Droga na Księżyc, część 3 – Na Srebrnym GlobieJakub GałkaDroga na Księżyc, część 3 – Na Srebrnym GlobieLĄDOWANIE ZSRR – projekt Sojuz Projekt „Sojuz” zakładał skonstruowanie lepszego i większego niż Wostok/Woschod statku załogowego. Nie było jasno określone, czemu miałby on służyć, ale uniwersalna konstrukcja pozwalała po niewielkich zmianach dostosować pojazd do różnych zadań. Pierwsze prace nad Sojuzem rozpoczęły się już w 1957 r., a jednym z głównych celów projektu miała być możliwość dokowania w kosmosie, co umożliwiałoby łączenie elementów i np. zbudowanie na orbicie statku międzyplanetarnego lub stacji kosmicznej. Sojuz miał też mieć trzyosobową załogę i dużo większe możliwości manewrowania niż Wostok – zmieniania orbity i dostosowywania odległości. Sojuz był krokiem bardziej ewolucyjnym niż rewolucyjnym: miał taki sam kształt jak Wostok/Woschod, ze sferyczną kabiną i wydłużoną częścią silnikową. Podobnie jak Apollo składał się z odrębnych modułów. Z przodu umieszczony był moduł orbitalny (właściwie „mieszkalny”), zakładano jego spalanie w atmosferze, a dzięki zmniejszeniu osłon uzyskano dodatkową przestrzeń życiową – tam znajdowała się kabina służąca astronautom do odpoczynku i rekreacji. Z tyłu znajdowała się część techniczna z bateriami słonecznymi, akumulatorami, zbiornikami tlenu i paliwa, silnikami i aparaturą. Pomiędzy tymi dwoma znajdował się niewielki moduł powrotny, który dzięki ograniczeniu do minimum przestrzeni i oprzyrządowania, a tym samym zmniejszonej wadze, pozwalał na ograniczenie używanych spadochronów i rakiet hamujących. Teoretyczny schemat Sojuza zatwierdzono w marcu 1963 r.. Plany Sojuza przewidywały cumowanie na orbicie dwóch statków załogowych i przejście kosmonautów z jednego do drugiego, podczas gdy Gemini obejmował początkowo rendez-vous i cumowanie jedynie ze statkami bezzałogowymi. Sojuz był więc odpowiednikiem bardziej zaawansowanych statków Apollo, mimo iż rozwijał się równolegle z programem „Gemini” – gdyby nie rozproszenie środków na spektakularne, ale niepotrzebne dokonania Woschodów, zapewne byłby gotowy przed statkami amerykańskimi. Zgodnie z polityką rozdzielania zadań statek Sojuz występował w latach 60. w trzech podstawowych wersjach (oznaczenia od rosyjskich nazw zadań: OK – statek orbitalny, L – bezzałogowy księżycowy, LOK – orbitalno-księżycowy, LK – lądownik księżycowy): Sojuz 7K-OK służący do testów i lotów orbitalnych, Sojuz 7K-L1 mający pod nazwą Zond zabrać ludzi w podróż wokół Księżyca oraz Sojuz 7K-L3, zwany LOK, który wraz z lądownikiem LK miał umieścić człowieka na Srebrnym Globie. Pierwsze wersje Sojuza, zwane L1 (aby jeszcze bardziej namieszać w nomenklaturze, zwane też Sojuz A lub Sojuz A-B-C, lub Sojuz 7K-9K-11K) zakładały zmontowanie trzech części statku okołoksiężycowego na orbicie okołoziemskiej. Wraz z rozwojem rakiet i przejściem na koncepcję LOR zmieniono projekt statku, a efektem był model 7K-OK. Pierwsze starty bezzałogowe tego statku odbywały się w ramach programu „Kosmos” od listopada 1966 r.. Mimo że kilka prób zakończyło się fiaskiem, w kwietniu 1967 r. zdecydowano się na wystrzelenie misji załogowej. Ambitnie zaplanowano rendez-vous dwóch Sojuzów, cumowanie i przejście załogi z jednego statku do drugiego. Pierwszy z wystrzelonych statków, w którym leciał tylko jeden kosmonauta, miał po „przesiadce” wylądować z trzema, doznał jednak awarii i już po jednym dniu rozpoczął