Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dungen
‹Allas sak›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAllas sak
Wykonawca / KompozytorDungen
Data wydania25 września 2015
NośnikCD
Czas trwania41:42
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Gustav Ejstes, Reine Fiske, Johan Holmegård, Mattias Gustavsson, Jonas Kullhammar
Utwory
CD1
1) Allas sak03:29
2) Sisten gästen02:41
3) Franks kaktus05:40
4) En gång om året04:32
5) Åkt dit03:01
6) En dag på sjön04:13
7) Flickor och pojkar03:10
8) Ljus in i min panna03:57
9) Sova08:34
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Delikatnie… subtelnie… pięknie
[Dungen „Allas sak” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Ostatnie miesiące są dla gitarzysty Reinego Fiske niezwykle pracowite. W 2015 roku ukazały się już nowe albumy The Amazing i Elephant9, na których Szwed zagrał „pierwsze skrzypce”. W zapowiedziach na ten rok znajduje się jeszcze kolejny materiał Svenska Kaputt. A jakby komuś nadal było mało, może sięgnąć po najnowsze wydawnictwo kwartetu Dungen – „Allas Sak” – którego Fiske jest współliderem.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Delikatnie… subtelnie… pięknie
[Dungen „Allas sak” - recenzja]

Ostatnie miesiące są dla gitarzysty Reinego Fiske niezwykle pracowite. W 2015 roku ukazały się już nowe albumy The Amazing i Elephant9, na których Szwed zagrał „pierwsze skrzypce”. W zapowiedziach na ten rok znajduje się jeszcze kolejny materiał Svenska Kaputt. A jakby komuś nadal było mało, może sięgnąć po najnowsze wydawnictwo kwartetu Dungen – „Allas Sak” – którego Fiske jest współliderem.

Dungen
‹Allas sak›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAllas sak
Wykonawca / KompozytorDungen
Data wydania25 września 2015
NośnikCD
Czas trwania41:42
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Gustav Ejstes, Reine Fiske, Johan Holmegård, Mattias Gustavsson, Jonas Kullhammar
Utwory
CD1
1) Allas sak03:29
2) Sisten gästen02:41
3) Franks kaktus05:40
4) En gång om året04:32
5) Åkt dit03:01
6) En dag på sjön04:13
7) Flickor och pojkar03:10
8) Ljus in i min panna03:57
9) Sova08:34
Wyszukaj / Kup
Nieczęsto się zdarza, aby muzycy rockowi rozpieszczali słuchaczy; znacznie częściej mamy do czynienia z sytuacją przeciwną. Na szczęście czterdziestotrzyletni Reine Fiske należy do tych artystów, którzy chętnie pracują w studiu nagraniowym, na dodatek angażując się w wiele projektów pobocznych. Sławę zyskał jako gitarzysta formacji Landberk, która – po wydaniu pięciu albumów studyjnych – przeszła do historii w 1996 roku. Chwilę później, do spółki z muzykami Anekdoten, stworzył efemeryczny band Morte Macabre, po którym pozostała tylko jedna, ale za to wyśmienita płyta – „Symphonic Holocaust” (1998). Rok później Fiske „zgadał” się z wokalistą i multiinstrumentalistą Gustavem Ejstesem i powołali do życia kolejny zespół – Dungen. Ale i tego było mu mało, więc w 2000 roku związał się jeszcze – co prawda na krótko – z formacją Paatos, którą opuścił zaraz po publikacji debiutanckiego krążka „Timeloss” (2002). Długo w wierności Dungen jednak nie wytrwał. Chcąc pograć trochę lżejszą odmianę rocka progresywnego, wziął udział w tworzeniu The Amazing, z którym w tym roku wydał czwarty już longplay – „Picture You”.
