Wariacje literackie: Dziennik Indiany JonesaIndiana Jones jest postacią autentyczną. Mam na to dowód – „Zaginiony dziennik Indiany Jonesa”, który niedawno trafił do księgarń. Postaram się wytłumaczyć, dlaczego bohater „Poszukiwaczy zaginionej Arki” jest prawdziwy, a filmy o nim już niekoniecznie.
Michał FoersterWariacje literackie: Dziennik Indiany JonesaIndiana Jones jest postacią autentyczną. Mam na to dowód – „Zaginiony dziennik Indiany Jonesa”, który niedawno trafił do księgarń. Postaram się wytłumaczyć, dlaczego bohater „Poszukiwaczy zaginionej Arki” jest prawdziwy, a filmy o nim już niekoniecznie. Na pierwszym roku studiów mieliśmy próbne wykopaliska. Prowadzący, specjalista od archeologii średniowiecznej, postanowił zagaić rozmowę i zintegrować grupę studentów. Zadał pytanie: „Dlaczego zdecydowaliście się na studia archeologiczne?”. Koledzy i koleżanki opowiadali o fascynacji starożytnym Egiptem, Gotami albo rewolucją neolityczną. Jakoś ujęła mnie ich szczerość i kiedy przyszła kolej na moją odpowiedź, powiedziałem prawdę. Bo widziałem filmy z Indianą Jonesem. Cieszę się, że Jakub Gałka zrecenzował już „Zaginiony dziennik Indiany Jonesa”. Podejrzewam, że gdybym ja miał to zrobić – pozycja otrzymałaby 10, maksymalnie 20 procent ekstraktu. Na szczęście „Dziennik” przeczytałem jako archeolog i fan Indiany, a nie krytyk. Toteż nie muszę przejmować się, że to tylko marny gadżet służący do zarobienia pieniędzy na popularnym bohaterze. Zresztą, na dobrą sprawę książki nie da się czytać, bowiem większość stron zajmują gryzmoły Indiany, zdjęcia i wycinki z gazet. Pozycję można przejrzeć pod ławką w trakcie lekcji albo na nudnym wykładzie. Jestem miłośnikiem Indiany Jonesa. Nie filmów, nie przygód nawet, ale samej postaci. Uświadomiłem sobie to niedawno, kiedy obejrzałem „Poszukiwacze zaginionej Arki”, ulubiona przeze mnie część cyklu, roją się od nudnych scen, nie mają za grosz logiki, a małpka swojego czasu doprowadzała mnie do szału. Ale chodzi o coś innego. W „Rzemiośle poezji” Jorge Luis Borges pisze, że nie wierzy w przygody Don Kichota, w te wszystkie walki z wiatrakami, fantastyczne podróże na podstawie przeczytanych romansów itp. Ale wierzy w postać Don Kichota. Podobnie jest z Sherlockiem Holmesem – trudno nam uwierzyć (mówi Borges), że rzeczywiście przytrafiły mu się wszystkie te historie z pestkami pomarańczy, cyklistkami albo psem Baskerville’ów. Co innego z postacią detektywa; tak bardzo udała się Arthurowi Conanowi Doyle’owi, że nie mamy większych problemów, by w nią uwierzyć. Przyznam, że sam specjalnie poszedłem na Baker Street 221b, żeby przekonać się, jak wygląda mieszkanie, które słynny detektyw wynajmował od pani Hudson.
Wyszukaj / Kup W przygody Jonesa nie wierzę. Są one absurdalne, często głupie (lot lodówką) albo po prostu niezbyt ciekawe (większość „Świątyni zagłady”). Wierzę natomiast w postać archeologa. Wierzę w to, że mógł istnieć człowiek, który z miłości do poszukiwania starych rzeczy zwiedził cały świat. Jestem w stanie sobie wyobrazić, jak w kapeluszu, z biczem u pasa przemierza amazońską dżunglę. Bowiem Indy jest archetypem. To znaczy, żyje w pewnym sensie niezależnie od filmów, dzięki którym zaistniał. Podobnie jest z Holmesem, Philipem Marlowe’em, wiedźminem, czy rycerzem z Manczy. Książki i filmy, które ich stworzyły, mają dużo mniejsze znaczenie, aniżeli oni sami. Borges w „Rzemiośle…” stwierdza nawet, że za ileś tam lat być może ktoś opowie nowe przygody Holmesa albo Don Kichota i to one będą prawdziwe. W każdym razie, wśród przyszłych czytelników. Zresztą, nie trzeba dzisiaj czytać „Znaku czterech” czy „Zabójstwa w szkarłacie”, żeby doskonale znać bohatera Doyle’a. Jest to z jednej strony niesamowite (ciągłe powracanie w historii tych samych archetypów), z drugiej natomiast zastanawiam się, czy bycie twórcą takiego Jonesa nie niesie ze sobą rozgoryczenia. Co innego pan K. z „Procesu” Franza Kafki – ten nigdy nie uwolni się od swojego autora. Albo Leopold Bloom Jamesa Joyce’a. Archetypy zaś mają moc zawładnąć życiem swoich twórców. Przychodzi mi na myśl Howard Phillips Lovecraft i jego mity Cthulhu. Owe mrożące co trzeba opowieści o Wielkich Przedwiecznych stały się w końcu ogólnie znaną mitologią. Przeniknęły do filmów, gier, innych książek i świadomości ludzi. Lovecraft zaś usunął się w cień albo wręcz – jak stwierdza Michel Houellebecq – sam stał się bohaterem swoich opowiadań. Szalonym Arabem Al-Hazredem. Z kolei inni pisarze, jak na przykład Doyle, próbowali oderwać się od stworzonych przez siebie postaci. Angielski pisarz uśmiercił nawet Holmesa w opowiadaniu „Ostatnia zagadka”. Jednak ówcześni fani jego twórczości zmusili autora do wskrzeszenia detektywa („Zimny, pusty dom”). W pewnym sensie Holmes stał się przekleństwem angielskiego pisarza. Musiał żyć i żyje nadal w wznawianych serialach, filmach albo grach komputerowych. W podobny sposób istnieje Indiana Jones, a „Dziennik” jest tego najlepszym dowodem. Ktoś powinien jeszcze wydać poważną biografię archeologa, z wykazem najważniejszych prac i kalendarium działalności naukowej. Bowiem Indy to postać autentyczna – jest równie realny, co autor tego tekstu. Znamy go bardzo dobrze. Jedyna różnica między nim, a zwykłymi ludźmi jest taka, że wystąpił w filmach Lucasa. 19 października 2008 |
Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?
więcej »Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.
więcej »Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wiewiórki Nabokova
— Michał Foerster
A momenty były?
— Michał Foerster
Jak nie zostałem wielkim pisarzem science fiction
— Michał Foerster
Dobry czytelnik
— Michał Foerster
Szaleńcy boży Flannery O’Connor
— Michał Foerster
Literatura a życie
— Michał Foerster
Dlaczego nie lubimy poezji
— Michał Foerster
Autor i słowo
— Michał Foerster
Zabawy z Carrollem
— Michał Foerster
Najlepsza książka 2009 roku
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Elektra
— Michał Foerster
Steve Jobs wielkim poetą był
— Michał Foerster
Notatki na marginesie „Mapy i terytorium”
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Błagalnice
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Dzieci Heraklesa
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Persowie
— Michał Foerster
Chociaż nie brzmi to zbyt oryginalnie
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Trachinki
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Ajas
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Filoktet
— Michał Foerster