W drugiej części tetralogii – przynajmniej tak można sądzić po tytułach kolejnych tomów – Szweda Monsa Kallentofta o przygodach Malin Fors nieustraszona pani komisarz z Linköpingu musi stawić czoła psychopatycznemu zabójcy, który atakuje nastoletnie panienki. I choć, podobnie jak pierwszą odsłonę serii, książkę czyta się nieźle, to jednak od strony psychologicznej plasuje ona autora w najlepszym wypadku w drugiej lidze skandynawskich autorów kryminałów.
Dymy nad Linköpingiem
[Mons Kallentoft „Śmierć letnią porą” - recenzja]
W drugiej części tetralogii – przynajmniej tak można sądzić po tytułach kolejnych tomów – Szweda Monsa Kallentofta o przygodach Malin Fors nieustraszona pani komisarz z Linköpingu musi stawić czoła psychopatycznemu zabójcy, który atakuje nastoletnie panienki. I choć, podobnie jak pierwszą odsłonę serii, książkę czyta się nieźle, to jednak od strony psychologicznej plasuje ona autora w najlepszym wypadku w drugiej lidze skandynawskich autorów kryminałów.
Mons Kallentoft
‹Śmierć letnią porą›
Skandynawscy autorzy kryminałów mają w Polsce już od lat wyrobioną markę. Henninga Mankella, Stiega Larssona, Camillę Läckberg, Johana Theorina, Jo Nesbø, Gunnara Staalesena czy Karin Fossum (by poprzestać tylko na kilku najbardziej charakterystycznych dla gatunku autorach) nie trzeba przedstawiać żadnemu wielbicielowi historii detektywistycznych nad Wisłą. Ich popularność wynika przede wszystkim z umiejętności tworzenia niepowtarzalnego klimatu (mrocznego jak natura na północy Europy) w połączeniu z wyeksponowanymi wątkami społecznymi. Jeśli dodamy do tego jeszcze rozbudowane portrety psychologiczne bohaterów i towarzyszącą im zazwyczaj Tajemnicę (sic!) z przeszłości, rzutującą niekiedy nawet na życie kilku pokoleń – otrzymujemy najczęściej bardzo skomplikowane, ale logicznie i fabularnie spójne opowieści, które znacznie wykraczają poza obszar zarezerwowany dla klasycznej literatury kryminalnej. Najlepsze z dzieł stają się wręcz portretami współczesnych społeczeństw – szwedzkiego, norweskiego, fińskiego. Dowiadujemy się z nich o obawach, fobiach i psychozach, które dręczą mieszkańców półwyspu; o nierozwiązanych – by nie rzec wręcz: nierozwiązywalnych – problemach z imigrantami, nadmiernie rozwiniętą opieką społeczną, która niejednokrotnie uczy jedynie bezradności i uzależnia od państwa. Mówiąc najkrócej: skandynawskie powieści detektywistyczne nie tylko dostarczają inteligentnej rozrywki, ale są również źródłem wiarygodnej, co bardzo istotne, wiedzy o tym regionie Starego Kontynentu. Ich wartością dodaną jest również to, że w stylu i formie tak bardzo odbiegają od literatury sensacyjnej zza Oceanu – mniej więcej w takim stopniu, w jakim kino amerykańskie różni się od europejskiego.
Jak na tym tle prezentuje się postać Szweda Monsa Kallentofta, znanego już w naszym kraju z wydanej przed rokiem „
Ofiary w środku zimy”? Niestety, nie najlepiej. Pierwsza odsłona przygód Malin Fors, komisarz wydziału zabójstw policji w Linköpingu (skąd zresztą pochodzi autor powieści), dowiodła, że o ile pisarz potrafi stworzyć intrygującą, daleką od panujących stereotypów, postać stróża prawa, o tyle kompletnie nie radzi sobie z konstrukcją portretu psychologicznego głównego „czarnego charakteru”. Że nie jest to jedynie wypadek przy pracy, ale znacznie poważniejszy problem – potwierdza także „Śmierć letnią porą”. Najsłabszy w całej historii opowiedzianej przez Kallentofta jest bowiem wątek związany z samym mordercą; tyle w nim luk i sztucznie mnożonych fałszywych tropów, że mniej więcej w połowie lektury zaczyna to być irytujące dla czytelnika. Sprawia to wrażenie, jakby autor, siadając do pisania, najpierw nakreślił w brudnopisie kilka motywów, które wydały mu się względnie – bo przecież nie jakoś szczególnie – atrakcyjne (głównie z przyczyn społecznych, o czym jeszcze później), a następnie, wklepując już tekst do komputera, starał się na siłę logicznie je ze sobą powiązać. Efekt wyszedł, mówiąc oględnie, niezbyt zachwycający. Przede wszystkim dlatego, że bardzo wyraźnie widać fastrygi, którymi Szwed próbował zszywać nie zawsze przystające do siebie wątki.
