Podsumowanie muzyczne roku 2009 (1)Jakub Stępień, Mieszko B. WandowiczPodsumowanie muzyczne roku 2009 (1)Jakub Stępień Ciężko było wybrać najlepsze płyty 2009 roku, bo większość tych, które dane mi było usłyszeć, albo pochłaniały mnie bez reszty, albo zupełnie zniechęcały do siebie (co prawda zdarzyło się kilka nie ziębiących ani grzejących, ale nie są one przedmiotem tego zestawienia). Z ciężkim sercem odrzucając kilka fantastycznych albumów, wybrałem dziesięć, które zasługują na to miano. Miano najlepszych płyt 2009. Starając się być przykładnym obywatelem, zdecydowałem się na równy podział między wydane nad Wisłą i nagrane poza granicami naszego kraju.
Wyszukaj / Kup Them Crooked Vultures – Them Crooked Vultures Po rewelacyjnych i bardzo dobrze przyjętych koncertach nagrana przez Homme’a, Jonesa i Grohla płyta, potwierdza, że ich talent do tworzenia i grania prawdziwego, krwistego, lekko pruderyjnego rocka bije na głowę zdolności wielu młodszych (w przypadku Johna Paula – o wiele młodszych) kolegów po fachu, a żywiołowy i zakręcony blues jest niewyczerpalną studnią genialnych kawałków. The Flaming Lips – Embryonic Dźwiękowych eksperymentów z rockiem i elektroniczną awangardą ciąg dalszy. Amerykańska grupa nareszcie w formie znanej ze swych najlepszych dokonań, z „Soft Bulletin” na czele. Krążek zawiera 18 kompozycji, część z nich mogłaby posłużyć innym zaledwie jako szkic utworów, kilka to niemalże epickie i bardzo awangardowe numery. Całość, ukoronowaną zaskakującym przebojowością „Watching the Planets”, spaja, wprowadzająca aurę nierzeczywistości, aranżacja. Zapewne z początku ciężko jest osobom nieznającym twórczości Flaming Lips przebić się przez muzyczną wizję grupy, lecz naprawdę warto – album potrafi się odwdzięczyć wieloma cudownymi chwilami i doznaniami.
Wyszukaj / Kup Arctic Monkeys – Humbug Posługując się językiem gazet telewizyjnych można rzec: Homme wprowadza zdradzających ambitne zapędy indie-chłopców w świat muzyki pozornie prostej i przyjemnej, lecz oddziałującej na niezbadane rejony świadomości. Brytole, w odwiedzinach u kalifornijskiego szamana, nagrywają swój najmroczniejszy i najbardziej tajemniczy album, pełen mieniących się różnorodnymi barwami i odcieniami rockowych niespodzianek. Jedna z niewielu w tym roku płyt z pierwszych stron muzycznych magazynów, która rzeczywiście zasługiwała, by się na nich znaleźć. Grizzly Bear – Veckatimest Tak powinien brzmieć pop. Inteligentny, przemyślany pop, dodajmy. Kapitalne melodie, urzekające harmonie wokalne, gdzieniegdzie odrobina psychodelii, do tego aranże na medal i – co tu kryć – świetne teksty, a przede wszystkim – dużo pięknej, różnorodnej i poruszającej muzyki.
Wyszukaj / Kup Alice in Chains – Black Gives a Way to Blue Powrót Alice to największy „come back” roku, dowodzący, że grunge nie umarł i potrafi jeszcze dobrze przywalić. Płyta, jak mało która tak wyczekiwana, nie dość, że nie zawiodła, to jest naprawdę świetna i z podniesioną głową może zająć miejsce obok starych nagrań Alicji; podobnie jak one dostarcza mocnej muzyki, gniotącej ciężkimi, brudnymi riffami. Woody Alien – Microgod Zespół, istniejący od dziesięciu lat, grający niesamowicie energetyczne koncerty, do 2009 roku miał w swoim dorobku zaledwie dwie płyty. Kapela, której korzenie sięgają punka i hardcore’u, zaliczana do sceny pinkpunkowej, przejawia na „Microgold” bluesrockowe inklinacje (podobne do tych znanych z płyt The White Stripes), a muzykę wypełniającą ten album można nazwać noise-bluesem. Chłopaki zdradzają także jazzowe ciągotki – może zatem jednak jazzcore? Jakkolwiek nazwać twórczość Woody Aliena, do jakiejkolwiek zaliczyć ich szufladki, to ocenić można tylko w samych superlatywach. Choć jest trochę bardziej melodyjnie niż na poprzednich krążkach, to nadal bardzo garażowo i minimalistycznie. Wiele kapel mogłoby się od duetu uczyć, jak rozgrzać kolumny do białości. Czekamy na więcej.
