Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sunbirds
‹Zagara›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZagara
Wykonawca / KompozytorSunbirds
Data wydania1972
Wydawca Finger Records / Polydor
NośnikWinyl
Czas trwania37:45
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Ferdinand Povel, Fritz Pauer, Jimmy Woode, Leszek Żądło, Lucas Costa, Rafael Waeber, Ron Carter, Norman Tolbert, Klaus Weiss
Utwory
Winyl1
1) Fire Dance04:41
2) Homecoming04:04
3) Ocean Song04:07
4) Stillpointing02:51
5) Zagara02:51
6) My Dear Groovin’04:08
7) I Don’t Need04:04
8) African Sun10:58
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Zachodzące słońce nad Bawarią

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejna płyta Sunbirds, międzynarodowego projekt niemieckiego perkusisty Klausa Weissa.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Zachodzące słońce nad Bawarią

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejna płyta Sunbirds, międzynarodowego projekt niemieckiego perkusisty Klausa Weissa.

Sunbirds
‹Zagara›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZagara
Wykonawca / KompozytorSunbirds
Data wydania1972
Wydawca Finger Records / Polydor
NośnikWinyl
Czas trwania37:45
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Ferdinand Povel, Fritz Pauer, Jimmy Woode, Leszek Żądło, Lucas Costa, Rafael Waeber, Ron Carter, Norman Tolbert, Klaus Weiss
Utwory
Winyl1
1) Fire Dance04:41
2) Homecoming04:04
3) Ocean Song04:07
4) Stillpointing02:51
5) Zagara02:51
6) My Dear Groovin’04:08
7) I Don’t Need04:04
8) African Sun10:58
Wyszukaj / Kup
Na początku lat 70. XX wieku perkusista Klaus Weiss poświęcał czas – na przemian – dwóm projektom: Niagarze („Niagara”, 1971; „S.U.B.”, 1972; „Afire”, 1973) oraz – stylistycznie lokującemu się w tym samych okolicach – Sunbirds, którego debiutancki album zarejestrowany został w sierpniu 1971 roku. Okazał się być płytą na tyle udaną, że po powrocie do Niagary (w lutym 1972) Weiss zdecydował się kontynuować przygodę także z drugim zespołem. Choć mimo wszystko można odnieść wrażenie, że było to ciągnięte trochę na siłę. Dość powiedzieć, że tym razem w podstawowym składzie – obok Weissa – znalazło się jedynie dwóch muzyków, z którymi współpracował już wcześniej, czyli holenderski flecista Ferdinand Povel i austriacki klawiszowiec Franz Pauer (Friedrich Bauer). Pozostali artyści, jacy skorzystali z zaproszenia Klausa i pojawili się Studio 70 w Monachium 18 bądź 19 sierpnia 1972 roku (sesja trwała tylko dwa dni), nie tworzyli już „twardego jądra” grupy, byli raczej muzykami sesyjnymi. Choć i wśród nich nie zabrakło twórców wybitnych…
Silną grupę stanowili Amerykanie. Przede wszystkim kontrabasista Jimmy Woode, który pojawił się już na poprzedniej płycie Sunbirds, ale także niezwykle ceniony w świecie jazzowym basista Ron Carter (mający na koncie współpracę chociażby z Erikiem Dolphym, Malem Waldronem czy Michałem Urbaniakiem) oraz perkusjonalista Norman Tolbert. Sekcję dętą wzmocnił natomiast polski flecista Leszek Żądło, którym w tym właśnie czasie znalazł się na emigracji i bardzo szybko przeniknął do bawarskiej bohemy. Pojawiło się również – zamiast Philipa Catherine’a – dwóch gitarzystów: Niemiec Rafael Waeber oraz Lucas Costa, który urodził się w 1941 roku na Węgrzech w rodzinie o korzeniach romskich. Po wojnie znalazł się w Niemczech i tam robił niezbyt zawrotną karierę. Jak widać, Weissowi i Pauerowi ponownie udało się zebrać w studiu międzynarodową ekipę, która de facto podzielona została na dwa oddzielne zespoły; w dużym uproszczeniu jeden z Waeberem i Carterem, a drugi z Żądło, Costą, Woode’em i Tolbertem.
