Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Rhùn
‹Toz​ï​h›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułToz​ï​h
Wykonawca / KompozytorRhùn
Data wydania23 czerwca 2023
Wydawca Baboon Fish Label
NośnikCD
Czas trwania38:15
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Ludal de Chacal, Chfab Kaouenn, Jean Bonëth, Charlotte Pace, Retsim Käh, Captain Flapattak
Utwory
CD1
1) Ehmët Um Rhët Sam21:30
2) Sédalg Rhëvé [incl. Ygahpoporhtna Lrig]11:40
3) Eripme Cirtcele05:05
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Czym język Xikùeh różni się od kobaïańskiego?
[Rhùn „Toz​ï​h” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Trzy miesiące po premierze nowego albumu francuskiego kwartetu One Shot ukazał się – po dziesięciu latach milczenia – nowy materiał innej zeuhlowej formacji znad Loary, sekstetu Rhùn. „Tozïh” to wydawnictwo, które powinno przypaść do gustu wszystkim wielbicielom Magmy.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Czym język Xikùeh różni się od kobaïańskiego?
[Rhùn „Toz​ï​h” - recenzja]

Trzy miesiące po premierze nowego albumu francuskiego kwartetu One Shot ukazał się – po dziesięciu latach milczenia – nowy materiał innej zeuhlowej formacji znad Loary, sekstetu Rhùn. „Tozïh” to wydawnictwo, które powinno przypaść do gustu wszystkim wielbicielom Magmy.

