Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Igor Wołoszyn
‹Olympus inferno›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOlympus inferno
Tytuł oryginalnyОлимпиус инферно
ReżyseriaIgor Wołoszyn
ZdjęciaIgor Grinjakin
Scenariusz
ObsadaHenry David, Polina Fiłonienko, Wadim Całłati
MuzykaFlosi Bjarnason, Iwan Titow
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiRosja
Gatunekdramat, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Gruzini nie są lepsi od hitlerowców!
[Igor Wołoszyn „Olympus inferno” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Wojna zawsze wyzwala w ludziach najgorsze instynkty. Można to odnieść również do filmowców. Po ubiegłorocznym konflikcie rosyjsko-gruzińskim w sukurs kremlowskim propagandystom postanowił ruszyć Igor Wołoszyn. Jego „Olympus inferno” powstał, jak się wydaje, tylko w jednym celu – aby przekonać świat, że stroną agresywną byli Gruzini. Nawet jeżeli okazałoby się to prawdą, powinna to udowodnić niezależna międzynarodowa komisja, a nie realizujący swój obraz na zlecenie władz Rosji reżyser filmowy.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Gruzini nie są lepsi od hitlerowców!
[Igor Wołoszyn „Olympus inferno” - recenzja]

Wojna zawsze wyzwala w ludziach najgorsze instynkty. Można to odnieść również do filmowców. Po ubiegłorocznym konflikcie rosyjsko-gruzińskim w sukurs kremlowskim propagandystom postanowił ruszyć Igor Wołoszyn. Jego „Olympus inferno” powstał, jak się wydaje, tylko w jednym celu – aby przekonać świat, że stroną agresywną byli Gruzini. Nawet jeżeli okazałoby się to prawdą, powinna to udowodnić niezależna międzynarodowa komisja, a nie realizujący swój obraz na zlecenie władz Rosji reżyser filmowy.

Igor Wołoszyn
‹Olympus inferno›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOlympus inferno
Tytuł oryginalnyОлимпиус инферно
ReżyseriaIgor Wołoszyn
ZdjęciaIgor Grinjakin
Scenariusz
ObsadaHenry David, Polina Fiłonienko, Wadim Całłati
MuzykaFlosi Bjarnason, Iwan Titow
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiRosja
Gatunekdramat, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Wiadomości, które docierały z Kaukazu w sierpniu ubiegłego roku, elektryzowały cały świat. Zastanawiano się, czy konflikt, który wybuchł między Gruzją a Abchazją – a w zasadzie Rosją – o Osetię Południową przerodzi się w kolejną wojnę w tym od dawien dawna niespokojnym zakątku świata, w którym spotykają się dwa kontynenty, europejski i azjatycki. Sympatia większości krajów Unii Europejskiej – zwłaszcza tych, które kiedyś zaznały szczęśliwości sowieckiej okupacji – była po stronie Gruzinów i ich niezwykle kontrowersyjnego, ale i charyzmatycznego prezydenta Micheilego Saakaszwilego. Dla Kremla wiązało się to z konkretnym zagrożeniem – porażką na propagandowym polu bitwy, co Rosjanie, a w przeszłości Związek Radziecki, zawsze znosili bardzo ciężko. W takich sytuacjach należało zaprząc do boju wszystkie możliwe jednostki, także artystyczne, aby dać odpór „kłamliwej, progruzińskiej propagandzie Zachodu i Stanów Zjednoczonych”. Od czasów Lenina i Stalina wykorzystywano w tym celu – i to najczęściej z olbrzymimi sukcesami – kino. Dlaczego więc teraz miałoby być inaczej? Pomysł nakręcenia „Olympus inferno” narodził się w grudniu ubiegłego roku wśród producentów Kanału 1. Jego realizację powierzono natomiast Igorowi Wołoszynowi, który do tej pory zapisał na swoje konto – nie licząc udanych krótkometrażówek („Suka”, „Polowanie na zające”, „Guby”) – zaledwie jeden pełnometrażowy film fabularny, psychodeliczny dramat psychologiczno-obyczajowy „Nirwana” (2008). Ciekawe dlaczego wybrano właśnie jego? Czy rzeczywiście wydał się producentom najodpowiedniejszym twórcą do realizacji takiego zamówienia, czy też artyści z większym dorobkiem i autorytetem nie chcieli angażować się w produkcję jawnie propagandowego obrazu? Kiedyś pewnie się dowiemy…
