Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kontinuum
‹Kyrr›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKyrr
Wykonawca / KompozytorKontinuum
Data wydania20 kwietnia 2015
NośnikCD
Czas trwania43:05
Gatunekmetal, rock
EAN803341459472
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Birgir Már Thorgeirsson, Thorlakur Guðmundsson, Ingiðór Pálsson, Engilbert Hauksson, Kristján Einar Guðmundsson
Utwory
CD1
1) Breathe06:16
2) Í Huldusal06:09
3) Hliðargötu-heimsveldi05:24
4) Kyrr04:16
5) Undir þunnu skinni05:07
6) Lone04:27
7) In Shallow Seas05:14
8) Red Stream06:11
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Nostalgia pod wulkanem
[Kontinuum „Kyrr” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wielbicielom rocka Islandia kojarzy się dzisiaj zwłaszcza z dwiema fenomenalnymi formacjami – Sólstafir oraz Sigur Rós. Ale kto wie, może już niebawem obok nich będziemy jednym tchem wymieniać kolejną – Kontinuum. Kwintet z Reykjaviku wydał właśnie swój drugi pełnometrażowy album, zatytułowany „Kyrr”. I jest to płyta, która może przyprawić z jednej strony o wielki smutek, z drugiej – o szybsze bicie serca.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Nostalgia pod wulkanem
[Kontinuum „Kyrr” - recenzja]

Wielbicielom rocka Islandia kojarzy się dzisiaj zwłaszcza z dwiema fenomenalnymi formacjami – Sólstafir oraz Sigur Rós. Ale kto wie, może już niebawem obok nich będziemy jednym tchem wymieniać kolejną – Kontinuum. Kwintet z Reykjaviku wydał właśnie swój drugi pełnometrażowy album, zatytułowany „Kyrr”. I jest to płyta, która może przyprawić z jednej strony o wielki smutek, z drugiej – o szybsze bicie serca.

