50 najlepszych polskich powieści fantastycznychEsensja50 najlepszych polskich powieści fantastycznych„Bo kaczory są kwaki, a koty mruczaki”. Horror realistyczny. Dziwna, pokręcona, porąbana książka, która najbardziej straszy tym, co realne. Orbitowski w tej pierwszej, krótkiej powieści wraca do podstaw opowieści o duchach – martwych, którzy wracają dlatego, że czegoś od nas chcą. Gdy dowiemy się, czego, mamy szansę przywrócić spokój sobie i im. A także rudym, bezczelnym kotom o imieniu Brandon. Jednak „Horror show” to nie tylko atmosfera rodem z „Szóstego zmysłu” i równie zaskakujący twist w 2/3 książki; to także ujmująca brudną łapą proza o ludziach, którzy wbrew rozpaczliwym wysiłkom przegrywają życie. Oraz jednym, który wbrew okolicznościom to życie zdobywa. Wredna, wstrętna rzeczywistość została przez autora uchwycona trafnie i przekazana sprawnie, z humorem czarnym jak płuca palacza „czterdziestek”. To kwintesensja wykreowanego w opowiadaniach stylu „wczesnego Orbitowskiego”. Teraz Orbitowski pisze inaczej i o czym innym, warto przypomnieć sobie, jak pisał kilka lat temu. Czytaj w Esensji:
Wyszukaj / Kup (‹Na Srebrnym Globie”, ‹Zwycięzca›, ‹Stara Ziemia›) Nikt nie jest w stanie odebrać trylogii Jerzego Żuławskiego znaczenia dla polskiej fantastyki (świadczy o tym choćby powoływanie się na tego autora przy ważnych nagrodach fantastycznych). Nikt również nie neguje, że w swoim czasie było to dzieło ważne i odkrywcze. Ale, gdy zaczynamy patrzeć na „Na Srebrnym Globie”, „Zwycięzcę” i „Starą Ziemię” pod kątem aktualności, możliwości oddziaływania na współczesnego odbiorcę, słowo „ramotka” aż ciśnie się na usta. Niesłusznie. Oczywiście, są w trylogii Żuławskiego motywy, które nie oparły się próbie czasu. I nie mówimy tu nawet o zapożyczonym od Juliusza Verne’a pomyśle wystrzału armatniego, jako sposobu na międzyplanetarną podróż – cóż, taka konwencja owej epoki. Ale powieść jest wewnętrznie niespójna. Pomysł (niezbędny dla fabuły), że po drugiej stronie Księżyca istnieje atmosfera, roślinność i inteligentne życie, jest, delikatnie mówiąc, naciągany. Koncepcja, że przez setki lat po locie bohaterów nikt nie podejmie kolejnej próby wyprawy na naszego satelitę, również nie wydaje się grzeszyć logiką. Te i inne nie do końca przemyślane idee są jednak niezbędne Żuławskiemu, by pokazać to, co go naprawdę interesuje – rozwój ludzkiej społeczności w oderwaniu od macierzystej planety, z faktami na temat pierwotnej cywilizacji traktowanymi jako dawne baśnie i legendy. I te wątki są pasjonujące, i dla nich jesteśmy w stanie wybaczyć nawet wyjątkowo naciągane koncepcje. Żuławski pisze serio, nie ma w jego dziele przymrużenia oka, nie ma ducha Verne’owskiej przygody. Jest w „Na Srebrnym Globie” rozpacz wynikająca z oderwania od własnego świata, jest w „Zwycięzcy” (najlepszej części z całej trylogii) całkiem prawdopodobna reakcja zróżnicowanej społeczności na przybysza ze Starej Ziemi. Znajdziemy tu wiarygodne i przemyślane wątki społeczne, religijne, polityczne w skali w polskiej fantastyce rzadko spotykanej. Ale przede wszystkim znajdziemy opowieść, potrafiącą po przeszło 100 latach od powstania nadal fascynować i zmuszać do myślenia. Dowcip mówiący, że „Extensa” jest nieudaną próbą stworzenia przez Jacka Dukaja haiku, jest zbyt znany, żeby go wciąż powtarzać, ale też zbyt dobry, żeby tego nie robić. Nie da się jednak ukryć, że autor „Katedry”, mimo wielu bardzo udanych opowiadań i mikropowieści, kojarzony jest głównie z monumentalnymi projektami – i to nie od czasu „Lodu”, ale przynajmniej od pierwotnej wersji „Czarnych oceanów”, z której światło dzienne ujrzały tylko fragmenty. Tymczasem pomijanie krótszej formy w wykonaniu Jacka Dukaja nie jest strategią dobrą, a już „Extensa” zajmuje w tym podzbiorze jego twórczości miejsce szczególne. Przejście Dukaja do Wydawnictwa Literackiego (w którym pierwszą wydaną książką była właśnie „Extensa”) pokryło się bowiem czasowo ze zmianą jego prozy, którą ta krótka powieść zasygnalizowała bardzo wyraźnie. Stopniowemu wygaszeniu zaczął podlegać