Bohaterowie dzieła Wołoszyna to dwójka młodych Rosjan, których los rzucił do Osetii Południowej właśnie w momencie, kiedy w regionie dojrzewał kryzys zakończony krótką, ale głośną w całym świecie wojną. Ona to Żenia, moskwianka z urodzenia i dziennikarka, która pragnie dostać się do Gruzji, co – jak się okazuje – mimo otrzymania wizy gruzińskiej nie jest wcale takie łatwe. On to niegdyś Misza (Michaił), a dzisiaj już Michael – Rosjanin, którego rodzice opuścili ojczyznę i wyjechali do Stanów Zjednoczonych, zdobywając dla siebie i dziecka upragnione amerykańskie obywatelstwo. Później został entomologiem i to właśnie naukowe zainteresowania przywiodły go na Kaukaz, gdzie ma zamiar sfotografować i przebadać rzadki okaz nocnych motyli (stąd wziął się też tytuł filmu). Spotkali się przypadkiem na moście stanowiącym granicę między rosyjską i gruzińską strefą wpływów. Dla obojga było to zaskakujące i wzruszające spotkanie, albowiem przed laty znali się doskonale, uczęszczając do tej samej klasy jednej z moskiewskich szkół. Można nawet wnioskować, że nie byli sobie obojętni. Misza postanawia zaopiekować się dziewczyną i zabiera ją ze sobą – jako obywatel USA traktowany jest bowiem przez Gruzinów wyjątkowo przychylnie. Wynajętym przez chłopaka samochodem docierają do miejsca przeznaczenia, położonego na wzniesieniu opuszczonego budynku, być może dawnej cerkwi lub pustelni. Tam Michael zakłada swoją bazę, po czym wraz z Żenią rozmieszcza na okolicznych wzgórzach kamery, mając nadzieję, że któraś z nich zarejestruje obecność poszukiwanych przez niego ciem. Przy okazji wspominają przeszłość, wyjaśniają sobie dawne nieporozumienia, Misza z rozżaleniem odpowiada na zarzuty dziewczyny, że nie dotarł do niego żaden z wysłanych przez nią listów. Słowem: pełna sielanka, zanosi się bowiem na restaurację dawnego romansu. I właśnie wtedy, gdy wracają na nocleg do bazy, zostają zatrzymani przez żołnierzy gruzińskich.
Urocza parka zakończyłaby zapewne tę eskapadę w niewoli u Gruzinów, gdyby nie amerykański paszport chłopaka. Ujmuje się za nim towarzyszący wojskom Saakaszwilego żołnierz USA, który chce odtransportować Michaela do ambasady w Tbilisi. Niestety, nie ma prawa zabrać ze sobą Żeni – obywatelki rosyjskiej – co oznaczałoby dla młodych kolejne rozstanie. Na to jednak zgody być nie może! Korzystając z powstałego zamieszania, para ucieka Gruzinom. Misza dostaje się do swojej bazy, ponad wszystko bowiem – w tym także ponad zdrowy rozsądek – chce zabrać ze sobą nagrania z kamer. Wystarczy szybki rzut oka na monitor, by okazało się, że oprócz oczekiwanej ćmy, zarejestrowały one również… gruzińskie czołgi podstępnie przekraczające nocą granicę z Osetią. Chłopak pakuje dysk do torby i ucieka dalej, obawiając się, że w ślad za nim trafią tu również wrogowie. I ma rację, od tej pory specsłużby Saakaszwilego będą nieustannie deptać mu – a raczej im, bo nie możemy zapominać również o Żeni – po piętach, by odzyskać nagranie. Młodzi postanawiają dotrzeć do Cchinwali, południowoosetyjskiej stolicy, mając nadzieję, że tam zaopiekują się nimi Rosjanie. By tego dokonać, muszą jednak przebyć kraj pogrążony w wojnie. W drodze mogą liczyć na pomoc Osetyjczyków, ale muszą też wystrzegać się polujących na nich Gruzinów. Te fragmenty filmu są najbardziej wstrząsające i wzruszające, ale także – jak można mniemać – w dużym stopniu zakłamane. Z jednej strony obserwujemy bowiem na ekranie do bólu realistyczne obrazy walk ulicznych, przerażonych mieszkańców osetyjskich miast ukrywających się w zniszczonych budynkach, widzimy rannych i zabitych; z drugiej jednak – Wołoszyn nie poskąpił widzom typowo propagandowych wizji. Gruzini są, prawie jak jeden mąż (prawie, bo w ostatnich sekwencjach filmu pojawia się malutki wyjątek), nieludzcy, bestialscy i psychopatyczni. Nie wahają się nawet, by zabijać niewinnych cywilów. W pamięć zapada zwłaszcza obraz gruzińskiego czołgu, którego załoga wypatruje na ulicach miasta przerażonych mieszkańców, by ich… odstrzelić. W taki sposób sowiecka i rosyjska kinematografie przedstawiały dotychczas jedynie barbarzyńskich hitlerowców! Jak widać, przybył teraz Rosjanom kolejny śmiertelny wróg.
