EKSTRAKT: | 80% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Mahagon |
Wykonawca / Kompozytor | Mahagon |
Data wydania | 1978 |
Wydawca | Supraphon |
Nośnik | Winyl |
Czas trwania | 40:11 |
Gatunek | jazz, rock |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W składzie |
Jaroslav Šolc, Štĕpán Koutnik, Jan Hrubý, Zdenĕk Šedivý, Jindřích Parma, Jiří Niederle, Bohuslav Volf, Ladislav Malina, Michael Kocáb, Petr Klapka, Jiří Jelinek, Zdena Adamová |
Utwory | |
Winyl1 | |
1) Dny, mĕsíce a roky | 03:11 |
2) Moře klidu | 05:23 |
3) Človĕk kybernet | 04:34 |
4) Sen o Zemi | 01:52 |
5) Oči nevidomých zrcadel | 04:16 |
6) Písečné přesypy | 03:58 |
7) Půlnoční | 06:35 |
8) Dívka s jablky | 03:17 |
9) Obrazárna | 07:06 |
Non omnis moriar: W cieniu tragediiMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj debiutancki longplay jazzrockowej czeskiej formacji Mahagon.
Sebastian ChosińskiNon omnis moriar: W cieniu tragediiMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj debiutancki longplay jazzrockowej czeskiej formacji Mahagon. Mahagon
Wyszukaj / Kup Formacja Mahagon zaczynała karierę jako duet jazzowy założony przez dwóch studentów Konserwatorium Praskiego, (kontra)basistę Petra Klapkę oraz klawiszowca Jana Hálę. Z czasem nie tylko ewoluował – w sensie: rozrastał się – jej skład, ale zmieniała się także coraz bardziej ciążąca w stronę jazz-rocka muzyka. Świadczą o tym już najwcześniejsze nagrania grupy dokonane 1 grudnia 1975 i 16 kwietnia 1976 roku na potrzeby czechosłowackiego radia (w sumie trzy). W czasie pracy nad nimi zespół był już oktetem – wciąż instrumentalnym. Gdy jednak pojawiła się szansa wydania pierwszych singli, Petr postanowił skorzystać ze wsparcia wokalistów: swojej ówczesnej narzeczonej (a później żony) Zdeny Adamovej oraz Luboša Pospíšila. Cztery utwory zarejestrowane w studiu Supraphonu w praskich Dejvicach 15 maja 1976 roku ujrzały światło dzienne parę miesięcy później na dwóch małych płytach: „Půlnoční bál / Červené korále” oraz „Ve svĕtle petrolejky / Motýlí křídla”. Pół roku później (dokładniej: 29 listopada 1976) formacja ponownie weszła do studia radiowego – tym razem w Uściu nad Łabą – efektem czego stały się dwie nowe kompozycje. Co ciekawe, za życia zespołu żadna z nich – mam tu na myśli też trzy wspomniane na początku – nie została utrwalona na oficjalnym nośniku. Mimo to grupa zdobywała coraz większą rozpoznawalność, co zaowocowało propozycją od szefostwa Supraphonu, by nagrać pełnowymiarowy album. Praca nad longplayem „Mahagon” trwała przez dziesięć dni: od 9 do 18 marca 1977 roku – w studiu Mozarteum w Pradze. Podstawowy skład formacji tworzyli: Zdena Adamová (jej wokalizy można usłyszeć w pięciu na dziewięć kompozycji), gitarzysta Jiří Jelinek, klawiszowiec Michael Kocáb, basista (będący także twórcą i aranżerem całego repertuaru) Petr Klapka oraz perkusista Ladislav Malina. Dodatkowo pojawiają się również, choć już tylko w wybranych utworach, skrzypek Jan Hrubý, flecista Jaroslav Šolc, klarnecista Štĕpán Koutnik, trębacze Zdenĕk Šedivý i Jindřích Parma, saksofonista Jiří Niederle, puzonista Bohuslav Volf oraz sekcja smyczkowa pod dyrekcją Jana Hrábka. Jak widać, zabrakło Pospíšila, który poszedł własną drogą. Udział w sesji Adamovej sugerował, że na krążek mogą trafić – podobnie jak na single – klasyczne piosenki. Ostatecznie okazało się jednak, że mający napisać teksty poeta Pavel Kopta nie jest w stanie tego uczynić, w efekcie Klapka zdecydował się potraktować głos narzeczonej czysto instrumentalnie. Stronę A longplaya otwiera utwór „Dny, mĕsíce a roky”. Bardzo energetyczny, z radośnie brzmiącymi quasi-folkowymi skrzypcami elektrycznymi Jana Hrubego na otwarcie i zwieńczenie, a pośrodku z przesterowanym basem Petra Klapki i dynamiczną solówką saksofonu sopranowego Jiříego Niederlego. „Moře klidu” to zupełnie inna bajka. Od samego początku numer ten ma bardzo ilustracyjny charakter, głównie za sprawą zwiewnej wokalizy Zdeny i akompaniującego jej na fortepianie elektrycznym Michaela Kocába, który zresztą później dostępuje nawet zaszczytu zagrania solówki. W tle pojawiają się natomiast „smaczki” w postaci klarnetu basowego Štĕpána Koutnika oraz fletu Jaroslava Šolca. Mimo wykorzystania tych instrumentów, kojarzących się zazwyczaj z delikatniejszymi tonami, utwór ten ewoluuje w stronę intensywnego fusion stylu Mahavishnu Orchestra. A wisienką na torcie okazuje się finałowa powłóczyście