nurt czystej hard SF bliskiej temu, co spotykamy w książkach Egana czy Wattsa, wyparty (a raczej wzbogacony) przez szersze poszukiwania literackie. Jacek Dukaj przestał grać z fantastyką, a zaczął z całą literaturą. Spekulacje naukowe, kulturowe i cywilizacyjne, które dotąd dominowały w jego prozie, coraz częściej trafiają teraz do publicystyki. „Extensa” dzieli tu proporcje niemal po równo pomiędzy klasyczne motywy transhumanistycznej SF a scenografię i styl przywodzące na myśl południowoamerykański realizm magiczny, wyznaczając punkt, od którego prosta linia biegnie do „Innych pieśni”, „Lodu”, a może nawet i do „Wrońca”. Czytaj w Esensji:
W „Czarnych oceanach” Jacka Dukaja jest tylko jeden element czysto fantastyczny – Myślnia. Reszta to futurologia. Powieści, która z takim rozmachem i odwagą, kompleksowo opisuje przyszłość (tu odległą o ok. 60 lat) jeszcze w polskiej literaturze nie było. Dukaj kreuje wizję kompletną – od strony społecznej, ekonomicznej, technicznej, politycznej. Na dodatek jest to w każdym calu wizja uzasadniona, wywodząca się z obecnych trendów. Intryguje Nowa Etykieta, rozwój technologii, a zapoznając się z regułami Wojen Ekonomicznych, trudno sobie nawet wyobrazić, aby akurat ta wizja Dukaja mogła się nie zrealizować. „Czarne oceany” nie pozostają jednak tylko ukazaniem prognozy rozwoju naszej cywilizacji. Powieść ma jak najbardziej wciągającą fabułę, szereg przejmujących, mocnych, plastycznych scen (zwłaszcza wokół marszu Nicholasa i jego sterowanej świty w drugiej części powieści) i chyba najbardziej ludzkiego głównego bohatera w całej twórczości Dukaja. Późniejsza znakomita „Perfekcyjna niedoskonałość” w pewnym sensie rozwija prognozy „Czarnych oceanów”, przedstawia wizje jeszcze bardziej odważne, ale chyba zbyt odległe dla współczesnego czytelnika, aby mogły uderzyć w niego z siłą „Czarnych oceanów”. Czytaj w Esensji:
Najpierw była zamieszczona w Nowej Fantastyce nowela, potem pełnowymiarowa powieść. Obie zdobyły uznanie czytelników, o czym świadczą plebiscyty z końca lat dziewięćdziesiątych, lecz Żerdziński ani sławą, ani wysokością nakładów nigdy najpopularniejszym autorom nie dorównał. Od czasu pierwszego wydania minęły lata, a kolejne roczniki polskich fantastów przekazywały sobie z ust do ust wiadomość: czytaj, to dobre, oryginalne, czytaj. Pierwsza kultowa powieść fantastyczna napisana przez Polaka? To może zbyt śmiały wniosek, ale niewątpliwie w „Opuścić Los Raques” jest coś, co sprawia, że książka wyróżnia się spośród innych. Przede wszystkim zaskakujący świeżością pomysł – nad miastem rozbija się obcy statek, a szczątki martwego kosmity okazują się po rozpuszczeniu świetnym… narkotykiem. Niestety, powstała w ten sposób alienryna ma niebezpieczne właściwości; kto ją zażyje, ten zaczyna tworzyć tzw. fantosy, czyli majaki potrafiące wypalić mózg przypadkowego widza. W „Opuścić Los Raques” jest coś z prozy Dicka zagubionego na skraju szaleństwa, jest niezwykła malowniczość wizji, jest wreszcie barwny, silnie nacechowany emocjami bohaterów styl. Jest także – przewijająca się w twórczości Żerdzińskiego – idea boga, zależnego od wiary swych wyznawców. Wszystko to razem daje w rezultacie książkę, o której niełatwo jest zapomnieć. Czytaj w Esensji:
Pierwsza prawdziwie „dojrzała” powieść Stanisława Lema, a jednocześnie pierwsza potyczka z tematem, do którego powracał wielokrotnie w swojej twórczości, nieustannie poszukując nowych stylów i środków mogących przedstawić absolutną niezdolność do porozumienia z Innym. W „Edenie” tworzywem staje się sam język; zachwycające i oszałamiające dziwnością opisy krajobrazu planety i tajemniczej cywilizacji Edenu, próba oddania w języku niemożliwego do przekazania doświadczenia, wrażeń, które opierają się rozumieniu, wyginają wyobraźnię, pozostawiając czytelnika w stanie zawieszenia. Drugi poziom „językowy” powieści to koncepcja społeczeństwa Edeńczyków, których podporządkowano w iście orwellowskim stylu, odbierając im język oporu, tłumiąc bunt, którego nie można nazwać, uniemożliwiając jakiekolwiek