Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ridley Scott
‹Prometeusz›

WASZ EKSTRAKT:
50,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrometeusz
Tytuł oryginalnyPrometheus
Dystrybutor Imperial CinePix
Data premiery20 lipca 2012
ReżyseriaRidley Scott
ZdjęciaDariusz Wolski
Scenariusz
ObsadaNoomi Rapace, Charlize Theron, Michael Fassbender, Patrick Wilson, Idris Elba, Guy Pearce
MuzykaMarc Streitenfeld
Rok produkcji2012
Kraj produkcjiUSA
CyklObcy
WWW
Gatunekgroza / horror, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Ktoś, kto wziął tu pieniądze, nie do końca się napracował…

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
W czym Marek Piestrak lepszy jest od Ridleya Scotta, po co bohaterowie zdejmują czapki-uszanki, czy należy głaskać syczące Węże z Kosmosu, co robić, gdy wielki statek kosmiczny wali ci się na łeb, ale przede wszystkim – czy „Prometeusza” da się obronić i czy warto czekać na sequel? O najnowszym filmie Ridleya Scotta dyskutuje redakcja Esensji.

Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski

Ktoś, kto wziął tu pieniądze, nie do końca się napracował…

W czym Marek Piestrak lepszy jest od Ridleya Scotta, po co bohaterowie zdejmują czapki-uszanki, czy należy głaskać syczące Węże z Kosmosu, co robić, gdy wielki statek kosmiczny wali ci się na łeb, ale przede wszystkim – czy „Prometeusza” da się obronić i czy warto czekać na sequel? O najnowszym filmie Ridleya Scotta dyskutuje redakcja Esensji.

