Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ci wspaniali mężczyźni w swych latających strojach Batmana

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3

Łukasz Kustrzyński

Ci wspaniali mężczyźni w swych latających strojach Batmana

Perwersyjny komiks w dosłownym filmie
W 1992r. Burton, mimo wcześniejszych zapowiedzi, że nie jest zainteresowany pracą nad kolejnymi częściami cyklu o Człowieku Nietoperzu, zasiadł na reżyserskim fotelu przy Powrocie Batmana. Wyszedł mu najmroczniejszy i najbardziej perwersyjny film o Batmanie.
W Gotham City pojawia się obleśny Człowiek Pingwin (Danny DeVito). Sprzymierzywszy się z Maksem Shreckiem (Christopher Walken), milionerem intrygantem, chce przejąć władzę nad miastem. Mrocznemu Rycerzowi sporo kłopotów sprawi też piękna i drapieżna Kobieta Kot (Michelle Pfeiffer), pracująca wcześniej jako sekretarka Selina u Shrecka. Obywatele miasta Gotham, szukają kogoś, kto wyrwie ich z kręgu przestępczości i zła. Paradoksalnie, swego wybawienia nie widzą w postaci Człowieka Nietoperza. Ich mężem opatrznościowym staje się Pingwin, zepsuta kreatura, narzędzie w rękach zdegenerowanego milionera – Shrecka.
Kontynuacja opowieści pod każdym względem dorównała pierwowzorowi. Dekadenckie Gotham, podobnie jak w części pierwszej, jest siedliskiem zła i zepsucia. Jest też równie malownicze.
Recenzenci pisali, że tym filmem rządzi motyw przemiany. Oto Selina, introwertyczna, nieśmiała, pełna kompleksów sekretarka przeradza się w wyuzdaną Kobietę Kot. Oto na ocenie samego Pingwina pojawiają się rysy wątpliwości. Bo to zło wcielone, ale zrodzone przez niegodziwość innych. Sekwencja początkowa: oczekiwanie na poród i scena z arystokratycznymi rodzicami wrzucającymi niemowlę do kanału. Niemowlak to oczywiście późniejszy Człowiek Pingwin. Zaraz po prologu akcja przenosi się 33 lata do przodu. Dlaczego akurat tyle? Tłumaczyć nie wypada. Pingwin dorasta w kanałach, przeradza się we wcieloną chęć zemsty. Powstrzymać go może tylko Batman. Ale czy naprawdę chce? Przecież tak wiele ich łączy. Obaj stali się tym, czym są za sprawą zła uczynionego przez kogoś innego, nieznanego.
Burton, jak w części pierwszej, lawiruje pomiędzy zamierzonym kiczem a wyrafinowaną wyobraźnią. Pingwin po swoich kanałach pływa na łódce w kształcie kaczki, jaką dzieci bawią się w wannie. Świta Pingwina przebrana jest za postacie z cyrku, za klownów i żonglerów. I przeraża samym zestawieniem miejsca dziecięcej rozrywki i psychopatycznego mordu. Tak to płaskim motywom z kultury masowej Burton potrafi przydać głębi, potrafi umieszczać je w zupełnie nowych kontekstach, które nadają im całkiem odmienne od pierwotnego znaczenia. Reżyserowi udaje się również pogodzić swoją rozrywkową historię ze śmiałymi sugestiami erotycznymi. Wykreowany przez niego Pingwin wciąż świntuszy, jest przy tym chorobliwie niesmaczny. Jego zaprzeczeniem jest, miejscami delikatna, innym razem drapieżna, dwuznaczna cielesna gra pomiędzy Batmanem i Kobietą Kot. Lateksowe czarne stroje obojga nadają całości perwersyjny rys.
Kiedy Tim Burton zabierał się za realizację swoich Batmanów, oczekiwania były wielkie. Jak przenieść symboliczny komiks do dosłownego filmu, nie gubiąc klimatu, nie wpadając w banał, jednocześnie nie tworząc dzieła zbyt poważnego – zbyt serio?