Ale po kolei. Jest połowa lipca 2008 roku. Lato daje się wyjątkowo we znaki mieszkańcom Linköpingu. Nie dość, że w ciągu dnia temperatura sięga w słońcu nawet czterdziestu stopni Celsjusza, to na dodatek w okolicach miasta szaleją niszczycielskie pożary. Wielu stróżów prawa, kolegów Malin z pracy, wybrało się na zasłużone urlopy; z rodziną w leśnym zaciszu wypoczywa nawet sam komendant – imigrant z Kurdystanu – Karim Akbar. Z wakacji korzysta także córka Fors, czternastoletnia Tove, którą eksmąż policjantki zabrał w podróż życia – na indonezyjską wyspę Bali. Atrakcyjna trzydziestoczterolatka stara się wypełnić samotność, wybierając się wieczorem do klubu na piwo, a później dzwoniąc stamtąd po swego sekretnego kochanka – dziennikarza miejscowej gazety Daniela Högfeldta. Rano w drodze do pracy, by nieco się orzeźwić, zahacza o pływalnię. Tam odbiera telefon od zafrasowanego partnera Zekego (Zachariasa) Martinssona, od którego dowiaduje się, że na placu zabaw przy Djurgårdsgatan znaleziono właśnie młodą dziewczynę – nagą, pobitą i krwawiąca z dróg rodnych. To piętnastoletnia Josefin Davidsson, która dzień wcześniej wieczorem wybrała się rowerem do kina i nie wróciła na noc do domu. Badania lekarskie wykazują, że nastolatka została prawdopodobnie zgwałcona jakimś przedmiotem; w ten sposób napastnik pozbawił ją dziewictwa. Zadano jej również ostrym przedmiotem wiele ran, które następnie umyto i odkażono. Pytanie tylko, w jaki sposób znalazła się rano w miejscu publicznym? Została tam porzucona przez swego oprawcę? Czy też zdołała mu uciec? Dlaczego nic nie potrafi sobie przypomnieć? Wreszcie: Kim był człowiek, który o tym, co się stało, poinformował telefonicznie policję? Jak w każdym śledztwie, na początku stawia się całą masę pytań, na które trzeba dopiero znaleźć satysfakcjonujące odpowiedzi.
Kiedy Malin i Zeke zaczynają śledztwo w sprawie gwałtu na Josefin, dociera do nich kolejna niepokojąca informacja – zaginęła jeszcze jedna nastolatka, Theresa Eckeved, której nieobecność w domu rodzice stwierdzili po powrocie z sześciodniowego wypadu do Paryża. Rozmowy z przyjaciółką dziewczyny Nathalie Falck i jej chłopakiem Peterem Sköldem niewiele wnoszą do sprawy. Poza tym, że intuicja podpowiada komisarz Fors, że oboje najzwyczajniej w świecie nie mówią całej prawdy. Ukrywają coś, co może mieć duże znaczenie dla dochodzenia. Tylko jak skłonić ich do wyjawienia tajemnicy? Okazuje się, że nie chcą jej zdradzić nawet po odkryciu zakopanych na plaży zwłok Theresy. Zwłok, które zostały okaleczone i obmyte dokładne w taki sam sposób, w jaki potraktowano ciało Josefin. A to nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, że za śmierć małej Eckeved i cierpienia Davidsson odpowiada ta sama osoba (względnie te same osoby). Gazety w Linköpingu, a w ślad za nimi media z całego kraju zaczynają na bieżąco relacjonować postępy – a raczej ich brak – w śledztwie. Z urlopu wraca Karim Akbar; przysłane zostają też posiłki z okolicznych komisariatów. Tropy wiodą w różne strony, Kallentoft zaś dba o to, aby każdym z nich dać wyraz trapiącemu Szwedów ważkiemu problemowi społecznemu. Stąd z jednej strony ślad wiodący ku dwóm młodocianym przestępcom rodem z Iranu, którzy już wcześniej oskarżeni byli o dokonanie zbiorowego gwałtu na nastolatce, z drugiej – wątek Slavenki Visnic, uciekinierki z ogarniętej wojną Bośni, która w Sarajewie straciła męża i dwójkę dzieci, a potem padła ofiarą wielokrotnych gwałtów ze strony Serbów. Są to jednak oczywiście znaki aż nazbyt przejrzyste, aby w ostatecznym rachunku okazały się prawdziwe, więc pisarz rozpaczliwie poszukuje jeszcze innego rozwiązania zagadki. I znajduje je, aczkolwiek trudno powiedzieć, by swoją oryginalnością powalało ono na kolana.
Oceniając Monsa Kallentofta przez pryzmat dwóch pierwszych powieści o Malin Fors, trudno nie dostrzec jego wtórności na tle innych skandynawskich pisarzy. Czytając „Ofiarę w środku zimy” oraz „Śmierć letnią porą”, widać wyraźnie, od kogo czerpie on inspiracje. O problemach związanych z trudnościami w asymilacji imigrantów z Bliskiego Wschodu i krajów arabskich pisał już wcześniej chociażby Jens Lapidus (vide „
Zimna stal”), przemocy wobec kobiet poświęcili swoje powieści między innymi Stieg Larsson (trylogia „Millennium”), Kristina Ohlsson („
Niechciane”) oraz Liza Marklund („
Studio Sex”, „
Raj”), natomiast fatalnym konsekwencjom molestowania nieletnich – Camilla Läckberg („
Księżniczka z lodu”) oraz duet Anders Roslund i Börge Hellström („Bestia”). Z kolei motyw wojny domowej na Bałkanach, który pobrzmiewa u Kallentofta w wątku Slavenki Visnic, przerobił już swego czasu – i to ze znacznie ciekawszym efektem – jego rodak Thomas Kanger w „
Pograniczu”. Słowem: W przypadku twórczości autora „Śmierci letnią porą” (i czekającej jeszcze na wydanie w Polsce trzeciej odsłony serii, czyli „Jesiennej sonaty”) mamy do czynienia z typowym literackim recyklingiem. Jedyną zaś cechą charakterystyczną dokonań pisarza z Linköpingu, która może usprawiedliwić sięgnięcie po jego książki, jest postać głównej bohaterki – tak barwnej i niekonwencjonalnej w swoich zachowaniach, że potrafiłaby zawstydzić niejednego gliniarza z kilkudziesięcioletnim stażem.