Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Skaldowie
‹Lost Progressive Sessions 1970-1971›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLost Progressive Sessions 1970-1971
Wykonawca / KompozytorSkaldowie
Data wydania2013
NośnikCD
Czas trwania52:06
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Andrzej Zieliński, Jacek Zieliński, Jerzy Tarsiński, Konrad Ratyński, Jan Budziaszek
Utwory
CD1
1) Zwariowane koło2:58
2) Dwa – jeden – zero – start2:57
3) Straszne sny naczelnika poczty w Tomaszowie4:59
4) Nie ma szatana2:48
5) Kolorowe szare dni3:36
6) Łagodne światło twoich oczu3:09
7) Dajcie mi snu godzinę cichą4:41
8) Wolne są kwiaty na łące1:13
9) Malowany dym2:30
10) Juhas zmarł3:50
11) Nie lyj, dyscu, nie lyj3:11
12) Nie chcę odejść2:42
13) Na wirsycku2:59
14) Scarborough Fair3:43
15) Gospel Song3:24
16) Lady in Violet2:58
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Zapomniane perełki rockowych klasyków
[Skaldowie „Lost Progressive Sessions 1970-1971” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Kolejny krążek z archiwaliami Skaldów jest wydawnictwem nietypowym. Zgodnie z tytułem – „Lost Progressive Sessions 1970-1971” – zebrano na nim szesnaście kompozycji nagranych przez zespół na początku lat 70. w studiach w Berlinie, Pradze oraz zachodnioniemieckim Saarbrücken. W Polsce opublikowano je już wcześniej w formie bonusów do reedycji katalogowych albumów grupy, teraz jednak zostały zebrane na osobnej płycie – i nie ma co ukrywać, że był to bardzo dobry pomysł.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Zapomniane perełki rockowych klasyków
[Skaldowie „Lost Progressive Sessions 1970-1971” - recenzja]

Kolejny krążek z archiwaliami Skaldów jest wydawnictwem nietypowym. Zgodnie z tytułem – „Lost Progressive Sessions 1970-1971” – zebrano na nim szesnaście kompozycji nagranych przez zespół na początku lat 70. w studiach w Berlinie, Pradze oraz zachodnioniemieckim Saarbrücken. W Polsce opublikowano je już wcześniej w formie bonusów do reedycji katalogowych albumów grupy, teraz jednak zostały zebrane na osobnej płycie – i nie ma co ukrywać, że był to bardzo dobry pomysł.