Ridley Scott
‹Prometeusz›

WASZ EKSTRAKT:
50,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrometeusz
Tytuł oryginalnyPrometheus
Dystrybutor Imperial CinePix
Data premiery20 lipca 2012
ReżyseriaRidley Scott
ZdjęciaDariusz Wolski
Scenariusz
ObsadaNoomi Rapace, Charlize Theron, Michael Fassbender, Patrick Wilson, Idris Elba, Guy Pearce
MuzykaMarc Streitenfeld
Rok produkcji2012
Kraj produkcjiUSA
CyklObcy
WWW
Gatunekgroza / horror, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Jakub Gałka: Fajny film wczoraj widziałem…
Konrad Wągrowski: Momenty były?
Alicja Kuciel: No ba!
Jakub Gałka: Ale nie sądzę, żeby ktoś – widząc efekty tych momentów – wspominał je jako szczególnie podniecające :)
Konrad Wagrowski: Po pierwsze, nie mówi się „No ba”, tylko „Masz!” (a dalej np. „Najlepiej jak on jej, że jest robotem, a ona no to chodźmy do łóżka”). Po drugie – sam nie wiem, co o tym myśleć, jak powiedział król Dezmod, gdy został przyłapany na oszukiwaniu w karty. Z jednej stron powrót do klasycznej hard SF (za którą tęsknię zawsze), wizualne piękno, arcyciekawa postać i motywacje androida, ale z drugiej strony lista błędów i wpadek, słusznie piętnowanych, które powinny być wyeliminowane na poziomie scenariusza, a w ostateczności montażu. Dlaczego ekipa poznaje się dopiero po doleceniu na obcą planetę, przecież to chyba oczywiste, że przy takiej wyprawie trzeba zabrać zgrany zespół? Dlaczego Vickers na wyprawę zabiera kapsułę medyczną dla mężczyzn? Dlaczego bohaterowie tak raźno zdejmują hełmy na obcej planecie – czy skład atmosfery zbliżony do ziemskiej już eliminuje wszystkie zagrożenia? Pomysł tym dziwniejszy, że aktorzy w hełmach byli rozróżnialni i nic z tego zdjęcia fabularnie ostatecznie nie wyniknęło, bo do zakażenia doszło w inny sposób – wygląda więc, że cała scena była dla wygody aktorów…
Sebastian Chosiński: Nawet Marek Piestrak w „Teście pilota Pirxa” nie dał tak ciała, jak Scott w „Prometeuszu”. W tym sensie, że Pirx najpierw zaznajomił się z załogą, z którą miał polecieć w kosmos. Ba! przeprowadził także coś na kształt selekcji, zadając potencjalnym współpracownikom pytania o charakterze religijno-filozoficznym. Nie można jednak zapominać, że za filmem Piestraka stało opowiadanie Lema…
Jakub Gałka: Wiesz, Konradzie, to ten sam powód, dla którego bohaterowie w kulminacyjnym albo prekulminacyjnym (patrz zwłaszcza: śmierć bohatera drugoplanowego) momencie ściągają policyjne czapki, kaski strażackie, hełmy żołnierskie, kominiarki przestępcze, a każda postać mimo -30 stopni i śnieżycy z rozmachem odrzuca czapkę uszankę, mimo że każdy z nich jest w tym nakryciu głowy doskonale identyfikowalny, a rozsądek podpowiada, by je zachować. Bo dla Holiłudu tak jest dłamatyczniej. Hmm, czy ja właśnie przychyliłem się do wytykania błędów filmowi, który uznałem za fajny?
Konrad Wągrowski: Tak, zresztą te wpadki można ciągnąć dalej. Dlaczego biolog i geolog tak łatwo się gubią, a potem, wobec obcej formy życia, ten pierwszy zachowuje się jak idiota? Dlaczego android przez dwa lata uczy się języków, zamiast je sobie wgrać? Dlaczego kapitan tak łatwo wierzy Shaw, że powinien z siebie zrobić żywą torpedę, a jego piloci tak raźno mu towarzyszą? Dlaczego…?
Sebastian Chosiński: Dlaczego Shaw i Vickers, uciekając przed powalonym/zestrzelonym statkiem Inżynierów, biegną przed siebie i tym samym aż proszą się o to, aby je zgniótł? Dopiero kiedy Ellie potyka się i upada, wpada na pomysł, że wystarczy przecież przekulać się dwa metry w bok. Durnowatości w tym filmie nie brakuje.
Konrad Wągrowski: Nie uważam, że te punkty całkowicie kasują film, o zaletach pogadamy za chwilę. Ale wkurza mnie, bo na kolanie jestem w stanie wymyślić sposoby na pominięcie tych mielizn (np. dodanie krótkiej rozmowy między Shaw i Jankiem, która uzasadniłaby jego łatwowierność, wycięcie nic nie wnoszących, a irytujących koncepcji). Ktoś, kto wziął tu pieniądze, nie do końca się napracował…
Jakub Gałka: Gorzej, że pieniądze wziął ktoś, kto błędy zaakceptował i ostatecznie umieścił je w filmie… Ale wracając do meritum, choć zgadzam się co do istnienia tych błędów, to nie wiem, czy wszystkie były takie łatwe i oczywiste do wyeliminowania, czy w ogóle wszystkie są strasznymi błędami. Hełmy – jak już mówiłem, tak w kinie po prostu jest. Żywa torpeda – patos, bohaterstwo, gotowość do poświęceń to też stały element kina, zwłaszcza rozrywkowego (tak samo można by pytać, czemu kapitan „Nostromo” na ochotnika wlazł do szybów wentylacyjnych, gdzie czaił się alien). Zresztą wcześniej, zdaje się, była rozmowa z Jankiem, który w odpowiedzi na pytanie „czemu jest tutaj” sugerował, że między innymi po to, żeby mieć pewność, że wszystko pójdzie dobrze i nic złego nie przywiozą na Ziemię. Kapsuła – była chyba nie tyle przystosowana do mężczyzn, co nie przystosowana do ciąży, której się nikt nie spodziewał (ale właściwie czemu?). Nauka języków – bo i android i tak miał sporo czasu nudy, a chciał i on, i jego twórcy, by było bardziej „ludzko”. I tak dalej, i tak dalej, choć rzecz jasna masz świętą rację, że wszystko to dało się wygładzić i uczynić bardziej wiarygodnym, a widza uwolnić od wątpliwości. Oczywiście na taki debilizm, jak biolog głaszczący pierwszą formę pozaziemskiego życia, jaką zobaczył, ciężko przymknąć oko.