Wyszukaj / Kup Paristetris – Paristetris Płyta, powstała trochę przypadkiem, będąca przekrojem awangardowego grania bazującego na jazzie i rockowej alternatywie, wciąga ciekawymi melodiami i zaskakującymi zmianami nastrojów. Trio (Candelaria Saenz Valiente, którą śmiało można nazwać kobiecym odpowiednikiem Mike’a Pattona plus Macio Motretti i Marcin Masecki), wspierane w nagraniach przez kilku innych instrumentalistów, potrafi przez cały czas trwania albumu zadziwiać, wgniatać w fotel, wzruszać, przerażać i co najważniejsze – potwierdza, że bezkompromisowa i niedająca się sklasyfikować muzyka może powstać także w naszym kraju. Paristetris to zespół z cienia ojczystych „gwiazd” muzyki, który powinien zebrać wielkie i zasłużone brawa. Lecz, jak to u nas bywa, zapewne nie zbierze. Plazmatikon – Klezmatikon Znany do tej pory jedynie z wydanego dwa lata wcześniej debiutu zespół, przy gościnnym udziale Franka Londona (Klezmatics) i Paual Brody’iego (Sadawi), wydał kolejną świetną porcję elektronicznego grania – wypadkową mieszankę wielu stylów od dubu, house, przez krautrock, ambient i klasyczne electro z lat 80. – przy okazji składając hołd jazzowej, klezmerskiej nucie. Rzecz naprawdę porywająca przy każdym przesłuchaniu, nieustępująca brzmieniem płytom wydawanym przez label Ninja Tune.
Wyszukaj / Kup Ostatnie, jakie się załapały do mojego Top Ten to: Hey – Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy! oraz Armia – Freak Płyty obecnych od wielu lat na scenie, uznanych polskich formacji zaskakują muzyką, brzmieniem i aranżacjami niespotykanymi w dotychczasowej dyskografii tych grup. Dwa tak różne od siebie albumy, dostarczające odmiennych wrażeń. Oba kapitalne. • • • Z wybraniem płyt najgorszych i tych, które rozczarowały mnie najbardziej, problem był mniejszy. Żadne inne wydane w 2009 longplaye nie powodowały u mnie takiego grymasu niezadowolenia. Żeby nie wyglądało to tak, że słabych było w minionym roku tyle co dobrych, poniższa lista zawiera dziewięć pozycji. Omar Rodriguez-Lopez – Despair To jest naprawdę zadziwiająca sprawa. Wywodzący się z At the Drive In muzyk popełnił w 2009 cztery solowe płyty plus jedną z formacją El Grupo Nuevo; jakby było mało, ukazał się także kolejny album The Mars Volta. Jedna z tych produkcji – „Xenophanes” – o mało nie znalazła się w „moim” Top 10. Nie stało się tak, gdyż do końca nie byłem przekonany do poziomu tej płyty. A to dlatego, że oceniałem ją przez pryzmat albumu, którym Omar rok zaczął. A zaczął fatalnie. Eksperymentalna „Despair” jest tak przekombinowana, że aż nie da się jej słuchać. Można odnieść wrażenie, że ktoś wyciął kawałek z „Revolution 9” Beatlesów i zrobił z tego całą płytę za pomocą przetworzonych powtórzeń.
Wyszukaj / Kup 30 Seconds to Mars – This is War Miał to być ich najlepszy album. Wyszło jak zwykle. Bez żaru, bez żadnych pozytywnych zaskoczeń. Trzecia w dorobku grupy płyta wpada jednych uchem, wypada drugim. Muzycy zmieszali wszystkie aktualne trendy obowiązujące w rocku… i nie zdało to egzaminu. Największa wada? Płyta jest tak przesiąkniętą inspiracjami aż mdli – nie słychać tu nic oryginalnego, nic wyróżniającego ten zespół na tle wielu innych. W ramach lekcji, jak czerpać natchnienie z bardzo różnorodnych nagrań z lat 80., Jared Leto i spółka powinni posłuchać sobie płyt Editors, The Horrors czy chociażby Sunset Rubdown wydanych w tym samym roku co „This is War”. Zapewne ukazało się wiele gorszych rzeczy, jednak nic tak słabego w 2009 nie rozdmuchano w mediach jak trzeciego krążka formacji pewnego znanego aktora. Chris Cornell – Scream Mogło to być ciekawe, inspirujące zderzenie popowych, elektronicznych rozwiązań i aranżacji z rockową energią i pazurem oraz niepowtarzalnym głosem. To naprawdę mogła być dobra płyta. Choć poprzednie odejścia Chrisa od stricte rockowych dźwięków – „Euphoria Morning” zwłaszcza – nie były może rewelacyjne, lecz zawierały parę ciekawych momentów. Szczególnie po ostatnich jego świetnych występach w Audioslave można było mieć nadzieję, że tym razem zabawę bez gitar zrobi z głową. Jednak współpraca z Timbalandem była posunięciem, którego stary grunge’owiec długo będzie żałował – wyszło tragicznie; jednym słowem – kompletna klapa. Nagrania na „Scream” są słabe i – trzeba to powiedzieć – trochę tandetne. Całość irytuje, drażni i denerwuje (aż nóż się w kieszeni otwiera). Jeżeli taki był zamysł twórców, to zdecydowanie osiągnęli oni swój cel i może powinienem umieścić ten album w zestawieniu najlepszych płyt 2009? Czas na rehabilitację dla Cornella przyjdzie już niedługo – podobno ma się reaktywować i ruszyć w trasę grupa Soundgarden.
