Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Terje Rypdal
‹Odyssey: Odyssey II›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOdyssey: Odyssey II
Wykonawca / KompozytorTerje Rypdal
Data wydania1975
Wydawca ECM Records
NośnikWinyl
Czas trwania46:15
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Terje Rypdal, Torbjørn Sunde, Brynjulf Blix, Sveinung Hovensjø, Svein Christiansen
Utwory
Winyl1
1) Over Birkerot04:53
2) Fare Well11:26
3) Ballade06:01
4) Rolling Stone23:56
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Rypdal – czarodziej gitary

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj druga część albumu „Odyssey” Terjego Rypdala.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Rypdal – czarodziej gitary

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj druga część albumu „Odyssey” Terjego Rypdala.

Terje Rypdal
‹Odyssey: Odyssey II›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOdyssey: Odyssey II
Wykonawca / KompozytorTerje Rypdal
Data wydania1975
Wydawca ECM Records
NośnikWinyl
Czas trwania46:15
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Terje Rypdal, Torbjørn Sunde, Brynjulf Blix, Sveinung Hovensjø, Svein Christiansen
Utwory
Winyl1
1) Over Birkerot04:53
2) Fare Well11:26
3) Ballade06:01
4) Rolling Stone23:56
Wyszukaj / Kup
Album „Odyssey”, który Terje Rypdal zarejestrował ze swoim kwintetem w sierpniu 1975 roku, był – co wtedy wciąż nie zdarzało się zbyt często – wydawnictwem dwupłytowym. Wytwórnia ECM Records musiała być więc przekonana o dużej wartości artystycznej nagrań, skoro zdecydowała się na taką ekstrawagancję Norwega. I trudno dzisiaj nie zgodzić się z tym. „Odyssey” to jedno z najważniejszych i najlepszych dzieł w dorobku skandynawskiego gitarzysty (ale także, przynajmniej na tej płycie, klawiszowca i saksofonisty). O krążku pierwszym pisałem przed tygodniem; dzisiaj przyjrzę się drugiemu. Powstał on podczas tej samej sesji, w tym samym miejscu (studio Arnego Bendiksena w Oslo), z udziałem tych samych muzyków: puzonista Torbjørn Sunde, organista Brynjulf Blix, basista Sveinung Hovensjø oraz perkusista Svein Christiansen.
Podobnie jak na „Odyssey I” na drugiej płycie także znalazły się cztery kompozycje lidera projektu, w tym dwie mocno rozbudowane, jedna zajmująca nawet całą stronę. Podstawowa różnica, jaka rzuca się w uszy, to ta, że na „Odyssey II” (takie tytuły nadano poszczególnym częściom przy okazji reedycji wydawnictwa w 2012 roku) znacznie więcej jest gitary Rypdala, aczkolwiek klawisze – syntezatory i organy – również odgrywają znaczącą rolę. Tworząc cały materiał, Norweg zadbał o jego spójność stylistyczną, dlatego nie będzie żadnym nadużyciem określenie całego przedsięwzięcia mianem concept-albumu. To prawdziwa „odyseja” – podróż przez świat, niekiedy magiczny, a niekiedy groźny, urzekający pięknem, to znów ściągający na głowy podróżników niebezpieczeństwo. Jeśli Terje zamierzył sobie wspięcie się na najwyższy szczyt, aby zepchnąć w cień dotychczasowe sukcesy Jana Garbarka (swego niedawnego kompana), to udało mu się to doskonale.
Na rozpoczęcie drugiej części albumu Rypdal wybrał najkrótszą kompozycję – „Over Birkerot”. Trwa ona zaledwie pięć minut (bez kilku sekund), ale dzieje się w niej tyle, że zawartymi w niej pomysłami Norweg mógłby podzielić się z jeszcze przynajmniej kilkoma artystami. Zaskakiwać może, ale tylko odrobinę, rockowo-progresywne otwarcie na gitarze, którym na dalekim planie towarzyszą syntezatory. Kiedy dołącza do nich saksofon, robi się jeszcze bardziej nastrojowo. I pomyśleć, że do tego momentu – pomijając sekcję rytmiczną – za wszystkie ścieżki instrumentalne odpowiada jeden człowiek. Ale gdy dochodzą inni, robi się – tak, to wciąż możliwe! – jeszcze ciekawiej. Kapitalnie wypada zwłaszcza duet Terjego z Brynjulfem. Blix swoją organową zadziornością skłania gitarzystę do ostrzejszego potraktowania swojego instrumentu – w efekcie końcówka „Over Birkerot” prezentuje się jeszcze bardziej rockowo niż jego początek (i nie zmienia tego nawet pojawienie się w niej, pełniącego jednak rolę służebną, saksofonu).
