Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Yearstones
‹Comet›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułComet
Wykonawca / KompozytorYearstones
Data wydania8 listopada 2013
NośnikCD
Czas trwania40:24
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Årstein Tislevoll, Per Egil Larsen, Per Kenneth Hauan, Arvid Nitter Havro
Utwory
CD1
1) Babe05:40
2) Drown03:45
3) Comet08:00
4) Scream06:22
5) What’s Going On04:27
6) Walking04:58
7) Alone07:11
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Kometa na skandynawskim niebie
[Yearstones „Comet” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Skoki w bok mogą być bardzo interesujące. Oczywiście w świecie muzyki. I pod warunkiem, że ich skutkiem jest zwiększenie kreatywności. W przypadku Norwegów z kwartetu Yearstones tak właśnie jest! Muzycy z zespołów D’AccorD, Gravemachine i Tubesnakes wspólnymi siłami nagrali album, który powinien przypaść do gustu wszystkim wielbicielom rocka progresywnego i hard rocka w klimacie lat 70. XX wieku. Zatem, wszyscy do „Comet”!

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Kometa na skandynawskim niebie
[Yearstones „Comet” - recenzja]

Skoki w bok mogą być bardzo interesujące. Oczywiście w świecie muzyki. I pod warunkiem, że ich skutkiem jest zwiększenie kreatywności. W przypadku Norwegów z kwartetu Yearstones tak właśnie jest! Muzycy z zespołów D’AccorD, Gravemachine i Tubesnakes wspólnymi siłami nagrali album, który powinien przypaść do gustu wszystkim wielbicielom rocka progresywnego i hard rocka w klimacie lat 70. XX wieku. Zatem, wszyscy do „Comet”!