formy sprzeciwu wobec dyktatorskiej władzy. Wizja niepokojąca w kontekście czasu powstania powieści, choć nie mniej istotna dzisiaj, otwierająca pole do rozważań o aktualnych, równie niebezpiecznych formach zniewolenia przez język. Upływ czasu pozostawił książkę nienaruszoną. Nadal czyta się ją z podziwem dla talentu pisarskiego i zafascynowaniem złożonością narracji – dość wspomnieć, że sensownych interpretacji książki jest co niemiara, począwszy od tych podkreślających filozoficzną doniosłość „Edenu”, kończąc zaś na rozważaniach o możliwości alternatywnego rozwoju społeczeństwa. I choć sam autor, jak to miał zresztą w zwyczaju, po latach wypowiadał się o powieści dość oschle, nazywając ją nawet „literaturą drugorzędną”, nie bierzmy sobie jego słów do serca. Jeśli nawet Lem miał słuszność – jest to drugorzędność pierwszorzędna. Trzecia z mikropowieści wchodzących w skład „Na ziemi niczyjej”. Trzecia i chyba najbardziej mroczna, a zarazem fantastyczna – oto bowiem brytyjskim żołnierzom biorącym udział w ofensywie pod Paschendale przychodzi mierzyć się już nie tylko z grozą wojny, ale i z tajemnicą położonego na uboczu klasztoru beginek. Wymordowane mniszki, sekret spalonych gobelinów – „Ziemia niczyja” ma sporo z dusznego horroru, który w połączeniu z bezsensownością wojennego okrucieństwa robi jeszcze większe wrażenie. A „Ziemia niczyja” opowiada o zetknięciu dwóch światów, tego nowego, agresywnego i zarazem przerażonego samym sobą, oraz starego, w którym było jeszcze miejsce na dawną mądrość i magię. Opowiada przepięknie, językiem, w którym, mimo niewątpliwie posępnej treści, warto delektować się każdym zdaniem. Najlepiej przy dźwiękach „Paschendale” Iron Maiden. Czytaj w Esensji:
Wyszukaj / Kup „Ostatni, którzy wyszli z Raju” to pierwszy dłuższy niż opowiadanie kawałek prozy Huberatha. Dłuższy, chociaż jak wszystko, co autor napisał przed „Miastami pod Skałą”, nadal dość krótki – owa mikropowieść ma niewiele ponad sto stron. W sam raz, by przedstawić wizję przyszłości, która, z pozoru zgoła odmienna od naszych czasów, przypomina wiele z tego, co świat przeżywa lub przeżył. Rzecz rozgrywa się głównie w toczącej bój z kryzysem Ameryce – i nie chodzi tu o wariującą giełdę ani szalejącą inflację, ale o realną biedę występującą także tam, gdzie trudno się jej spodziewać; bardziej niż ze stereotypowym wizerunkiem Stanów Zjednoczonych kojarzy się ten obraz np. z Kubą. Trudno się dziwić, że mieszkańcy źle się mającego kraju z nieufnością spoglądają na obcych – za takich zaś uważają przybywające wciąż kolejne fale emigrantów z planety Heddehen: Heddenich. A, jak łatwo wywnioskować z samej choćby nazwy przybyszów, to od nich pochodzi ludzkość. Niesprawiedliwie traktowani przesiedleńcy, podobnie jak część Amerykanów, ze swojego nowego domu uciekają jeszcze dalej – do z pozoru mlekiem i miodem płynącej Europy. Kto wszakże miał trochę do czynienia z twórczością Huberatha, szybko domyśli się, że owe miód i mleko smakują inaczej, niż powinny. „Ostatni…” oferują czytelnikowi zastanawiającą wizję świata, można w nich wyróżnić refleksje o totalitaryzmie, społecznych animozjach i ich korzeniach (to jednak ani klasyczna dystopia, ani typowa polit-poprawna agitka o tolerancji), wreszcie – są prostą opowieścią o miłości. „Robot” jest klasycznym, choć w polskiej fantastyce raczej wyjątkowym, przykładem debiutu, którego autor nie stworzył później dzieła porównywalnego kalibru. W powszechnej świadomości jest to książka kojarzona jako prezentacja Snergowej teorii Nadistot oraz pogromczyni dzieł Stanisława Lema w rankingu na powieść SF powojennego trzydziestolecia. Tymczasem jest to również jedna z niewielu pozycji, które można umieścić na drodze rozwoju rodzimej fantastyki „ekstremalnej wyobraźni” (bez „Robota” ta droga to właściwie odcinek poprowadzony od Lema do Dukaja), a czytelnik sięgający po debiut Wiśniewskiego-Snerga zapamięta również (jeśli nie przede wszystkim) rewelacyjne opisy relatywistycznej fizyki i rozważania na temat możliwości – bądź niemożliwości – istnienia wolnej woli.