powrót. W trakcie lądowania spadochron główny splątał się z rezerwowym i pojazd się roztrzaskał, a pilot zginął na miejscu. Rosyjski program kosmiczny doznał więc podobnego wstrząsu jak kilka miesięcy wcześniej projekt „Apollo”. Po locie Sojuza 1 powrócono do prób bezzałogowych. Udane loty przeprowadzono w październiku 1967 r. – statki Sojuz oznaczone jako Kosmos 186 i 188 dokonały pierwszego w pełni automatycznego cumowania na orbicie. Podobna sztuka udała się kolejnym dwóm statkom w kwietniu następnego roku. W październiku 1968 r. bezzałogowe pojazdy nazwane Sojuz 2 i 3, oba z trzema astronautami na pokładzie, próbowały przeprowadzić ręczne dokowanie, ale sprzęt zawiódł. Kolejne dwie misje w styczniu następnego roku w końcu przyniosły sukces i były pierwszym w historii dokowaniem dwóch załogowych statków i wymianą załóg (rozłączone moduły statku Apollo 9 przeprowadziły taką misję dopiero w marcu). W październiku 1969 r. w kosmosie znalazły się naraz aż trzy radzieckie załogi – niestety, na wszystkich Sojuzach zawiodły systemy cumownicze, a ich lot przyćmiło lądowanie na Księżycu drugiego już pojazdu amerykańskiego, Apollo 12. W czerwcu 1970 r. odbył się rekordowo długi lot Sojuza 9, mający przetestować wpływ długotrwałego (18 dni) przebywania na orbicie. Był to ostatni lot wersji 7K-OK i wstęp do programu wyniesienia na orbitę stacji kosmicznej. Wiosną 1967 r. rozpoczęły się pierwsze testy bezzałogowe statku Sojuz 7K-L1 – nieznacznie zmodyfikowanej wersji 7K-OK przeznaczonej do lotu wokół Księżyca – wystrzeliwanego w ramach programu „Zond”. Jednak dopiero we wrześniu następnego roku statek Zond 5 przeleciał wokół Księżyca w odległości 1900 metrów, bezpiecznie powracając z żółwiami na pokładzie. Miesiąc później Zond 6 powtórzył misję, ale rozbił się przy lądowaniu i nie był konkurencją dla grudniowego lotu Apollo 8, którego historyczny sukces był zresztą efektem przyspieszenia harmonogramu po lotach radzieckich. Rosjanie nie zdecydowali się wysłać w podobną misję statku załogowego, w czym utwierdziły ich kolejne próby statku 7K-L1 w pierwszej połowie 1969 r. Wszystkie trzy były nieudane, w tym dwie z powodu awarii rakiety N-1, która również miała już status testowy. Po amerykańskim lądowaniu na Księżycu odbyły się jeszcze dwa loty Sojuza w ramach programu „Zond”, w sierpniu 1969 r. i październiku 1970 r. – choć oba zasadniczo udane, to w obliczu triumfu Stanów Zjednoczonych nie miały właściwie sensu. Głównie z tego powodu, ale też w obawie o życie astronautów skasowano planowane loty Zond 9 i 10. Wersja 7K-L3 statku Sojuz, zaplanowana do lądowania na Księżycu, zaprojektowana była dużo skromniej niż amerykański Apollo, głównie z powodu mniejszej – w porównaniu do Saturna V – mocy rakiety N-1. Mimo iż ten model był o dwa metry dłuższy i trzy tony cięższy niż statki Zond, to i tak ważył zaledwie 1/3 tego co amerykański Apollo. Poza tym lądownik LK nie miał śluzy dokującej, przez co przejście do Sojuza musiało odbywać się w skafandrach na zewnątrz. Sojuz K7-L3 nigdy nie poleciał w kosmos, bo w obliczu wad rakiety N-1 konstruktorzy nie chcieli ryzykować straty cennego statku. Lądownik LK LK przetestowano trzykrotnie bezzałogowo w latach 1970-1971 – jako jedyny sprzęt z sowieckiego programu księżycowego osiągnął sprawność operacyjną. Z czasem program LOK/LK spadał coraz niżej w priorytetach, gdy Rosjanie zdecydowali się skupić na wystrzeleniu stacji