Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Oldrich Lipský
‹Lemoniadowy Joe›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLemoniadowy Joe
Tytuł oryginalnyLimonádový Joe aneb Konská opera
ReżyseriaOldrich Lipský
ZdjęciaVladimír Novotný
Scenariusz
ObsadaKarel Fiala, Rudolf Deyl, Milos Kopecký, Kveta Fialová, Olga Schoberová, Bohus Záhorský, Josef Hlinomaz, Karel Effa
MuzykaVlastimil Hála, Jan Rychlík
Rok produkcji1964
Kraj produkcjiCzechosłowacja
Czas trwania84 min
Gatunekkomedia, musical, muzyczny, przygodowy, western
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Filmowy atlas Czech: Tam, gdzie wszyscy strzelają i śpiewają – czasem nawet równocześnie

Esensja.pl
Esensja.pl
Dzisiaj z przytupem: nie jeden i nie dwa filmy, wizyta z Hollywood i czeska odpowiedź na western. A wszystko to niecałe 30 kilometrów od Pragi.

Karolina Ćwiek-Rogalska

Filmowy atlas Czech: Tam, gdzie wszyscy strzelają i śpiewają – czasem nawet równocześnie

Dzisiaj z przytupem: nie jeden i nie dwa filmy, wizyta z Hollywood i czeska odpowiedź na western. A wszystko to niecałe 30 kilometrów od Pragi.
Jeśli pojedziemy na zachód od Pragi, wzdłuż linii kolejowej łączącej stolicę Czech z największym miastem na zachodzie kraju, czyli Pilznem, trafimy do Verony. Nie tej jednak, w której toczą się losy szekspirowskich kochanków, ale do jak najbardziej czeskiej Verony, czyli Berouna. Beroun, łacińska Verona, to stolica niewielkiego powiatu w województwie środkowoczeskim – pozostajemy zatem w tym samym regionie, co w przypadku Mělníka i Kladna. Samo miasteczko, dość niewielkie, nie może się pochwalić spektakularnymi zabytkami. Raczej dość standardowo: kamieniczki w rynku, resztki murów obronnych, gotycki kościół w centrum. Z jakiego zatem powodu Beroun cieszył się tak dużą popularnością wśród filmowców nie tylko z Czech, ale i zza granicy?
Sekret tkwi w okolicy. Bo chociaż w samym miasteczku realizowano zdjęcia do kontynuacji popularnego również u nas „Szpitala na peryferiach”, innego serialu autorstwa Jaroslava Dietla, czyli „Muž na radnici” („Człowiek z ratusza”), a także do obrazu „Ohnivé ženy”, pierwszej części o przygodach dwóch czarownic, czy do dość chłodno przyjętego przez widzów i krytykę sensacyjnego obrazu „Cesta peklem” („Droga przez piekło”), to tzw. „wielkie” (a przynajmniej wielkobudżetowe) kino zawsze trzymało się raczej okolic miasta. To niedaleko od Berouna znajduje się stacja kolejowa Loděnice, na której kręcono Oscarowe „Pociągi pod specjalnym nadzorem”. Do innego filmu na podstawie prozy Hrabala, i jedynego, który powstał bez udziału pisarza, czyli „Obsługiwałem angielskiego króla”, robiono zdjęcia między innymi w miejscowości Králův Dvůr. Wielki kamieniołom w dalszym sąsiedztwie miasta gościł choćby ekipę słynnego czeskiego pastiszu westernu, czyli „Lemoniadowego Joego”, będącego zarazem pierwszym filmem, który Czechosłowacja wysłała do walki o Oscara (nie dostał się niestety na tzw. krótką listę). Okolicę nawiedzali również filmowcy zagraniczni – w pobliżu Berouna powstawały takie filmy jak chociażby „Nieustraszeni Bracia Grimm” Terry’ego Gilliama czy „Van Helsing” Stephena Sommersa.