Sebastian Chosiński: Pewnie scenarzyście spodobała się scena z „Parku jurajskiego”, w której ten grubaśny koleś wykradający zarodki napotkał małego parazaurolofa (czy jak tam się ten dinozaur nazywał).
Grzegorz Fortuna: Poszczególne głupotki można by jakoś wytłumaczyć albo po prostu wybaczyć, ale jest ich w „Prometeuszu” tak wiele i są one tak rażące, że po pewnym czasie nie ma się już na to ochoty. Siedząc na sali kinowej, miałem wrażenie, że oglądam jakiś dziwny, zabarwiony filozofią slasher, w którym napalonych nastolatków wymieniono na astronautów. Od momentu zejścia na ląd niemal wszyscy członkowie załogi popełniają w zasadzie tylko i wyłącznie błędy, i to błędy tak głupie, że aż niewiarygodne – naukowcy gubią się w prostej jaskini, po czym zaczynają drażnić aliena (choć chwilę wcześniej jeden z nich bał się wszystkiego naokoło), mąż głównej bohaterki upija się nagle zupełnie bez powodu, jakby znaleziona głowa Inżyniera w ogóle go nie obchodziła, i tak dalej. Tych błędów jest tyle, że skutecznie uniemożliwiają zawieszenie niewiary i tworzą ogromny dystans do tego, co dzieje się na ekranie. A jeśli przyjmiemy, że „Prometeusz” jest – w jakimś stopniu – prequelem „Aliena”, to okaże się, że jest w nim jeszcze więcej bzdur i nielogiczności. Nie mogę uwierzyć, że reżyser z takim doświadczeniem jak Scott zaakceptował scenariusz, który wygląda jak jedno wielkie sito.
Sebastian Chosiński: Podstawowy błąd Scotta polegał chyba na tym, że siadając na krzesełku reżyserskim. nie włożył skafandra. A bez skafandra stał się od razu mało wiarygodny. A tak na serio: Całkiem możliwe, że na etapie scenariusza to wszystko nie wyglądało jeszcze aż tak niedorzecznie (w zasadzie każdy film science fiction, gdy istnieje tylko na papierze, jest wieeelką niewiadomą) i dopiero kiedy zakończono zdjęcia i zwinięto dekoracje, okazało się, że tyle w nim głupot. Ale wtedy było już za późno. Owszem, można było wziąć do ręki „nożyczki” i na etapie montażu powycinać bzdury, lecz co wtedy by zostało? Chyba tylko scena lądowania na planecie.
Alicja ’Vika’ Kuciel: Wiecie co, dla mnie najsmutniejsze jest to, że ten film nie zrobił na mnie wrażenia. Owszem po wyjściu z seansu uważałam, że jest pięknie zrobiony, że fantastycznie nakręcony, że ma klimat, że aktorzy są świetni. Była chwila na dyskusję nad scenariuszem, że bez sensu. Ale teraz, kiedy sobie o filmie myślę, to nie mogę sobie przypomnieć niczego, co jakoś by mi w pamięć zapadło – czy to pozytywnie czy negatywnie. Nawet Idris Elba zszarzał. W zasadzie poza miłosnym uściskiem Inżyniera z Dzieckiem Rosemary to nie pamiętam wiele z tego filmu.
Artur Chruściel: Ja z całego filmu kupiłem tylko sekwencję z samotnym androidem. David był zresztą jedyną postacią z potencjałem, ale scenariusz nie był mu sprzymierzeńcem. Dobra, ale z zupełnie innej bajki, była też bebechowata scena porodu, choć obnażyła również największą słabość filmu Scotta – na żadnym planie nie składa się „Prometeusz” w spójną całość. Rażące nielogiczności i dziury w fabule kompromitują go jako SF i nie pozwalają spojrzeć jak na film idei, a tego, co zostaje, jest za mało na rasowy horror.
A wobec krążących w sieci mniej lub bardziej sensownych interpretacji, nie potrafię się oprzeć skojarzeniom z tym, co działo się po drugim i trzecim „Matriksie”. Ale podobnie jak wtedy, tak i teraz nie mam ochoty zgadzać się na wielkie przesłania skrywane zasłoną miałkiej fabuły. I robię sobie powtórkę z „Odysei kosmicznej 2001”.
1 2 »

Komentarze

« 1 2 3
13 IX 2012   23:11:15

A mnie już tylko zastanawia, dlaczego tego starego piernika grał Guy Pearce. Nie, żebym go nie lubił (wręcz przeciwnie, zwłaszcza dzięki Memento) , ale czy starych ludzi nie pownnii grać... Starzy ludzie? Hollywood to nie Kraj dla Starych Ludzi...

14 IX 2012   08:13:02

@ender73 - bardzo fajna notka i celne podsumowanie.

« 1 2 3

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Porażki i sukcesy A.D. 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Gabriel Krawczyk, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Najlepsze filmy na prezent
— Esensja

Esensja ogląda: Listopad 2012 (DVD i Blu-Ray)
— Sebastian Chosiński, Krystian Fred, Jakub Gałka, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Sierpień 2012 (kino)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Lipiec 2012
— Sebastian Chosiński, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna, Alicja Kuciel, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski

Obcy – podsumowanie naszego bloku
— Esensja

Nawiązując do klasyków science fiction
— Jakub Gałka

Walka o ogień
— Kamil Witek

Do kina marsz: Lipiec 2012
— Esensja

Wiem, co będę oglądać nadchodzącego lata
— Jakub Gałka, Kamil Witek

Tegoż autora

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.