Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Mons Kallentoft
‹Ofiara w środku zimy›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOfiara w środku zimy
Tytuł oryginalnyMidvinterblod
Data wydania28 lipca 2010
Autor
PrzekładBratumiła Pawłowska-Pettersson
Wydawca Rebis
CyklKomisarz Malin Fors
ISBN978-83-7510-451-6
Format448s. 135×215mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena39,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Najmroźniejsza zima w historii
[Mons Kallentoft „Ofiara w środku zimy” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Nie zawracajcie sobie głowy Stiegiem Larssonem, Mons Kallentoft jest lepszy” – takim hasłem szwedzki krytyk Magnus Utvik zachęca czytelników do sięgnięcia po „Ofiarę w środku zimy”, pierwszy kryminał z komisarz Malin Fors w roli głównej. Jego słowa przedrukował na okładce książki jej polski wydawca. Czy są prawdą – można mieć jednak wątpliwości; przynajmniej po lekturze pierwszej odsłony serii. Nie ma w niej bowiem nic, do czego skandynawscy autorzy nie przyzwyczailiby nas już wcześniej.

Sebastian Chosiński

Najmroźniejsza zima w historii
[Mons Kallentoft „Ofiara w środku zimy” - recenzja]

„Nie zawracajcie sobie głowy Stiegiem Larssonem, Mons Kallentoft jest lepszy” – takim hasłem szwedzki krytyk Magnus Utvik zachęca czytelników do sięgnięcia po „Ofiarę w środku zimy”, pierwszy kryminał z komisarz Malin Fors w roli głównej. Jego słowa przedrukował na okładce książki jej polski wydawca. Czy są prawdą – można mieć jednak wątpliwości; przynajmniej po lekturze pierwszej odsłony serii. Nie ma w niej bowiem nic, do czego skandynawscy autorzy nie przyzwyczailiby nas już wcześniej.

