Nakręcony w koprodukcji izraelsko-francuskiej „Rock the Casbah” Yariva Horowitza jest, obok palestyńskiego „Omara”, jednym z dwóch filmów wchodzących właśnie na polskie ekrany, które podejmują temat konfliktu pomiędzy państwem żydowskim a jego arabskimi mieszkańcami. O ile jednak akcja „Omara” rozgrywa się obecnie, o tyle Horowitz opowiada o wydarzeniach z końca lat 80. ubiegłego wieku, kiedy trwała pierwsza intifada.
Żydowska wyspa na arabskim morzu
[Yariv Horowitz „Rock the Casbah” - recenzja]
Nakręcony w koprodukcji izraelsko-francuskiej „Rock the Casbah” Yariva Horowitza jest, obok palestyńskiego „Omara”, jednym z dwóch filmów wchodzących właśnie na polskie ekrany, które podejmują temat konfliktu pomiędzy państwem żydowskim a jego arabskimi mieszkańcami. O ile jednak akcja „Omara” rozgrywa się obecnie, o tyle Horowitz opowiada o wydarzeniach z końca lat 80. ubiegłego wieku, kiedy trwała pierwsza intifada.
Yariv Horowitz
‹Rock the Casbah›
EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Rock the Casbah |
Tytuł oryginalny | Rock Ba-Casba |
Dystrybutor | Art House |
Data premiery | 22 sierpnia 2014 |
Reżyseria | Yariv Horowitz |
Zdjęcia | Amnon Zlayet |
Scenariusz | Guy Meirson, Yariv Horowitz |
Obsada | Yon Tumarkin, Yotam Ishay, Roy Nik, Iftach Rave, Henry David, Lavi Zitner, Shmulik Chelben, Khaula Al Haji-Daibsi |
Muzyka | Assaf Amdursky |
Rok produkcji | 2012 |
Kraj produkcji | Francja, Izrael |
Czas trwania | 93 min |
WWW | Polska strona |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W ostatnim czasie trafiło do Polski kilka filmów, których autorzy starają się przybliżyć – przede widzom wszystkim europejskim i amerykańskim – ciągnący się już od kilkudziesięciu lat krwawy konflikt izraelsko-palestyński. Przed rokiem na poznańskim festiwalu Transatlantyk pokazano „
Zamach” (2012) Libańczyka Ziada Doueiriego, w tym natomiast – podczas tej samej imprezy – dokumentalne „
Wyroki losu” (2013) Izraelczyków Yarona Shaniego i Nurita Kedara oraz czekającego jeszcze na polską premierę kinową (do 5 września) wstrząsającego „
Omara” (2013) Palestyńczyka Hany Abu-Assada. Ten sam temat podejmuje sfinansowany przez producentów z Izraela i Francji dramat wojenny „Rock the Casbah”. To pełnometrażowy fabularny debiut reżyserski Yariva Horowitza, który wcześniej zajmował się realizacją filmów dokumentalnych i seriali telewizyjnych (w tym sitcomów). Obraz otrzymał przed rokiem jedną z głównych nagród na Berlinare w sekcji „Panorama”, jak również zdobył laury na przeglądach w Jerozolimie, Bergamo i Petersburgu. Nie bez powodu. Choć prezentujący punkt widzenia tylko jednej strony sporu, jest on dziełem zaskakująco obiektywnym, ważącym racje i o jednoznacznie antywojennym przesłaniu.
Tytuł filmu nawiązuje do słynnej piosenki klasyków brytyjskiego punk-rocka The Clash, która – co prawda w sposób dość uproszczony – podejmowała właśnie wątek współistnienia Żydów i Arabów na Bliskim Wschodzie. Samo słowo „kasba” współcześnie oznacza natomiast gęsto zabudowaną dzielnicę arabskiego miasta, położoną na wzgórzu mieszczącym fortyfikacje obronne (lub pozostałości po nich). W takim właśnie kwartale Gazy rozgrywa się akcja dzieła Horowitza. Jest 1989 rok. Na obszarach zamieszkiwanych przez Palestyńczyków, czyli na Zachodnim Brzegu Jordanu, we wschodniej części Jerozolimy oraz Strefie Gazy od dwóch lat trwa pierwsza intifada. To arabskie powstanie przeciwko żydowskim okupantom, które niekiedy nazywane było również „wojną kamieni”. Przede wszystkim dlatego, że przeciwko ciężko uzbrojonym izraelskim żołnierzom występowali młodzi ludzie za jedyną broń mający kamienie (ten obraz często będzie obecny w „Rock the Casbah”). Ale z biegiem czasu palestyńscy powstańcy sięgali również po inne, znacznie drastyczniejsze metody walki – zdarzały się porwania Izraelczyków oraz zamachy samobójcze. Izrael odpowiedział intensyfikacją działań zbrojnych i skierowaniem na tereny okupowane liczniejszych oddziałów wojskowych.
