Esensja.pl Esensja.pl Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Szwedzi z grupy Träd, Gräs och Stenar.
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Szwedzi z grupy Träd, Gräs och Stenar.
Träd, Gräs och Stenar ‹Rock för Kropp och Själ›Utwory | | Winyl1 | | 1) In kommer gösta | 04:00 | 2) I ljuset av din dag | 06:17 | 3) Solen går upp, solen går ner | 02:12 | 4) Våran vila | 08:38 | 5) Rock för Kropp och Själ | 22:49 |
Początki tego szwedzkiego zespołu, który – co prawda, z przerwami, ale jednak – istnieje po dziś dzień, sięgają 1967 roku. To właśnie wtedy w Sztokholmie piątka młodych mężczyzn powołała do życia formację o nazwie Pärson Sound. Byli to wokalista Thomas Tidholm, gitarzysta Bo Anders Persson, basista Torbjörn Abelli, wiolonczelista Arne Ericsson oraz perkusista Thomas Gartz. Jako takie doświadczenie sceniczne miał jedynie ten ostatni, który w tym samym czasie przez kilka miesięcy udzielał się w psychodelicznej grupie Mecki Mark Men i nagrał z nią nawet w 1967 roku debiutancki album („Mecki Mark Men”). Pärson Sound, których twórczość oscylowała wokół przyprawionej garażowym brzmieniem psychodelii i rocka progresywnego, nie mieli takiego szczęścia. Chociaż w latach 1967-1968 zarejestrowali całkiem sporo nagrań studyjnych i koncertowych, na płycie ukazały się one dopiero po ponad trzydziestu latach (vide dwukompaktowy zestaw zatytułowany po prostu „Pärson Sound”). To właśnie wpłynęło na fakt, że po kilkunastu miesiącach działalności, zespół postanowił zacząć wszystko od nowa. Nie zmieniając składu, zmienił nazwę – na International Harvester. Tym razem muzycy zdołali nagrać płytę długogrającą. „Sov Gott Rose-Marie” ujrzała światło dzienne w 1968 roku, a w jej realizacji wziął udział gość specjalny – skrzypek Urban Yman. Między innymi jego obecność w studiu nagraniowym sprawiła, że muzyka kwintetu zaczęła coraz bardziej zmierzać w kierunku progresywnego folku. Rok później muzycy doszli do wniosku, że obecna nazwa jest zbyt długa i skrócili ją o jeden człon – do zwykłego Harvester. Pod tym szyldem nagrali album „Hemåt” (1969), na którym usłyszeć można kolejnego nowego artystę – saksofonistę i klarnecistę Kjella Westlinga (w przyszłości członka formacji Blå Tåget oraz Arbete och Fritid). Niestety, tuż po wydaniu płyty z kolegami postanowił rozstać się Thomas Tidholm; w efekcie pozostali znaleźli się – który to już raz? – na artystycznym rozdrożu. Zamiast jednak biadolić i użalać się nad sobą, zrobili to, co mieli już opanowane do perfekcji – zmienili nazwę. Tym razem na Träd, Gräs och Stenar (co można przetłumaczyć na język polski jako… Drzewo, Trawa i Kamień). Po odejściu Tidholma w grupie pozostali Persson, Abelli, Ericsson oraz Gartz i – jak na razie – nie mieli zamiaru przyjmować nikogo innego. Pierwszy album nowej grupy – „Träd, Gräs och Stenar” – ukazał się w 1970 roku i pod pewnymi względami mógł zaskakiwać. Głównie dlatego, że muzycy, którzy mieli już przecież całkiem spore doświadczenie i bogaty własny repertuar, sięgnęli po utwory innych wykonawców („All Along the Watchtower” Boba Dylana oraz „(I Can’t Get No) Satisfanction” The Rolling Stones). Ale taka była wtedy moda i także Szwedzi jej ulegli. Po publikacji płyty kwartet ruszył w trasy koncertowe po Szwecji, Norwegii i Danii, których pokłosiem stały się dwa krążki „live”. Nagrania zarejestrowane latem i jesienią 1971 roku trafiły na „Djungelns” (1971), a te z lutego i marca roku następnego – na „Mors Mors” (1972). Na obu usłyszeć można wspomagającego panów z Träd, Gräs och Stenar gitarzystę Jakoba Sjöholma, który tak zżył się z zespołem, że został do niego przyjęty jako pełnoprawny członek. Gdy więc grupa przystąpiła do nagrania drugiego albumu studyjnego, ponownie była kwintetem. Efektem sesji okazał się longplay „Rock för Kropp och Själ”, który światło dzienne ujrzał dzięki operatywności właścicieli, mającej siedzibę w miasteczku Koppom przy granicy z Norwegią, wytwórni Silence (w swoim katalogu miała ona również innych wykonawców z kręgu rocka progresywnego, jak chociażby Bo Hanssona czy Ragnarök). Stronę A płyty otwiera czterominutowa kompozycja „In kommer gösta”, która może zostać uznana za klasyczny przykład potraktowanego psychodelicznie folk-rocka. Motoryczny rytm i wykrzyczany przez Perssona i Gartza tekst kontrastuje z mocno zabawową formą utworu. Nie każdemu takie połączenie musi się jednak podobać i kto wie, czy to właśnie nie z tego powodu zespół nigdy nie zyskał popularności, do jakiej predestynowały Szwedów artystyczne umiejętności i wyobraźnia twórcza. „I ljuset av din dag” charakteryzuje przesterowana gitara, hipnotyczny klimat i świetnie