Oldrich Lipský
‹Lemoniadowy Joe›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLemoniadowy Joe
Tytuł oryginalnyLimonádový Joe aneb Konská opera
ReżyseriaOldrich Lipský
ZdjęciaVladimír Novotný
Scenariusz
ObsadaKarel Fiala, Rudolf Deyl, Milos Kopecký, Kveta Fialová, Olga Schoberová, Bohus Záhorský, Josef Hlinomaz, Karel Effa
MuzykaVlastimil Hála, Jan Rychlík
Rok produkcji1964
Kraj produkcjiCzechosłowacja
Czas trwania84 min
Gatunekkomedia, musical, muzyczny, przygodowy, western
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Czempion mojego serca, czyli wrócę, a ze mną przyjdzie prawo
„Limonádový Joe” (czytany ze słowiańska przez jot i z „e” na końcu), nakręcony w 1964 roku przez tuza czeskiej klasycznej komedii Oldřicha Lipskiego – stojącego za kamerą takich hitów jak „Tajemství hradu v Karpatech”, „Adéla ještě nevečeřela” czy „Marečku, podejte mi pero!„ – to pariodia westernu. Tytułowy Joe podróżuje przez niezwykle dziki Dziki Zachód, gdzie rewolwerowcy spędzają czas w saloonach piorąc się po pyskach, a niewinne dziewczę nawołujące do abstynencji zostaje poddane szykanom przez pijanicę zjadającego na deser szklanki po whisky. Celne oko Joego sprawia jednak, że zyskuje on opinię niezłomnego obrońcy i nieustraszonego mściciela, stając się wzorem do naśladowania dla innych, także w tym, co najważniejsze: ponieważ Joe zamiast whisky popija wyłącznie kolalokę (w duchu filmu – naigrywającego się z nachalnej reklamy – należałoby tu jeszcze dodać słówko „trademark”). Co więcej, na alkohol jest najwyraźniej uczulony. Uczulony jest również na uchybienia w wyglądzie zewnętrznym, dlatego nie przepuści żadnej wystawie sklepowej ani oszklonym drzwiom, żeby się w nich nie przejrzeć. Nie tylko Joe wyposażony jest w niesamowite zdolności: Hogofogo i jego brat, właściciel saloonu, w którym whisky leje się strumieniami, posiedli sztukę formowania wydychanego dymu papierosowego w określone kształty. Może jeszcze nie w takiej skali, co Gandalf, ale jako ostrzeżenia i podpowiedzi sprawdzają się te ich znaki dymne całkiem nieźle. W ostatecznym rozrachunku mamy szansę śledzić zmagania Joego o cześć pięknej Winnifried Goodman z szwarzcharakterem Hogofogo, znanym też jako Horacy Badman (rzecz jasna imiona są tu aż do przesady znaczące), największym zbirem Dzikiego Zachodu. W rolę Joego wcielił się Karel Fiala, dziś już prawie dziewięćdziesięcioletni nestor czeskiego filmu śpiewanego – za zasługi na polu musicalu uhonorowany w zeszłym roku nagrodą czeskich artystów scenicznych Thalia. Jako nemezis Joego, Hogofogo, wystąpił Miloš Kopecký, który pojawia się także w kręconym niedaleko od kamieniołomu znanego z „Lemoniadowego Joego” obrazie „Noc na Karlštejně„ z 1973 roku.
Opowieść o dzielnym rewolwerowcu-abstynencie kręcona bowiem była nie tylko w przepastnych studiach Barrandova, gdzie świetnie odwzorowano wszystkie miejsca-klisze znane z westernów, ale także w naturalnym kamieniołomie, nomen omen, Velká Amerika. Kamieniołom leży niedaleko miasteczka Mokřina w powiecie berounskim. Granie roli amerykańskiego kanionu wychodzi mu całkiem nieźle: czy to tam, gdzie gra Dolinę Umrzyka, w której Joe jest podstępnie torturowany przez trójkę zbirów (wśród nich także znakomitego aktora musicalowego Waldemara Matuškę, który nie raz się jeszcze w tym cyklu pojawi), czy tam, gdzie jako Dolina Fatamorgany każe bohaterowi oglądać pocztówkowy widok na Hradczany. I o ile opowieść o kowboju pijającym jedynie lemoniadę nakręcona została tak, że gdyby brać ją na poważnie można by było przez chwilę pomyśleć, że faktycznie mamy do czynienia z westernem, to wielka w tym zasługa właśnie tego miejsca, które ze środkowych Czech przenosi nas gdzieś w przestrzenie Dzikiego Zachodu. Inaczej sprawa ma się ze wspomnianą przeze mnie „Nocą na Karlštejnie”. To, co prawda, również musical, ale miejsce, w którym się rozgrywa, jest jak najbardziej rzeczywiste: zamek Karlštejn, zbudowany przez cesarza Karola IV, przy okazji także jednego z najznamienitszych królów czeskich (jako jeden z dwóch władców piastujących naraz obydwa te urzędy przeniósł stolicę całego Cesarstwa do Pragi).