Skaldowie
‹Lost Progressive Sessions 1970-1971›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLost Progressive Sessions 1970-1971
Wykonawca / KompozytorSkaldowie
Data wydania2013
NośnikCD
Czas trwania52:06
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Andrzej Zieliński, Jacek Zieliński, Jerzy Tarsiński, Konrad Ratyński, Jan Budziaszek
Utwory
CD1
1) Zwariowane koło2:58
2) Dwa – jeden – zero – start2:57
3) Straszne sny naczelnika poczty w Tomaszowie4:59
4) Nie ma szatana2:48
5) Kolorowe szare dni3:36
6) Łagodne światło twoich oczu3:09
7) Dajcie mi snu godzinę cichą4:41
8) Wolne są kwiaty na łące1:13
9) Malowany dym2:30
10) Juhas zmarł3:50
11) Nie lyj, dyscu, nie lyj3:11
12) Nie chcę odejść2:42
13) Na wirsycku2:59
14) Scarborough Fair3:43
15) Gospel Song3:24
16) Lady in Violet2:58
Wyszukaj / Kup
Kameleon Records od kilkunastu miesięcy przypomina nie tylko znane już sprzed lat albumy zespołu z Krakowa, ale także publikuje nagrania, które przez kilka dekad pozostawały w Polsce (prawie) całkowicie nieznane, a które pochodzą przede wszystkim ze studiów radiowych wschodnio- (Berlin) i zachodnioniemieckich (Kolonia, Saarbrücken). Takie właśnie kompozycje wypełniły płyty „Krywań Sessions 1971-1973”, „Live in Germany 1972”, „Live in Germany 1974” oraz częściowo „Podróż magiczną”. Na najnowszym wydawnictwie, zatytułowanym adekwatnie do zawartości „Lost Progressive Sessions 1970-1971”, znalazło się szesnaście utworów – nierzadko dobrze znanych z klasycznych krążków grupy – w wersjach różniących się jednak dość znacznie od oryginałów. Powstały one na potrzeby wydawców zagranicznych, a zrealizowano je w trakcie czterech sesji nagraniowych. Najwcześniejsza miała miejsce w październiku 1970 roku w praskim studiu wytwórni Supraphon, gdzie Skaldowie – z myślą o singlu przeznaczonym na rynek czeski i słowacki – zarejestrowali dwa numery. Kilkanaście dni później byli już w Berlinie Wschodnim, gdzie w ciągu dwóch dni – w końcu października i na początku listopada – nagrali kilka kolejnych kawałków; trzy z nich trafiły na omawiany właśnie krążek. Następna z interesujących nas sesji odbyła się we wrześniu 1971 roku w Saarbrücken w Republice Federalnej Niemiec; z niej pochodzi siedem instrumentalnych kompozycji, dwie z nich to utwory pożyczone – nie tyle nawet od innych wykonawców, co z anglosaskiej tradycji ludowej. Minęły dwa miesiące i Skaldowie ponownie zawitali do studia berlińskiego, gdzie dokonali rejestracji części materiału przygotowywanego na longplay „Wszystkim zakochanym” (1972).
Prawie wszystkie – jest bowiem jeden wyjątek – ze wspomnianych powyżej utworów zostały już przez Kameleon Records opublikowane; pojawiły się jako bonusy do reedycji płyt „Od wschodu do zachodu słońca” (1970), „Krywań, Krywań” (1972) oraz „Wszystkim zakochanym” (1972). Ale tam funkcjonowały jedynie jako atrakcyjny dodatek; zebrane w całość zyskały natomiast nowy wymiar i pozwalają spojrzeć na Skaldów z jeszcze innej, niż czyniliśmy to do tej pory, perspektywy. Udowadniają, że na początku lat 70. ubiegłego wieku muzyka Andrzeja i Jacka Zielińskich oraz ich kolegów zyskała zupełnie nowy, charakterystyczny rys. Było to związane bezsprzecznie z trasą koncertową po Stanach Zjednoczonych, która miała miejsce w końcu 1969 roku. Muzycy wrócili zza Oceanu nie tylko z nowymi instrumentami (starszy z braci Zielińskich przywiózł sobie osławione organy Hammonda, którymi wcześniej nad Wisłą dysponował jedynie Czesław Niemen), ale nade wszystko – z głowami pełnymi nowych (i jednocześnie nowatorskich, jak na polski rynek) pomysłów. Dzięki temu utwory nagrywane od tego momentu, czyli od sesji, podczas których zarejestrowano płyty „Od wschodu do zachodu słońca” oraz „Ty” (obie z 1970 roku), zyskały mocno progresywny charakter. I dotyczy to zarówno numerów rockowych z ducha, jak i tych o dużo bardziej piosenkowej i popowej proweniencji.