Mons Kallentoft
‹Ofiara w środku zimy›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOfiara w środku zimy
Tytuł oryginalnyMidvinterblod
Data wydania28 lipca 2010
Autor
PrzekładBratumiła Pawłowska-Pettersson
Wydawca Rebis
CyklKomisarz Malin Fors
ISBN978-83-7510-451-6
Format448s. 135×215mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena39,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Mons Kallentoft to – jak chce jego szwedzki, a w ślad za nim również i polski, wydawca, czyli poznański Rebis – „nowy król skandynawskiej powieści kryminalnej”. Trzeba jednak przyznać, że ostatnimi czasy namnożyło się tych dostojników aż do przesady, a to z kolei, prędzej czy później, musi zacząć budzić w czytelnikach uzasadnione podejrzenia. Bo jeśli autora „Ofiary w środku zimy” nazwiemy królem, to jaki tytuł trzeba by zarezerwować wówczas dla Henninga Mankella? A dla duetu Per Wahlöö i Maj Sjöwal? Kallentoft urodził się w 1968 roku w prowincjonalnym Linköping na południu kraju. Dzisiaj miasto to liczy już prawie sto tysięcy mieszkańców i jest siódmym pod względem wielkości w Szwecji. Ma własny uniwersytet, port lotniczy i fabrykę samochodów Saab. Od trzech lat ma także własnego bohatera literackiego – komisarz Malin Fors. Zanim został pisarzem, Szwed parał się dziennikarstwem, pracował także przez jakiś czas w branży reklamowej. Pierwszą powieść, thriller „Pesetas”, wydał równo dekadę temu. Od razu został też dostrzeżony przez krytyków i doceniony przez kolegów po piórze, którzy w 2001 roku przyznali mu nagrodę Związku Pisarzy Szwedzkich za najlepszy debiut. Rok później ukazał się obyczajowo-psychologiczny „Marbella Club”, a po trzech kolejnych latach – opisujący rozpad rodziny dramat „Fräsch, frisk och spontan”. Pomiędzy nimi Kallentoft wydał jeszcze „Food Noir” (2004), będący zbiorem artykułów dotyczących jedzenia i drinków.
Prawdziwym przełomem w karierze Szweda okazała się jednak dopiero „Ofiara w środku zimy” (2007) – pierwszy w jego dorobku kryminał z prawdziwego zdarzenia, na kartach którego powołał do życia postać kontrowersyjnej komisarz Malin Fors. Powieść, wydana na wielkiej fali popularności mrocznych skandynawskich powieści detektywistycznych, okazała się strzałem w dziesiątkę. W krótkim czasie przetłumaczono ją na norweski, niemiecki, francuski, fiński, duński, holenderski, włoski, islandzki i wreszcie – polski. Odwrotu już być nie mogło; wydawca i czytelnicy, szybko przyzwyczajający się do bohaterskich stróżów prawa, czekali na ciąg dalszy. Kallentoft ich oczekiwań nie zawiódł i od tamtej pory z podziwu godną regularnością każdego roku w maju kieruje do księgarń kolejną odsłonę makabrycznych przygód pani policjant. W 2008 roku ukazała się, zapowiedziana już przez Rebis, „Śmierć letnią porą” („Sommardöden”), w 2009 – „Höstoffer”, a przed pięcioma miesiącami – „Vårlik”. Czy będzie ich więcej, trudno powiedzieć. Gdyby autor chciał być konsekwentny, czwartą powieścią powinien cykl zamknąć, wykorzystał już bowiem – przynajmniej w tytułach – wszystkie pory roku.
Akcja cyklu Kallentofta rozgrywa się w jego rodzinnym Linköpingu. Tym samym na kryminalnej mapie Szwecji wypełniona została kolejna biała plama. Przypomnijmy, że wcześniej zostały już obsadzone: Sztokholm – przez komisarza Martina Becka (bohatera dziesięciu powieści tandemu Wahlöö i Sjöwal, w tym między innymi „Roseanny”, „Mężczyzny, który rozpłynął się w powietrzu”, „Mężczyzny na balkonie”, „Śmiejącego się policjant” oraz „Wozu strażackiego, który zniknął”), Ystad – przez komisarza Kurta Wallandera (vide „Zapora” Henninga Mankella), Västerås – przez komisarz Elinę Wiik („Mężczyzna, który przychodził w niedzielę” i „Pogranicze” Thomasa Kangera) oraz Göteborg – przez inspektor Irene Huss („Śmierć przychodzi nocą” i „Zabójcze domino” Helene Tursten). Nic więc dziwnego nie ma w tym, że kolejny autor, zapewne w przypływie lokalnego patriotyzmu, postanowił wypromować – nie tylko w Szwecji, ale i w całej Europie – miasto, w którym przyszedł na świat. O ile w ogóle da się to zrobić w tak osobliwy sposób, czyli przedstawiając je jako wylęgarnię najbardziej obrzydliwych i perwersyjnych zwyrodnialców. A tym właśnie szlakiem postanowił podążyć Mons Kallentoft.
