Tu miejsce na labirynt…: Bóg błogosławi, ale na śmierć przyzwala [Mono „Nowhere Now Here” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Od wydania tego albumu minęło już niemal dziesięć miesięcy. Dlaczego więc postanowiłem napisać o nim dopiero teraz? Głównie z tego powodu, że w 2019 roku japoński postrockowy kwartet Mono obchodzi dwudziestolecie swego istnienia, co postanowił uczcić również innymi płytami. Żeby to wydawnicze wzmożenie usystematyzować – na początek parę słów na temat „Nowhere Now Here”.
Tu miejsce na labirynt…: Bóg błogosławi, ale na śmierć przyzwala [Mono „Nowhere Now Here” - recenzja]Od wydania tego albumu minęło już niemal dziesięć miesięcy. Dlaczego więc postanowiłem napisać o nim dopiero teraz? Głównie z tego powodu, że w 2019 roku japoński postrockowy kwartet Mono obchodzi dwudziestolecie swego istnienia, co postanowił uczcić również innymi płytami. Żeby to wydawnicze wzmożenie usystematyzować – na początek parę słów na temat „Nowhere Now Here”.
Mono ‹Nowhere Now Here›W składzie | Takaahira „Taka” Goto, Hideki „Yoda” Suematsu, Tamaki Kunishi, Dahm Mario Santo Majuri Cipolla, Max Crawfor, Alison Chesley, Nora Barton, Anna Steinhoff, Melissa Bach, Andra Kulans, Inger Petersen Carle, Susan Voelz, Vannia Phillips, Jennifer Dunne, Stacia Spencer, Gerald Bailey, Chad McCullough |
Utwory | | CD1 | | 1) God Bless | 01:45 | 2) After You Comes the Flood | 05:37 | 3) Breathe | 05:25 | 4) Nowhere, Now Here | 10:25 | 5) Far and Further | 05:42 | 6) Sorrow | 08:31 | 7) Parting | 04:26 | 8) Meet Us Where the Night Ends | 09:06 | 9) Funeral Song | 03:21 | 10) Vanishing, Vanishing Maybe | 06:15 |
W stycznia tego roku minęło dokładnie dwadzieścia lat od momentu, kiedy mieszkający w Tokio gitarzysta i kompozytor Takaahira Goto „Taka” – zafascynowany jednocześnie muzyką klasyczną, jak i rockową awangardą – postanowił założyć zespół, w którym mógłby dać upust swoim artystycznym fascynacjom. Do współpracy zaprosił drugiego gitarzystę (rytmicznego) Hidekiego Suematsu (nazywanego „Yodą”), basistkę Tamaki Kunishi oraz perkusistę Yanusoriego Takadę. I tak narodziło się Mono – jedna z najważniejszych postrockowych grup świata, którą bez wątpienia można postawić w tym samym rzędzie, co kanadyjskie Godspeed You! Black Emperor, Do May Say Think, Thee Silver Mt. Zion, amerykańskie Explosions in the Sky, This Will Destroy You, Tortoise, szkocki Mogwai czy islandzki Sigur Rós. Swój jubileusz Mono postanowiło uczcić nie tylko wydaniem nowego, dziesiątego studyjnego w dyskografii, albumu „Nowhere Now Here”, ale także wznowieniem zremasterowanej wersji płyty „Hymn to the Immortal Wind” (oryginalnie wydanej przed dziesięciu laty) oraz publikacją okazjonalnej EP-ki „Before the Past – Live from Electrical Audio”, na którą trafiły trzy stare kompozycje – z dwóch pierwszych longplayów – w nowych wersjach. Ewenementem w przypadku japońskiej formacji było także to, że przez bardzo długi czas, aż do „ Requiem for Hell” (2016), występowała ona w tym samym składzie personalnym. Pierwsza roszada nastąpiła dopiero jesienią 2017 roku, kiedy to, powołując się na „względy osobiste”, z zespołem rozstał się Takada. Parę miesięcy później jego miejsce zajął… nie, wcale nie Japończyk, lecz Amerykanin. Wybór Takaahiry i pozostałych członków zespołu padł na Dominica Cipollę, który w Mono funkcjonuje jako – uwaga, będzie długo! – Dahm Mario Santo Majuri Cipolla. To perkusista, który już z niejednego pieca jadł chleb. Ma za sobą występy w heavymetalowym Brothers of Conquest, popowo-rockowym Cooler, eksperymentalnym Sapat, psychodeliczno-folkowym The Phantom Family Halo, elektroniczno-dubowym The Children, wreszcie w krautowo-postrockowym Watter. Trudno wyobrazić sobie większy rozstrzał stylistyczny, prawda? Ale przynajmniej możemy mieć pewność, że za bębnami zasiadł człowiek o wielkiej wyobraźni i nieprzeciętnych umiejętnościach. Co zresztą udowodnił na wydanym 25 stycznia przez berlińską wytwórnię Pelagic Records „Nowhere Now Here” – pierwszym dziele nowej, japońsko-amerykańskiej wersji Mono, którą kwartet otworzył jubileuszowy dla siebie rok. Kto wie, może krążek ten trafił do sprzedaży dokładnie tego samego dnia, w którym dwadzieścia lat wcześniej… W studiu nagraniowym, obok czworga stałych członków formacji, znaleźli się również: żeńska dziesięcioosobowa sekcja smyczkowa (cztery wiolonczelistki i sześć skrzypaczek) pod batutą Maxa Crawforda oraz dwóch trębaczy – Gerald Bailey i Chad McCullough. Co w istotny sposób wzbogaciło brzmienie. Zresztą