Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Forebrace
‹Bad Folds›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBad Folds
Wykonawca / KompozytorForebrace
Data wydania21 października 2013
Wydawca Copecod Records
NośnikCD
Czas trwania46:17
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Alex Ward, Roberto Sassi, Santiago Horro, Jem Doulton
Utwory
CD1
1) Presage07:28
2) Dolorimetry05:23
3) Outwall07:21
4) Groundmass10:42
5) Wasps and Mosquitoes07:55
6) Rejected Testimony07:29
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Jazzman, rockman – dwa bratanki
[Forebrace „Bad Folds” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Kariera muzyczna brytyjskiego multiinstrumentalisty Aleksa Warda trwa już ponad ćwierć wieku, lecz mimo to nie należy on do artystów szczególnie rozpoznawalnych. I nie bez powodu. Specjalizuje się bowiem w muzyce niszowej – jazzie improwizowanym i rocku awangardowym. Taka też twórczość zawarta została na albumie „Bad Folds” sygnowanym nazwą zespołu Forebrace.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Jazzman, rockman – dwa bratanki
[Forebrace „Bad Folds” - recenzja]

Kariera muzyczna brytyjskiego multiinstrumentalisty Aleksa Warda trwa już ponad ćwierć wieku, lecz mimo to nie należy on do artystów szczególnie rozpoznawalnych. I nie bez powodu. Specjalizuje się bowiem w muzyce niszowej – jazzie improwizowanym i rocku awangardowym. Taka też twórczość zawarta została na albumie „Bad Folds” sygnowanym nazwą zespołu Forebrace.

Forebrace
‹Bad Folds›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBad Folds
Wykonawca / KompozytorForebrace
Data wydania21 października 2013
Wydawca Copecod Records
NośnikCD
Czas trwania46:17
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Alex Ward, Roberto Sassi, Santiago Horro, Jem Doulton
Utwory
CD1
1) Presage07:28
2) Dolorimetry05:23
3) Outwall07:21
4) Groundmass10:42
5) Wasps and Mosquitoes07:55
6) Rejected Testimony07:29
Wyszukaj / Kup
Urodził się w 1974 roku, a karierę muzyczną rozpoczął już jako dwunastolatek. Przez długie lata mieszkał w Oksfordzie, potem przeprowadził się do Londynu. Pierwsze nagrania realizował we własnym domu, nagrywając na magnetofon szpulowy partie improwizowane na klarnecie, fortepianie, gitarze (akustycznej) i instrumentach perkusyjnych. Potem do tego zestawu doszły jeszcze saksofon altowy, gitara basowa oraz wokal. Na płycie zadebiutował w duecie z perkusjonalistą Stevem Noblem w 1991 roku (album „Ya Boo, Reel & Rumble” zawierał utwory z dwóch poprzednich lat); potem wspomagał swoim talentem takich artystów jak Derek Bailey, Lol Coxhill, Luke Barlow, było mu nawet dane współpracować z Thurstonem Moorem (na krążku „Legend of the Blood Yeti” formacji The XIII Ghosts). Pierwszy własny zespół – rockowy Camp Blackfoot – założył w 1993 roku; pozostawił on po sobie tylko jedną płytę, zatytułowaną „Critical Seed vs. The Spartan Society” (1999). Potem występował jako Alex Ward & The Dead Ends („Hapless Days”, 2005) i solo („Cremated Thoughts”, 2008), aż w końcu powołał do życia, wespół z perkusistą Jemem Doultonem, grupę Dead Days Beyond Help. Do tej pory wydała ona cztery albumy („Access Denied!”, 2009; „Unwritten Rules”, 2010; „The Verbing”, 2011; „The Game Face”, 2013), a piąty jest w przygotowaniu („Severance Pay”, 2014).
A i to jeszcze nie koniec aktywności Warda. Jako klarnecista w kwartecie z Barlowem (klawisze), Simonem Fellem (kontrabas) i Noblem (perkusja) opublikował w 2005 roku płytę „Help Point”. Było to wydarzenie o tyle istotne, że na okładce jako wydawca widniała firma Copecod Records, którą dosłownie chwilę wcześniej powołali do życia Luke Barlow i Alex Ward. Od tej pory praktycznie wszystkie albumy, w których powstaniu obaj panowie biorą udział, sygnowane są tą właśnie nazwą. Ile ich było od tamtej pory? W przypadku Aleksa to jeszcze postpunkowa produkcja grupy God’s Mama („God’s Mama”, 2010), dwa przejawy aktywności jazzowo-awangardowego kwartetu Predicate („Predicate”, 2012; „Nails”, 2013) oraz omawiany właśnie debiut najmłodszego „dziecka” artysty – formacji Forebrace („Bad Folds”, 2013). Tworzą ją, oczywiście oprócz lidera, jeszcze trzej instrumentaliści: gitarzysta Roberto Sassi, basista Santiago Horro oraz perkusista Jem Doulton. Sassi wcześniej dał się poznać między innymi jako muzyk zespołów: eksperymentalno-rockowego Cardosanto („Cardosanto”, 1997) oraz jazzowego Snorkel („Stop Machine”, 2011); Horro zagrał już z Wardem na freejazzowym albumie „The Luke Barlow Band” (2005); z kolei Doulton wspiera(ł) go w składach The Dead Ends i Dead Days Beyond Help, poza tym – już na własną rękę – grywa okazjonalnie w zespole Mr. Ron Jetson.
