Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Claudio Simonetti’s Goblin
‹The Devil is Back›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Devil is Back
Wykonawca / KompozytorClaudio Simonetti’s Goblin
Data wydania10 września 2019
Wydawca Deep Red
NośnikCD
Czas trwania51:21
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Claudio Simonetti, Bruno Previtali, Cecillia Nappo, Federico Maragoni
Utwory
CD1
1) Brain Zero One05:33
2) Revenge05:35
3) Drug’s Theme04:19
4) Agnus Dei06:55
5) The Devil is Back05:29
6) Neverland05:04
7) Solitude03:38
8) Chi?03:41
9) Chi? Parte seconda03:16
10) Saint Ange07:51
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Diabeł powrócił i… ma się nieźle
[Claudio Simonetti’s Goblin „The Devil is Back” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Nie ma chyba na świecie drugiego takiego artysty, który by sztukę recyklingu własnej twórczości doprowadził do podobnej perfekcji, jak Włoch Claudio Simonetti. Przed laty (współ)lider formacji Goblin w XXI wieku wyspecjalizował się w odcinaniu kuponów od dawnej świetności. Tym większym zaskoczeniem mogła być wydana w ubiegłym roku płyta „The Devil is Back”, na której w trzech czwartych znalazł się materiał premierowy.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Diabeł powrócił i… ma się nieźle
[Claudio Simonetti’s Goblin „The Devil is Back” - recenzja]

Nie ma chyba na świecie drugiego takiego artysty, który by sztukę recyklingu własnej twórczości doprowadził do podobnej perfekcji, jak Włoch Claudio Simonetti. Przed laty (współ)lider formacji Goblin w XXI wieku wyspecjalizował się w odcinaniu kuponów od dawnej świetności. Tym większym zaskoczeniem mogła być wydana w ubiegłym roku płyta „The Devil is Back”, na której w trzech czwartych znalazł się materiał premierowy.

Claudio Simonetti’s Goblin
‹The Devil is Back›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Devil is Back
Wykonawca / KompozytorClaudio Simonetti’s Goblin
Data wydania10 września 2019
Wydawca Deep Red
NośnikCD
Czas trwania51:21
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Claudio Simonetti, Bruno Previtali, Cecillia Nappo, Federico Maragoni
Utwory
CD1
1) Brain Zero One05:33
2) Revenge05:35
3) Drug’s Theme04:19
4) Agnus Dei06:55
5) The Devil is Back05:29
6) Neverland05:04
7) Solitude03:38
8) Chi?03:41
9) Chi? Parte seconda03:16
10) Saint Ange07:51
Wyszukaj / Kup
Premierowy, ale utrzymany w stylistyce starego dobrego Goblina z lat 70. ubiegłego wieku, z czasów kultowych albumów „Profondo Rosso” (1975) i „Suspiria” (1977), które zawierały utwory wykorzystane w horrorach (z gatunku giallo) nakręconych przez włoskiego reżysera Dario Argento. Grający na instrumentach klawiszowych Claudio Simonetti był prawdziwą duszą tej formacji; wszak to jego syntezatory stworzyły charakterystyczne brzmienie kojarzone z Goblinem po dziś dzień. Artysta zżył się z koncepcją, jaka przyświecała temu zespołowi, do tego stopnia, że wciąż jeszcze, zamiast tworzyć zupełnie nową muzykę, tkwi głęboko w przeszłości i „odcina kupony” od tego, co przyniosło mu popularność, uznanie i pieniądze. Kiedy pod koniec lat 90. powołał do życia grupę Dæmonia, mogło się wydawać, że rozpocznie nowy etap swojej twórczości; tymczasem skupił się na coverowaniu samego siebie („Dario Argento Tribute”, 2000; „Zombie – Dawn of the Dead”, 2005) oraz na wydawaniu płyt koncertowych ze starym sprawdzonym materiałem („Live… or Dead”, 2001; „Live in Tokyo”, 2003; „Dario Argento Tribute – Live in Los Angeles”, 2006).
Owszem, tego właśnie oczekiwali od niego słuchacze. Tych utworów domagali się na koncertach. Ale chyba artystę takiego formatu, jak Simonetti, stać by było na podjęcie ryzyka i przetarcie nowego szlaku. Kolejna szansa pojawiła się w 2011 roku, kiedy wraz z gitarzystą Massimo Morantem oraz klawiszowcem Maurizio Guarinim (i dwoma muzykami Dæmonii) stworzył formację… New Goblin. Cóż, jej żywot okazał się bardzo burzliwy i tym samym krótki (zaledwie dwuletni), a udokumentowała go tylko jedna, koncertowa płyta – „Live in Roma” (2011). Ale mogło się wydawać, że nie ma tego złego, co by nie wyszło na dobre, albowiem po naturalnej śmierci Nowego Goblina Claudio postanowił nie wracać do starej Dæmonii, ale z jej członkami (i, gwoli ścisłości, jedną członkinią) reaktywować Goblina. Jako że w tym samym czasie zaistniały również inne inkarnacje zespołu – vide zwykły Goblin Morantego i Guariniego („Four of a Kind”, 2015) oraz powołany do życia przez basistę Fabia Pignatellego i perkusistę Agostino Marangolo Goblin Rebirth („Goblin Rebirth”, 2015) – do nazwy swojej formacji dorzucił ujednoznacznienie w postaci imienia i nazwiska.