Wyszukaj / Kup (‹Plewy na wietrze›, ‹Żmijowa harfa›, ‹Letni deszcz. Kielich›, ‹Letni deszcz. Sztylet›) Długo czytelnicy czekali na zwieńczenie „Sagi o zbóju Twardokęsku” i mieli też poważne powody, by się o jakość tego zwieńczenia obawiać. Przykład „Uczty dla wron” pokazał dobitnie, do czego prowadzi sytuacja, w której autor traci serce do kontynuacji swojego dzieła, Anna Brzezińska swoją twórczością udowodniła zaś, że przynależy do grupy pisarzy, których Jacek Dukaj określił mianem eksponencjalnych. A przy temperamencie twórczym nastawionym na poszukiwanie nowych ścieżek rozwoju, niezmiernie trudno jest wracać do debiutu sprzed dziesięciolecia. Gdy „Letni deszcz. Sztylet” ukazał się, wątpliwości zniknęły. Dla „Sagi” jest miejsce nie tylko wśród czołowych dokonań polskiej fantasy, ale i w kanonie gatunku w ogóle (w czym duża zasługa mocno przerobionego „Zbójeckiego gościńca”, który jako „Plewy na wietrze” nie tylko nie odstaje od reszty cyklu, ale jest jednym z jego najmocniejszych punktów). Pisarstwo Brzezińskiej, co chyba umyka komentatorom, ma bodaj te same atuty, które widzimy u Sapkowskiego, poza jednym – łatwą efektownością. Znakomita stylizacja owocuje językiem pięknym i bogatym, ale trudniejszym w odbiorze. Mozaikowa (szczególnie w ostatnim tomie) narracja przy spojrzeniu z dystansu ukazuje całą swoją perfekcyjną precyzję. Realistycznie budowana psychika bohaterów odleglejsza jest czytelnikowi jedynie wskutek tego realizmu właśnie – obciążenia feudalną mentalnością (podczas gdy Sapkowski daje nam bohaterów na wskroś współczesnych). Mało tego – tom ostatni otwiera najlepsza w polskiej fantastyce scena batalistyczna, czego trudno było się spodziewać po autorce niezdradzającej przesadnego zamiłowania do militariów. Jest to też chyba pierwszy opis bitwy tak wyraźnie rezygnujący z metody „sienkiewiczowskiej” (która w największym skrócie polega na naprzemiennym opisywaniu przewag to jednej, to drugiej strony), a mieliśmy wcześniej przecież i „Panią Dobrego Znaku”, i bitwę pod Brenną z „Pani Jeziora”. Kolejny ważny trop literacki biegnie od „Sagi” do twórczości Guya Gavriela Kaya, u którego Brzezińska (pozytywnie, bo twórczo) zadłuża się intensywnością emocjonalną swojej prozy. Jest pewne pokrewieństwo tych autorów w transmisji na czytelnika dramatów przeżywanych przez bohaterów i tego, co jest owej emocjonalności przyprawą w najlepszych dziełach Kaya: porażki, po której trzeba zbudować sobie w życiu odrobinę szczęścia. A że jest Brzezińska tego długu świadoma, może świadczyć (skądinąd znane już od dawna) zakończenie sagi, które zaczerpnięte jest jakby wprost z „Tigany”. Czytaj w Esensji:
|
@Achika- widać przeczytanie rankingu jest na tyle męczące, że komentarzy już nie dają rady co poniektórzy :-)
Problem w tym,że to wszystko już przeczytałem, część już dawno temu..a oprócz tego jakieś 100 razy tyle zagranicznych autorów (nie tylko fantasy, czytam też fantastykę, horrory, a przede wszystkim publikacje naukowe i popularno naukowe) no i sęk w tym,że nie mam co poczytać... proponować ... od fantasy, przez fantastykę, poezję (np Lorca) po prace z zaawansowanej fizyki kwantowej lub projektowania baz danych(to namiętnie lubię)
Żeby nie wyjść na prymitywa dodam,że czytałem też Pamiętniki Fany Hill, Biblię,Ramajane, Księgę Błękitnej Skały(buddyzm zen)oraz Ilidę i Odyseę, Boską komedię i Decamerona. Poradźcie,co jeszcze przeczytać. Nie trawię wielkoseryjnych produkcji jak Anne McCaffrey, tego się czytać nie da, za płaskie.A, proszę nie proponować Lalki, ani Nad Niemniem, to pozycje toksyczne. Jak ktoś rzuci Hłaską, to czytałem wszytko, Lema też...pomóżcie, proszę
@Paweł
Lalka - genialna powieść. A tak w ogóle to ci zazdroszczę, ja mam na liście pewnie jakieś 200 pozycji do przeczytania, głównie z historii, ale nie mam kiedy, chyba że jakiś dobry czarodziej sprawi, że doba rozciągnie się do 48 godzin...