Kontinuum
‹Kyrr›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKyrr
Wykonawca / KompozytorKontinuum
Data wydania20 kwietnia 2015
NośnikCD
Czas trwania43:05
Gatunekmetal, rock
EAN803341459472
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Birgir Már Thorgeirsson, Thorlakur Guðmundsson, Ingiðór Pálsson, Engilbert Hauksson, Kristján Einar Guðmundsson
Utwory
CD1
1) Breathe06:16
2) Í Huldusal06:09
3) Hliðargötu-heimsveldi05:24
4) Kyrr04:16
5) Undir þunnu skinni05:07
6) Lone04:27
7) In Shallow Seas05:14
8) Red Stream06:11
Wyszukaj / Kup
Choć zespół istnieje dopiero od pięciu lat, jego początki sięgają 1995 roku, kiedy to mieszkający w Reykjaviku basista Engilbert Hauksson oraz gitarzysta, klawiszowiec i wokalista Einar Thorberg powołali do życia blackmetalową grupę Thule. Działała ona zaledwie przez dwa lata i pozostawiła po sobie jedynie kilka utworów opublikowanych na płytach składankowych. Nie widząc większych nadziei na sukces, drogi muzyków rozeszły się. Ale większość z nich wcale nie zrezygnowała z grania. Thorberg skumał się z gitarzystą Birgirem Márem Thorgeirssonem (przez wiele lat ukrywającym się pod pseudonimem Forn) i stworzył zespół Potentiam. Początkowo był to, specjalizujący się w black metalu, duet; w takim w każdym razie składzie nagrano debiutancki album „Bálsýn” (1999); z czasem jednak dokooptowano nowych muzyków: Haukssona oraz perkusistę Kristjána B. Heiðarssona. Jako kwartet formacja zarejestrowała płytę „Orka í myrkri” (2004). Ale zamiast nabrać rozpędu, Potentiam stopniowo zaczęło wygaszać swoją działalność, co w dużej mierze spowodowane było zaangażowaniem części składu w równoległe projekty muzyczne, w tym między innymi w łączący stylistykę death i doom metalu zespół Pornea.
Powstał on w 2001 roku jako wspólne dzieło Birgira Mára Thorgeirssona i Kristjána B. Heiðarssona (jeszcze przed jego przyjęciem do Potentiam); ten ostatni w tym samym czasie udzielał się zresztą dodatkowo w thrashmetalowym Charger. Nowy zespół zaczął funkcjonowanie od zarejestrowania demonstracyjnego albumu „Burned & Battered” (2001), by następnie w różnych latach pojawiać się na scenach w bardzo różnych zestawieniach osobowych. W końcu po prawie dekadzie działalności Thorgeirsson i Heiðarsson zdecydowali się po raz kolejny na nowe otwarcie i zmienili szyld – z Pornea na Kontinuum. Debiutancki (który to już raz?) krążek – „Earth Blood Magic” (wydany w 2012 roku przez brytyjską wytwórnię Candlelight Records) – zarejestrowali we dwójkę: Kristján zagrał na bębnach, Birgir Már na gitarze, basie i klawiszach, poza tym odpowiadał za wokale i sample. W porównaniu z tym, co obaj muzycy tworzyli w Potentiam i Pornea, ich muzyka uległa znacznemu przedefiniowaniu. Zamiast surowego black metalu stała się wypadkową post-rocka, gotyku oraz rocka progresywnego. Nie da się też ukryć, że nowymi inspiracjami dla artystów z Reykjaviku stali nade wszystko ich rodacy z Sigur Rós i Sólstafir („Svartir Sandar”, 2011; „Ótta”, 2014).
Popularność „Earth Blood Magic” wymogła na Kontinuum konieczność udania się w trasę koncertową, co z kolei zmusiło Thorgeirssona i Heiðarssona do zatrudnienia nowych muzyków; tym sposobem w zespole pojawili się dwaj gitarzyści Thorlakur Guðmundsson i Ingiðór Pálsson oraz basista Engilbert Hauksson (ten sam, który stworzył Thule, a następnie zasilił szeregi Potentiam). Niestety, krótko potem z zespołem rozstał się jego współtwórca, czyli Heiðarsson, którego zastąpił – mający oficjalnie status gościa – Kristján Einar Guðmundsson (wcześniej między innymi w Mictian, Myrk, a obecnie w progresywno-metalowym Momentum). W tym też składzie Kontinuum jesienią ubiegłego roku nagrało materiał na drugi pełnometrażowy album; ukazał się on w sprzedaży 20 kwietnia – ponownie nakładem wytwórni Candlelight Records (która ma koncie podobny stylistycznie i równie udany krążek szkockiego Falloch „This Island, Our Funeral”) – pod tytułem „Kyrr”. Trafiło nań osiem kompozycji, które wydają zespołowi jak najlepsze świadectwo. Na płycie nie ma bowiem ani jednego słabego numeru – począwszy od otwierającego ją „Breathe” po zamykający „Red Stream”!