Burton robi specyficzne kino. Zarzucało mu się często, że jego pomysł na film już się wyczerpał. Co jeszcze może nakręcić po Soku z żuka czy Edwardzie Nożycorękim? Filmami o Mrocznym Rycerzu udowodnił, że jego geniusz nie opiera się na umiejętności robienia filmów „na jedno kopyto”, to bardziej umiejętność transformacji motywów kultury masowej z ich pierwotnego kontekstu do materii filmu. Jego Batmany są niestandardowe, są zlepkiem dziecięcych wyobrażeń o komiksowych superbohaterach i ich walce ze złem, i już bardzo „dorosłych” aspektów erotyki, przemiany, dojrzewania, szukania prawdziwego „ja”. Szczerba pisze: „Oglądając filmy Burtona rozumiem, że to robota dorosłego, który bawi się jak dziecko, ale w tej zabawie jest coś niezdrowego. Ujawniają się w niej zupełnie niedziecięce pragnienia.”13)
Podobnie jak Batman, Powrót… na zawsze zakorzenił się w świadomości widzów. W plebiscycie strony Movies.com na najlepszy sequel w historii kina, przeprowadzonym w 2004r., film Burtona uplasował się na ósmym miejscu (zwyciężył „Ojciec chrzestny II” Francisa Forda Coppoli z 1974r.).14) Natomiast w o rok wcześniejszym plebiscycie magazynu „Empire” na najbardziej seksowne filmowe momenty, w których nie ma… seksu, scena zapasów pomiędzy Michelle Pfeiffer i Michaelem Keatonem znalazła się na trzecim miejscu!15)
Rozrywkowy komiks w słabym filmie
Na część trzecią Burton nie dał się już namówić. Reżyserię Batman Forever powierzono Joelowi Schumacherowi. Ten zupełnie zmienił konwencję filmu. Nie ma już mrocznych i ponurych scenerii, nie ma wyrafinowanej, burtonowskiej symboliki. Jest za to żywy i kolorowy komiks o Człowieku Nietoperzu. Nie ten Millera z 1986r., a ten z najsłabszego okresu, z przełomu lat 60. i 70., gdy rysowane historie, pod naporem kiczowatej estetyki telewizyjnej i kinowej ekranizacji, poddały się infantylizmowi i dzikiej, nieskrępowanej logiką i głębszym sensem, rozrywce.
Wszystko w Batman Forever tchnie kiczem i przerysowaniem: ubiory, postacie, pojazdy, scenografia i cała, naszpikowana humorem i ruchem, akcja. Część trzecia, pomimo wielkiego budżetu, większej ilości postaci, większego rozmachu, szybszej akcji, została odżegnana od czci i wiary przez krytyków. Łaskawsi byli widzowie. W stuletnich dziejach X Muzy film Joela Schumachera uzyskał najlepszy tzw. bilans otwarcia. Oznacza to, że w ciągu pierwszego weekendu wyświetlania obejrzała go rekordowa liczba widzów.
Nie zmienia to faktu, że za dużo tu kolorów, świateł, neonów, błysków i ogólnego chaosu. Za dużo akcji, której chwilami nie sposób ogarnąć wzrokiem i nadążyć za nią. Jacek Szczerba w swojej recenzji pisze: „Batman Forever podobałby mi się pewnie, gdybym miał lat siedem. Starszy już jednak cokolwiek, wynudziłem się na nim jak mops. To dziwne, bo bardzo chciałbym, by zmyślny amerykański filmowiec dobrał się umiejętnie do tego, co jest we mnie z dziecka i, każąc zapomnieć o poważnych wymaganiach stawianych kinu, wciągnął w wir pysznej dwugodzinnej zabawy. Dlaczego tego nie potrafi? Szasta przecież wszelkimi dostępnymi dla hollywoodzkich superprodukcji atrakcjami. Dekoracje są fenomenalne, tricki wprost nieziemskie (ileż tu cudownego fruwania i spadania w przepaść), charakteryzacja porażająca […] ale wszystkie te wspaniałości migocą tak szybko, że nie możemy nawet w pełni ich docenić. Trudno tu mówić o umiejętnym stopniowaniu napięcia. W potoku bajecznych obrazów i stereofonicznych dźwięków ginie gdzieś prościutka historyjka o zwycięskich zapasach Dobra ze Złem. […] Oglądając Batman Forever często miałem wrażenie, że to film rysunkowy.”16)
Na nieszczęście dla obrazów o Mrocznym Rycerzu niezłe wyniki finansowe z rozpowszechniania Batman Forever przekonały producentów do powtórnego zaangażowania Joela Schumachera przy czwartym filmie z serii.