Myślicie, że to już wszystko? Skądże! Przed trzema laty Szwed przyjął zaproszenie od norweskiego tria Elephant9 (i jego lidera Stålego Storløkkena), z którym wydał do tej pory dwa albumy: „Atlantis” (2012) oraz „Silver Mountain” (2015). Przy okazji coraz częstszych wizyt Fiskego w Oslo do współpracy zaprosił go również inny norweski tercet – Motorpsycho; w efekcie wspólnie zarejestrowali materiał na płyty „Still Life with Eggplant” (2013) i „Behind the Sun” (2014). Pomiędzy nimi Reine znalazł jeszcze czas na rozkręcenie kolejnego projektu (tym razem w towarzystwie muzyków o proweniencji jazzowej bądź jazzrockowej) – Svenska Kaputt. Debiutanckie wydawnictwo grupy okazało się bardziej niż udane; nic więc dziwnego, że następne powinno ujrzeć światło dzienne w najbliższych tygodniach. To zaangażowanie Szweda na tak wielu polach miało też jednak co najmniej jeden skutek ujemny – na pięć lat zamilkła jego macierzysta (w tej chwili) grupa, czyli Dungen. Szczęście, że możemy napisać już o tym w czasie przeszłym. Wydany w 2010 roku „Skit i allt” doczekał się bowiem nareszcie następcy. Dodajmy: godnego następcy! A imię jego „Allas sak”.
Album ukazał się w dwóch wersjach: na kompakcie opublikowała go amerykańska wytwórnia Mexican Summer, na winylu natomiast – Norwegowie ze Smalltown Supersound. Oprócz Fiskego na płycie możemy usłyszeć jeszcze: wokalistę, flecistę i klawiszowca (formalnego lidera grupy) Gustava Ejstesa, basistę Johana Holmegarda (również w The Amazing, Svenska Kaputt i Fire! Orchestra Matsa Gustafssona) oraz bębniarza Mattiasa Gustavssona. Dodatkowo do studia zaproszony został ceniony skandynawski saksofonista i klarnecista Jonas Kullhammar (nie tylko stojący na czele własnego zespołu, ale udzielający się również u boku Gorana Kajfeša w jego Subtropic Arkestra). Któremu poza tym już wcześniej zdarzało się w różnych składach grywać z Fiskem i Holmegardem. Jak więc widać, do pracy nad „Allas sak” przystąpiła piątka doskonale znających się i jeszcze lepiej rozumiejących artystów. O efekt sesji nie trzeba zatem było się martwić, choć pięcioletnie milczenie mogło mimo wszystko rodzić pewne wątpliwości odnośnie formy – nie tyle poszczególnych muzyków, co całej formacji. Już po pierwszym przesłuchaniu płyty wszelkie obawy jednak pryskają. A każde kolejne sprawia, że serce rośnie.
Dungen ma od lat swoich zaprzysięgłych fanów. Zarówno takich, którzy bez szemrania łykną każdą produkcję zespołu (nawet niższych lotów, gdyby się kiedyś trafiła), jak i takich, którzy wychodzą z założenia, że od wyśmienitych artystów wymagać należy więcej. Obie te grupy nie muszą bać się kontaktu z „Allas sak” – album na pewno ich nie zawiedzie. Choć – bez cienia wątpliwości – bardziej usatysfakcjonowani będą ci, którzy niekoniecznie przepadają za rozbudowanymi formami charakterystycznymi dla rocka progresywnego. Ejstes, Fiske i ich kompani – przynajmniej pod tym szyldem – wolą komponować krótsze utwory, nierzadko o wpadających w ucho liniach melodycznych, bywa, że bliskie stylistyce szlachetnego popu. Na album trafiło w sumie dziesięć numerów, spośród których tylko jeden trwa dłużej niż osiem minut. Ku zaskoczeniu, to właśnie w nim dzieje się najmniej. Co jest zresztą, jak można mniemać, świadomym zabiegiem zespołu. Dlaczego? Wyjaśnimy później. Otwierający krążek tytułowy „Allas sak” zachwyca zwłaszcza bogatą aranżacją. Psychodeliczny, transowy wstęp – z wybijającymi się na plan pierwszy klawiszami – okraszony jest bowiem kapitalnymi dęciakami Kullhammara; niezwykłe wrażenie robi też soczysty, przywodzący na myśl świętej pamięci Johna Bonhama z Led Zeppelin sposób gry na perkusji Gustavssona. Że nie jest to przypadek ani jednorazowa inspiracja, potwierdzają kolejne utwory.
