Było ich trzech. W każdym z nich ta sama krew. I jeden przyświecał im cel. Za kilka lat mieć u stóp cały świat… I tak też się stało. Bracia Kaufmanowie – Dawid, Mojżesz i Boris – zyskali sławę w świecie kinematografii. Dwaj pierwsi pracując w Związku Radzieckim, trzeci – we Francji i za Oceanem. Dawid przyjął pseudonim Dżiga Wiertow i w 1929 roku, przy wydatnej pomocy Michaiła, nakręcił „Człowieka z kamerą” – według Brytyjskiego Instytutu Filmowego najwybitniejszy dokument w dziejach.
Klasyka z klasą: Arcydzieło bez napisów, scenariusza, dekoracji i aktorów
Było ich trzech. W każdym z nich ta sama krew. I jeden przyświecał im cel. Za kilka lat mieć u stóp cały świat… I tak też się stało. Bracia Kaufmanowie – Dawid, Mojżesz i Boris – zyskali sławę w świecie kinematografii. Dwaj pierwsi pracując w Związku Radzieckim, trzeci – we Francji i za Oceanem. Dawid przyjął pseudonim Dżiga Wiertow i w 1929 roku, przy wydatnej pomocy Michaiła, nakręcił „Człowieka z kamerą” – według Brytyjskiego Instytutu Filmowego najwybitniejszy dokument w dziejach.
Dżiga Wiertow
‹Człowiek z kamerą›
Stało się! Pierwszego sierpnia 2012 roku na stronie internetowej Brytyjskiego Instytutu Filmowego ogłoszono listę pięćdziesięciu najwybitniejszych dzieł w dziejach światowej kinematografii. W głosowaniu wzięło udział ośmiuset czterdziestu sześciu członków tej szacownej instytucji i po raz pierwszy od pięćdziesięciu lat uznali oni, że na czele listy – zamiast tradycyjnie „Obywatela Kane’a” (1941) Orsona Wellesa – powinien znaleźć się „Zawrót głowy” (1958) Alfreda Hitchcocka. Nie ma sensu sprzeczać się z tak licznym gremium – tym bardziej że Hitchcock wyprzedził Wellesa o zaledwie trzydzieści cztery głosy i jest całkiem prawdopodobne, że już przy najbliższej okazji „Obywatel Kane” powróci na należne mu miejsce. Istotniejszym jest fakt, że ósmą pozycję wywalczył sobie „Człowiek z kamerą” Dżigi Wiertowa – jeden z dwóch w całym zestawieniu, obok „Shoah” (1985) Claude’a Lanzmanna (pod koniec trzeciej dziesiątki), obraz dokumentalny i jednocześnie najwyżej sklasyfikowany film wyprodukowany w Związku Radzieckim. Dość powiedzieć, że wyprzedził zarówno „
Pancernika Potiomkina” (1925) Siergieja Eisensteina (jedenasta pozycja), jak i trzy arcydzieła Andrieja Tarkowskiego: „Zwierciadło” (1974), „
Andrieja Rublowa” (1966) oraz „
Stalkera” (1979), które uplasowały się odpowiednio na miejscach dziewiętnastym, dwudziestym szóstym i dwudziestym dziewiątym (ex-aequo z „Shoah”). Owszem, można sprzeczać się co do zasadności przyznanych lokat, ale chyba nikt, po przeanalizowaniu całej pięćdziesiątki, nie będzie miał wątpliwości, że znalazły się w tym zestawieniu filmy różne pod względem formy i treści, ale jednoznacznie – wybitne. Dlatego też obecność „Człowieka z kamerą” absolutnie zaskakiwać nie powinna.