Wyszukaj / Kup Green Day – 21st Century Breakdown Muzycy, chcąc powtórzyć sukces “American Idiot”, nagrali płytę przebojową, czasem słodząc delikatnymi, czystymi dźwiękami, czasem bardziej podkręcając przestery. Album aż lśni się od nawiązań do rock ’n’ rolla lat 60. i punk rocka końca lat 70. Niestety, mimo paru chwytliwych, wpadających w ucho melodii, numery są po prostu miałkie. W sam raz do puszczania w radiu, by gospodynie domowe mogły sobie potupać nogami podczas zagniatania ciasta. Nic więcej. Poza tym, kapeli, która nagrała kilka fajnych utworów i ma w swojej dyskografii parę niezłych albumów, do których czasem chce się wracać, nie przystoi pójście na taką łatwiznę – bo odcinanie kuponów od sprzedanego w niesamowitej liczbie „American Idiot” jest właśnie łatwizną. I co z tego, że produkcja i brzmienie stoi na światowym poziomie, skoro piosenki nie mają do zaoferowania nic więcej niż jakakolwiek składanka radiowych, poprockowych hitów? Zdecydowanie największe rozczarowanie 2009 roku. Szkoda. Marilyn Manson – The High End of Low Ostatnie dziecko Mansona dowodzi, że z każdym rokiem ten ekscentryczny artysta (choć już wszyscy zdążyli się do jego ekscentryczności przyzwyczaić) równa w dół. Pozostaje zadać tylko dwa pytania. Pierwsze to „po co?”. Drugie – „czy może być jeszcze gorzej?”.
Wyszukaj / Kup Kult – Hurra Płyta, na którą czekało pół Polski i… i zdania są podzielone. Dla mnie niewypał, rozczarowanie. Co prawda można tych utworów posłuchać, lecz zdecydowanie w seriach po dwa, trzy na dzień. Całości nie da się wchłonąć za jednym razem, poza tymi kilkoma pierwszymi podejściami w nadziei, że coś pod koniec nas przekona i zachwyci. Jeśli ktoś gustuje w masochistycznym nudzeniu się przez ponad godzinę, to jest to rzecz dla niego. Na miejscu sekcji dętej – jedyny plus tego wydawnictwa – spakowałbym manatki i nagrywał bez całej tej „kultowej” reszty, która niestety dobrze wypada już tylko na koncertach. Agnieszka Chylińska – Modern Rocking Można nagrać płytę rockową przyprawianą elektroniką i cyfrowymi bajerami. Można nagrać elektroniczny album utrzymany w klimatach dance i pop, który zainteresuje także zwolenników gitarowego grania, ale do tego trzeba mieć talent i niewątpliwe sporo czasu do poświęcenia by cel był zadowalający. Jednego lub/i drugiego Pani Agnieszce zabrakło. Nagrać taką płytę, w kiepskim stylu, to wstyd, a zatytułować ją w taki sposób – przesada. Nauczka na przyszłość, ale najpierw do spowiedzi.
