Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Alexander von Schlippenbach, Globe Unity Orchestra
‹Globe Unity • 50 Years›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGlobe Unity • 50 Years
Wykonawca / KompozytorAlexander von Schlippenbach, Globe Unity Orchestra
Data wydania20 kwietnia 2018
Wydawca Intakt Records
NośnikCD
Czas trwania44:03
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Alexander von Schlippenbach, Henrik Walsdorff, Ernst-Ludwig Petrowsky, Gerd Dudek, Evan Parker, Daniele D’Agaro, Rudi Mahall, Christof Thewes, Gerhard Gschlößl, Wolter Wierbos, Axel Dörner, Jean-Luc Cappozzo, Ryan Carniaux, Tomasz Stańko, Manfred Schoof, Carl Ludwig Hübsch, Paul Lovens, Paul Lytton
Utwory
CD1
1) Globe Unity Orchestra – 50 Years44:03
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: W pięćdziesiąt lat dookoła świata
[Alexander von Schlippenbach, Globe Unity Orchestra „Globe Unity • 50 Years” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Gdy śmiertelna choroba zmogła Tomasza Stańkę, był on w trakcie pracy nad nową płytą. Za czas jakiś zapewne nagrania te ujrzą światło dzienne. Tym, którzy już nie mogą się ich doczekać, pozostaje na razie albo raczenie się płytami archiwalnymi, albo sięgnięcie po wydany ponad trzy miesiące temu, upamiętniający pięćdziesięciolecie powstania formacji, album Globe Unity Orchestra, w składzie której pojawił się polski trębacz.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: W pięćdziesiąt lat dookoła świata
[Alexander von Schlippenbach, Globe Unity Orchestra „Globe Unity • 50 Years” - recenzja]

Gdy śmiertelna choroba zmogła Tomasza Stańkę, był on w trakcie pracy nad nową płytą. Za czas jakiś zapewne nagrania te ujrzą światło dzienne. Tym, którzy już nie mogą się ich doczekać, pozostaje na razie albo raczenie się płytami archiwalnymi, albo sięgnięcie po wydany ponad trzy miesiące temu, upamiętniający pięćdziesięciolecie powstania formacji, album Globe Unity Orchestra, w składzie której pojawił się polski trębacz.

Alexander von Schlippenbach, Globe Unity Orchestra
‹Globe Unity • 50 Years›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGlobe Unity • 50 Years
Wykonawca / KompozytorAlexander von Schlippenbach, Globe Unity Orchestra
Data wydania20 kwietnia 2018
Wydawca Intakt Records
NośnikCD
Czas trwania44:03
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Alexander von Schlippenbach, Henrik Walsdorff, Ernst-Ludwig Petrowsky, Gerd Dudek, Evan Parker, Daniele D’Agaro, Rudi Mahall, Christof Thewes, Gerhard Gschlößl, Wolter Wierbos, Axel Dörner, Jean-Luc Cappozzo, Ryan Carniaux, Tomasz Stańko, Manfred Schoof, Carl Ludwig Hübsch, Paul Lovens, Paul Lytton
Utwory
CD1
1) Globe Unity Orchestra – 50 Years44:03
Wyszukaj / Kup
Śmierć Tomasza Stańki to olbrzymia strata nie tylko dla polskiej, ale i światowej kultury. Wszak obok nieżyjących już od dawna pianisty Krzysztofa Komedy oraz saksofonisty i skrzypka Zbigniewa Seiferta był on najbardziej rozpoznawalnym polskim jazzmanem na całym globie. Cenionym i szanowanym. Zapraszanym do rozlicznych projektów jako gwiazda pierwszej wielkości. Nie bez powodu przed dwoma laty pianista Alexander von Schlippenbach – legenda europejskiego free jazzu – świętując półwiecze istnienia swojej Globe Unity Orchestra, ściągnął Tomasza Stańkę do Berlina na specjalny, jubileuszowy koncert. Krakowski muzyk znalazł się w doborowym towarzystwie. Ale na inne przecież nie zasługiwał… W kwietniu tego roku ukazała się natomiast, nakładem szwajcarskiej oficyny Intakt Records, płyta dokumentująca tamto wydarzenie – „Globe Unity • 50 Years”.