Początek albumu, czyli wspomniany już „Breathe”, należy do szczególnie mocnych: motorycznej, progresywno-gotyckiej sekcji rytmicznej towarzyszy klimatyczna, postrockowa, pięknie budująca ścianę dźwięku, gitara oraz wpadająca w ucho (zwłaszcza w refrenie) melodyjna partia wokalna Birgira Mára Thorgeirssona. Nie brakuje też zagrywek typowo stonerowych, typowych dla najnowszego wcielenia Sólstafir. Po porcji czadu Kontinuum zmienia nastrój i w „Í Huldusal” proponuje dźwięki znacznie subtelniejsze, pełne nostalgii i zadumy. Nałożone na siebie ścieżki gitar Birgira Mára, Thorlakura i Ingiðóra robią piorunujące wrażenie, dosłownie chwytając swym smutkiem za gardło; niezwykłą aurę dopełniają zaś pojawiające się w tle wokalizy Thorgeirssona. W jeszcze inny rejon Islandczycy zabierają słuchaczy w trzecim w kolejności „Hliðargötu-heimsveldi”, w którym post-punk miesza się z gotykiem, a wszystko to przyprawione jest pełną romantyzmu melodią. Eteryczny – przynajmniej w początkowej fazie – śpiew sąsiaduje z przybrudzoną, garażową gitarą rodem ze świata stoner rocka. I to się nie gryzie ze sobą; wręcz przeciwnie – symbioza skrajnie odmiennych, zdawałoby się brzmień, jest idealna.
W podobnej tonacji utrzymana jest kompozycja tytułowa. „Kyrr” charakteryzuje się więc połączeniem nostalgii i czadu, emocji i potężnej energii. W warstwie wokalnej Birgir Már nawiązuje – najmocniej jak się chyba da – do Aðalbjörna Tryggvasona z Sólstafir (słychać to zwłaszcza w refrenie), choć wciąż zachowuje swój charakterystyczny zaśpiew. W finale zespół jeszcze zwiększa tempo, aby zamknąć utwór prawdziwie metalowym uderzeniem, co – jak można się domyślać – ma służyć przede wszystkim stworzeniu kontrastu z początkiem „Undir þunnu skinni”, który wręcz urzeka hipnotycznym pięknem. A dalej jest tylko lepiej. Nic dziwnego, że to najbardziej porywający i na długo zapadający w pamięć fragment całego „Kyrr”. Śpiew Thorgeirssona dosłownie chwyta za serce. Nie mniej zniewalający jest jedyny pozbawiony wokalu utwór na płycie, czyli „Lone”, znaczony delikatną, nieco senną partią gitary. Z tego odrętwienia skutecznie budzi słuchaczy stonerowo-metalowy „In Shallow Seas”, w którym bliskim stylistyce rocka gotyckiego głosem Birgir Már powtarza jak mantrę frazę: „Come to me”. Trzeba przyznać, że brzmi to trochę przerażająco, jak zaproszenie do piekła. Najgorsze jednak jest to, że nie sposób mu odmówić.
Na finał wyspiarze serwują „Red Stream” – kolejny przykład nadzwyczaj udanego mariażu post-rocka z metalem i stoner rockiem, w którym gitarowy czad wcale nie staje na drodze melodii. Nowymi elementami są tutaj wyeksponowana gra bębniarza Kristjána Einara Guðmundssona oraz pojawiające się w ostatniej fazie chórki. I to już, niestety, jest koniec. Po zaledwie czterdziestu trzech minutach! Szczęśliwie nic nie stoi na przeszkodzie, aby „odpalić” album ponownie. A potem zrobić to jeszcze raz. I znowu. Nie da się bowiem ukryć, że „Kyrr” uzależnia – swym niezwykłym, nostalgicznym nastrojem i wigorem, który sprawia, że nawet najsmutniejsze kompozycje nie dołują, ale przydają sił i mocy. Widać (czy raczej: słychać), że w islandzkim klimacie musi być coś niepowtarzalnego, nieobecnego w żadnym innym regionie świata. Co sprawia, że tylko tam mają rację bytu tacy wykonawcy, jak Björk, múm, Sigur Rós, Sólstafir i Kontinuum.
koniec
5 maja 2015
Skład:
Birgir Már Thorgeirsson – śpiew, gitara elektryczna
Thorlakur Guðmundsson – gitara elektryczna
Ingiðór Pálsson – gitara elektryczna
Engilbert Hauksson – gitara basowa
Kristján Einar Guðmundsson – perkusja

Komentarze

05 V 2015   23:41:54

Hmmmm, Islandia - oprócz wspomnianych kapel - to jeszcze Bjork, kiedyś Sugarcubes a teraz również Mum

05 V 2015   23:43:23

Aha, nie zauważyłem na końcu artykułu ....;-)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.