orbitalnej. W międzyczasie pojawił się pomysł nowego statku L3M, który miałby zostać wyniesiony bezpośrednio na Księżyc za pomocą ulepszonej wersji rakiety N-1. Ostatecznie plan Sojuza jako statku księżycowego został zarzucony wraz z zamknięciem całego programu księżycowego w 1974 r. USA – projekt Apollo Decyzję o rozpoczęciu nowego programu załogowego o nazwie „Apollo” z prawdopodobnym, choć wtedy jeszcze nie obligatoryjnym celem lądowania na Księżycu podjęto w lipcu 1960 r. Zakładano ponad 260 lotów w przeciągu najbliższej dekady. W 1961 r. gdy rakieta Nova stała się nieaktualna, decydenci zaczęli się przekonywać do koncepcji LOR. Efektem było podpisanie w listopadzie kontraktu na budowę lądownika. W 1962 gotowy był podstawowy projekt statku lekkiego i przestronnego dzięki zastosowaniu aluminium. Jednak jego bodaj największą zaletą była konstrukcja, pozwalająca wytwarzać siłę nośną mogącą kształtować trajektorię lotu podczas wchodzenia w atmosferę w trakcie powrotu z Księżyca. Dzięki temu Apollo nie miał takich ograniczeń jak radziecki Sojuz, który musiał trafić w wąski „korytarz”, aby uniknąć zbyt gwałtownego wyhamowania i przeciążeń mogących zabić astronautów. Zgodnie z ideą LOR, Apollo miał budowę modułową. W skład statku wchodził lądownik księżycowy LM i moduł dowodzenia CSM. Ten ostatni zgodnie z nazwą (command-service) składał się z dwóch części: technicznej z silnikami i aparaturą, odrzucanej podczas powrotnego wchodzenia w atmosferę, oraz dużego modułu, który – inaczej niż w Sojuzach – był jednocześnie sterownią, sypialnią i kapsułą powrotną. Statek był częściowo gotowy już w momencie, gdy trwały loty projektu „Gemini” – pierwszy moduł CSM dostarczono do centrum NASA w sierpniu 1966 r. i prawie od razu odbył on udany lot suborbitalny. Pierwszy lot załogowy wyznaczono na luty 1967 r. Wojna w Wietnamie pochłaniała coraz więcej ludzi i pieniędzy, a zainteresowanie kosmosem malało – prezydent Johnson w roku przedwyborczych nominacji partyjnych potrzebował spektakularnego sukcesu (choć ostatecznie nie kandydował). 27 stycznia 1967 r. przeprowadzono kompletny test naziemny – nazwany później misją Apollo 1 – który zakończył się pożarem statku i śmiercią trzyosobowej załogi8). Efektem był dogłębny przegląd statku, koncepcji, pisanie raportów i miażdżąca krytyka – program został częściowo zastopowany, a lądowanie na Księżycu opóźniło się przynajmniej o rok. Buzz Aldrin na Księżycu Oczywiście szaleństwem byłoby nie przetestować najpierw statku na orbicie ziemskiej, w październiku odbył się więc pierwszy, jedenastodniowy załogowy lot modułu CSM Apollo. Natomiast 21 grudnia Apollo 8 wystartował w kierunku Księżyca, którego okrążył 10 razy, nadał z orbity księżycowej przekaz telewizyjny na żywo i bezpiecznie powrócił na Ziemię. Kolejne loty w marcu i maju następnego roku przetestowały kompletny statek Apollo, szczególnie procedurę rozłączania i powtórnego cumowania modułów CSM i LM – najpierw na orbicie ziemskiej, później księżycowej. 16 lipca 1969 r. w kierunku Księżyca wystartował statek Apollo 11, a po czterech dniach astronauci Neil Armstrong i Edwin Aldrin stali się pierwszymi ludźmi stąpającymi po Srebrnym Globie. 1) Kilka misji wycelowanych w Księżyc w latach 1958-1960 zakończyło się kompletną klapą, dopiero po wznowieniu w 1965 roku program zaczął przynosić owoce – łącznie ze słynnymi misjami sond Pioneer 10 i 11 eksplorujących Jowisza i Saturna.