Płytę otwierają dwa „berlińskie” kawałki (znane z albumu „Ty”) okraszone tekstami Leszka Aleksandra Moczulskiego: „Zwariowane koło” oraz „Dwa – jeden – zero – start”. Oba mają dwa oblicza: popowe w części wokalnej oraz czysto rockowe, zahaczające o fusion w części instrumentalnej. Pierwszy z nich charakteryzuje się również bardzo dynamicznym, niemal hardrockowym finałem, który płynnie przechodzi w początek kolejnego numeru; drugi z utworów zapada z kolei w pamięć dzięki jazzowej solówce Andrzeja Zielińskiego na fortepianie, dodatkowo wzbogaconej przez partię na trąbce jego brata Jacka oraz chórek męski, w którym usłyszeć możemy również basistę Konrada Ratyńskiego. „Straszne sny naczelnika poczty w Tomaszowie” (pierwotnie nagrane z myślą o płycie „Od wschodu do zachodu słońca”, ale odrzucone ostatecznie jako zbyt odległe od stylistyki całego albumu) i „Nie ma szatana” (zarejestrowane na potrzeby programu telewizyjnego Agnieszki Osieckiej „Gusła”) to kompozycje, które Supraphon wydał w Czechosłowacji na singlu. Po pierwszym przesłuchaniu można odnieść wrażenie, że „Straszne sny…” (do których słowa napisał Wojciech Młynarski) to chyba najmniej progresywny utwór, który znalazł się w tym zestawie. I coś w tym jest. Do mniej więcej dwóch trzecich długości mamy do czynienia z uroczą, ale banalną big-beatową piosenką w stylu lat 60., dopiero w końcówce robi się naprawdę ciekawie – z jednej strony dzięki kolejnej jazzowej wycieczce Andrzeja Zielińskiego na Hammondach, z drugiej dzięki jego wstawkom jednoznacznie nawiązującym do muzyki klasycznej. Smaczkiem jest również wpleciony w ten numer cytat ze słynnej pieśni Ewy Demarczyk (do słów Juliana Tuwima) „Tomaszów”. Podobnie rzecz się ma z „Nie ma szatana”, który udanie ewoluuje, by zakończyć się sporą dawką rockowej psychodelii (odczucie to wzmaga jeszcze „szatański” śmiech na drugim planie).
Kolejne cztery kompozycje to powiązane w mini-suitę numery otwierające longplay „Wszystkim zakochanym”. „Kolorowe szare dni” (z tekstem poety Tadeusza Śliwiaka) – niesłusznie dzisiaj zapomniane – to chyba najciekawszy i najbardziej progresywny utwór Skaldów, który miał to nieszczęście, że trafił na jeden z tych albumów krakowskiej grupy, które zaliczono do grona „piosenkowych”. Tymczasem mamy tu do czynienia z nadzwyczaj dynamicznym, rytmicznie skomplikowanym kawałkiem, który swą potęgą przyćmiewa wszystko, co do tamtego momentu nagrano w polskim rocku. Następujące po nim „Łagodne światło twoich oczu” to z kolei obrót o sto osiemdziesiąt stopni – subtelna, rozpisana na głosy ballada (z brzmieniem fletu w tle), którą bez najmniejszych wątpliwości można zakwalifikować jako, niezwykle popularny w Stanach Zjednoczonych w końcu lat 60., psychodeliczny pop. Nostalgiczny nastrój podtrzymuje, przynajmniej na początku, „Dajcie mi snu godzinę cichą”. Z biegiem czasu jednak kompozycja ta zyskuje na dynamice, hardrockowa sekcja rytmiczna zostaje wspaniale opleciona partią organów Hammonda, a całość po królewsku wieńczy mocny wokal Andrzeja Zielińskiego. Nie ma wątpliwości, że takiej kompozycji nie powstydziłby się żaden z ówczesnych mistrzów muzyki heavy-progresywnej – ani niemieckie 2066 & Then, ani brytyjskie Deep Purple, ani holenderskie Brainbox, ani też szwedzka Saga. Wspomnianą minisuitę wieńczy okraszona „hipisowskim” tekstem Ewy Lipskiej rozkołysana miniatura „Wolne są kwiaty na łące”, która ponownie pięknie kontrastuje z fragmentem bezpośrednio ją poprzedzającym.