W pierwszych sekundach „Fare Well” instrumenty, na których gra Rypdal, zamieniają się rolami w porównaniu z „Over Birkerot”: najpierw rozbrzmiewają powłóczyste syntezatory, a dopiero później dołącza do nich gitara. Dostojeństwa temu utworowi przydaje natomiast podniosła partia puzonu Sundego (najmłodszego członka kwintetu), która z czasem ustępuje miejsca saksofonowi, by powrócić w drugiej połowie kompozycji. Dęciaki nie rywalizują jednak ze sobą, ale na różne sposoby rozwijają ten sam motyw przewodni, by w finale oddać pole gitarze. Terje-gitarzysta dba zaś o to, aby „Fare Well” zwieńczyć poetycko-kontemplacyjnymi dźwiękami. Stronę A drugiej płyty zamyka „Ballade”. Tytuł może być odrobinę mylący, ponieważ w tej „balladzie” trafiają się momenty energetyczniejsze: czy to za sprawą sprzężonej gitary, czy też dzięki całemu, grającemu z coraz większym rozmachem zespołowi. Swoje też robi puzon, który dzięki naturalnej mocy tego instrumentu góruje nad pozostałymi.
Prawdziwym opus magnum nie tylko drugiego albumu, ale w ogóle całości wydawnictwa jest… dwudziestoczterominutowy „Rolling Stone”. Dzieje się w nim wiele, choć wszystkie zachodzące zmiany są ewolucyjne, a nie rewolucyjne. Rypdal-kompozytor dał sobie, jak widać, sporo czasu, nie musiał się więc donikąd spieszyć. Celem nadrzędnym wydaje się stworzenie utworu, który sprawi, że słuchacz oderwie się od rzeczywistości, że da się – oczywiście symbolicznie – ponieść leniwie płynącej fali dźwięków. Na pierwszy ogień rzucony zostaje organista; dopiero po kilku minutach zaczyna wspierać go gitarzysta (przy okazji pojawiają się bluesowe wtręty), a następnie przebijający się na plan pierwszy puzonista. Najprawdziwsza magia ma jednak miejsce pomiędzy dziesiątą a dwudziestą minutą utworu, kiedy to w niepodzielne panowanie nad „Rolling Stone” przejmuje lider – to, co Terje wyprawia w tym czasie, jest nie z tego świata, to arcymistrzostwo gitarowego fusion, wspięcie się na poziom dostępny jedynie bogom tego gatunku. Ostatnie minuty utworu spinają go klamrą – ponownie rozbrzmiewa puzon, a na finał pojawia się solo organowe.
Mimo tak ogromnego sukcesu artystycznego, skład, który nagrał „Odyssey”, nie przetrwał długo. Tym większą wartość mają odnalezione w radiowych archiwach nagrania dokonane z udziałem szwedzkiej Radiojazzgruppen (w czerwcu 1976 roku), jakie przed dekadą udostępniono wielbicielom Terjego Rypdala na dołączonym do kompaktowej reedycji „Odysei” bonusowym krążku „Unfinished Highballs”.
koniec
14 maja 2022
Skład:
Terje Rypdal – gitara elektryczna, syntezatory, saksofon sopranowy, muzyka
Torbjørn Sunde – puzon
Brynjulf Blix – organy
Sveinung Hovensjø – gitara basowa
Svein Christiansen – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński

Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński

Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński

Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński

Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński

Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński

Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński

Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński

Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński

W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Tu miejsce na labirynt…: W konspiracji z Terjem
— Sebastian Chosiński

Esensja słucha: Październik 2011
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Bartosz Makświej, Michał Perzyna

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.