Zdenek Podskalský
‹Noc na Karlsztejnie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNoc na Karlsztejnie
Tytuł oryginalnyNoc na Karlštejně
ReżyseriaZdenek Podskalský
ZdjęciaJaroslav Kucera
Scenariusz
ObsadaVlastimil Brodský, Jana Brejchová, Karel Höger, Jaroslav Marvan, Milos Kopecký, Waldemar Matuska, Slávka Budínová, Daniela Kolárová
MuzykaKarel Svoboda
Rok produkcji1974
Kraj produkcjiCzechosłowacja
Czas trwania87 min
Gatunekkomedia, musical, muzyczny, romans
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Mężczyzna najlepiej wygląda w pojedynkę, czyli miłość jako źródło cierpień
I chociaż Czechy są pełne zabytków i miejsc związanych z tą postacią, to jednak Karlštejn ma w sobie coś wyjątkowego: chociażby legendę, która posłużyła poecie Jaroslavowi Vrchlickiemu do napisania sztuki, będącej podstawą dla scenariusza filmu. A legenda brzmi tak, że na Karlštejn u jego początków nie weszła, bo nie mogła wejść żadna kobieta – ot, taki gentelmen’s club, tyle tylko że w realiach XIV wieku. Oczywiście już po tym wstępie dalsza fabuła filmu jest łatwa do przewidzenia: na zamek mimo zakazu zjeżdżają dwie kobiety, w tym sama cesarzowa, chcąca się przekonać, co takiego jej królewski małżonek porabia w czysto męskim gronie. Komedia omyłek rozwijana w takt kolejnych piosenek zmienia się w komedię romantyczną. Nie jest to najbardziej może odkrywczy film w dziejach czeskiej kinematografii, niewątpliwie jednak jego zaletą jest to, że filmowcy mieli możliwość korzystania z realnych przestrzeni zamku, w którym rozgrywa się akcja. Karel IV (w którego wcielił się Vlastimil Brodský, profesor ze „Skowronków na uwięzi”) i jego dwaj goście (w rolach książąt spacerujących po Karlštejnie: obiecywany Waldemar Matuška i wspominany wyżej Miloš Kopecký), a także obie odpowiedzialne za zamieszanie damy (często widywana w filmach duetu Svěráków po 1989 roku Daniela Kolářová i – wówczas faktycznie żona swojego filmowego męża – grająca cesarzową Jana Brejchová) nie są postaciami napisanymi tak, by odznaczały się specjalną głębią. Wręcz przeciwnie, to bohaterowie dość jednowymiarowi, ale obsadzeni w taki sposób, że przy oglądaniu niespecjalnie to przeszkadza: zwłaszcza, kiedy już zaczną śpiewać.

