Tu miejsce na labirynt…: Nostalgia pod wulkanem [Kontinuum „Kyrr” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Wielbicielom rocka Islandia kojarzy się dzisiaj zwłaszcza z dwiema fenomenalnymi formacjami – Sólstafir oraz Sigur Rós. Ale kto wie, może już niebawem obok nich będziemy jednym tchem wymieniać kolejną – Kontinuum. Kwintet z Reykjaviku wydał właśnie swój drugi pełnometrażowy album, zatytułowany „Kyrr”. I jest to płyta, która może przyprawić z jednej strony o wielki smutek, z drugiej – o szybsze bicie serca.
Tu miejsce na labirynt…: Nostalgia pod wulkanem [Kontinuum „Kyrr” - recenzja]Wielbicielom rocka Islandia kojarzy się dzisiaj zwłaszcza z dwiema fenomenalnymi formacjami – Sólstafir oraz Sigur Rós. Ale kto wie, może już niebawem obok nich będziemy jednym tchem wymieniać kolejną – Kontinuum. Kwintet z Reykjaviku wydał właśnie swój drugi pełnometrażowy album, zatytułowany „Kyrr”. I jest to płyta, która może przyprawić z jednej strony o wielki smutek, z drugiej – o szybsze bicie serca.
Kontinuum ‹Kyrr›Utwory | | CD1 | | 1) Breathe | 06:16 | 2) Í Huldusal | 06:09 | 3) Hliðargötu-heimsveldi | 05:24 | 4) Kyrr | 04:16 | 5) Undir þunnu skinni | 05:07 | 6) Lone | 04:27 | 7) In Shallow Seas | 05:14 | 8) Red Stream | 06:11 |
Choć zespół istnieje dopiero od pięciu lat, jego początki sięgają 1995 roku, kiedy to mieszkający w Reykjaviku basista Engilbert Hauksson oraz gitarzysta, klawiszowiec i wokalista Einar Thorberg powołali do życia blackmetalową grupę Thule. Działała ona zaledwie przez dwa lata i pozostawiła po sobie jedynie kilka utworów opublikowanych na płytach składankowych. Nie widząc większych nadziei na sukces, drogi muzyków rozeszły się. Ale większość z nich wcale nie zrezygnowała z grania. Thorberg skumał się z gitarzystą Birgirem Márem Thorgeirssonem (przez wiele lat ukrywającym się pod pseudonimem Forn) i stworzył zespół Potentiam. Początkowo był to, specjalizujący się w black metalu, duet; w takim w każdym razie składzie nagrano debiutancki album „Bálsýn” (1999); z czasem jednak dokooptowano nowych muzyków: Haukssona oraz perkusistę Kristjána B. Heiðarssona. Jako kwartet formacja zarejestrowała płytę „Orka í myrkri” (2004). Ale zamiast nabrać rozpędu, Potentiam stopniowo zaczęło wygaszać swoją działalność, co w dużej mierze spowodowane było zaangażowaniem części składu w równoległe projekty muzyczne, w tym między innymi w łączący stylistykę death i doom metalu zespół Pornea. Powstał on w 2001 roku jako wspólne dzieło Birgira Mára Thorgeirssona i Kristjána B. Heiðarssona (jeszcze przed jego przyjęciem do Potentiam); ten ostatni w tym samym czasie udzielał się zresztą dodatkowo w thrashmetalowym Charger. Nowy zespół zaczął funkcjonowanie od zarejestrowania demonstracyjnego albumu „Burned & Battered” (2001), by następnie w różnych latach pojawiać się na scenach w bardzo różnych zestawieniach osobowych. W końcu po prawie dekadzie działalności Thorgeirsson i Heiðarsson zdecydowali się po raz kolejny na nowe otwarcie i zmienili szyld – z Pornea na Kontinuum. Debiutancki (który to już raz?) krążek – „Earth Blood Magic” (wydany w 2012 roku przez brytyjską wytwórnię Candlelight Records) – zarejestrowali we dwójkę: Kristján zagrał na bębnach, Birgir Már na gitarze, basie i klawiszach, poza tym odpowiadał za wokale i sample. W porównaniu z tym, co obaj muzycy tworzyli w Potentiam i Pornea, ich muzyka uległa znacznemu przedefiniowaniu. Zamiast surowego black metalu stała się wypadkową post-rocka, gotyku oraz rocka progresywnego. Nie da się też ukryć, że nowymi inspiracjami dla artystów z Reykjaviku stali nade wszystko ich rodacy z Sigur Rós i Sólstafir („ Svartir Sandar”, 2011; „ Ótta”, 2014). Popularność „Earth Blood Magic” wymogła na Kontinuum konieczność udania się w trasę koncertową, co z kolei zmusiło Thorgeirssona i Heiðarssona do zatrudnienia nowych muzyków; tym sposobem w zespole pojawili się dwaj gitarzyści Thorlakur Guðmundsson i Ingiðór Pálsson oraz basista Engilbert Hauksson (ten sam, który stworzył Thule, a następnie zasilił szeregi Potentiam). Niestety, krótko potem z zespołem rozstał się jego współtwórca, czyli Heiðarsson, którego zastąpił – mający oficjalnie status gościa – Kristján Einar Guðmundsson (wcześniej między