Wpłynęło to oczywiście na zwartość przekazu artystycznego, który dodatkowo rozbijał jeszcze fakt, że na osiem kompozycji, jakie pojawiły się na wydanym przez Finger Records z pomocą niemieckiego oddziału Polydoru longplayu „Zagara” (wydanym jeszcze w 1972 roku), sześć było autorstwa Pauera, a dwie wyszły spod ręki Woode’a, czyli człowieka pochodzącego z zupełnie innego muzycznego świata i hołdującego odmiennym wartościom. W efekcie jego „Homecoming” i „Stillpointing” brzmią obco. Jakby zaplątały się z płyty innego wykonawcy. Ale i utwory Pauera jakoś szczególnie nie zachwycają, sprawiając wrażenie odrzutów z poprzedniej sesji, ewentualnie szkiców, które dopiero powinny zostać należycie dopracowane. Żaden z nich – no dobrze, poza jednym – nie dorównuje poziomem numerom, jakie umieszczono rok wcześniej na debiutanckim krążku. Chociaż kilka na pewno miało potencjał i dałoby się wycisnąć z nich znacznie więcej. Gdyby tylko poświęcić im więcej czasu – i w procesie komponowania, i potem podczas nagrywania w studiu. Postarajmy się jednak poszukać pozytywów i zwrócić uwagę na to, co sprawia, że po prawie półwieczu warto poświęcić „Zagarze” blisko czterdzieści minut.
Longplay otwiera „Fire Dance” – jeden z ciekawszych utworów, skrzący się jazzowo-tanecznym groove’em (duża w tym zasługa Tolberta) i przykuwający uwagę charakterystycznym motywem zagranym unisono na dwa flety. Co nieco dorzucają od siebie jeszcze Pauer (na fortepianie elektrycznym i organach) oraz Costa (na gitarze). Gdyby w dalszej części albumu zespół podążył w tym kierunku, wydawnictwo na pewno dałoby się uratować i wcale nie musiałoby być ono gorsze od chwalonego przed tygodniem „Sunbirds”. Niestety, pierwszym zgrzytem jest już numer drugi w kolejności – „Homecoming”. To swingujący blues Woode’a, przenoszący słuchaczy do Stanów Zjednoczonych z przełomu lat 50. i 60. (z energetycznym fortepianem akustycznym i delikatnym fletem Povela). Podobnie jak i czwarty na liście „Stillpointing”, sam w sobie nie jest wcale złą kompozycją; problem polega jednak na tym, że kompletnie nie pasują one do tego, co grupa proponuje w pozostałych nagraniach, które utrzymane są w stylistyce fusion. Woode musiał to słyszeć, Weiss i Pauer też na pewno byli tego świadomi, a mimo to zdecydowali się na dodanie do repertuaru „dziełek”, które całą ich koncepcję wywracały do góry nogami.
Pomiędzy „Homecoming” i „Stillpointing” umieszczono „Ocean Song”, które najkrócej można scharakteryzować jako jazzrockowe easy listening. Nawet gitara Costy podporządkowuje się wymogom tworzenia odpowiednio kojącego zmysły tła i wtapia się w delikatny nurt całego zespołu. Nie inaczej jest z wieńczącą stronę A tytułową „Zagarą” (niespełna trzyminutową), która sprawia wrażenie klasycznego wypełniacza, czyli numeru, który nie wnosi nic poza tym, że jest i przyjemnie się go słucha. Tyle że już po kilku minutach całkowicie wylatuje z pamięci. Podobnie ma się rzecz z dwiema (z trzech) kompozycjami ze strony B. „My Dear Groovin’” jest wprawdzie dużo mocniej zagrane niż wszystko, co wybrzmiało wcześniej, lecz i tak ciekawie robi się dopiero pod koniec, gdy Pauer i Povel odchodzą od głównych założeń i pozwalają sobie na fortepianowo-fletową improwizację. Tą samą drogą grupa podąża w „I Don’t Need”, gdzie Pauer nawiązuje dialog już nie tylko z samym Ferdinandem, ale dołącza się do niego również nasz rodak.
Na finał pojawia się wreszcie kompozycja, której muzycy nie muszą się wstydzić. „African Sun” – w dużym stopniu improwizowany (znów fortepian!) – ratuje honor „Zagary”, ale jednocześnie skłania do smutnej konstatacji, że jeden świetny numer to mimo wszystko za mało, by całą płytę okrzyknąć godną uwagi. Z drugiej strony żal by było, gdyby z powodu kiepskiego sąsiedztwa został on całkowicie zapomniany. W każdym razie po tym, jak przyjęty został longplay przez krytyków i fanów, nietrudno zrozumieć, dlaczego formacja zakończyła swój krótki żywot zaledwie kilka miesięcy później. Klaus Weiss pogrzebał Sunbirds i skupił się na Niagarze, czego efektem stała się wydana w 1973 roku płyta „Afire”. Nią też się zajmiemy.
koniec
2 lutego 2019
Skład:
Ferdinand Povel – flet, flet altowy
Leszek Żądło – flet (1,3,5-8)
Lucas Costa – gitara elektryczna (1,3,5-8)
Rafael Waeber – gitara elektryczna (4,6,7)
Fritz Pauer – fortepian, fortepian elektryczny, organy
Jimmy Woode – kontrabas (1,3,5-8)
Ron Carter – gitara basowa (1,2,4,8)
Norman Tolbert – kongi (1,3,5-8)
Klaus Weiss – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.