Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dusan Klein
‹Anielskie oczy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAnielskie oczy
Tytuł oryginalnyAndělské oči
ReżyseriaDusan Klein
ZdjęciaJosef Vanis
Scenariusz
ObsadaJosef Abrhám, Viktor Preiss, Pavel Zednícek, Pavel Kríz, Zlata Adamovská, Markéta Hrubesová, Milos Kopecký, Jirí Lábus
MuzykaPetr Hapka
Rok produkcji1994
Kraj produkcjiCzechy
Czas trwania90 min
Gatunekkomedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Filmowy atlas Czech: Tam, gdzie krętacze i tajemnice chodzą parami

Esensja.pl
Esensja.pl
Dzisiaj dwa filmy, kręcone w Kutnej Horze i okolicach. Pierwszy utarło się określać „najgorszą ekranizacją prozy Hrabala”, drugi natomiast to próba przeniesienia na ekran powieści poczytnego czeskiego pisarza Miloša Urbana.

Karolina Ćwiek-Rogalska

Filmowy atlas Czech: Tam, gdzie krętacze i tajemnice chodzą parami

Dzisiaj dwa filmy, kręcone w Kutnej Horze i okolicach. Pierwszy utarło się określać „najgorszą ekranizacją prozy Hrabala”, drugi natomiast to próba przeniesienia na ekran powieści poczytnego czeskiego pisarza Miloša Urbana.
Kutná Hora wydaje się być rajem dla filmowców. Dawne górnicze miasto, skryte w cieniu potężnej katedry pod wezwaniem świętej Barbary, z położoną nieopodal kaplicą czaszek, której całe wyposażenie wykonane jest z ludzkich kości – Kutná Hora ma niezaprzeczalny urok, zwłaszcza, jeśli chciałoby się nakręcić tu film mroczny, gotycki, ewentualnie osadzony w klimatach późnego średniowiecza. Tymczasem filmowy dorobek miasta nie jest przesadnie bogaty. Oprócz „Fany” Karla Kachyni kręcono tu głównie sceny do produkcji przeznaczonych dla telewizji lub – co udowadnia jeden z dzisiejszych przykładów – w telewizyjnym formacie.
Najgorsza ekranizacja Hrabala

