w reżyserii Song Young-Sunga. Film zaczyna się od zagadkowego ataku taksówkarza na młodą dziewczynę, której udaje się uciec w głąb lasu, gdzie ledwo żywą znajduje ją dwójka bohaterów. Poprzez rozmowy grupki bliżej niezidentyfikowanych postaci wchodzimy w enigmatyczne retrospekcje mające na celu zarysowanie przeszłości i osobowości niejakiego Sangtae. Reżyser lawiruje pomiędzy kolejnymi tematami i wątkami, co rusz wprowadzając nowe elementy układanki. W spójną całość film ułożą jednak tylko znawcy kina koreańskiego. Reszcie pozostaje refleksja nad chaotycznością i bezsensem ludzkiej egzystencji, na której skupiają się twórcy. Natomiast nie trzeba za dużo interpretować przy okazji „I’m in trouble” Sang-Mina So. To komediodramat o życiowym utracjuszu, który nie ma wolnej woli i wciąż gmatwa się w relacjach z innymi. Film wyróżnia niezłe aktorstwo i dialogi, chociaż im bliżej końca, tym refleksja reżysera wydaje się bardziej wymuszona. Wszystko na swoim miejscu jest za to w irańskim „The day I became a woman”. Film autorstwa Marzieha Makhmalbafa składa się z trzech opowieści o kobietach w różnym wieku ograniczanych przez irańskie społeczeństwo. Pierwsza historia opowiada o dziewczynce, która wkroczyła w wiek kobiecy i dlatego nie może bawić się już z chłopcami. Wykorzystuje ostatnie chwile wolności należnych dziecku na pożegnanie ze swoim przyjacielem. W drugiej noweli główna bohaterka uczestniczy w wyścigu rowerowym, czym zrywa z tradycją potulnej żony. Mimo nagabywań ze strony oburzonego męża i wściekłego ojca gotowa jest kontynuować swój bunt aż do oporu. Ostatnia opowieść przedstawia staruszkę wydającą duży spadek na zakupy, o jakich od dawna marzyła. Czy jednak nagle uzyskana niezależność wygra na tym etapie jej życia z przyzwyczajeniami? „The day I became a woman” zostało nakręcone w bardzo powolnym rytmie, przez długie ujęcia nic się nie dzieje, a dialogi są skąpe. Film stanowi wspaniałą odtrutkę na szybkie, rytmiczne kino zachodnie, jednocześnie nastrojowo i konsekwentnie poruszając ważny temat – wolność kobiety, ale też wolność jednostki w opresyjnym społeczeństwie.
Entuzjazm wśród widzów wzbudziły także projekcje z cyklu „Nordyckie Horyzonty” i „Odkrycia: Latino”. Uroczystą premierę przygotowano islandzkiemu „Białonocnemu weselu” Baltasara Kormakura. Obyczajowo-społeczny film opowiada o Jonie, który ma zamiar żenić się po raz drugi, a jego wybranką stała się o połowę młodsza studentka. Kolejne przeszkody ze strony rodziny i losu stawiają jednak ślub pod znakiem zapytania. „Białonocne wesele” trafiło w gusta krakowskiej publiczności, bo to kino uniwersalne i angażujące, ale nie było jedyną islandzką produkcją, która spodobała się festiwalowym widzom. Krakowską Nagrodę Publiczności otrzymało „Dobre serce”, znanego w Polsce dzięki filmom takim jak „Noi Albinoi” i „Zakochani widzą słoni”, Dagura Kariego. Film można od 23 kwietnia oglądać w szerokiej dystrybucji i przekonać się, czy krakowska publiczność faktycznie zna się na kinie .
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Z Islandii przyjechało na festiwal jeszcze jedno wesele – wiejskie. „Country wedding” Valdisa Oskardottira przedstawia drogę pary weselnej, ich rodzin i przyjaciół na ślub, który ma odbyć się w małym wiejskim kościele. Wykorzystując moment zgrupowania wszystkich ważnych dla bohaterów postaci, reżyser pozwala sobie na sportretowanie tej niewielkiej społeczności i przebadania niewypowiedzianych wewnętrznych konfliktów. W efekcie otrzymujemy błyskotliwe, zabawno-dramatyczne kino z psychologią w tle. Psychologii nie brakuje też w norweskim „Cold Lunch” Evy Sørhaug. Film przedstawia losy trojga bohaterów, którzy nigdy się nie spotkali. Każde z nich jest nieudacznikiem i prawie każde zostanie ukarane za swoją bierność i niechęć w zmienianiu swojego losu. Leni jest zdominowana przez swojego ojca i nie zna życia poza własnym mieszkaniem, Christer to lekkoduch żyjący marzeniami o świetlanej przyszłości i ociągający się z wszystkimi opłatami cwaniak, Heidi z kolei daje się poniżać swojemu toksycznemu i brutalnemu narzeczonemu. Sørhaug przechodzi od lekkiej konwencji komediowej w abstrakcję i dramat, żeby drastycznie urwać snutą przez siebie opowieść, nie dając przy tym żadnych odpowiedzi. Wbrew trendom w kinie, nie chce opowiadać o przemianach, którym podlegają jej bohaterowie, ale pokazać, że nie są już w stanie się zmienić, że cokolwiek się wydarzy, oni będą trwać w miejscu, nie znajdując odwagi na poprawę własnego losu. Pesymizm, który zionie z ostatnich scen „Cold Lunch” sprawia, że trudno przejąć się bohaterami, bo są tak zimni jak tytułowy lunch. Sami zafundowali sobie takie a nie inne życie, nie próbują nic zmienić – czy można im w takim razie w jakikolwiek sposób współczuć?
Na miłośników amerykańskiego kina niezależnego czekała natomiast sekcja Sundance oferująca mnóstwo interesujących tytułów prosto z festiwalu Roberta Redforda. Mogliśmy obejrzeć m.in. australijskie kino muzyczne pod postacią „Bran Nue Dae”, „Doktrynę szoku” do oglądania w całej Polsce na ekranach kin studyjnych, meksykański portret ucieczki przed życiem w gangach „Sin Nombre” i wiele innych. W ofercie sekcji szczególnie wybijał się rewelacyjny komediodramat Sophie Barthes – „Cold Souls”. To surrealistyczny komediodramat, w którym Paul Giamatti gra siebie czyli sfrustrowanego aktora amerykańskiego, Paula Giamattiego. Bohater odnajduje ogłoszenie o przechowalni dusz, zgłasza się do tajemniczego zakładu i dowiaduje się, że bez duszy w niepamięć pójdą jego wszelkie emocjonalne problemy. Abstrakcyjny humor, błyskotliwe dialogi, fantastyczne aktorstwo Paula Giamattiego i Davida Straithairna oraz historia o istocie człowieczeństwa czynią z filmu Barthes festiwalową perełkę, która na pewno spodoba się wszystkim miłośnikom specyficznego humoru Charliego Kauffmana, chociaż „Cold Souls” to kino dużo bardziej wyważone i eleganckie.
W obliczu tylu intrygujących sekcji, łatwo zapomnieć o istocie festiwalu czyli konkursie głównym. Do walki o sto tysiący dolarów i figurkę Cinewoman walczyło dwanaście filmów, w tym obsypany nagrodami polski „Rewers” Borysa Lankosza. Aż do ostatniego momentu trudno było przewidzieć, co zadecyduje jury obradujące pod przewodnictwem Zbigniewa Preisnera. Dyrektor festiwalu, Łukasz Bułka, zdradził, że jego faworytem był amerykański „Easier with practice” Kyle’a Patricka Alvareza. Nakręcony za bardzo małe pieniądze film opowiada o pisarzu, Davym Mitchellu, który jeździ po miastach i czyta swoje opowiadania. Prawidłowa fabuła zawiązuje się, gdy mężczyzna odbiera pierwszy seks-telefon od nieznajomej Nicole… „Easier with practice” nie otrzymał wprawdzie głównego wyróżnienia festiwalu, ale spodobał się dziennikarzom, którzy przyznali Alvarezowi własną nagrodę. Główna nagroda trafiła tymczasem, jednogłośną decyzją jury, w ręce czeskiego reżysera Marka Najbrta za „Protektora”. Zwycięski film opowiada o powiązaniu jednostki z całymi społeczeństwami za pośrednictwem historii, która właśnie przez jednostki jest kształtowana częściej niż przez zbiorowość. Jury zachwyciła ambiwalencja moralna bohaterów, muzyka i wysmakowane zdjęcia. Zresztą nie tylko sędziów festiwalu czeskie dzieło zachwyciło: Polski Instytut Sztuki Filmowej zaproponował Najbrtowi dofinansowanie jeśli kolejny film nakręci w Polsce, pieniądze chce również przekazać jeden ze sponsorów festiwalu – Noble Bank. Teraz tylko możemy mieć nadzieję, że „Protektor” ukaże się w szerokiej dystrybucji kinowej na terenie Polski. A także, że kolejny festiwal Off Plus Camera zachwyci tak dobrym repertuarem jak edycja tegoroczna.
koniec
4 maja 2010

