Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magnus Martens
‹Jackpot›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJackpot
Tytuł oryginalnyArme Riddere
Dystrybutor Vivarto
Data premiery4 stycznia 2013
ReżyseriaMagnus Martens
ZdjęciaTrond Høines
Scenariusz
ObsadaKyrre Hellum, Mads Ousdal, Henrik Mestad, Arthur Berning, Andreas Cappelen, Lena Kristin Ellingsen, Fridtjov Såheim, Peter Andersson, Jan Grønli
MuzykaMagnus Beite
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiNorwegia
Gatunekakcja, komedia, kryminał
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Głowa, ręka, mózg na ścianie…
[Magnus Martens „Jackpot” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wiele lat, o dziwo, musiało minąć, zanim o Jo Nesbø upomniało się kino. A kiedy już filmowcy postanowili przenieść na ekran jego prozę, w pierwszej kolejności wcale nie sięgnęli po perypetie najsłynniejszej stworzonej przez Skandynawa postaci, czyli komisarza Harry’ego Hole. „Jackpot” Magnusa Martensa to ekranizacja niepublikowanego opowiadania Nesbø. Wielbiciele Norwega bez problemu jednak dostrzegą w filmie jego charakterystyczny styl narracji i wyjątkowo czarne poczucie humoru.

Sebastian Chosiński

Głowa, ręka, mózg na ścianie…
[Magnus Martens „Jackpot” - recenzja]

Wiele lat, o dziwo, musiało minąć, zanim o Jo Nesbø upomniało się kino. A kiedy już filmowcy postanowili przenieść na ekran jego prozę, w pierwszej kolejności wcale nie sięgnęli po perypetie najsłynniejszej stworzonej przez Skandynawa postaci, czyli komisarza Harry’ego Hole. „Jackpot” Magnusa Martensa to ekranizacja niepublikowanego opowiadania Nesbø. Wielbiciele Norwega bez problemu jednak dostrzegą w filmie jego charakterystyczny styl narracji i wyjątkowo czarne poczucie humoru.