Dusan Klein
‹Anielskie oczy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAnielskie oczy
Tytuł oryginalnyAndělské oči
ReżyseriaDusan Klein
ZdjęciaJosef Vanis
Scenariusz
ObsadaJosef Abrhám, Viktor Preiss, Pavel Zednícek, Pavel Kríz, Zlata Adamovská, Markéta Hrubesová, Milos Kopecký, Jirí Lábus
MuzykaPetr Hapka
Rok produkcji1994
Kraj produkcjiCzechy
Czas trwania90 min
Gatunekkomedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Na pierwszy ogień idzie dzisiaj film „Anielskie oczy” („Andělské oči„, 1994) w reżyserii wspominanego w tym cyklu niejednokrotnie Dušana Kleina. Fabułę zapożyczono od Bohumila Hrabala, a konkretnie z jego opowiadania „Bambini di Praga”. Akcja filmu rozgrywa się na rok przed przejęciem władzy przez komunistów – co miało miejsce w lutym, nazywanym później przez nowe władze „zwycięskim”, 1948 roku. Do podejrzanego towarzystwa oferującego gwarantowane emerytury – po wpłacie sutej zaliczki – zgłasza się nowy chętny, by stać się akwizytorem spokojnej starości, dawny pracownik domu pogrzebowego. Teraz firma oferująca naiwnym nieistniejący produkt zaczyna działać w poszerzonym składzie. Przemykając od jednego drobnego przedsiębiorcy, obawiającego się tego, co niesie rok 1948, do drugiego – uliczkami Kutnej Hory.
I chociaż filmów walczących o tytuł najgorszej ekranizacji książki Bohumila Hrabala jest kilka – w ścisłej czołówce znalazła się też nakręcona w tym samym roku „Zbyt głośna samotność” Věry Cais – to do dzisiaj wspomina się chyba właśnie porażkę „Anielskich oczu”. Powodów może być kilka. Oczywiście argument, że nie każdy film na podstawie prozy Hrabala musi nakręcić Jiří Menzel (a nakręcił ich jak dotąd siedem), w związku z czym nie ma co oczekiwać specyficznej poetyki, wynikającej ze stylu reżysera – a także współpracującego z nim przy większości produkcji jako scenarzysty samego pisarza – na pozór mógłby uratować film. W istocie jednak nie chodzi o to, że „Anielskie oczy” odbiegają stylem kręcenia od filmów Menzla – a raczej o to, że jest to produkcja zwyczajnie bez pomysłu, wypełniona papierowymi bohaterami, których od bycia zupełnie płaskimi ratują wyłącznie świetni czescy aktorzy, a nie pomaga jej zupełnie niezdarny, nie umiejący sobie poradzić z literackim pierwowzorem scenariusz Václava Nývlta. Nývlt pięć lat wcześniej napisał scenariusz do innej hrabalowskiej ekranizacji: „Czuły barbarzyńca”, za kamerą którego stanął Petr Koliha, zebrał jednak bardzo dobre recenzje zarówno wśród widzów, jak i wśród krytyków. Tymczasem w przypadku „Anielskich oczu” epizodyczna struktura, wypełniona zapychaczami w rodzaju biegania od jednego miejsca do drugiego, skazała film z góry na niepowodzenie. Okazuje się też, że charakterystyczne monologi, wygłaszane przez bohaterów Hrabala, przeniesione na ekran jeden do jednego tak, że zamiast płynnie wtapiać się w scenę, przepoławiają ją, bynajmniej nie są kluczem do sukcesu.
Nie pomogła też zastosowana przez Kleina strategia, polegająca w dużej mierze na autocytatach, także wizualnych. W scenie rozgrywającej się w sklepie mięsnym rzeźnik, grany przez Mariána Labudę, z furią rozpoławia leżący na ladzie świński łeb – scenę taką znajdziemy również, osadzoną w identycznym kontekście, w jednej z flagowych produkcji reżysera z cyklu o poetach. Klein wprowadza na ekran aktorów, z którymi tak lubi pracować – w jednej z głównych ról mamy więc Pavla Kříža, czyli Štěpána z pentalogii o poetach, sekunduje mu zaś Pavel Zedníček, którego również mieliśmy okazję oglądać w tej samej serii. Najlepiej na ekranie wypada Josef Abrhám jako lider przestępczej szajki – tyle tylko, że nie może znajdować się w centrum każdej sceny. Na osłodę dostajemy kilka epizodycznych występów: wspomnianego już Labudy czy Miloša Kopeckiego jako handlarza sztucznymi kwiatami.
Ani zdjęcia – robione w formacie telewizyjnym, mimo że film wyświetlano w kinach – ani muzyka, mocno sentymentalna i bez wpadających w ucho motywów przewodnich, nie sprawiają, że do filmu chce się wracać. I mimo że cieszy się on sentymentem wśród tych, dla których wartością samą w sobie jest filmowe sportretowanie powojennej, jeszcze niekomunistycznej Czechosłowacji, to pozostałym, chcącym zapoznać się z kolorytem epoki, należałoby polecić albo książkowy pierwowzór, albo rozgrywający się w tym samym czasie film Svěráków „Szkoła podstawowa”.
Filmowy przewodnik po zabytkach sakralnych