progresywna partia gitarowa nieodżałowanego Jiříego Jelinka. Jeszcze inne oblicze grupa prezentuje w trzecim w kolejności „Človĕk kybernet”. Dominuje tu funkowy groove i grająca unisono zaaranżowana orkiestrowo sekcja dęta (w składzie: dwóch trębaczy Zdenĕk Šedivý i Jindřích Parma, puzonista Bohuslav Volf i wspomniany powyżej saksofonista Jiří Niederle, który zarejestrował tu dwie oddzielne ścieżki, drugą na saksofonie tenorowym). Nie tracąc nic ze swego funkowego charakteru, miejscami jednak muzycy robią odskocznię w stronę jazz-rocka (to głównie zasługa Jelinka). Całość wieńczą zaś przytłaczającymi swą mocą dęciakami. „Sen o Zemi” to – dla odmiany – miniatura oparta na wokalizie Adamovej, której akompaniują sekcja smyczkowa (w pierwszej fazie) i Kocáb na fortepianie akustycznym (w drugiej). Pierwszą stronę płyty zamykają „Oči nevidomých zrcadel” – jeden z najlepszych fragmentów albumu. To bardzo amerykańskie z ducha, niepokojące fusion, o którego mocy decydują idealnie współbrzmiące skrzypce elektryczne, gitara akustyczna i piano Fendera. Po przełożeniu winylowego krążka na drugą stronę słuchaczy czeka zaskoczenie. „Písečné přesypy” utrzymane są bowiem od pierwszych sekund w zupełnie innym klimacie. Napędzają je optymistyczne dęciaki. Aczkolwiek i tu nie brakuje nieco bardziej nostalgicznych fragmentów, choć po dotarciu do końca w pamięci pozostaje głównie partia „krztuszącej” się elektrycznej trąbki, na której zagrał Jindřích Parma. „Půlnoční” zaczyna się niepokojąco i tak też, mimo funkowych wstawek rytmicznych, pozostaje do końca. To jeszcze jeden przykład fusion w stylu Mahavishnu Orchestra, na co wpływają głównie solowe popisy Jelinka i Kocába. Mroczny nastrój rozładowuje za to zadziornie funkująca, wokalnie ekwilibrystyczna „Dívka s jablky”, po której następuje już tylko grand finale w postaci siedmiominutowego „Obrazárna”. Dzieje się tu – pod każdym względem – bardzo dużo: zmieniają się tempa i nastroje, co rusz pojawiają nowe wątki, aż do podniosłego końca okraszonego kolejną wokalizą Zdeny Adamovej. „Mahagon” broni się doskonale nawet niemal pół wieku po nagraniu i pozostaje najwartościowszym albumem zespołu. Niestety, na radość z powstania albumu cieniem położyła się niebawem tragedia gitarzysty Jiříego Jelinka, który od dawna zmagał się z depresją. W związku z tym przebywał nawet w szpitalu psychiatrycznym w praskich Bohnicach. Kilka tygodni po rejestracji płyty wypisano go na weekend, zwłaszcza że w tym czasie przypadała Wielkanoc. W Wielki Piątek 8 kwietnia 1977 roku wyskoczył z okna swego domu. Po dwóch latach formacja Petra Klapki ponownie weszła do studia. Najpierw pomogła wokaliście Janowi Spalenemu w pracy nad longplayem „Signal času” (marzec-czerwiec 1979 roku), a później zabrała się za własny krążek – „Slunečnice pro Vincenta van Gogha” (czerwiec-lipiec). Oba wydawnictwa ujrzały światło dzienne w 1980 roku, a poprzedził je ostatni z trzech singli Mahagonu – z piosenkami „Hektolitr laský” i „Svĕt je cítit človĕčinou” (1979). 17 lutego 2024 Skład: Zdena Adamová – śpiew (2,4,7-9) Jiří Jelinek – gitara elektryczna (1-3,6-9), gitara akustyczna (5) Michael Kocáb – fortepian (1,4), fortepian elektryczny (2,5-9), klawinet (3,7-9) Petr Klapka – gitara basowa (1-3,6-9), muzyka, aranżacje, lider Ladislav Malina – perkusja (1-3,6-9) oraz Jaroslav Šolc – flet (2,7) Štĕpán Koutnik – klarnet basowy (2) Jan Hrubý – elektryczne skrzypce (1,5,9) Zdenĕk Šedivý – trąbka (3,6,9) Jindřích Parma – trąbka (3,9), elektryczna trąbka (6,9) Jiří Niederle – saksofon sopranowy (1,3,6,9), saksofon tenorowy (3,9) Bohuslav Volf – puzon (3,6,9) sekcja smyczkowa pod dyrekcją Jana Hrábka (3,4,9) |
Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński
Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński
Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński
Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński
Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński
Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński
Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński
Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński
Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński
Piosenkowe początki
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
— Sebastian Chosiński
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
— Sebastian Chosiński
Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
— Sebastian Chosiński