2) Jej rozwinięciem była koncepcja MAD (angielski akronim oznaczający „zapewnione obustronne zniszczenie”, czyli Mutually Assured Destruction, a jednocześnie gra słów – mad to po angielsku szaleństwo) opierająca się na przekonaniu, że po osiągnięciu pewnego krytycznego poziomu arsenałów nuklearnych żadne z państw nie będzie dążyło do wojny, bo oznaczałaby ona całkowite zniszczenie ludzkości. Z jednej strony perspektywa klinczu zachęcałaby do opracowania skutecznego ataku wyprzedzającego, który zmiótłby przeciwnika z powierzchni ziemi, zanim ten zaprogramowałby kontratak, a z drugiej wymuszałaby właśnie takie zarządzanie arsenałem – zwłaszcza ciągłe utrzymywanie rakiet w gotowości – żeby przeciwnik był pewien, że do odwetowego uderzenia jednak dojdzie, a tym samym nie wszczynał samobójczej wojny. Psychozę takiego myślenia znakomicie ukazywały takie filmy jak klasyczny „Dr. Strangelove” czy powstałe na fali ochłodzenia w latach 80. „Gry wojenne”.
3) Na przekazanie projektu wpływ miała też zmiana w kierownictwie partii – w październiku 1964 r. władzę przejął Leonid Breżniew, który przychylniej odnosił się do Korolowa. Wcześniej Chruszczow faworyzował Czełomieja zapewne przez fakt, że w OKB-52 zatrudniony był jego syn.
4) W latach 70. Amerykanie prawie całkowicie przeszli na mniejsze rakiety z napędem na paliwo stałe, takie jak Minuteman, Peacekeeper czy Polaris. Takie rakiety były łatwiejsze do przechowywania i tańsze, a w obliczu miniaturyzacji głowic i zwiększania precyzji systemów naprowadzania słabsza wydajność niż rakietach z paliwem ciekłym przestawała mieć znaczenie. Paliwa ciekłe są za to lżejsze, wydajniejsze i łatwiejsze do kontroli (np. odcięcia zapłonu i zatrzymania), co ma znaczenie przy skomplikowanych lotach w kosmos.
5) Oczywiście dyrektorzy NASA argumentowali to przesłankami technicznymi – silnik F-1 powinien wynosić taką masę, do jakiej jest przeznaczony (a w takim razie po co budować rakiety, skoro można postawić na górę prawdziwe części rakiety), a silniki J-2 z wyższych członów musza być testowane w takich warunkach, w jakich przyjdzie im pracować, czyli na granicy atmosfery, a nie na Ziemi. Dla von Brauna, który od samego początku kariery przy V-2 miał system stopniowego testowania aż do osiągnięcia perfekcji, było to dziwne i ryzykowne podejście. Ostatecznie jednak względy czasowo-finansowe wzięły górę, a udane stosowanie „all-up” m.in. w produkcji rakiety Titan przekonały i jego. Zresztą przy Saturnie V ten system też się sprawdził znakomicie i – można podejrzewać – gdyby nie to, lądowanie na Księżycu raczej nie odbyłoby się w latach 60.
6) Na wczesnym etapie „Gemini” miał być samodzielnym programem, rozwijającym koncepcję projektu „Mercury” być może aż do lądowania na Księżycu. Po kilku miesiącach zmieniły się założenia i projekt całkowicie podporządkowano nadrzędnemu programowi „Apollo”. Mimo to po zakończeniu lotów Gemini, pojawiły się pomysły rozwoju bardzo udanego statku i przystosowania go do lądowania na Księżycu, a przynajmniej do lotu wokółksiężycowego (przypominałoby to rozdzielenie zadań w programie radzieckim – „Gemini” jako misje wokółksiężycowe i „Apollo” mający przeprowadzić lądowanie). Wyjątkowo udany i lekki Gemini mógł być odpowiedzią na koncepcję LOR – był wystarczająco lekki, by wystrzelić go bezpośrednio na Księżyc lub przeprowadzić EOR za pomocą słabszych rakiet, np. Saturna IB. Oczywiście w drugiej połowie lat 60. było to zupełnie nierealne ze względu na zaawansowanie (a tym samym wykorzystanie olbrzymich środków) programów „Apollo” i „Saturn”.