Vít Olmer
‹Batalion czołgów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBatalion czołgów
Tytuł oryginalnyTankový prapor
ReżyseriaVít Olmer
ZdjęciaJan Malír
Scenariusz
ObsadaLukás Vaculík, Roman Skamene, Simona Chytrová, Vítezslav Jandák, Miroslav Donutil, Ivana Velichová, Martina Adamcová, Jirí Kodes
MuzykaMartin Kratochvíl
Rok produkcji1991
Kraj produkcjiCzechosłowacja
Czas trwania83 min
Gatunekkomedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Jak to po wojence nieładnie, czyli polityka historyczna na ekranie
Berounsko jednak, jako region, nie przestało być dla filmowców atrakcyjne wraz z upadkiem żelaznej kurtyny. Wręcz przeciwnie. Warto w tym kontekście przywołać chociażby dwa filmy – zupełnie różne – nakręcone w okolicach Berouna, tuż po aksamitnej rewolucji. Pierwszy z nich zdawałby się być klasycznym samograjem. Chodzi o „Batalion czołgów”, oparty na zbiorze opowiadań Josefa Škvoreckiego film Víta Olmera. Scenariusz, autorstwa Olmera i Radka Johna (późniejszego ministra spraw wewnętrznych Czech), przegrał niestety z literackim pierwowzorem: stał się ciągiem epizodów, które oprócz dość niewybrednego żołnierskiego humoru łączy postać głównego bohatera, na przestrzeni ponad godziny ewolującego od człowieka bez właściwości do człowieka jeszcze bardziej bez właściwości (za to w modnych okularach). To jednak nie jedyna przegrana tego filmu. Spotkało go zjawisko dość często pojawiające się w kinematografii: w tym samym czasie powstał film na podobny temat, ale zrobiony lepiej. W tym przypadku byli to „Czarni baronowie” Zdenka Sirovego, których z „Batalionem…” łączył punkt wyjścia – także szło o ekranizację prozy – różniło natomiast niemal wszystko: począwszy od zwyczajnie lepszej obsady, a skończywszy na tym, że oprócz garści przaśnych dowcipów, „Baronowie…” opowiadali także jakąś historię. „Batalion…” mimo to zyskał sobie pewne grono miłośników, a opowieść o przygodach Dannego w wojsku czasów stalinizmu wspomina się gdzieniegdzie z sentymentem. To jednak niejedyny film nakręcony w okolicach Berouna, który pochyla się nad tematem losu wojskowych w powojennej Czechosłowacji. Innym przypadkiem jest „Hřbitov pro cizince„ („Cmentarz dla cudzoziemców”), film telewizyjny – czy może raczej z racji określonej estetyki wypadałoby powiedzieć: teatr telewizji. Kameralna opowieść o dwóch przyjaciołach, lotnikach z czeskiego dywizjonu w Anglii, którzy po wojnie wracają do kraju, właściwie po to tylko, by stać się obiektem szykan, ma podobną wadę, co „Batalion…”, czyli płasko napisanych bohaterów. Czescy lotnicy są tu wyjątkowo szlachetni i dbają właściwie wyłącznie o pamięć o poległych kolegach – stąd tytułowy cmentarz, o którego powstanie walczy jeden z bohaterów. Pojawiające się w tytule dopełnienie „dla cudzoziemców” bierze się stąd, że lotników, którzy zginęli podczas wojny służąc w angielskim wojsku, komunistyczna propaganda nazywa cudzoziemcami, bo walczyli po niewłaściwej stronie alianckiej barykady. Synonimem zła staje się w filmie miejscowy szef komórki partyjnej (straszliwie przerysowany w wydaniu Rudolfa Hrušinskiego młodszego). Nie brakuje jednak wisielczego humoru, zwłaszcza w wykonaniu Josefa Dvořáka (notabene grającego również w rok później w „Czarnych baronach”), którego bohater próbuje początkowo przystosować się do nowych warunków i otwiera zakład fryzjerski. To tam zaczyna uczyć mniej chętnego do zaakceptowania nowej rzeczywistości przyjaciela trudnej sztuki golenia brzytwą – na balonach, które przy każdym zacięciu, oczywiście, pękają. Rola Dvořáka jest trudna przede wszystkim dlatego, że aktor balansuje na cienkiej linii między tragizmem i komizmem, łatwo przecież rubasznego golibrodę zamienić w niemniej rubasznego starego wiarusa – tak się jednak nie dzieje. Również dzięki temu ogląda się dzisiaj „Cmentarz…” bez zgrzytania zębami. Widać wyraźnie, że scenariusz napisany został tak, by wyciosać postaci w bardzo charakterystyczny, jednoznaczny sposób – tak, by ułatwić widzowi odbiór. Trzeba pamiętać, że o losie czeskich lotników po 1945 pisano i mówiono niewiele, a film powstał w ledwie dwa lata po akasamitnej rewolucji. Pewnych podobieństw z „Cmentarzem…” można się dopatrywać w czeskim kandydacie do Oscara z 2001 roku, czyli superprodukcji „Ciemnoniebieski świat”. O ile jednak ten sposób narracji sprawdził się w prostym „Cmentarzu…”, o tyle w widowiskowym i starszym o dekadę filmie Svěraków – już nie. A przynajmniej nie do końca.
Widać zatem, że Berounsko jako region ma filmografię z łatwością zasługującą na przymiotnik „bogata”. Szkoda zatem, że – jak można przeczytać ostatnimi czasy w czeskiej prasie – coraz mniej się tu kręci. Filmowców odstraszają podobno wysokie ceny.
koniec
24 listopada 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Tam, gdzie taka jedna brama
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Tam, gdzie żyją leniwe pająki
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Tam, gdzie piecze się najlepsze bułki
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Tam, gdzie krętacze i tajemnice chodzą parami
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Tam, gdzie wąż Hannibal mieszka z małpą
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Tam, gdzie coś się zaczyna, a coś kończy
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Tam, gdzie przełom, kryzys i przebudowa
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Tam, gdzie trzepocą skowronki albo gdzie smakuje życie
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Tam, gdzie świat traci poetów
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Tegoż autora

Teatr mój widzę ogromny
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Oscary 2016: Esensja typuje Oscary 2016
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski

Kujawski swing
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Wszystko będzie dobrze?
— Karolina Ćwiek-Rogalska

31. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień siódmy
— Karolina Ćwiek-Rogalska

31. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień szósty
— Karolina Ćwiek-Rogalska

31. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień piąty
— Karolina Ćwiek-Rogalska

31. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień trzeci
— Karolina Ćwiek-Rogalska

31. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień drugi
— Karolina Ćwiek-Rogalska

31. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień pierwszy
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.