Von Schlippenbach przyszedł na świat w Berlinie w 1938 roku. Gdy zakończyła się druga wojna światowa, a stolica III Rzeszy legła w gruzach – miał zaledwie siedem lat. Jego dzieciństwo nie należało więc ani do lekkich, ani przyjemnych. Być może właśnie ten dobrze zapamiętany powojenny chaos i straszliwa bieda odcisnęły tak silne piętno na młodym Alexandrze, że kiedy już dorósł i postanowił zostać artystą (kształcił się w Kolonii), jako swą podstawową formę ekspresji wybrał free jazz – muzykę wymykającą się wszelkiej kontroli, ale jednocześnie potrafiącą idealnie oddać zamęt świata. W połowie lat 60. niespełna trzydziestoletni wówczas pianista został etatowym muzykiem grup Manfreda Schoofa (jego Kwintetu i Sekstetu). Wspólne występy ośmieliły go do tego stopnia, że gdy w 1966 roku dostał od organizatorów festiwalu Berliner Jazztage propozycję stworzenia i zaprezentowania na scenie własnego freejazzowego big bandu, nie wahał się długo.
Do współpracy udało mu się namówić nie tylko kolegów z kwintetu Schoofa, ale również z zaprzyjaźnionego tria saksofonisty Petera Brötzmanna. Tak narodziła się Globe Unity Orchestra, która z rozpędu, niemal od razu po scenicznym debiucie, weszła do studia nagraniowego (miało to miejsce w grudniu 1966 roku w Kolonii) i zarejestrowała materiał na płytę. Longplay nosił tytuł „Globe Unity”, ale ukazał się – co znamienne – pod nazwiskiem Schlippenbacha (zapewne dlatego, że to on był kompozytorem dwóch rozbudowanych utworów, jakie wypełniły winylowy krążek). Gdy jednak tylko zespół dawał koncerty, posługiwał się swoją „orkiestrową” nazwą. Choć niekiedy – na płytach zresztą również – dodawano jeszcze nazwisko lidera. W pierwszym składzie big bandu nie zabrakło muzyków, którzy w przyszłości zrobili wielką karierę, także w światku rockowym. Obok Schoofa i Brötzmanna, na „Globe Unity” można usłyszeć między innymi kontrabasistę Petera Kowalda, saksofonistę Gerda Dud(e)ka oraz perkusistów Jakiego Liebezeita (w przyszłości Can) i Maniego Neumeiera (Guru Guru).
W kolejnych latach Orkiestra działała z doskoku, a jej lider – obok stałego zestawu muzyków (Schoof, Brötzmann, Kowald, Dudek) – wciąż zapraszał do kooperacji nowych. Tym sposobem na przestrzeni dekad przez zespół przewinęli się między innymi: trębacze Tomasz Stańko (po raz pierwszy w 1970 roku) i Enrico Rava, saksofoniści Evan Parker, Steve Lacy i Anthony Braxton, puzoniści Kenny Wheeler i Albert Mangelsdorff oraz gitarzysta Derek Bailey. Z czasem dyskografia big bandu wzbogaciła się o płyty: „Globe Unity 67 & 70” (2001), „Live in Wuppertal” (1973), „Hamburg ’74” (1979), „Vol. 1: Evidence” (1976), „Vol. 2: Into the Valley” (1976), „Jahrmarkt / Local Fair” (1977), „Improvisations” (1978), „Compositions” (1980) oraz „Intergalactic Blow” (1983). Od połowy lat 80. grupa nieco zwolniła tempo, skupiając się głównie na organizacji jubileuszowych występów z okazji kolejnych rocznic debiutu. Były one rejestrowane i także publikowane: „20th Anniversary” (1993), „Globe Unity • 40 Years” (2007) oraz „Globe Unity • 50 Years” (2018). Po drodze do „koszyczka” wpadł jeszcze jeden koncertowy album „Globe Unity 2002” (2003). W efekcie w ciągu półwiecza uzbierało się – wraz z najnowszą – czternaście pełnowymiarowych płyt.
Koncert z okazji pięćdziesiątych urodzin Globe Unity Orchestra miał miejsce 4 listopada 2016 roku podczas tego samego festiwalu – choć o nieco innej nazwie (obecnie jest to JazzFest Berlin) – co pół wieku wcześniej. Pomostem łączącym oba, dość odległe przecież w czasie wydarzenia, był udział trzech artystów: Alexandra von Schlippenbacha, Manfreda Schoofa i Gerda Dud(e)ka. Ale obok nich pojawiło się na scenie jeszcze piętnastu artystów, w tym wspomniany we wstępie Tomasz Stańko. Big band wykonał tylko jeden, ale za to trwający czterdzieści trzy minuty, w stu procentach improwizowany utwór, który zatytułowano najprościej, jak się dało: „Globe Unity Orchestra – 50 Years”. Jeżeli Schlippenbach wcześniej omawiał ze swoimi muzykami ogólne założenia tej kompozycji, na pewno nie wnikał w szczegóły. Chociaż zapewne w jakiś sposób, siedząc przy fortepianie, kierował całością, dając sygnały, kiedy podkręcić tempo, a kiedy wyciszyć emocje. Trudno jednak zakładać, że – jak to bywa w klasycznych jazzowych orkiestrach – był w stanie w pełni okiełznać piętnastoosobową sekcję dętą.