Bracia Kaufmanowie przyszli na świat w należącym wówczas do Carstwa Rosyjskiego Białymstoku w rodzinie żydowskiego księgarza Abla i Fejgi z domu Galpern. Najstarszy był Dawid (urodzony, zgodnie z kalendarzem gregoriańskim, 2 stycznia 1896 roku), po nim pojawili się jeszcze młodszy o półtora roku Mojżesz (później „przechrzczony” na rosyjskiego Michaiła) oraz – w 1906 roku – Boris. Po wybuchu pierwszej wojny światowej i wycofaniu się wojsk rosyjskich na wschód, wskutek klęsk pod Tannenbergiem i w bitwie nad jeziorami mazurskimi, rodzina Kaufmanów przeniosła się w głąb Rosji. Dawid – wtedy już posługujący się zrusyfikowanym imieniem Denis – próbował szczęścia najpierw w stolicy imperium, czyli Piotrogrodzie, gdzie przez jakiś czas studiował nauki medyczne w Instytucie Psychoneurologicznym, a następnie w Moskwie, gdzie trafił na tamtejszy uniwersytet. W 1917 roku, zainteresowawszy się filmem, postanowił przyjąć pseudonim artystyczny – tak narodził się Dżiga Wiertow! Po rewolucji październikowej i zwycięstwie bolszewików, Dawid alias Denis vel Dżiga postanowił – podobnie zresztą jak Michaił – pozostać w Rosji Radzieckiej; zupełnie inną drogę wybrał natomiast Boris, który najpierw wrócił z rodzicami do odrodzonej Polski, a następnie – przez Niemcy i Belgię – wyemigrował do Francji. Tam uczył się na Sorbonie, jednocześnie – od 1927 roku – próbując swych sił jako operator filmowy. Szybko zdobył uznanie, dzięki czemu dane mu było pracować z najwybitniejszymi reżyserami francuskimi okresu międzywojennego – między innymi z Jeanem Vigo („Pała ze sprawowania”, 1933; „Atalanta”, 1934), Christian-Jacque’em („Le père Lampion”, 1934) i Ablem Gance’em („Lukrecja Borgia”, 1935). W 1940 roku, po ataku Adolfa Hitlera na Francję, wstąpił do armii; gdy klęska stała się faktem – ponownie udał się na emigrację, tym razem za Ocean – pierwotnie do Kanady, by ostatecznie osiąść w Stanach Zjednoczonych. Zrobił wielką karierę w Hollywood, głównie dzięki filmom nakręconym do spółki z Elią Kazanem („Na nabrzeżach”, 1953; „Baby Doll”, 1956; „Wiosenna bujność traw”, 1961) i Sidneyem Lumetem („Dwunastu gniewnych ludzi”, 1957; „Zmierzch długodystansowca”, 1962; „Lombardzista”, 1964). Zmarł w Nowym Jorku w 1980 roku, trzy miesiące po Michaile Kaufmanie. Obu dane było jednak przeżyć o ponad ćwierć wieku najstarszego z braci – Dawida.