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Filmowy rok 2010: Porażki i sukcesy 2010
— Piotr Dobry, Ewa Drab, Karol Kućmierz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Artur Zaborski

„The Social Network” najlepszym filmem roku według Stopklatki i Esensji
— Esensja

„Incepcja” filmem III kwartału 2010 według Stopklatki i Esensji
— Esensja

ENH, czyli ponad pół setki filmów (2)
— Ewa Drab, Karol Kućmierz, Urszula Lipińska, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Autor wśród gatunków
— Krzysztof Czapiga

Do kina marsz: Sierpień 2010
— Esensja

„Kick-Ass” najlepszym filmem II kwartału w polskich kinach
— Esensja

Wrażenie pustki
— Ewa Drab

Co nam w kinie gra: Robin Hood, Samotny mężczyzna
— Piotr Dobry, Urszula Lipińska, Konrad Wągrowski

Do kina marsz: Maj 2010
— Esensja

Tegoż twórcy

Esensja ogląda: Wrzesień 2017 (2)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Esensja ogląda: Grudzień 2016 (6)
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Robak

Berlinale 2015: Kwiat pustyni
— Marta Bałaga

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (4)
— Jakub Gałka

Antarctica Kicz Prodżekt
— Jakub Gałka

Zimny ciepły film
— Bartosz Sztybor

Na ekranach: Październik 2003
— Joanna Bartmańska, Marta Bartnicka, Piotr Dobry, Tomasz Kujawski, Konrad Wągrowski

Siedmiu wspaniałych
— Joanna Bartmańska

Tegoż autora

Szybciej. Głośniej. Więcej zębów
— Ewa Drab

Samochody (nie) latają
— Ewa Drab

Kreacja automatyczna
— Ewa Drab

PR rządzi światem
— Ewa Drab

(I)grać i (wy)grać z czasem
— Ewa Drab

Llewyn Davis jest palantem
— Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna

Wszyscy jesteśmy oszustami
— Ewa Drab

Rzut kośćmi i sekrety Freuda
— Ewa Drab

Kto się boi Vina Diesla?
— Ewa Drab

Duch z piwnicy
— Ewa Drab

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.