Jirí Strach
‹Santiniho jazyk›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSantiniho jazyk
Tytuł oryginalnySantiniho jazyk
ReżyseriaJirí Strach
ZdjęciaMartin Sec
Scenariusz
ObsadaViktor Preiss, Martin Stropnický, David Svehlík, Marek Taclík, Monika Timková
MuzykaMilos Bok
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiCzechy
Gatunekkryminał, thriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
O tym, że nie tylko pisarza tak utytułowanego i o złożonej, wielowarstwowej poetyce jak Hrabal trudno przenieść na ekran, świadczy drugi z dzisiejszych filmów, czyli „Santiniho jazyk” („Język Santiniego”, 2011). Chodzi tu o produkcję telewizyjną, która powstała chyba głównie dlatego, żeby pokazywać, jak od środka wyglądają jedne z najpiękniejszych kościołów w Republice Czeskiej.
„Język Santiniego” jest próbą zekranizowania jednej z powieści popularnego – także w Polsce – pisarza czeskiego, Miloša Urbana. Urban gustuje w powieściach z kluczem, thrillerach przesyconych mistycyzmem i odniesieniami do chrześcijaństwa. Nie ma jednak póki co nadmiernego szczęścia do ekranizacji swoich dzieł – „Język Santiniego” jest jak dotąd jedyną próbą przeniesienia specyficznej estetyki Urbana na (mały) ekran. Chodzą jednak słuchy, że w przyszłym roku możemy się spodziewać filmu na podstawie innej jego książki, przetłumaczonej na polski „Klątwy siedmiu kościołów”. Tymczasem jednak dla tych, którzy chcą się zapoznać z Urbanem poprzez film, pozostaje do wyboru jedynie „Język Santiniego”.
A wybór jest to stosunkowo ubogi nie tylko przez wzgląd na to, że film jest jeden. Jiří Strach, reżyser, stara się na ekranie pokazać skomplikowaną fabułę, w której to pracownik agencji reklamowej z profesorem historii sztuki starają się odgadnąć tajemnicę, wyrytą w siedemnastowiecznych kościołach dłutem Jana Błażeja Santiniego, jednego z najwybitniejszych architektów tamtych czasów. Jeżdżą więc po Czechach, są zamykani w kryptach, śledzeni przez demoniczne bliźniaczki nigdy nie zmieniające stroju, narkotyzują się substancjami znalezionymi w antycznej zapalniczce i usiłują uniknąć – tak, tak – postrzelenia z łuku. I o ile w książkach Urbana podobne posunięcia fabularne usprawiedliwia wybrana forma, o tyle w filmie Stracha forma sprawia, że to, co widzimy na ekranie, traci już w ogóle jakiekolwiek pozory sensu.
Twórcy idą ponadto na łatwiznę, zestawiając zdjęcia monumentalnych często budowli z chóralnym śpiewem i dużą ilością białego światła bijącego z drzwi i okien. Ma to oczywiście podkręcać nastrój tajemnicy, zamiast tego wywołuje jednak jedynie uśmiech widza, który po sporej dawce nieuzasadnionych niczym olśnień, doznawanych przez bohaterów, macha już ręką na wszystko inne. Jeśli jednak odczuwa się potrzebę zobaczenia wnętrz naprawdę ciekawie rozwiązanych architektonicznie kościołów, wyrastających w czasach kontrreformacji na ziemiach czeskich jak grzyby po deszczu, „Język Santiniego” jest filmem idealnym. Już na samym początku bohater – rzecz jasna przy wtórze chóru – podziwia wnętrze pocysterskiego kościoła Najświętszej Maryi Panny i Jana Chrzciciela w Sedlci, czyli w dzielnicy Kutnej Hory. Kościoła, dodać trzeba, leżącego tuż obok wspomnianej na początku kaplicy czaszek. Aż dziw, że żądni tajemnic filmowcy jeszcze tam nie zawitali.
koniec
26 stycznia 2015

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Teatr mój widzę ogromny
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Oscary 2016: Esensja typuje Oscary 2016
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski

Kujawski swing
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Wszystko będzie dobrze?
— Karolina Ćwiek-Rogalska

31. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień siódmy
— Karolina Ćwiek-Rogalska

31. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień szósty
— Karolina Ćwiek-Rogalska

31. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień piąty
— Karolina Ćwiek-Rogalska

31. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień trzeci
— Karolina Ćwiek-Rogalska

31. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień drugi
— Karolina Ćwiek-Rogalska

31. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień pierwszy
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.