7) Ze względu na konieczność używania skafandrów na pokładzie było tylko dwóch kosmonautów, a spacer trwał aż 20 minut z powodu problemu ze skafandrem, który nieznacznie „spuchł” w trakcie spaceru i Leonow przez kilkanaście minut starał się obniżyć w nim ciśnienie, aby przecisnąć się przez śluzę (sam skafander wykonano zresztą równie prowizorycznie, w rekordowe 9 miesięcy). Wystąpił też błąd automatycznego sterowania i Woschod 2 przy sterowaniu ręcznym wylądował ok. 2000 km od celu, przez co astronauci spędzili mroźną noc w górach Uralu, zanim ich odnaleziono.
8) Powodem pożaru była iskra, która w środowisku czystego tlenu w kabinie statku błyskawicznie się rozprzestrzeniła. W przestrzeni kosmicznej nie mogłoby do takiego zdarzenia dojść, gdyż stan nieważkości powodował, że wytworzone w spalaniu gazy nie unosiły się, umożliwiając dostęp „nowemu” tlenowi, lecz otaczały szczelnie ogień, tłumiąc go. Innym problemem był brak odstrzelanego mikroładunkami włazu (z którego zrezygnowano po tym, jak w trakcie programu „Mercury” astronauta po lądowaniu na wodzie przypadkowo odstrzelił właz i zaczął tonąć), a ręcznego technicy nie zdążyli otworzyć. Przeglądy i zmiany po Apollo 1 uwzględniły wszystkie te zagadnienia – późniejsze wersje statku miały automatyczny właz, wnętrze z materiałów niepalnych i środowisko azotowo-tlenowe podczas testów naziemnych. |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Prawdziwa historia podboju kosmosu
— Jakub Gałka
Droga na Księżyc, część 2 – Orbita (2)
— Jakub Gałka
Ah, la luna la luna…
— Jakub Gałka, Mieszko B. Wandowicz
Droga na Księżyc, część 2 – Orbita (1)
— Jakub Gałka
Literackie podróże na Księżyc
— Jakub Gałka, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski
Filmowe podróże na Księżyc
— Jakub Gałka, Konrad Wągrowski
Na Księżyc nie tylko rakietą, czyli jak to drzewiej bywało
— Jakub Gałka
Wielka księżycowa ściema
— Jakub Gałka
Droga na Księżyc, część 1 – Rakiety (2)
— Jakub Gałka
Droga na Księżyc, część 1 – Rakiety (1)
— Jakub Gałka
Więcej wszystkiego co błyszczy, buczy i wybucha?
— Miłosz Cybowski, Jakub Gałka, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Nieprawdziwi detektywi
— Jakub Gałka
O tych, co z kosmosu
— Paweł Ciołkiewicz, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Wszyscy za jednego
— Jakub Gałka
Pacjent zmarł, po czym wstał jako zombie
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Jakub Gałka, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jarosław Robak, Beatrycze Nowicka, Łukasz Bodurka
Chodzi o dobre historie i ciekawych bohaterów
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jakub Gałka, Kamil Witek, Konrad Wągrowski, Michał Kubalski
Porażki i sukcesy 2013, czyli filmowe podsumowanie roku
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Krzysztof Spór, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski
Przygody drugoplanowe
— Jakub Gałka
Ranking, który spadł na Ziemię
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Esensja ogląda: Wrzesień 2013 (2)
— Sebastian Chosiński, Jakub Gałka, Jarosław Loretz
to jest G****E!!!!!!!!!!!!
tu nie ma nic o przycuiąganiu ziemskim i jak je udowodnić
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!