Ten właśnie moment w historii pierwszej intifady przedstawia Yariv Horowitz. Grupa młodych żołnierzy izraelskich zostaje wysłana do Gazy, aby nadzorować ludność cywilną. W czasie patrolowania ulic miasta, zostają zaatakowani przez grupę wyrostków, w ich stronę lecą kamienie. Gdy rzucają się w pogoń za arabskimi napastnikami, dochodzi do tragedii. Rzucona z dachu domu stara pralka zabija Ilję, jednego z żołnierzy; sprawcom udaje się uciec. Koledzy zabitego są w szoku; nie tak wyobrażali sobie tę wojnę – przecież to oni mają w rękach karabiny maszynowe, wróg ma jedynie kamienie, którymi nie ma prawa zrobić im większej krzywdy. Zaskoczeni rozwojem sytuacji są również ich przełożeni, którzy – można domyślać się, że trochę za karę – wydają pozostałym członkom oddziału rozkaz założenia posterunku na dachu palestyńskiego domu. Będą go mogli opuścić dopiero, gdy uda im się złapać osoby odpowiedzialne za śmierć Ilji. To, co początkowo wydaje się prostym zadaniem, z biegiem czasu przyprawia młodych żołnierzy o coraz większy rozstrój nerwowy. Stanowiąc samotną żydowską wyspę na arabskim morzu, zewsząd otoczeni przez wrogów, czują się jak zwierzęta w potrzasku, puszczają im nerwy, nie potrafią porozumieć się sami ze sobą.
Cała ta sytuacja nie jest komfortowa także dla arabskich mieszkańców domu, Mohammada i jego żony Samiry. Nie dość, że mają ma głowie – i to dosłownie – wrogów, to na dodatek drżą o to, by rodacy nie uznali ich za żydowskich kolaborantów. Co mogłoby doprowadzić do kolejnej tragedii. Dość powiedzieć, że zgodnie z szacunkami historyków w czasie pierwszej intifady życie straciło około tysiąca Palestyńczyków, którzy zamordowani zostali przez własnych ludzi z powodu oskarżeń o współpracę z okupantem. Obawy Mohammada są więc jak najbardziej uzasadnione. Dramatyzmu jego położeniu przydaje jeszcze fakt, że żołnierze obiecują opuścić jego dom, jeśli powie im, kto odpowiada za śmierć ich kolegi. Mężczyzna jest więc zmuszony wybierać pomiędzy zdradą a pokornym oczekiwaniem na to, co zgotuje mu nieprzyjazny los. Nie ma dobrego rozwiązania. I raczej trudno liczyć na pojawienie się kogoś z zewnątrz, kto przetnie ten gordyjski węzeł wzajemnej nienawiści i nieporozumień. Ale i dwa piętra wyżej, na dachu, wcale nie panuje błogi spokój. Tomer, Ariel, Aki i Chaim czują się, jakby żyli w gnieździe żmij – wciąż prowokowani i atakowani przez nastoletnich Arabów, znajdują się na skraju wytrzymałości. Niewiele im brakuje, by sięgnąć po karabin i zabić.
„Roch the Casbah” w dużym stopniu przedstawia grozę wojny bez pokazania jej samej. Straszniejsze okazuje się oczekiwanie na to, co może się stać, niż otwarta walka z wrogiem. Nic więc dziwnego, że żołnierzom co rusz puszczają nerwy, a palce niemal bez przerwy zaciskają się na spuście. Reżyser nie opowiada się po żadnej ze stron konfliktu, żadnej z nich nie idealizuje; daleki jest i od tłumaczenia konieczności izraelskiej akcji zbrojnej w Strefie Gazy, i od czynienia z Palestyńczyków bezwolnych ofiar żydowskiej okupacji. Dużo bardziej interesuje go to, co życie w ciągłym zagrożeniu jest w stanie zrobić z młodymi ludźmi, jak koszmarne wywołuje w ich głowach spustoszenie i na jaką naraża traumę. Z drugiej strony można jednak zastanawiać się, na ile jest to obraz realistyczny, oddający tamtą rzeczywistość sprzed ćwierć wieku. Odnosi się bowiem wrażenie, że nikt tej wojny nie chce. Tak samo sprzeciwia się jej Muhammad, jak i przybyły na miejsce śmierci syna ojciec Ilji, który, ku zaskoczeniu oficerów, swój gniew kieruje wcale nie przeciwko Palestyńczykom, ale dowódcom izraelskim. Tym bardziej przerażający jest los bohaterów filmu – i tych żydowskich, i arabskich – którzy zmuszeni są do płacenia niechcianych rachunków, jakie wystawiają im inni.
W głównych rolach Yariv Horowitz obsadził aktorów ciągle jeszcze młodych, ale takich, którzy zdążyli już zaznaczyć swoją obecność w kinie izraelskim: Tomera zagrał Yon Tumarkin (dramat historyczny „2048”, 2010), Ariela – Yotam Ishay (komediodramat „Bańka mydlana”
Eytana Foksa z 2004 roku), Akiego – Roy Nik (dramat „Sześć razy”, 2012), jedynie wcielający się w Chaima Iftach Rave jest absolutnym debiutantem. Z kolei największe doświadczenie ekranowe ma ten, którego z całego oddziału widzimy najkrócej, czyli grający Ilję Henry David, a w zasadzie Dawid Chiłowski, Żyd urodzony jeszcze w sowieckim Azerbejdżanie, którego rodzice – już po upadku Związku Radzieckiego – wyjechali do Izraela, gdzie rozpoczął karierę aktorską. Pojawił się on między innymi w rosyjskim dramacie wojennym o wojnie z Gruzją „
Olympus inferno” (2009) Igora Wołoszyna, we thrillerze „Kirot. Cena wolności” (2009) Danny’ego Lernera oraz horrorze „Kalevet” (2010), który był reżyserskim debiutem Aharona Keshalesa i Navota Papushado, późniejszych twórców „
Dużych złych wilków”. W ścieżce dźwiękowej, poza oryginalną muzyką Assafa Amdursky’ego, możemy usłyszeć wiele piosenek z lat 70. i 80. ubiegłego wieku, w tym i tę, której absolutnie zabraknąć nie mogło, czyli „Rock the Casbah” w wykonaniu Joego Strummera i spółki.