Malin Fors to kobieta z przeszłością i charakterem, czy też raczej – jak pewnie stwierdziliby niektórzy mężczyźni – charakterkiem. Jest samotną matką, wychowującą trzynastoletnią córkę Tove. Stróżem prawa została trochę z przypadku. Krótko po tym jak zaliczyła wpadkę z ciążą, uciekł od niej facet. Jak się okazało, mniej niż roli ojca obawiał się on służby w jednostkach ONZ w ogarniętej wojną domową Rwandzie. To wtedy Malin zdecydowała się przenieść na kilka lat do Sztokholmu i podjąć studia w Wyższej Szkole Policyjnej; po jej ukończeniu wróciła do Linköpingu i trafiła do wydziału dochodzeniowo-śledczego, kierowanego przez powoli zbliżającego się do emerytury komisarza Svena Sjömana. Jej partnerem został, zafascynowany muzyką chóralną, Zacharias Martinsson, przez kolegów i przyjaciół nazywany popularnie Zeke. Fors może liczyć jednak nie tylko na jego wsparcie; zawsze i wszędzie, jeśli tylko o to poprosi, pomocną dłoń podają jej także Börje Svärd (poza pracą bohatersko opiekujący się swoją chorą na stwardnienie rozsiane żoną), Johan Jakobsson oraz dystyngowana Karin Johannison, specjalistka od spraw technicznych, w komendzie zatrudniona jedynie na pół etatu, resztę swego cennego czasu poświęcająca natomiast pracy w Centralnym Laboratorium Kryminalistyki. Całą tą menażerią kieruje komendant Karim Akbar, emigrant z tureckiego Kurdystanu, który przybył ze swoimi rodzicami do Szwecji jako nastolatek. Można by rzec, że tym sposobem zatriumfowała w powieści Kallentofta poprawność polityczna. Ale nie tylko, autor – na szczęście – wykorzystał tę postać całkiem sensownie, przemycając za jej pośrednictwem kilka bardzo interesujących uwag na temat asymilacji – a raczej jej braku – przybyszów z innych krajów. Nie poszedł, co prawda, w swej diagnozie tak daleko, jak chociażby Jens Lapidus w „Zimnej stali” (2008), ale należy mu się premia za to, że w ogóle poruszył ten problem.
Akcja powieści rozgrywa się, zgodnie z tytułem, w środku zimy, a mówiąc dokładniej – w wyjątkowo mroźne (temperatura spada bowiem nawet do minus trzydziestu stopni Celsjusza) lutowe dni. Wracający do domu od kochanki piekarz Peter Liedbergh znajduje nad ranem na stojącym samotnie pośrodku pokrytego śniegiem pola drzewie zwłoki mężczyzny. Obdukcja wyklucza samobójstwo. Denat został najpierw pobity, potem dźgano go nożem, kilkakrotnie uderzono też tępym narzędziem w czaszkę. Kiedy już nie żył, został rozebrany do naga i mniej więcej pięć godzin później wywieziony na pole i powieszony. Ten, kto to zrobił, zadał sobie wyjątkowo dużo trudu, ponieważ ofiara ważyła około… stu pięćdziesięciu kilogramów. Jeszcze większe zaskoczenie spotyka jednak policjantów, gdy udaje im się ustalić personalia zamordowanego. To czterdziestosześcioletni Bengt Andersson, przysłowiowy wioskowy głupek, samotnik, utrzymujący się z zasiłku i będący – przynajmniej w teorii – pod stałą pieczą opieki społecznej. Kto mógłby chcieć jego śmierci? I to na dodatek zadanej w tak makabryczny sposób? Pewien trop podsuwa profesor historii Johannes Söderkvist, który stwierdza, że śmierć Bengta może być przejawem tak zwanej „midvinterblot”, czyli ofiary składanej przed wiekami przez wikingów właśnie w środku zimy, której celem było wybłaganie u bogów szczęścia i pomyślności lub oczyszczenie krwi i pojednanie się ze zmarłymi. Jeśli więc był to rzeczywiście mord rytualny, jego sprawców szukać należy wśród wyznawców neopogańskiej, a wywodzącej się z wierzeń nordyckich, religii Ásatrú. Tych zaś w okolicach Linköpingu nie brakuje.
To jeden z tropów. Nowe prowadzący śledztwo policjanci, w tym przede wszystkim Malin i Zeke, odnajdują w przeszłości denata. Okazuje się, że niegdyś Anderssonem służbowo opiekowała się Maria Murvall. Kilka lat temu jednak kobieta została napadnięta w lesie przez nieznanego sprawcę i wyjątkowo brutalnie zgwałcona. Od tamtej pory przebywa na zamkniętym oddziale szpitala w Vadstenie, gdzie na krok nie opuszcza swojego pokoju i do nikogo się nie odzywa. Jej nazwisko nie jest policji obce. Maria ma trzech braci, którzy już wielokrotnie wchodzili w konflikt z prawem i niejeden raz zmuszeni byli oglądać świat zza więziennych krat. Czyżby to oni, dowiedziawszy się po latach, kto skrzywdził ich siostrę, postanowili wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę? W przeciwieństwie do pierwszych godzin śledztwa, gdy trudno było wyłuskać jakikolwiek motyw zbrodni, teraz pojawiła się ich cała masa. A i to jeszcze nie koniec. Po bliższym przyjrzeniu się rodzinie Murvallów na jaw wychodzi bowiem kolejna tajemnica, którą za wszelką cenę stara się ukryć nestorka rodu, Rakel. Urodziła ona jeszcze jednego syna – najstarszego, Karla, który jako jedyny żyje w całkowitym oderwaniu od swoich krewnych. Dlaczego? I na to pytania Fors i Martinsson będą musieli znaleźć odpowiedź, chcąc dociec prawdy.