„Bad Folds” nagrane zostało podczas dwóch całkowicie improwizowanych sesji, które odbyły się w Pulse Studios w Walthamstow na północnowschodnich przedmieściach Londynu, 14 lipca oraz 1 września ubiegłego roku. Album ukazał się natomiast w sprzedaży w drugiej połowie października. Co zawiera? Sześć utworów, pod którymi jako autorzy podpisali się Alex Ward („Presage”, „Outwall” i „Rejected Testimony”) oraz cały kwartet („Dolorimetry”, „Groundmass” i „Wasps and Mosquitoes”). Choć biorąc pod uwagę charakter tych kompozycji, należałoby raczej stwierdzić, że muzycy byli ich… inspiratorami. Stylistycznie „Bad Folds” jest wypadkową ostrego rocka i free jazzu; nie tak ekstremalną może jak dokonania amerykańskiego Painkiller czy japońskiego Zletovsko, ale na pewno sytuującą kapelę z Wielkiej Brytanii gdzieś w pobliżu tych formacji. Płyta zaczyna się od bardzo mocnego uderzenia w postaci „Presage”, w którym z kakofonicznej partii sekcji rytmicznej i klarnetu z czasem wyłania się prawdziwie rockowy podkład perkusyjny. Gdybyśmy wsłuchiwali się tylko w bębny i bas, moglibyśmy dojść do wniosku, że mamy do czynienia z płytą grupy doommetalowej z ciągotkami ku sludge metalowi. Na szczęście muzycy nie zapominają również o swoim rodowodzie jazzowym i co rusz raczą nas albo nad wyraz skomplikowanymi podziałami rytmicznymi, albo przyprawiającą o zawrót głowy solówką instrumentu dętego. Jest czego się bać!
Wyciszone zakończenie „Presage” staje się jednocześnie płynnym przejściem w utwór numer dwa – „Dolorimetry”. Ten z kolei rozkręca się dość długo, w pierwszych minutach oferując stonowane dźwięki klarnetu. Gdy jednak później dołączają do Warda Santiago Horro i Jem Doulton, wszystko odmienia się w ciągu kilkunastu sekund – pulsujący bas wdziera się głęboko w podświadomość, w czym dodatkowo wspomaga go perkusja; przy okazji nie próżnuje też Roberto Sassi, który choć praktycznie przez cały czas pozostaje na planie drugim, dba o to, aby jego sprzężona gitara idealnie wypełniała tło. Faktura tego kawałka staje się tym samym niezwykle gęsta. Dopiero „Outwall” pozwala na chwilę oddechu. Ale dosłownie tylko na chwilę (czytaj: mniej więcej dwie minuty). Demolujący uszy bas i improwizacja klarnetu, który wdaje się w dialog z gitarą, sprawiają, że Forebrace nabiera nie tylko rozmachu, ale przede wszystkim mocy. Co ciekawe, w numerze tym po raz pierwszy mamy do czynienia z czymś, co można określić mianem solówki gitarowej. Daleko jej jednak do klasycznych partii solowych, Sassi korzysta bowiem z fuzzów i przetworników, co czyni dźwięk mocno „zabrudzonym”. Jak więc widać, mniej zależy mu na wyeksponowaniu własnej wirtuozerii (to zarezerwowane jest mimo wszystko dla Warda), bardziej natomiast na wpisaniu się w klimat całości.
„Groundmass” – najdłuższa, prawie jedenastominutowa, kompozycja na płycie – prezentuje pełne spektrum możliwości kwartetu. Rozpoczyna się bardzo spokojnie, od pojedynczych, przesterowanych dźwięków gitary, a potem jeszcze klarnetu, które stopniowo przeradzają się w jazgot (choć może trafniej byłoby napisać „jazzgot”?) – coraz głośniejszy i coraz bardziej niepohamowany. Na otwarcie „Wasps and Mosquitoes” muzycy serwują słuchaczom improwizowaną partię sekcji rytmicznej, do której następnie dołącza klarnet. Alex Ward gra zrazu zwiewnie, jakby zależało mu na uzyskaniu efektu jak największego kontrastu, ale później zmienia nastawienie – nakładające się na siebie dwie ścieżki dęciaków sprawiają dość schizofreniczne wrażenie. Kiedy lider udaje się na krótki odpoczynek, palmę pierwszeństwa przejmuje natomiast gitarzysta – jego partia niewiele jednak różni się od tej, którą okrasił „Outwall”, chociaż w pewnym momencie Sassi zaczyna grać bez wykorzystania przetworników. W finale zespół powraca do motywu, od którego rozpoczął i spina numer klamrą. Umieszczony na końcu albumu utwór „Rejected Testimony” to kolejna wycieczka w krainę doom i sludge metalu – jest wolno, dostojnie i klimatycznie; może nie tak bezlitośnie metalowo, jak na albumie „Pillar Without Mercy” (2013) Deveykus, lecz na pewno odpowiednio nastrojowo. Nawet solo Warda świetnie wpisuje się w atmosferę tej kompozycji (która zresztą wyszła spod jego pióra).
Choć płyta jest już w sprzedaży od paru miesięcy, Forebrace dopiero przymierza się do trasy koncertowej w najbliższych miesiącach. Trudno też stwierdzić, czy będzie to jedynie jednopłytowy projekt klarnecisty (w stylu God’s Mama), czy też – jak chociażby Dead Days Beyond Help i być może Predicate – zagości na rynku muzycznym na dłużej. Oby faktem stało się to drugie!
koniec
13 lutego 2014
Skład:
Alex Ward – klarnet
Roberto Sassi – gitara elektryczna
Santiago Horro – gitara basowa
Jem Doulton – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.