innymi w Mictian, Myrk, a obecnie w progresywno-metalowym Momentum). W tym też składzie Kontinuum jesienią ubiegłego roku nagrało materiał na drugi pełnometrażowy album; ukazał się on w sprzedaży 20 kwietnia – ponownie nakładem wytwórni Candlelight Records (która ma koncie podobny stylistycznie i równie udany krążek szkockiego Falloch „ This Island, Our Funeral”) – pod tytułem „Kyrr”. Trafiło nań osiem kompozycji, które wydają zespołowi jak najlepsze świadectwo. Na płycie nie ma bowiem ani jednego słabego numeru – począwszy od otwierającego ją „Breathe” po zamykający „Red Stream”! Początek albumu, czyli wspomniany już „Breathe”, należy do szczególnie mocnych: motorycznej, progresywno-gotyckiej sekcji rytmicznej towarzyszy klimatyczna, postrockowa, pięknie budująca ścianę dźwięku, gitara oraz wpadająca w ucho (zwłaszcza w refrenie) melodyjna partia wokalna Birgira Mára Thorgeirssona. Nie brakuje też zagrywek typowo stonerowych, typowych dla najnowszego wcielenia Sólstafir. Po porcji czadu Kontinuum zmienia nastrój i w „Í Huldusal” proponuje dźwięki znacznie subtelniejsze, pełne nostalgii i zadumy. Nałożone na siebie ścieżki gitar Birgira Mára, Thorlakura i Ingiðóra robią piorunujące wrażenie, dosłownie chwytając swym smutkiem za gardło; niezwykłą aurę dopełniają zaś pojawiające się w tle wokalizy Thorgeirssona. W jeszcze inny rejon Islandczycy zabierają słuchaczy w trzecim w kolejności „Hliðargötu-heimsveldi”, w którym post-punk miesza się z gotykiem, a wszystko to przyprawione jest pełną romantyzmu melodią. Eteryczny – przynajmniej w początkowej fazie – śpiew sąsiaduje z przybrudzoną, garażową gitarą rodem ze świata stoner rocka. I to się nie gryzie ze sobą; wręcz przeciwnie – symbioza skrajnie odmiennych, zdawałoby się brzmień, jest idealna. W podobnej tonacji utrzymana jest kompozycja tytułowa. „Kyrr” charakteryzuje się więc połączeniem nostalgii i czadu, emocji i potężnej energii. W warstwie wokalnej Birgir Már nawiązuje – najmocniej jak się chyba da – do Aðalbjörna Tryggvasona z Sólstafir (słychać to zwłaszcza w refrenie), choć wciąż zachowuje swój charakterystyczny zaśpiew. W finale zespół jeszcze zwiększa tempo, aby zamknąć utwór prawdziwie metalowym uderzeniem, co – jak można się domyślać – ma służyć przede wszystkim stworzeniu kontrastu z początkiem „Undir þunnu skinni”, który wręcz urzeka hipnotycznym pięknem. A dalej jest tylko lepiej. Nic dziwnego, że to najbardziej porywający i na długo zapadający w pamięć fragment całego „Kyrr”. Śpiew Thorgeirssona dosłownie chwyta za serce. Nie mniej zniewalający jest jedyny pozbawiony wokalu utwór na płycie, czyli „Lone”, znaczony delikatną, nieco senną partią gitary. Z tego odrętwienia skutecznie budzi słuchaczy stonerowo-metalowy „In Shallow Seas”, w którym bliskim stylistyce rocka gotyckiego głosem Birgir Már powtarza jak mantrę frazę: „Come to me”. Trzeba przyznać, że brzmi to trochę przerażająco, jak zaproszenie do piekła. Najgorsze jednak jest to, że nie sposób mu odmówić. Na finał wyspiarze serwują „Red Stream” – kolejny przykład nadzwyczaj udanego mariażu post-rocka z metalem i stoner rockiem, w którym gitarowy czad wcale nie staje na drodze melodii. Nowymi elementami są tutaj wyeksponowana gra bębniarza Kristjána Einara Guðmundssona oraz pojawiające się w ostatniej fazie chórki. I to już, niestety, jest koniec. Po zaledwie czterdziestu trzech minutach! Szczęśliwie nic nie stoi na przeszkodzie, aby „odpalić” album ponownie. A potem zrobić to jeszcze raz. I znowu. Nie da się bowiem ukryć, że „Kyrr” uzależnia – swym niezwykłym, nostalgicznym nastrojem i wigorem, który sprawia, że nawet najsmutniejsze kompozycje nie dołują, ale przydają sił i mocy. Widać (czy raczej: słychać), że w islandzkim klimacie musi być coś niepowtarzalnego, nieobecnego w żadnym innym regionie świata. Co sprawia, że tylko tam mają rację bytu tacy wykonawcy, jak Björk, múm, Sigur Rós, Sólstafir i Kontinuum. Skład: Birgir Már Thorgeirsson – śpiew, gitara elektryczna Thorlakur Guðmundsson – gitara elektryczna Ingiðór Pálsson – gitara elektryczna Engilbert Hauksson – gitara basowa Kristján Einar Guðmundsson – perkusja
|
Hmmmm, Islandia - oprócz wspomnianych kapel - to jeszcze Bjork, kiedyś Sugarcubes a teraz również Mum