Mono od lat korzysta z usług dodatkowych muzyków. na „Nowhere Now Here” trafiło dziesięć kompozycji trwających niemal dokładnie godzinę. W przypadku klasycznej produkcji postrockowej trudno mówić o jakimś zróżnicowaniu. To nie ta bajka. Tu ma być dokładnie na odwrót: monotonnie, ale transowo, jednostajnie, ale nastrojowo. I tak właśnie jest – od otwierającego krążek „God Bless” po zamykający go „Vanishing, Vanishing Maybe”. Po drodze z jedną zaskakującą niespodzianką – zaśpiewanym przez basistkę Tamaki Kunishi „Breathe”. Choć nazywanie tego utworu piosenką byłoby jednak nieco na wyrost… „God Bless” to niespełna dwuminutowa introdukcja, oparta na smyczkach i rozbrzmiewających na drugim planie trąbkach, która płynnie przechodzi w „After You Comes the Flood”. Numer ten wyznacza schemat, który pojawia się także w praktycznie każdym kolejnym utworze albumu – wszystko zaczyna się od klimatycznej, stonowanej gitary (zazwyczaj Goto, rzadziej do spółki z Suematsu), do której / których z czasem dochodzą kolejne instrumenty, dzięki czemu zespół rozkręca się i nabiera rozmachu, mozolnie, lecz z wielką konsekwencją budując napięcie. W „After You…” dochodzi do tego jeszcze piękna melodia i bezbrzeżny smutek. Aczkolwiek trafiają się także ostrzejsze fragmenty, w których Takaahira korzysta z gitarowych efektów, generując noise’owe przestery, a Hideki tnie pojedynczymi dźwiękami gitary jak skalpelem. Przy kolejnym podejściu przebija się tym sposobem przez monumentalną ścianę dźwięku budowaną przez kolegów i koleżankę. W „Breathe” dominuje mrok i – dzięki głosowi Tamaki – natchniona zwiewność, które idealnie się ze sobą komponują. Całości dopełniają zaś smyczki i subtelne gitarowe tremola. „Nowhere, Now Here” (z przecinkiem po „nowhere”, którego nie ma w tytule albumu) to z kolei najdłuższy fragment płyty. Muzycy dają tu sobie wystarczająco czasu na powolne konstruowanie narracji. Nigdzie się nie spieszą. Suematsu skupia się na zagęszczaniu faktury, a Goto tylko czeka na odpowiedni moment, aby przystąpić do szturmu. W efekcie w finale kwartet uderza z taką mocą, że najtwardszego słuchacza jest w stanie powalić na kolana. W następnych utworach siłą rzeczy następuje lekkie wyciszenie: „Far and Further” ma nawet balladowo-optymistyczny charakter, a w „Sorrow” grupa decyduje się na wykorzystanie w szerszym zakresie elektroniki i syntezatorów. Choć im bliżej końca, tym więcej też pojawia się noise’owego zgiełku. W „Parting” natomiast Cipolla dostaje wolne, za to na plan pierwszy wybijają się smyczki i nadający rytm całości fortepian Kunishi. Po kilkunastu minutach wyciszenia w „Meet Us Where the Night Ends” zespół ponownie uderza ze zdwojoną siłą. Ale zanim do tego dochodzi, skrupulatnie usypia słuchacza, budując nastrój (za sprawą syntezatorów i smyczków). Kilka minut przed końcem sprawę biorą jednak w swoje ręce gitarzyści, których partie – znów zahaczające o noise – przydają utworowi drapieżności. Zachęcony ich emocjami Dominic podkręca tempo, jakby na moment zapomniał, że to Mono, a nie jego dawny metalowy projekt Brothers of Conquest. Z krótkiego „Funeral Song”, zgodnie z tytułem, zieje smutkiem – na syntezatorowym tle wyjątkowo przejmująco brzmią grające unisono trąbki Baileya i McCullougha. W tym kontekście aż strach pomyśleć, co czeka w zamykającym krążek „Vanishing, Vanishing Maybe”. Na szczęście kwartet uznał, że nie chce żegnać się ze słuchaczami w pogrzebowej scenerii. Stąd lekki ukłon w stronę amerykańskiej tradycji i zaimplementowanie do postrockowej formuły elementów swampowego bluesa. Nie należy jednak, jak sądzę, traktować tego jako wyznacznik dalszej drogi rozwoju. Dwadzieścia lat intensywnej działalności. Dziesięć pełnowymiarowych płyt studyjnych (nie licząc EP-ek i albumów koncertowych). Mamy za co być wdzięczni Japończykom. Tym bardziej że na żadnym krążku – włącznie z „Nowhere Now Here” – nie zeszli poniżej nadzwyczaj przyzwoitego poziomu. Skład: Takaahira Goto „Taka” – gitara solowa, muzyka Hideki Suematsu „Yoda” – gitara rytmiczna Tamaki Kunishi – gitara basowa, śpiew (3), fortepian, syntezatory Dahm Mario Santo Majuri Cipolla – perkusja, instrumenty perkusyjne
gościnnie: Max Crawfor – dyrygent Alison Chesley – wiolonczela Nora Barton – wiolonczela Anna Steinhoff – wiolonczela Melissa Bach – wiolonczela Andra Kulans – skrzypce Inger Petersen Carle – skrzypce Susan Voelz – skrzypce Vannia Phillips – skrzypce Jennifer Dunne – skrzypce Stacia Spencer – skrzypce Gerald Bailey – trąbka Chad McCullough – trąbka
|