Najkrótsze w całym zestawie „Sista festen” zaskakuje radosną melodią, pogodną partią gitary Fiskego oraz nie mniej optymistycznymi, nałożonymi na siebie, wokalami Ejstesa (który dodatkowo odpowiedzialny jest za fortepianowe smaczki w tle). Warto przy okazji zaznaczyć, że wszystkie numery – oczywiście poza instrumentalnymi – zaśpiewane są przez Gustava w języku ojczystym. W połączonym z „Sista festen” trzecim na liście „Sisten gästen” lider sięga jeszcze po flet, którego dźwięki idealnie wpisują się w delikatne tony fortepianu i jego eteryczny wokal. Ale to i tak dopiero przystawka do dania głównego, które zaczyna się wraz z instrumentalnym „Franks kaktus” – przestrzenną, pełną progresywnych i psychodelicznych elementów (rodem z lat 70. XX wieku) kompozycją opartą na partiach fletu i gitar (elektrycznej i akustycznej), raz grających solo, to znów w duecie. Kapitalne wrażenie pozostawia po sobie również balladowy (z popowym zacięciem) „En gång om året”, w którym prym wiodą instrumenty akustyczne (gitara, flet, fortepian). Z czasem numer ten nabiera jednak rozmachu, a Fiske dodatkowo sięga po gitarę elektryczną, by wdać się w dialog z… samym sobą. Bardzo energetycznie brzmi też „Åkt dit”, w którym Kullhammar dostępuje nawet zaszczytu zagrania solówki na saksofonie. Poza nim wciąż wiele do powiedzenia ma Ejstes, co rusz dorzucając kilka klimatycznych dźwięków na fortepianie.
Drugim w całości instrumentalnym fragmentem „Allas sak” jest „En dag på sjön” – i po raz drugi jest to jeden z najmocniejszych momentów na albumie. Ta trochę ponad czterominutowa kompozycja jest przede wszystkim popisem Reinego Fiske, który bez najmniejszych wątpliwości dowodzi, że zalicza się obecnie do czołówki gitarzystów w (około)progresywnym światku. W kolejnym – również pozbawionym słów – „Flickor och pojkar”, rozbrzmiewają głównie syntezatory i, biorąc pod uwagę umiejętności Gustava, być może także wiolonczela. W każdym razie to kompozycja niezwykle urokliwa, która stanowi doskonałe wprowadzenie do popowo-psychodelicznego, utrzymanego – przynajmniej z początku – w klimacie późnych lat 60. ubiegłego wieku, „Ljus in i min panna”. Całość wieńczy najdłuższy na płycie utwór „Sova”. Jego otwarcie nieco zaskakuje „kwasowym” brzmieniem organów, które z czasem wchodzą w interesujący dyskurs z gitarą. Finał, czyli co najmniej kilka ostatnich minut, to coraz bardziej minimalistyczna partia syntezatorów – ich zadanie zdaje się być oczywiste: wprowadzić senno-hipnotyczny nastrój, który pozwoli słuchaczowi łatwiej pogodzić się z faktem dotarcia do mety. Po zaledwie (niespełna) czterdziestu dwóch minutach. Z jednej strony to akurat tyle, by móc się tą płytą odpowiednio porozkoszować, z drugiej – boleśnie mało, jeśli zdamy sobie sprawę, że ciąg dalszy może nastąpić dopiero za kolejnych pięć lat.
koniec
1 października 2015
Skład:
Gustav Ejstes – śpiew, flet, fortepian, fortepian elektryczny, organy, syntezatory
Reine Fiske – gitara elektryczna, gitara akustyczna
Johan Holmegard – gitara basowa
Mattias Gustavsson – perkusja, instrumenty perkusyjne
gościnnie:
Jonas Kullhammar – saksofon, klarnet

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.