Pod wieloma względami „Ofiara w środku zimy” jest klasycznym, aż do bólu, skandynawskim kryminałem. Kto czytał już powieści Szwedów Johana Theorina („Zmierzch”, „Nocna zamieć”), Thomasa Kangera („Mężczyzna, który przychodził w niedzielę”), Camilli Läckberg („Księżniczka z lodu”, „Kaznodzieja”, „Kamieniarz”), Karin Alvtegen („Cień”), Norwegów Gunnara Staalesena („Wokół śmierci”), Jo Nesbø („Pierwszy śnieg”), Torkila Damhauga („Śmierć w wodzie”) czy Islandczyka Arnaldura Indriđasona („W bagnie”, „Grobowa cisza”), niczym nie zostanie zaskoczony. Kallentoft wykorzystuje dokładnie te same patenty fabularne. Także w jego książce źródło wszelkiego zła tkwi w odległej przeszłości bohaterów. W będącym spadkiem po purytańskim protestantyzmie nazbyt rygorystycznym wychowaniu dzieci, które każe odrzucać (bądź karać) każdą odmienność. W tolerowanej po cichu przez społeczeństwo przemocy wobec kobiet. Wreszcie – w kompletnie niewydolnym systemie pomocy społecznej. Szwed jest także kolejnym autorem, który każe nam wierzyć (i jednocześnie bać się tego panicznie), że każda popełniona przez nas niegodziwość – niemal jak w „Powracającej fali” Bolesława Prusa – wróci kiedyś i uderzy w nas rykoszetem, doprowadzając do nowej tragedii. Wnioski, które nasuwają się po lekturze „Ofiary…”, nie należą zatem do optymistycznych. Na szczęście jednak nie wszyscy, którzy w dzieciństwie przeżyli piekło, wyrastają na psychopatów.
Co pisarz dodał od siebie? Wątek z pradawnymi wierzeniami wikingów. Choć akurat trudno uznać go za szczególnie istotny dla powieści. W każdym razie gdyby na jej kartach nie pojawili się lekko zbzikowani wyznawcy religii Ásatrú, książka na pewno nic by nie straciła (w końcu zamordowanego człowieka można przecież powiesić na drzewie, choćby i rozebranego do naga, nawet bez odwoływania się do pogańskich bogów). Osobliwa – i z tego powodu szczególnie interesująca – jest za to główna postać cyklu. I to wcale nie dlatego, że samotnie wychowuje nastolatkę, która dostarcza jej zresztą trochę kłopotów wychowawczych. Malin Fors to kobieta mogąca wzbudzić sympatię. Przede wszystkim nie stroni od alkoholu; potrafi upić się do nieprzytomności. Nie wstydzi się także swoich potrzeb seksualnych; wciąż adoruje swojego ekspartnera i ojca Tove, ale prawdziwym obiektem jej westchnień i bohaterem erotycznych snów jest dziennikarz lokalnej gazety Daniel Högfeldt. W łóżku też nie zachowuje się Malin jak zakompleksiała pensjonarka i tylko żałować można, że Kallentoft tak mało uwagi poświęcił tej stronie jej osobowości. W pracy zaś bywa wyrywna i często dopuszcza się niesubordynacji, co prowadzi do tego, że niekiedy obce są jej obowiązujące procedury policyjne. Trudno byłoby o bardziej barwnego bohatera! Problem jednak w tym, że autor nie zadbał o godnego dla Fors przeciwnika. Czarny charakter powieści, choć rzeczywiście popełnia czyny ohydne, jest kompletnie… nijaki. Poza tym, konstruując tę postać, Szwed pozostawił kilka luk, których nijak nie da się logicznie wypełnić. To z kolei rodzi podejrzenie, że wzięły się one stąd, iż sam nie miał pomysłu, jak poradzić sobie z wymyśloną przez siebie biografią przestępcy. Pytania na temat dziur w jego przeszłości można by mnożyć, każde z nich mogłoby jednak naprowadzić czytelnika tej recenzji na odpowiedni trop. A przecież nie możemy odbierać chleba komisarz Malin Fors…
koniec
31 sierpnia 2010

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Nie bądź jak kura w Wołominie!
Sebastian Chosiński

3 V 2024

Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.

więcej »

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nieumiarkowanie szowinistyczne męskie świnie
— Sebastian Chosiński

Co w rodzinie, raczej zginie
— Sebastian Chosiński

Policjantka na wirażu
— Sebastian Chosiński

Dymy nad Linköpingiem
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.