Jak w każdym propagandowym filmie, również w „Olympus inferno” zakończenie musi ściśle odpowiadać oczekiwaniom zleceniodawców. Miszy i Żeni, mimo wielu przeciwieństw i zagrożeń, uda się w końcu wywieźć z Osetii dysk z kompromitującymi Gruzinów nagraniami. Chłopak odda go amerykańskiej telewizji, wierząc głęboko w to, że w ten sposób świat pozna prawdę o zbrodni prezydenta Saakaszwilego. Niestety, zawiedzie się. Ale przecież Amerykanie to sojusznicy Gruzinów – czego więc można po nich oczekiwać?! Film Wołoszyna daleki jest od obiektywizmu. Nie próbuje wyważać racji, wręcz przeciwnie – stosując kilka niegodnych artysty chwytów, ma ambicje przedstawić tylko jedną, całkowicie podporządkowaną interesom Kremla, wizję świata. Kiedy w tle słychać przemówienie gruzińskiej głowy państwa, podsyca ono jedynie, a nie łagodzi konflikt. Z kolei gdy rozlega się kojący głos prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, zostajemy przezeń zapewnieni, że „Rosja będzie bronić swoich obywateli, gdziekolwiek by oni nie mieszkali”. Siedemdziesiąt lat temu identycznymi słowami usprawiedliwiano agresję przeciwko II Rzeczypospolitej. Wtedy również bohaterscy krasnoarmiejcy wkraczali na Zachodnią Ukrainę i Zachodnią Białoruś, aby ratować tamtejszych chłopów i robotników. Nie bardzo tylko było wiadomo, przed kim. Bo chyba nie przed swoimi hitlerowskimi sojusznikami?… Zmieniła się nazwa państwa, ale ton i aspiracje pozostały dokładnie takie same. Sześćdziesiąt lat temu Ołeksandr (Aleksandr) Dowżenko nakręcił haniebne dokumentalne „Oswobodzenie”, teraz Wołoszyn dołożył swoje fabularne „Olympus inferno”. Jeden i drugi działali w ściśle określonym celu i na konkretne zamówienie. Choć przyznać trzeba rosyjskiemu reżyserowi, że od strony technicznej zrealizował swój film nienagannie, inspirując się – zwłaszcza w scenach walk ulicznych – tak głośnymi produkcjami amerykańskimi, jak „Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga czy „Helikopter w ogniu” Ridleya Scotta.
Zarówno Wołoszyn, jak i producenci filmu oraz stacja Kanał 1, która po raz pierwszy pokazała „Olympus inferno” publicznie (29 marca 2009 roku), zdawali sobie jednak doskonale sprawę z tego, na jak grząski grunt wkroczyli. Stąd zapewne pojawiające się w rosyjskiej prasie i telewizji w okolicach premiery wypowiedzi mające stępić nieco antygruzińskie ostrze dzieła. Chociażby te, w których film porównywano do serii przygód agenta Jasona Bourne’a, co jest ewidentną bzdurą. Z bohaterem Roberta Ludluma entomolog Misza – a już tym bardziej dziennikarka Żenia – nie mają bowiem nic wspólnego. Chodziło jednak zapewne o to, aby pokreślić fikcyjność i sensacyjność opowieści. Dążył do tego również Igor Wołoszyn, który w wywiadzie udzielonym jednej z rosyjskich gazet wyznał: „Mam wielu przyjaciół Gruzinów, kocham gruzińską kulturę, nie mówiąc już o kuchni. Mam więc nadzieję, że Gruzini zrozumieją: to nie jest film o nich. To film o dwojgu młodych ludziach, którzy popadają w krytyczną sytuację i muszą podjąć trudną decyzję”. Prosił w nim również, aby odbierać „Olympus inferno” jedynie jako dzieło sztuki, choć jednocześnie dodawał: „Jeśli przyjrzeć się faktom, stanie się oczywiste, że wojnę rozpoczęła Gruzja”. Żadnych wątpliwości. Notabene Hitler też twierdził, że drugą wojnę światową rozpoczęli Polacy, organizując między innymi bandycki napad na radiostację w ówczesnych niemieckich Gliwicach. Mimo wszystko przydałoby się rosyjskiemu reżyserowi trochę więcej powściągliwości. Przedstawiony przezeń w ostatnich minutach filmu obraz wkraczających do Osetii wyzwoleńczych rosyjskich czołgów może jedynie drażnić – względnie śmieszyć – postronnego i obiektywnego obserwatora.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.