Rhùn
‹Toz​ï​h›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułToz​ï​h
Wykonawca / KompozytorRhùn
Data wydania23 czerwca 2023
Wydawca Baboon Fish Label
NośnikCD
Czas trwania38:15
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Ludal de Chacal, Chfab Kaouenn, Jean Bonëth, Charlotte Pace, Retsim Käh, Captain Flapattak
Utwory
CD1
1) Ehmët Um Rhët Sam21:30
2) Sédalg Rhëvé [incl. Ygahpoporhtna Lrig]11:40
3) Eripme Cirtcele05:05
Wyszukaj / Kup
Co jest wspólnym mianownikiem dla takich współczesnych formacji rockowych, jak, One Shot, VAK, Scherzoo, Anaïd czy Zwoyld? Są nawet co najmniej dwa: po pierwsze – wszystkie te zespoły pochodzą z Francji; po drugie – wszystkie zaliczają się do grup wiernych stworzonej przed laty przez perkusistę Christiana Vandera i jego Magmę mieszance rocka progresywnego, free jazzu i awangardy, potocznie nazywanej Zeuhlem (w języku kobaïańskim słowo to jest przymiotnikiem oznaczającym coś niebiańskiego). Lista wykonawców podążających tą ścieżką jest zresztą, nie tylko nad Sekwaną i Loarą, znacznie liczniejsza. A nie tak dawno powiększyła się o kolejnego – reaktywowany po paru latach milczenia sekstet Rhùn.
Historia Rhùn jest skomplikowana. Głównie dlatego, że ten pochodzący z niewielkiego miasteczka Ernée w Kraju Loary, czyli w północno-zachodniej części Francji, przez pierwsze lata funkcjonował na zasadzie wspólnoty, a tworzyli go przyjaciele i znajomi lidera, czyli ukrywającego się pod pseudonimem Captain Flapattak perkusisty Pierre’a Lebouteillera. To muzyk, który wcześniej związany był z takimi formacjami, jak jazzowo-awangardowy Paul Demon i Hey Ho Anonimo czy noise’owe Theusz Amstrad, The Happy Nurse i Les Yeux de la Tête / Mosca Violenta. Przed piętnastoma laty skupił wokół siebie grupę muzyków, z którymi nagrał (i wydał za własne pieniądze) złożoną z pięciu utworów płytę demo „Bhönus”. Nie zdołał przebić się z nią do szerszego grona słuchaczy. To samo spotkało zresztą opublikowaną cztery lata później EP-kę „Ïh”. W efekcie grupa rozpadła się, a Pierre zaangażował się w inne projekty. Wśród nich znalazły się także zeuhlowe The Orvalians (longplay „The Great Filter” z 2017 roku) oraz Nebulons Sun („First Tale”, 2021), których powodzenie sprawiło, że zaczął rozmyślać o reaktywowaniu Rhùn.
Stało się to faktem w ubiegłym roku, kiedy Lebouteillerowi udało się zebrać w miarę stały skład, z którym wybrał się do nieodległego od rodzinnego Ernée bretańskiego Servon-sur-Vilaine, by w tamtejszym studiu Paul le Flem School nagrać materiał na pierwszy z prawdziwego zdarzenia pełnowymiarowy album. Okazało się, że przez wszystkie lata „uśpienia” zebrało się tyle materiału, iż wystarczyłoby go na dwa krążki. I taki też pierwotnie był zamysł Pierre’a – wydać za jednym zamachem „Tozïh” i „Tozzos”. Ostatecznie jednak zdecydował, że pierwsza część ukaże się na początku lata (konkretnie: 23 czerwca), a druga – za kilka miesięcy, czyli zimą. Skąd ta zmiana decyzji? Sami muzycy doszli ponoć do wniosku, że podwójna dawka zeuhlowego szaleństwa mogłaby doprowadzić słuchaczy na skraj załamania nerwowego. I trudno odmówić im racji.
Kto oprócz Pierre’a Lebouteillera tworzy dzisiaj Rhùn? Muzycy z bardzo różnych światów artystycznych, którzy na dodatek – poza jednym przypadkiem – postanowili ukryć się, podobnie jak lider, pod pseudonimami. Wokalista i klawiszowiec Ludal de Chacal to w rzeczywistości – znany z The Orvalians i Hey Ho Anonimo oraz stonerowo-bluesowego Nine Million Witches – Ludovic Bunel; drugi z klawiszowców Chfab Kaouenn to – będący podporą progresywnego Alco Frisbass – Fabrice Chouette; mający za sobą występy w Krabben in Lake oraz Rouge Coma, a obecnie grający w postmetalowym This Wave Looks Like a Wolf basista Retsim Käh naprawdę nazywa się Kevin Brosse; z kolei saksofonista Jeana Bonëtha możecie znać z jazzowych grup Bi-Ki?, Unik Ubik bądź Louis Minus XVI, w którym występuje pod swoim prawdziwym nazwiskiem Jean-Baptiste Rubin. Jedyną osobą, która nie próbuje ukrywać swej tożsamości, jest skrzypaczka Charlotte Pace, która do wielkiej rodziny Captaina Flapattaka trafiła poprzez występy w Nebulons Sun.
Choć bez najmniejszych wątpliwości głównym wzorcem dla Pierre’a Lebouteillera jest Magma, to szuka on inspiracji także w twórczości innych formacji zeuhlowych, jak Weidorje, Eskaton czy Shub Niggurath. Poza tym przyznaje się również do fascynacji amerykańskim jazzem improwizowanym i fusion (vide John Coltrane, Miles Davis, zmarły niedawno Pharoah Sanders), jak i krautrockiem (spod znaku Amon Düül II i Can). Ba! by maksymalnie upodobnić się do swego idola Christiana Vandera, Captain Flapattak wymyślił – na wzór kobaïańskiego – własny język: Xikùeh, w którym lingwiści dostrzegają ponoć akcenty nordyckie. Kto wie, może wprawne ucho rzeczywiście jest w stanie je wychwycić. W każdym razie – posłuchajcie!
Na „Tozïh” znalazły się jedynie trzy kompozycje. Ale za to trwające w sumie prawie czterdzieści minut. Czemuż jednak dziwić się temu, skoro ponad połowę czasu zajmuje pierwsza z nich – „Ehmët Um Rhët Sam”. Jak można się domyślać, to wielowątkowy utwór, który bez obaw o nadużycie można określić mianem zeuhlowej suity. Pierwsze dźwięki – klawiszy i saksofonu – dochodzą z odległego tła, ale brak im melodyjności; gdy narastają, bez trudu można dostrzec w nich echa noise’owych fascynacji lidera Rhùn. Dopiero pod koniec czwartej minuty zespół wskakuje na właściwe sobie tory, łącząc free i spiritual jazz (vide nałożone na siebie ścieżki dęciaków) z rockową ekspresją (powolne tempo sekcji rytmicznej). Z czasem wyłaniają się z tego solowe popisy instrumentalistów, a nawet duety (szczególnie interesująco brzmi dialog fortepianu elektrycznego ze skrzypcami). Dzieje się tu zresztą naprawdę sporo. Muzycy płynnie przechodzą od jazz-rocka do Zeuhlu (ach! te schizofreniczne dźwięki i wokale), po drodze zahaczając jeszcze o noise’ową elektronikę. Nad wszystkim unosi się natomiast duch Magmy.
Swoją drogą to zadziwiające, że zespół, którego żaden muzyk nigdy nie był związany bezpośrednio z formacją Christiana Vandera, tak kurczowo trzyma się jej wpływów, podczas gdy członkowie One Shot, choć większość z nich odbyła – czasami nawet wieloletni – staż w składzie Magmy, potrafią wzbogacić swoją odmianę Zeuhlu o elementy zupełnie nowe. Widać trzeba najpierw samemu doświadczyć współpracy z legendarnym perkusistą, aby później na tym fundamencie podjąć próbę wzniesienia własnego gmachu. W przypadku Lebouteillera tego zabrakło. Co w całej rozciągłości potwierdza zresztą drugi w kolejności „Sédalg Rhëvé (incl. Ygahpoporhtna Lrig)”, który łączy w sobie inspiracje dokonaniami zarówno Magmy, jak i Offering, czyli zespołu, w którym w latach 80. ubiegłego wieku Vander dawał upust swoim freejazzowym – w duchu Coltrane’owskim – zapędom.
O połowę krótszy od „Ehmët Um Rhët Sam”, „Sédalg Rhëvé (incl. Ygahpoporhtna Lrig)” wprowadza jednak do dyskursu na temat zespołu tyle samo materiału. Tu po prostu wszystko dzieje się szybciej: począwszy od kombinacji rytmicznych basu i bębnów, poprzez popisy solowe (najpierw saksofonisty, następnie klawiszowca) oraz improwizowaną partię syntezatorów, aż po jazzrockowy (z naciskiem na rok) finał. Pewien nowy, nieznany Magmie, element pojawia się natomiast w zamykającym „Tozïh” utworze „Eripme Cirtcele” – są to mocno trącące folkiem dźwięki skrzypiec. Gwoli ścisłości to folkowy zaśpiew było już słychać w partii wokalnej Ludala de Chacala w „Sédalg Rhëvé”. Może więc to ma być wkładem własnym Rhùn w rozwój światowego Zeuhlu. Poczekamy – zobaczymy!
koniec
29 czerwca 2023
Skład:
Ludal de Chacal (Ludovic Bunel) – śpiew, fortepian elektryczny, syntezatory
Chfab Kaouenn (Fabrice Chouette) – fortepian elektryczny, syntezatory
Jean Bonëth (Jean-Baptiste Rubin) – saksofon altowy, saksofon barytonowy
Charlotte Pace – skrzypce
Retsim Käh (Kevin Brosse) – gitara basowa, chórki
Captain Flapattak (Pierre Lebouteiller) – perkusja, chórki

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.