Niełatwo jest recenzować podobne wydawnictwo. Tym bardziej że muzycy zrobili wiele, aby wymknąć się jakimkolwiek próbom klasyfikacji. Mimo że od strony formalnej nadali tytułowej suicie w miarę zamkniętą formę (czytaj: teaser, wstęp, rozwinięcie, zakończenie). Pierwsze minuty to charakterystyczne dla orkiestr szykujących się do uwertury „strojenie instrumentów”. Dęciaki starają się znaleźć wspólny język, a dodatkowym elementem zachęcającym je do tego jest fortepian. Gdy już wreszcie wszyscy stają w jednym szeregu, zaczyna się część właściwa. To ten moment, kiedy Orkiestra „odpala”, z pomocą pary perkusistów – tym razem są to Paul Lovens i Paul Lytton – podkręcając tempo i stopniowo rozluźniając formę. Ścieżki dęciaków nakładają się na siebie; niektóre prowadzą dialog w obrębie własnej sekcji, inne „zagadują” fortepian. Wszystko prowadzi do przesilenia, po którym następuje kilka minut względnego spokoju; na pierwszym planie pozostaje praktycznie tylko trąbka. To wyciszenie nie trwa jednak zbyt długo.
Pozostali muzycy zazdroszczą chyba swemu koledze (tylko któremu? bo trębaczy było tego dnia w składzie Orkiestry aż pięciu), ponieważ wkrótce dołączają do niego i ponownie nad sceną zapanowuje freejazzowy chaos. Nieco dłuższy oddech muzycy biorą mniej więcej w połowie koncertu. To czas zarezerwowany dla lidera projektu, który najpierw wprowadza nieco nostalgiczny klimat, by następnie przełamać go atonalną improwizacją i ponownym wciągnięciem do wspólnej zabawy dęciaków. Od tego momentu Schlippenbach – w roli solisty – powraca jeszcze dwukrotnie, a pozostali – doskonale pamiętając, kto na tych urodzinach zbiera życzenia – pokornie ustępują mu miejsca. Gdy jednak robi się skrajnie minimalistycznie, można podejrzewać, że to jedynie cisza przed burzą – i tak jest w rzeczywistości. Ostatnie minuty koncertu to prawdziwa, pełna wyładowań, feeria dźwięków. Aż nagle wszystko cichnie. To znak, że Orkiestra, okrążywszy glob, dotarła do mety. Uczestnikom festiwalu nie pozostało nic innego, jak nagrodzić zespół oklaskami, a Schlippenbachowi – przedstawić muzyków.
Można podejrzewać – z prawdziwym bólem – że to ostatnie takie wydawnictwo Globe Unity. Za osiem lat, gdy formacji stuknie sześćdziesiątka, jej lider będzie miał już osiemdziesiąt osiem lat. Oby dożył tego momentu w zdrowiu. Ale czy będzie czuł się na tyle dobrze, by raz jeszcze wyjść na scenę i pokierować big bandem? A czy dotrwają tego pozostali artyści? Gerd Dudek jest przecież rówieśnikiem Schlippenbacha, Manfred Schoof ma dwa lata więcej od obu, a Ernst-Ludwig Petrowsky w grudniu tego roku będzie obchodził – nie, to nie pomyłka! – osiemdziesiąte piąte urodziny. I nie należy zapominać, że jednego z uczestników urodzinowego występu sprzed niespełna dwóch lat nie ma już – od 29 lipca tego roku – wśród nas. Chodzi oczywiście o nieodżałowanego Tomasza Stańkę.
koniec
2 sierpnia 2018
Skład:
Alexander von Schlippenbach – fortepian
Henrik Walsdorff – saksofon altowy
Ernst-Ludwig Petrowsky – saksofon altowy, klarnet, flet
Gerd Dudek – saksofon sopranowy, saksofon tenorowy, klarnet, flet
Evan Parker – saksofon tenorowy
Daniele D’Agaro – saksofon tenorowy, klarnet
Rudi Mahall – klarnet basowy
Christof Thewes – puzon
Gerhard Gschlößl – puzon
Wolter Wierbos – puzon
Axel Dörner – trąbka
Jean-Luc Cappozzo – trąbka
Ryan Carniaux – trąbka
Tomasz Stańko – trąbka
Manfred Schoof – trąbka, skrzydłówka
Carl Ludwig Hübsch – tuba
Paul Lovens – perkusja
Paul Lytton – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.