Dżiga Wiertow zaczynał karierę filmową jako pracownik Moskiewskiego Komitetu Kinematograficznego (Moskinokomitetu), dla którego przede wszystkim montował cotygodniowe kroniki filmowe. Długo za stołem montażowym jednak nie wysiedział; gdy wojna domowa w Rosji przybrała na sile, wyruszył w teren, by zająć się propagandą na rzecz bolszewików – nie tylko wyświetlał filmy, ale również je kręcił. Z tego okresu pochodzą „Bitwa o Carycyn” (1919), „Agitpociąg WCIK” (1921) oraz „Historia wojny domowej” (1922). Później Wiertow poświęcił się tematyce pokojowej, starając się z należnym entuzjazmem gloryfikować nowy ustrój. Temu służyły powstające w latach 1922-1924 kroniki z cyklu „Kinoprawda” (dwadzieścia trzy piętnastominutowe obrazki z życia porewolucyjnej Rosji), jak również średnio- i pełnometrażowe dokumenty (z wyraźnym zacięciem eksperymentatorskim i awangardowym): „Kino-Oko” (1924), „W sercu chłopa Lenin żyje” (1925), „Naprzód, Rady!” (1926), „Szósta część świata” (1926) oraz „Jedenasty” (1928). Do 1927 roku Dżiga pracował dla wytwórni moskiewskich – między innymi Kultkina i 3. Goskinofabriki – później przeniósł się jednak, wraz z bratem Michaiłem, na Ukrainę, aby swoje najsłynniejsze dzieło, czyli „Człowieka z kamerą”, zrealizować dla kijowskiego WUFKU (co jest skrótem od „Wsieukrainskoje Fotokinouprawlienije”). Zdjęcia powstawały przez wiele miesięcy na ulicach Moskwy, Kijowa i Odessy; później całość została – dodajmy: perfekcyjnie – zmontowana przy wydatnej pomocy Jelizawiety Swiłowej (prywatnie żony Wiertowa). Był to film niemy, pokazywano go więc z muzyką graną na żywo; dopiero pod koniec XX i na początku XXI wieku powstało kilka niezależnych ścieżek dźwiękowych autorstwa między innymi Alloy Orchestra (1995), Biosphere (1996), The Cinematic Orchestra (2002) oraz Michaela Nymana (2002), którą wykorzystano właśnie w polskiej edycji DVD filmu.
Wiertow opatrzył „Człowieka z kamerą” sporo mówiącym podtytułem „Fragment z pamiętnika operatora filmowego” oraz dodał krótkie wyjaśnienie wprowadzające widza w charakter dzieła. Poinformował w nim, że jest to film „bez napisów, scenariusza, dekoracji, aktorów itd.”, zaś podstawowym założeniem jego twórców było „stworzenie uniwersalnego, międzynarodowego języka kina w oparciu o jego całkowite oddzielenie od języka teatru i literatury”. I o ile można zgodzić się bez żadnych zastrzeżeń z ostatnią uwagą, o tyle pierwsza rodzi mimo wszystko pewne wątpliwości. Nie licząc wstępu, przez następną godzinę (i kilka minut) obraz obywa się bez dodatkowych wyjaśnień tekstowych, ale w brak scenariusza (albo chociażby jego ogólnego zarysu) trudno uwierzyć. Są bowiem w „Człowieku z kamerą” sceny, które ewidentnie zostały wcześniej opracowane i wyreżyserowane, ba! nawet jeśli nie pojawia się w nich zawodowa aktorka (co akurat jest prawdopodobne), to już na pewno była ona instruowana, jak ma się przed kamerą zachowywać. W niczym jednak nie umniejsza to rangi dzieła jako dokumentu, który służy jak najwierniejszemu przedstawieniu rzeczywistości. Z tą różnicą, że w tym przypadku jest to rzeczywistość przefiltrowana przez wyobraźnię twórcy i podporządkowana jego awangardowej wizji artystycznej. Wiertow jawi się tutaj jako filmowy wielbiciel futuryzmu – i nie tyle nawet tego oryginalnego, włoskiego, ile o proweniencji żydowsko-słowiańskiej (rosyjskiej i polskiej). Trudno stwierdzić, czy reżyser znał ogłoszony przez Tadeusza Peipera w 1922 roku manifest Awangardy Krakowskiej, ale „Człowiek z kamerą” zdaje się realizować najważniejsze jego założenia – od tytułowego hasła „Miasto. Masa. Maszyna” (pod którym krył się kult współczesnej cywilizacji) aż po wytyczne „Minimum słów, maksimum treści”. W wielu elementach zresztą dokument ten jest kontynuacją formy wypracowanej już przy okazji wcześniejszego o pięć lat „Kino-Oka”, w którym Wiertow po raz pierwszy przedstawił kamerę filmową jako przedłużenie ludzkiego oka – znacznie jednak doskonalsze, bo uzbrojone i zdolne trwale rejestrować pojawiające się obrazy.