Yearstones
‹Comet›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułComet
Wykonawca / KompozytorYearstones
Data wydania8 listopada 2013
NośnikCD
Czas trwania40:24
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Årstein Tislevoll, Per Egil Larsen, Per Kenneth Hauan, Arvid Nitter Havro
Utwory
CD1
1) Babe05:40
2) Drown03:45
3) Comet08:00
4) Scream06:22
5) What’s Going On04:27
6) Walking04:58
7) Alone07:11
Wyszukaj / Kup
Jest ich czterech. Pochodzą z dwóch niewielkich miasteczek – Stord i Fitjar – leżących w południowo-zachodniej części Norwegii (w regionie Hordaland). Trzech już wcześniej dało się poznać w różnych składach rockowych. Widocznie jednak grana w rodzimych kapelach muzyka nie do końca oddawała to, co siedziało w ich duszach. Z tego też powodu pewnego jesiennego dnia 2011 roku zdecydowali się zrobić coś wspólnie, „na boku”. Inicjatorem powstania grupy, ostatecznie nazwanej Yearstones, był Årstein Tislevoll, dotychczas znany przede wszystkim jako podpora mającej już wyrobioną w Skandynawii markę formacji D’accorD, w której gra głównie na klawiszach, choć bywa, że sięga również po inne instrumenty, chociażby skrzypce, gitarę czy mandolinę. Tym razem Tislevoll postanowił wziąć do ręki gitarę basową i jednocześnie stanąć za mikrofonem w roli głównego wokalisty. Do nowego projektu zaprosił między innymi swojego kolegę z zespołu, perkusistę Bjartego Rossehauga, klawiszowca Pera Kennetha Hauana (od kilkunastu lat udzielającego się w bluesowo-rockowym Tubesnakes) oraz gitarzystę Pera Egila Larsena (mającego za sobą staż w heavymetalowych zespołach Dawn Strider i Gravemachine, w którym zresztą gra po dziś dzień).
Ten skład utrzymał się jednak tylko przez rok; po dwunastu miesiącach wspólnych prób rozstał się z kolegami Rossehaug, który postanowił skupić się na działalności D’accorD. Tym bardziej że macierzysta formacja właśnie wtedy zabierała się do pracy nad albumem „III”. Na miejsce Bjartego Tislevoll znalazł młodego Arvida Nittera Havro, bębniarza znanego ze swego zamiłowania do sposobu gry na perkusji Gavina Harrisona (mniej zorientowanym wyjaśnijmy, że chodzi o wieloletniego współpracownika Stevena Wilsona i Porcupine Tree). O ile więc Årstein, Per Egil i Per Kenneth ukształtowani zostali jeszcze przez rockową klasykę lat 70. ubiegłego wieku (i takich wykonawców, jak Deep Purple, Uriah Heep czy Jethro Tull), o tyle Arvid nasiąknął za młodu muzyką neoprogresywną. Gdy tylko Havro zaaklimatyzował się na dobre w grupie, prace nad debiutancką płytą ruszyły pełną parą. Ostatecznie ujrzała ona światło dzienne w listopadzie 2013 roku, a wydała ją niewielka niezależna firma norweska Ram Recordings. Na krążku zatytułowanym „Comet” znalazło się siedem utworów, które – wzorem czasów, gdy muzyka ukazywała się jedynie na winylach – trwają łącznie (w przybliżeniu) czterdzieści minut.
Otwierający album utwór „Babe” to znakomite wprowadzenie do „lektury” całości „Komety”. Kapitalne wrażenie robi już samo jego otwarcie, w którym hardrockowemu rytmowi towarzyszą klasycznie brzmiące, wysunięte na plan pierwszy syntezatory Pera Kennetha Hauana. Po kilkudziesięciosekundowym potężnym ciosie następuje wyciszenie, z którego korzysta Årstein Tislevoll, podłączając się w roli wokalisty. Z biegiem czasu numer ponownie zyskuje na ciężarze i dynamice, nic jednak przy tym nie tracąc z melodyki i przebojowości. Doskonale dobrane są proporcje pomiędzy potęgą brzmienia a wpadającym w ucho i na długo zapadającym w pamięć refrenem. W „Drown” zespół nieco zwalnia; poprockowym klawiszom towarzyszą tu bluesowe harmonie, a sam kawałek może kojarzyć się ze święcącym triumfy w drugiej połowie lat 70. i praktycznie przez całą kolejną dekadę klasycznym rockiem stadionowym. Pobrzmiewają w nim bowiem echa dokonań takich formacji, jak Styx, Journey czy Asia. Tytułowy „Comet” – najdłuższy na krążku, bo aż ośmiominutowy – ponownie zaczyna się od pasażu syntezatorowego; z tą różnicą, że tym razem Hauan szybko „przesiada” się na organy Hammonda, które dbają o smaczki w dalszej części kompozycji. A jest to kawałek niezwykły – w tym samym stopniu hardrockowy i progresywny, co psychodeliczny; z hipnotyczną linią wokalu i pierwszą z prawdziwego zdarzenia gitarową solówką Pera Egila Larsena.
„Scream”, wbrew tytułowi, wcale nie zalicza się do najbardziej dynamicznych kawałków na albumie. Po wprowadzającym w temat dialogu gitary i syntezatora otrzymujemy bardzo klimatyczną i nastrojową produkcję, jedynie od czasu do czasu znaczoną nieco mocniejszym uderzeniem bębnów. W dalszej części z kolei wyeksponowane zostają, obok gitary, organy, co – jak się okazuje – jest połączeniem tyleż szczęśliwym, co smakowitym. „What’s Going On” to kolejna wycieczka w rejony bliskie stylistyce soft-rocka, podczas której słuchacze uraczeni zostają także partią instrumentów dętych. To jeden z tych numerów, które powinny przypaść do gustu fanom Asii i Toto (nawet chyba bardziej drugiemu z wymienionych zespołów). Saksofon rozbrzmiewa również w przedostatnim w zestawie „Walking”. Lecz to jedyny – oczywiście poza faktem, że obie kompozycje firmują ci sami muzycy – wspólny mianownik z poprzedzającym go numerem. W warstwie muzycznej mamy tu do czynienia z heavy progiem, mniej więcej w połowie podrasowanym jeszcze fragmentem o proweniencji czysto jazzrockowej. Zamykający album utwór „Alone” można natomiast uznać za balladę, choć raczej nie z gatunku tych, które pozwolą w tańcu na przytulanie się do partnerki. O jego romantycznym charakterze decydują głównie powłóczyste solo gitary oraz rozpisana na niebiańskie, mimo że męskie, głosy linia wokalna.
Yearstones to kolejna formacja, która nawet nie udaje, że stara się wymyślić proch. Która pełnymi garściami czerpie inspiracje z muzyki rockowej lat 70. XX wieku. I która… robi to na tyle szczerze i fachowo, że warto zawrzeć z nią bliższą znajomość. Jeśli więc ktoś lubuje się w dokonaniach Three Seasons, Samsara Blues Experiment, Siena Root, My Brother the Wind bądź D’accorD – nie powinien zbyt długo zwlekać z sięgnięciem po „Comet”.
koniec
22 kwietnia 2014
Skład:
Årstein Tislevoll – śpiew, gitara basowa
Per Egil Larsen – gitara
Per Kenneth Hauan – instrumenty klawiszowe (syntezatory, organy)
Arvid Nitter Havro – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.