A Dickensa masz obczajonego? Bo jak nie, to są tysiące stron do przeczytania, taka "Samotnia" nawet lepsza od Lalki ;)
@Paweł — a myślałeś o samobójstwie? Wówczas będziesz mógł czytać dzieła pochodzące z wymiaru astralnego i słuchać poezji śpiewanej z muzyką sfer w tle.
Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?
więcej »Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.
więcej »Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Do księgarni marsz: Lipiec 2022
— Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek
Kroniki księżycowe: Zanik ducha albo „jak od pospolitości zbawić świat”
— Marcin Knyszyński
Kroniki księżycowe: Dobry zbawca to martwy zbawca
— Marcin Knyszyński
Kroniki księżycowe: Karły
— Marcin Knyszyński
Tryby historii
— Beatrycze Nowicka
Do księgarni marsz: Grudzień 2021 – marzec 2022
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek
Stulecie Stanisława Lema: O korzyściach z bycia ślimakiem (śluzem na marginesie „Głosu Pana”)
— Mieszko B. Wandowicz
Stulecie Stanisława Lema: List znad Oceanu
— Beatrycze Nowicka
Stulecie Stanisława Lema: Człowiek jako bariera ostateczna
— Marcin Knyszyński
10 naj…: 11 twarzy jesieni
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku. Trzecia setka
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów animowanych wszech czasów
— Esensja
50 najlepszych polskich filmów wszech czasów
— Esensja
50 najlepszych filmów o miłości
— Esensja
50 płyt na 50-lecie polskiego rocka
— Esensja
100 najlepszych filmów grozy wszech czasów
— Esensja
10 najlepszych polskich zbiorów opowiadań fantastycznych
— Jakub Gałka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Tryby historii
— Beatrycze Nowicka
Górska kraina deszczu, niepowodzeń, sępów i złych kobiet
— Beatrycze Nowicka
Gdzie uczciwość to grzech śmiertelny
— Beatrycze Nowicka
Zanikanie, czyli rzecz o „Cudzych słowach”
— Mieszko B. Wandowicz
Pod niebem Szereru
— Beatrycze Nowicka
Krótko o książkach: Esej o realizmie
— Miłosz Cybowski
O tym, czego nie boi się Dukaj
— Mieszko B. Wandowicz
Człowiek przeżywający
— Joanna Kapica-Curzytek
O sześćdziesiąt dni za długo
— Beatrycze Nowicka
Wiedźmie kłamstwa
— Anna Nieznaj
Prezenty świąteczne 2022: Prezenty książkowe
— Esensja
Nie przegap: Luty 2022
— Esensja
Prezentownik książkowy 2021
— Esensja
10 najśmieszniejszych lub najdziwniejszych książkowych scen ze zwierzętami
— Esensja
10 naj…: 11 twarzy jesieni
— Esensja
Do księgarni marsz: Grudzień 2020
— Esensja
Do księgarni marsz: Listopad 2020
— Esensja
Do księgarni marsz: Październik 2020
— Esensja
Do księgarni marsz: Wrzesień 2020
— Esensja
Do księgarni marsz: Sierpień 2020
— Esensja
@Ola- zajrzyj na pierwszą stronę rankingu, tam jest data jego publikacji. "Pan Lodowego Ogrodu" nie został wtedy jeszcze ukończony.