W dalszej części pojawia się siedem utworów – z tego sześć instrumentalnych – mocno zakorzenionych w muzyce ludowej różnych krajów, a nawet kontynentów. Nowa, „berlińska” wersja inspirowanego folklorem góralskim „Malowanego dymu” różni się od tej, która trafiła na longplay „Cała jesteś w skowronkach” (1969), przede wszystkim długością – jest krótsza prawie o minutę. Na dynamice kompozycja ta nic jednak nie straciła, a dodatkowym jej smaczkiem jest fakt, że – w odróżnieniu od oryginału – można tu usłyszeć… Hammondy. Z kolei „Juhas zmarł” to piosenka doskonale znana wszystkim wielbicielom Skaldów z longplaya „Krywań, Krywań”; w wersji radiowej nagranej w Saarbrücken brak jednak partii wokalnej, dzięki czemu więcej możliwości do wykazania się mają instrumentaliści. W góralszczyźnie zatopiony jest także pulsujący czysto rockową energią utwór „Nie lyj, dyscu, nie lyj”. Wykorzystano w nim melodię, która kilka lat wcześniej stała się podstawą piosenki „Uciekaj, uciekaj” z debiutanckiego krążka zespołu zatytułowanego „Skaldowie” (1967). Tyle że tym razem całość została poddana ostrej progresywnej obróbce. Kolejnym odkopanym starociem było „Nie chcę odejść”, po raz pierwszy wydane na „czwórce” zbierającej kawałki z komedii muzycznej „Mocne uderzenie” (1966) Jerzego Passendorfera. Różnice w obu wersjach są zasadnicze – zamiast wokalu na pierwszym planie słyszymy trąbkę Jacka Zielińskiego, zaś w tle nieobecne pięć lat wcześniej w instrumentarium zespołu wielokrotnie już wcześniej wspominane organy Hammonda jego starszego brata Andrzeja. „Na wirsycku” natomiast to jeszcze jedno rockowe opracowanie góralskiego klasyka i wielkiego przeboju Skaldów, w którym – zamiast dowcipnego tekstu – otrzymujemy solówkę na skrzypcach.
„Scarborough Fair” zaczerpnięte zostało z tradycji angielskiej. Wersja Skaldów niewiele jednak przypomina średniowieczną balladę; daleko jej też do znanej w całym świecie przeróbki duetu Paul Simon & Art Garfunkel. Polacy zagrali ten kawałek z typowo bluesowym feelingiem, dodając od siebie dwie partie solowe – na organach i trąbce. Szkoda tylko, że numer ten kończy się zdecydowanie zbyt wcześnie i na dodatek dość brutalnym wyciszeniem. „Gospel Song” zabiera z kolei słuchaczy w wycieczkę za Ocean. Tradycyjną melodię śpiewaną przez niewolników na plantacjach bawełny na południu Stanów Zjednoczonych Andrzej Zieliński zaaranżował jak klasyczny blues, w czym utwierdzają jeszcze chórki (męski i żeński). Sesję z Saarbrücken (i przy okazji całość albumu „Lost Progressive Sessions 1970-1971”) wieńczy jedna z najwcześniejszych – a może w ogóle najwcześniejsza – wersja „Fioletowej damy” (tutaj jako „Lady in Violet”), kompozycji, która rok później trafiła na „Krywań, Krywań”, a po kolejnych sześciu latach stała się fragmentem suity baletowej „Podróż magiczna” (1978). Ton temu bluesowemu – przynajmniej w tym wydaniu – utworowi nadają organy Hammonda, ale największą ciekawostką jest partia Jacka Zielińskiego zagrana na skrzypcach elektrycznych. Podsumowując: Najnowsze wydawnictwo Skaldów – w swej podstawowej wersji opublikowane na LP (jedynie do stu pierwszych sprzedanych egzemplarzy dołączono ten sam materiał na CD) – to kolejna niezwykła gratka dla kolekcjonerów; dla zaprzysięgłych fanów grupy zaś – lektura obowiązkowa! I naprawdę nie ma znaczenia, że większość z zawartych na krążku utworów brzmi nieco surowiej od oryginałów zamieszczonych na regularnych albumach, niektóre bowiem zyskują dzięki temu na dynamice i rockowym pazurze.
koniec
2 maja 2013
Skład:
  • Andrzej Zieliński – organy Hammonda, fortepian, śpiew, aranżacje
  • Jacek Zieliński – śpiew, skrzypce, trąbka, instrumenty perkusyjne
  • Jerzy Tarsiński – gitara
  • Konrad Ratyński – gitara basowa, śpiew
  • Jan Budziaszek – perkusja

Komentarze

02 V 2013   23:38:55

Zdaje się jednak, że to LP, a nie CD...

03 V 2013   00:57:31

I LP, i CD.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.