Magnus Martens
‹Jackpot›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJackpot
Tytuł oryginalnyArme Riddere
Dystrybutor Vivarto
Data premiery4 stycznia 2013
ReżyseriaMagnus Martens
ZdjęciaTrond Høines
Scenariusz
ObsadaKyrre Hellum, Mads Ousdal, Henrik Mestad, Arthur Berning, Andreas Cappelen, Lena Kristin Ellingsen, Fridtjov Såheim, Peter Andersson, Jan Grønli
MuzykaMagnus Beite
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiNorwegia
Gatunekakcja, komedia, kryminał
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
O prozatorskiej twórczości Jo Nesbø (rocznik 1960) – warto to podkreślić, ponieważ Norweg przez wiele lat zajmował się również muzyką rockową (jako wokalista, gitarzysta i autor tekstów grupy Di Derre) – czytelnicy „Esensji” wiedzą już całkiem sporo. Na łamach portalu zdążyliśmy bowiem zrecenzować niemal wszystkie jego powieści pisane z myślą o dorosłych – począwszy od „Karaluchów” (1998), poprzez „Pierwszy śnieg” (2007), aż po „Upiory” (2011); być może w przyszłości któryś z naszych recenzentów skusi się także na wyrażenie swojej opinii na temat, dostępnej już nad Wisłą, przygodowej trylogii o Doktorze Proktorze, która powstała z myślą o znacznie młodszych czytelnikach, którzy po perypetie komisarza Harry’ego Hole w najlepszym razie sięgną dopiero za kilka, względnie kilkanaście lat. Mimo że w Skandynawii jest jednym z najlepiej sprzedających się autorów kryminałów już od ponad dekady, filmowcy zainteresowali się jego dokonaniami dopiero niedawno. Pierwszym kinowym obrazem nakręconym na podstawie powieści Nesbø byli, pochodzący z 2011 roku, „Łowcy głów”, pod którymi jako reżyser podpisał się Morten Tyldum. Sukces filmu, bardzo dobrze ocenionego również w innych krajach, spowodował, że wzrosło na świecie zainteresowanie literackimi dokonaniami pisarza. Problem polegał jednak na tym, że – poza liczącą sobie już dziewięć pozycji serią o komisarzu Hole i właśnie „Łowcami głów” (2008) – Norweg nie wydał nic więcej, co nadawałoby się jako materiał na scenariusz obrazu dla dorosłych widzów.
Pozostawały więc jedynie dwa wyjścia – albo odgryźć pierwszy kawałek z wielkiego tortu przygód funkcjonariusza z Oslo (co wiązałoby się jednocześnie ze sporymi wydatkami, ponieważ akcja pierwszej odsłony cyklu rozgrywała się w Australii, a drugiej – w Tajlandii), albo zwrócić się do autora z prośbą o tekst jeszcze niewydany, być może upchnięty głęboko w którejś z szuflad. Zdecydowano się na drugie – na pewno znacznie tańsze w realizacji – rozwiązanie. Opowiadanie, które stało się podstawą scenariusza „Jackpot”, nie ukazało się dotychczas w druku (choć teraz pewnie to niedopatrzenie zostanie szybko naprawione). Co było zresztą idealnym rozwiązaniem dla scenarzysty i reżysera Magnusa Martensa – mógł on bowiem tym samym uniknąć wszelkich porównań z pierwowzorem literackim. A jest to tym bardziej istotne, że – jak sam zaznaczał w wywiadach – Nesbø dał mu całkowicie wolną rękę; mógł przerabiać wyjściowy materiał, jak tylko mu się podobało. Martens urodził się w 1973 roku w Stord na zachodzie Norwegii; w połowie lat 90., za pieniądze pożyczone od państwa (które notabene wciąż jeszcze spłaca), wybrał się na studia do prywatnej Londyńskiej Szkoły Filmowej. Po powrocie do ojczyzny zajął się kręceniem reklam, a później, trafiwszy do telewizji, reżyserią sitcomów („Åpenpost”, 1998; „Melonas”, 2002), krótkometrażówek („Eddie Stargazer”, 1999; nowelka w almanachu „Folk flest bor i Kina”, 2002) oraz programów muzycznych („U”, 2000-2001). W dużym metrażu zadebiutował dopiero w 2003 roku, kręcąc dramat o tematyce sportowej (precyzyjniej: piłkarskiej) „United”, za który otrzymał główną nagrodę na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Dziecięcych w kanadyjskim Montrealu. Warto zaznaczyć, że główną rolę dorosłą – trenera futbolowego rodem z Ukrainy – zagrał w tym obrazie Henrik Mestad, z którego usług Martens skorzystał również na planie „Jackpot”.
Filmowa wersja „Łowców głów” była thrillerem kryminalnym zrealizowanym według najlepszych amerykańskich wzorców; obrazem, którego nie powstydziliby się zapewne ani bracia Coen, ani Guy Ritchie, ani też Quentin Tarantino. Morten Tyldum zadbał bowiem, idąc zresztą wiernie śladem wytyczonym przez Jo Nesbø w powieści, nie tylko o zapierające dech w piersiach tempo akcji, ale również o odpowiednią dawkę wyjątkowo czarnego humoru. Dokładnie te same cechy charakteryzują dzieło Magnusa Martensa. A zaczyna się ten film, zgodnie z recepturą zaproponowaną niegdyś przez mistrza Alfreda Hitchcocka, od trzęsienia ziemi. Norweska policja otrzymuje informację o strzelaninie, do której doszło w położonym tuż przy granicy ze Szwecją porno-shopie i jednocześnie klubie nocnym „Różowe Niebo” („Pink Heaven”). Po przybyciu na miejsce konstabl Solør, towarzysząca mu asystentka Gina oraz grupa umundurowanych funkcjonariuszy znajdują siedem trupów, w tym właściciela przybytku Lassego. Jak się jednak okazuje, jeden z uczestników tego dramatycznego zdarzenia przeżył – na oczach policjantów wypełzł spod ciała zastrzelonej kobiety, w zakrwawionej koszuli i z karabinem w ręku. Zorientowawszy się w sytuacji, mężczyzna podjął próbuję ucieczki, co z góry skazane było na niepowodzenie. Ostatecznie wylądował więc w komisariacie, gdzie Solør rozpoczął jego przesłuchanie. Od tego momentu widz, w ramach retrospekcji, dowiaduje się, co takiego fatalnego przydarzyło się skromnemu pracownikowi firmy Evergreens (specjalizującej się w produkcji plastikowych choinek) w ciągu minionych dwudziestu czterech godzin. A działo się naprawdę wiele.