rozpisane na głosy chórki, z czasem przechodzące w schizofreniczne nawoływania. Kawałek ten z każdą kolejną minutą nabiera też mocy, by zakończyć się czysto bluesowymi frazami. Króciutkie „Solen går upp, solen går ner” to kolejny przykład dobrego humoru, który prawdopodobnie nie opuszczał zespołu przez cały czas pracy w studiu. Piosenka – okraszona szumem wiatru i etnicznymi bębnami – przypomina dobiegającą z oddali kibicowską przyśpiewkę. W zupełnie innym nastroju utrzymany jest szorstki, wręcz garażowy „Våran vila” – z początku wolny i majestatyczny, później natomiast dynamiczny, rockowo-bluesowy. Bardzo luźna forma numeru sprawia, że muzycy pozwalają tu sobie na odejście od sztywnej reguły i trochę, choć bez przesady, improwizują. Stronę B wypełnia tylko jedna kompozycja – prawie dwudziestotrzyminutowy utwór tytułowy. Choćby z racji trwania należałoby go uznać za opus magnum Träd, Gräs och Stenar. Ale czy rzeczywiście zasłużył on na takie miano? Jednego w nim na pewno nie brakuje – odpowiedniego nastroju. Kołyszący, hipnotyczny rytm wprowadza słuchacza w swoisty trans; kolejno dochodzące instrumenty powtarzają wciąż ten sam motyw muzyczny – z tą różnicą, że z biegiem czasu robią to coraz szybciej i coraz głośniej. Pojawia się również ostra, rockowa gitara elektryczna i wokal Perssona. Wielkie wrażenie robi na pewno finał kompozycji – szaleńczy i czadowy, w którym wszyscy muzycy dają upust swoim improwizatorskim zapędom. Patrząc na instrumentarium, jakie mieli do dyspozycji panowie z Träd, Gräs och Stenar, trochę mimo wszystko zaskakuje ubogość brzmienia. Harfy, flety, skrzypce, wiolonczela – słyszalne są jedynie na dalekim planie, a przecież aż prosiło się, aby wykorzystać je do czegoś więcej, niż dogranie zaledwie kilku smaczków. W porównaniu z działającymi w tym samym czasie i mniej lub bardziej pokrewnymi stylistycznie formacjami Arbete och Fritid, 6:e November czy Saga, kwintet ze Sztokholmu wypadał bladziej, choć potencjał miał wcale nie mniejszy. Pewnie też dlatego płyta nie została przyjęta zbyt entuzjastycznie – ani przez fanów, ani przez krytyków. To wywołało kolejne zawirowania w kapeli, których efektem stało się rozwiązanie Träd, Gräs och Stenar, do czego doszło jeszcze w tym samym 1972 roku. Muzykom nie zajrzało jednak w oczy widmo bezrobocia i biedy. Już rok później Abelli, Gartz i Sjöholm odnaleźli się w psychodeliczno-folkowej formacji Stenblomma („Alla träd Har samma rot”, 1973), a po kolejnym roku – w artrockowej grupie Hot Boys („Varma Smörgåsar”, 1974), do której ściągnęli… Bo Andersa Perssona i Thomasa Tidholma. W 1975 roku Gartz wydał pierwszy solowy krążek („Sånger”), w nagraniu którego wspomogli go Sjöholm i Abelli, po czym na kilka kolejnych lat zakotwiczył w Arbete och Fritid („Ur spår!”, 1975; „Käringtand”, 1976; „Se upp för livet”, 1977; „…sen dansar vi ut”, 1977; „Håll Andan”, 1979). Na początku lat 80. ubiegłego wieku związał się natomiast z jazzfolkową grupą Bitter Funeral Beer Band („Praise Drumming”, 1987; „Bitter Funeral Beer (1981)”, 1994; „Live in Frankfurt 1982”, 2007). Z kolei w 1995 roku – wraz z Perssonem, Sjöholmem i Abellim – reaktywował Träd, Gräs och Stenar. Pierwsze lata funkcjonowania odrodzonego zespołu upływały muzykom przede wszystkim na koncertach. Płyty, jeśli się ukazywały, były reedycjami starych albumów albo zawierały koncertowy materiał archiwalny („Gärdet 12.6.1970”, 1996; „Live 1972”, 2001). Dopiero na początku XX wieku kwartet wszedł do studia, aby zarejestrować nowe utwory. W 2002 roku ukazało się „Ajn, schvajn, draj”, a po kolejnych siedmiu latach – „Hemlösa katter”, na którym w jednym z kawałków gościnnie zagrał gitarzysta Reine Fiske (Landberk, Dungen, Paatos, Morte Macabre, The Amazing, Elephant9). Żadna z produkcji nie spotkała się jednak z uznaniem; gwoździem do – nomen omen – trumny Träd, Gräs och Stenar stała się najpierw śmierć Torbjörna Abellego (w sierpniu 2010), a potem Thomasa Gartza (w kwietniu 2012 roku), który w ostatnich miesiącach życia zdążył jeszcze zaliczyć kilka występów w składzie freejazzowego projektu Matsa Gustafssona Fire! Orchestra („Exit!”, 2013). Reaktywacja Träd, Gräs och Stenar spowodowała natomiast uaktywnienie Bo Andersa Perssona, który – pomimo rozpadu zespołu – nie przerwał, jak przed laty, kariery. W tym roku ujrzał światło dzienne jego najnowszy eksperymentalno-minimalistyczny album solowy – „Love is Here to Stay”. Skład: Arne Ericsson – fortepian, wiolonczela, flet Bo Anders Persson – śpiew, gitara elektryczna, skrzypce, flet Jakob Sjöholm – gitara elektryczna Torbjörn Abelli – gitara basowa, flet, harfa Thomas Gartz – perkusja, harfa, flet, śpiew
|