Tym sposobem rockowemu światu objawił się Claudio Simonetti’s Goblin! I z miejsca zaczął sięgać pełnymi garściami po dokonania grupy sprzed lat. To nie przypadek, że pierwszą płytą zespołu była przeróbka „Profondo Rosso” (2015), a potem ukazywały się głównie koncertówki („Live in Japan”, 2017; „Dawn of the Dead – Live Soundtrack Experience”, 2018; „Music for a Witch: Tour Edition”, 2018). Aż do września ubiegłego roku, kiedy to na sklepowe półki – jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa – trafił opatrzony symbolicznym tytułem album „The Devil is Back”. Simonetti, tutaj wykorzystujący przede wszystkim syntezatory, w nieco mniejszym zaś stopniu fortepian akustyczny i organy Hammonda, nagrał go – we własnym studiu (Acquario w Rzymie) – z towarzyszeniem trojga byłych muzyków Dæmonii: gitarzystą Brunonem Previtalim, basistką Cecillią Nappo oraz perkusistą Federico Maragonim. Aby wszystko pozostało w „rodzinie”, „The Devil is Back” ukazał się pod szyldem wytwórni Deep Red (po włosku brzmiałoby to: Profondo Rosso), której właścicielem jest – chyba nikogo to nie zaskoczy – Claudio Simonetti.
Oznacza to, że lider formacji miał pełną kontrolę nad swoim dziełem. Należy przyjąć więc założenie, że jest ono dokładnie takie, jakie – w jego mniemaniu – miało być. Za wszystkie niedoskonałości to Simonettiemu należą się cięgi, ale i to on powinien być głównym adresatem pochwał. A jest za co chwalić „The Devil is Back”! Bo choć album nie dorównuje arcydziełom z drugiej połowy lat 70. XX wieku, to jednak udanie nawiązuje do ich stylistyki, brzmiąc jednocześnie bardzo świeżo. Na szczęście zespół nie naśladuje Goblina sprzed ponad czterdziestu lat, lecz twórczo rozwija jego idee. Słychać to wyraźnie już w otwierającym płytę przebojowym „Brain Zero One”, w którym klasyczny progres, oparty na dźwiękach syntezatorów (w tym kultowego Mooga), zostaje podrasowany heavymetalowymi wstawkami gitary. Niesamowitości charakterystycznej dla Goblina przydaje temu numerowi, jak zresztą kilku innym, wykorzystanie vocodera. Progresywna melodyjność okrasza równie drugi w kolejności „Revenge”, w którym brzmienie zostaje dodatkowo wzbogacone o instrumenty akustyczne (fortepian i gitarę) oraz – jak to dobrze, że nie trzeba było na nie zbyt długo czekać – klasyczne Hammondy, których solówka zostaje w końcówce podchwycona i rozwinięta przez gitarę.
Oprócz nowych własnych kompozycji, Simonetti wykorzystał także kilka staroci. Pierwszą z nich jest motyw ze ścieżki dźwiękowej telewizyjnego włoskiego thrillera science fiction „Gamma” (1975), którego kompozytorem był… Enrico Simonetti (1924-1978), ojciec lidera grupy. W wykonaniu Goblina „Drug’s Theme” zabrzmiało bardzo psychodelicznie i jazzrockowo, zwłaszcza dzięki popisowi Brunona Previtalego. W rozbudowanym „Agnus Dei” Claudio sięga po inspiracje muzyką dawną i sakralną, stąd wplecenie anielskiego śpiewu (ponownie za sprawą vocodera), ale przede wszystkim charakter samej kompozycji – podniosły i kontemplacyjny (w czym po raz kolejny pomaga Moog). Tytułowy „The Devil is Back” miesza z kolei wpływy kosmicznego space rocka z progresem z lat 70. To chyba najbardziej zatopiony w goblinowej przeszłości utwór na płycie i jednocześnie najbardziej pasujący do jakiegoś współczesnego okultystycznego horroru. Psychodelicznie i transowo zespół poczyna sobie z kolei w „Neverland”; dzieje się tak dzięki wspomagającym sekcję rytmiczną syntezatorom, które usłużnie przesunęły się na dalszym plan, aby zrobić nieco więcej miejsca gitarze solowej.
Krótki, ale treściwy „Solitude” ponownie stawia na wolne tempo i podniosły nastrój, a za smaczek aranżacyjny służą syntezatorowo-orkiestrowe smyczki, aczkolwiek największą wartością dodaną staje się kolejna progresywna solówka Previtalego. „Chi?” oraz „Chi? Parte seconda” to kolejna – podzielona na dwie części – cudza kompozycja (konkretnie Giuseppego Baudo), która pierwotnie wykorzystana została we włoskim serialu z lat 1976-1977. Co ciekawe, już w 1975 roku ukazał się w Italii singiel z tymi motywami nagrany przez… Goblina. Część pierwsza utworu nawiązuje wprost do tamtych czasów, wykorzystując między innymi funkową sekcję rytmiczną, druga jest bardziej progresywna i zahaczająca o klimat filmów grozy. Nowością nie jest również wieńczący całe wydawnictwo utwór „Saint Ange”, którego pierwsza wersja nagrana została jeszcze w kwietniu 2006 roku (wydano ją natomiast dziesięć lat później na singlu w Japonii). Czegóż tu nie ma! I elementy space rocka, i heavymetalowa gitara, i melancholijny motyw przewodni grany przez Simonettiego. I powracające na finał anielskie chóry.
Nie jest to może płyta, którą fani zespołu włączą do kanonu Goblina, ale na pewno nie będą jej unikać jak kilku innych (zwłaszcza tych z lat 80. ubiegłego wieku). Oby też przekonała ona ostatecznie lidera formacji, by jednak od czasu do czasu spojrzał odważniej w przyszłość i zaprezentował także nowe kompozycje.
koniec
23 lipca 2020
Skład:
Claudio Simonetti – syntezatory, organy Hammonda, fortepian
Bruno Previtali – gitara elektryczna, gitara akustyczna, buzuki
Cecillia Nappo – gitara basowa
Federico Maragoni – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.