Wyszukaj / Kup The Car Is on Fire – Ombarrops! Z całą pewnością najsłabsza ich płyta. Po całkiem niezłym poprzednim krążku (powiedzmy, że dawał nadzieję na przyszłość) zupełnie rozczarowali w 2009. Gaba Kulka – Hat, Rabbit Trochę na przekór innym rankingom podsumowującym ostatni rok umieściłem ten album wśród najsłabszych. Tak, jak w przypadku 30 Seconds To Mars, zadziwia mnie fakt wywindowania pozytywnych opinii i przecenienia albumów tak naprawdę średnich. A „Hat, Rabbit” taki właśnie jest. Parę ciekawych pomysłów i dobrych melodii to jednak za mało na krążek, który ma szansę zgarnąć nagrody naszego przemysłu fonograficznego. Oczywiście nie jest to najsłabsza płyta z wydanych w 2009, jednak zbyt wiele hałasu o nic – zdecydowanie. |
Z czym się zgodzę z tym się zgodzę, z czym nie, z tym nie, i tylko dam wam po uszach za przekręcenie pisowni imienia "Marilyn". :)
Uuh, jak przyjemnie przeczytac cos o Gabie!!
Swoja droga, ciekawe skad sie wziela ta fascynacja Gabą?
W kwestii formalnej ad Magma. Ani "K.A." ani "E.R." nie zostały ukończone przez Vandera w latach 70. Owszem, zespół ogrywał na koncertach wczesne wersje "Anterii", a na "Hhai / Live" pojawia się ośmiominutowy wyjątek z "Re", ale w obu wypadkach kompozycje zostały odłożone ad acta i dokończone dopiero w tym stuleciu. Za co zresztą niech Christianowi będzie chwała, cześć i uwielbienie, amen :)
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.
więcej »Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
50 najlepszych polskich płyt dekady
— Esensja
10 wokalistów, którzy godnie zastąpili poprzedników
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kontrolowane szaleństwo
— Jakub Stępień
Pustynni hochsztaplerzy
— Jakub Stępień
Tego słuchaliśmy, czyli najpopularniejsze płyty 2009 roku według OLIS
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Podsumowanie muzyczne roku 2009 (2)
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
Milczenie Boga
— Paweł Franczak
Przewrotnie zakrzywione sępy
— Jakub Stępień
Alicja w Stodole
— Jakub Stępień
Uwaga! Hey!
— Jakub Stępień
Penelope Cruz i Johnny Depp najseksowniejszymi!
— Esensja
10 najseksowniejszych aktorek 2009
— Esensja
10 najseksowniejszych aktorów 2009
— Esensja
10 najmniej seksownych aktorów 2009
— Esensja
„Przybysz” Shauna Tana komiksem roku według czytelników „Esensji”
— Esensja
„Pan Lodowego Ogrodu t.3” Jarosława Grzędowicza książką roku według czytelników „Esensji”
— Esensja
Wybieramy komiks roku - nominacje!
— Esensja
Tego słuchaliśmy, czyli najpopularniejsze płyty 2009 roku według OLIS
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 najważniejszych koncertów 2009 roku i coś ponadto
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jakub Stępień, Jacek Walewski
Podsumowanie muzyczne roku 2009 (2)
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
Underground from Poland: „Budzy” i jego żołnierze
— Sebastian Chosiński
Czymkolwiek ludzie mówią, że są, tym oni nie są
— Jakub Stępień
Pot i Kreff: Nie tylko klawo jak cholera…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Esensja słucha: Drugi kwartał 2010
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień, Jacek Walewski, Mieszko B. Wandowicz
Pot i Kreff: Kazik grać, k… mać!!!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pot i Kreff – Oni czasem wracają: „Dziekuje” Katowice!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wyimki z filozofii: Studium z ryzykownej afirmacji
— Mieszko B. Wandowicz
Stulecie Stanisława Lema: Pijane ślimaki prowadzą śledztwo
— Mieszko B. Wandowicz
Wyimki z filozofii: Jerzy Żuławski na srebrnym grobie
— Mieszko B. Wandowicz
Stulecie Stanisława Lema: Pogrzeb pośród mgławic
— Mieszko B. Wandowicz
Stulecie Stanisława Lema: O korzyściach z bycia ślimakiem (śluzem na marginesie „Głosu Pana”)
— Mieszko B. Wandowicz
Wyimki z filozofii: Słowa Petrycego
— Mieszko B. Wandowicz
Wyimki z filozofii: O tym, co w życiu najlepsze
— Mieszko B. Wandowicz
Wyimki z filozofii: Rada dla Hioba
— Mieszko B. Wandowicz
Wyimki z filozofii: Dlaczego pisać ani czytać nie warto?
— Mieszko B. Wandowicz
Przeczytaj to jeszcze raz: Dlaczego trolle boją się nieba?
— Mieszko B. Wandowicz
Miło, że Paristetris się znalazło. Widziałem to towarzystwo live i muszę powiedzieć, że jeden z najciekawszych koncertowo składów w kraju i nie tylko.