Oscar Svendson, bo o nim mowa, jest w Evergreens odpowiedzialny za produkcję. Pewnego dnia za pośrednictwem instytucji służącej pomocą byłym więźniom etat w firmie otrzymuje Billy Utomjordet. Mężczyzna szybko znajduje wspólny język z innymi, również sporo mającymi na sumieniu, pracownikami – Thorem Eggenem (przyjacielem Oscara jeszcze z dzieciństwa) oraz Danem Treschowem. W czasie przerwy obiadowej w gazecie kolorowej znajdują oni informację o nowym, niezwykle skutecznym systemie pozwalającym wygrać w zakładach bukmacherskich. Svendson, kierując się zdrowym rozsądkiem, próbuje ich przekonać, że to wielka bzdura. Ale jak trafić do rozumu kryminalistom, którym marzy się spora sumka? Ulegając ich naciskom, zgadza się dorzucić swoją część i – zgodnie z zaleceniami Billy’ego, Thora i Dana – obstawić wyniki ligi norweskiej. W dniu, w którym odbywa się kolejka piłkarska, okazuje się, że – choć nie bez perypetii – trafili dwanaście rezultatów na dwanaście. Co daje im wygraną w wysokości 1.739.361 koron! Astronomiczna kwota. Nawet jeśli podzielić ją na cztery części, będzie to całkiem sporo. I tu pojawia się pierwszy poważny problem – tego nie da się podzielić po równo. Kiedy, wysłany przez biesiadujących w wynajmowanym przez niego mieszkaniu, Oscar wraca z wódką, która ma posłużyć do oblania sukcesu, okazuje się, że… brakuje Treschowa. A ściany pokoju, w którym imprezowali, obryzgane są krwią. Na dodatek do drzwi dobija się, zwabiony dziwnymi hałasami, mieszkający piętro niżej właściciel domu, ekspolicjant Gjedde. Najpierw Oscar musi go spławić, a potem z Thorem i Billym zastanowić się, co zrobić z ciałem zabitego kolegi.
A to dopiero początek atrakcji. Od tej chwili akcja wreszcie nabiera rozpędu – absurd goni absurd, jedno niesamowite zdarzenie – kolejne. Reżyser nie daje widzowi praktycznie chwili wytchnienia. Na dodatek wszystko podlane jest wyjątkowym – „czarnym” to nawet mało powiedziane – poczuciem humoru (kto czytał którąkolwiek z powieści Nesbø, ten będzie wiedział, czego można się spodziewać). Gdyby nie serwowane przez Magnusa Martensa okrucieństwo rodem z obrazów Quentina Tarantino czy Roberta Rodrigueza, można by uznać „Jackpot” za bardzo udany przykład współczesnej komedii slapstickowej. Tyle w nim pościgów, komicznych incydentów, sytuacji w równym stopniu wywołujących śmiech co mrożących krew w żyłach. Słowem – zabawa na całego. Bez żadnych podtekstów społecznych czy politycznych, których nie brakowało na przykład w „Łowcach głów”. Jeżeli więc ktoś będzie oczekiwał od filmu Norwega intelektualnej gry psychologicznej z głębokim przesłaniem – zawiedzie się; jeżeli zaś przygotuje się na bezpretensjonalne harce z masą nawiązań do amerykańskiego (i nie tylko) kina akcji – wyjdzie z kina w pełni usatysfakcjonowany. Nesbø, wymyślając intrygę, oraz Martens, ubierając ją w konkretne sceny, musieli się świetnie bawić. Nie zapomnieli jednak o najważniejszym – zadowoleniu widza. Dlatego „Jackpot” obfituje w liczne zwroty akcji, które sprawiają, że praktycznie do ostatniego kadru śledzi się go z zainteresowaniem. Dlatego zaludnili fabułę tak czarująco skontrastowanymi postaciami – cwaniakowatym Thorem i nieporadnym, wciąż przestraszonym Oscarem, paranoicznym Billym i zimnym i wyniosłym Solørem, kumplowskim Gjeddem i bezwzględnym Lassem. Każdy z nich prezentuje inny typ komizmu i każdy dokłada swoją cegiełkę do sukcesu filmu.
Norwegia to, jeśli chodzi o liczbę obywateli, niezbyt ludny kraj – zamieszkuje ją nieco ponad pięć milionów osób – trudno się więc dziwić, że nawet przy niewielkiej części produkcji filmowej tego kraju, która trafia do kin bądź stacji telewizyjnych nad Wisłą, aktorzy pojawiający się w „Jackpot” powinni być znani polskim widzom. Wcielającego się w główną postać dramatu, czyli Oscara Svendsona, Kyrrego Helluma mogliśmy oglądać w „Białym szaleństwie” (2009) Runego Denstada; Madsa Ousdala, który użyczył swej twarzy Thorowi Eggenowi – w „Jakby w zwierciadle” (2008) Jespera W. Nielsena; Henrika Mestada, czyli konstabla Soløra – w „Pewnym dżentelmenie” (2010) Hansa Pettera Molanda; natomiast filmowego eksgliniarza Gjeddego, to jest Fridtjova Såheima – w „Mroźnym pocałunku” (2005) Sary Johnsen. Większość z nich przewinęła się również przez plan, opartego na powieściach kryminalnych Gunnara Staalesena, serialu „Varg Veum” (w Polsce znanego jako „Instynkt wilka”). Wyjątkiem jest Szwed Peter Andersson, grający Lassego, właściciela porno-shopu, który zyskał rozgłos poza Skandynawią, wcielając się w postać psychopatycznego Nilsa Bjurmana w ekranizacji trylogii Stiega Larssona „Millennium” (2009). Mniej znani są inni współpracownicy reżysera. Choć jeśli ktoś zalicza się do wielbicieli horrorów ze Skandynawii, może kojarzyć kompozytora Magnusa Beitego, który ma na swoim koncie między innymi ścieżki dźwiękowe do trzech części „Hotelu zła” (2006-2010). Z kolei operator Trond Høines dał się poznać jako autor zdjęć do, opartego na wydanej w naszym kraju przed rokiem głośnej powieści Torego Renberga, „Człowieka, który pokochał Yngvego” (2008) w reżyserii Stiana Kristiansena.
koniec
2 stycznia 2013

Komentarze

02 I 2013   11:53:40

Chciałam delikatnie zwrócić uwagę na fakt, że "recenzja" nie znaczy "dość dokładne opowiedzenie połowy filmu". Dzięki za spojlery.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.