Mimo udziału Schwarzeneggera i Clooneya nowy obraz – Batman i Robin – okazał się jedną z największych klęsk w historii kina. Do zgodnego chóru krytyków nazywających film Schumachera niewypałem doszło jeszcze kręcenie nosem przez samych widzów. Batman i Robin otrzymał najwięcej, bo aż jedenaście, nominacji do nagrody Złotej Maliny przyznawanej najgorszym filmom roku. Jedna z nominacji przypadła reżyserowi. Nie mogło być też mowy o powtórzeniu wyników finansowych. Film ledwie się zwrócił. „Schumacher usunął wszelkie dwuznaczności, subtelności i mroczne strony duszy Bruce′a Wayne′a, obecne zarówno w komiksach o Batmanie, jak i w filmach Tima Burtona. Postawił raczej na humor i akcję, osiągając w obu wypadkach dość mierne efekty”17) – pisze Małgorzata Sadowska. Wpadka Schumachera na długie lata odłożyła na półkę realizacje kolejnych obrazów z tej serii.
Obrazy i szkice
Ekranizacje Schumachera to zgrabny popis technicznych możliwości współczesnego kina. Są one istotnie ogromne, ale specjalnie niczemu nie służą. Sztuka dla sztuki, efekt dla efektu. Plejada popularnych gwiazd – Tommy Lee Jones, Nicole Kidman, Jim Carrey, Arnold Schwarzenegger – wydaje się właściwie niepotrzebna. Ukryci za lateksowym przebraniem i szczelną warstwą (doskonałej!) charakteryzacji, pozostają zaledwie miernymi dodatkami do bajkowo wystawnej scenografii i wymyślnych rekwizytów – zwłaszcza tych ruchomych. „Joel Schumacher spaprał historię nieszczęsnego nietoperza tak dokumentnie, że trzeba ją teraz opowiedzieć od nowa.”18) – pisze Bartek Fukiet, red. nacz. Cinemy, we wstępniaku grudniowego numeru z 2004r., komentując premierę najnowszego filmu o Mrocznym Rycerzu.
Jacek Szczerba pisze: „Znakomicie wyglądasz – mówi blondyna do Jacka Nicholsona spoglądającego w lustro. Nikt cię nie pytał o zdanie – odpowiada tenże i już wiem, że Batman Tima Burtona jest 379 razy lepszy niż grany właśnie w kinach Batman Forever Joela Schumachera.”19) Batmany Burtona i Schumachera dzieli taka różnica jak olejny obraz secesyjnej kamienicy od technicznego szkicu nowoczesnego biurowca. I to i to, jest poprawne, w porządku, na miejscu. Ale, po prawdzie, to co człowiek woli oglądać? Szkic techniczny? Koniecznie od linijki? Czy pełne żywych barw i kształtów płótno? Komiks to gra wyobraźni. To połączenie grafiki i literatury, dlatego bez wyobraźni niczego się tu nie osiągnie, nie zrozumie ciągu przyczynowo-skutkowego, który jest podstawą komiksowo graficznej narracji. Może dlatego Burton, to chodzące bogactwo ludzkiej wyobraźni, lepiej daje sobie radę ze specyficzną materią rysowanej historii? Może dlatego Schumacher, który tak doskonale przenosi książki Grishama na język filmu, nie dał rady legendzie Batmana?
koniec
« 1 2 3
18 sierpnia 2005
1) Na ostateczny kształt serialu duży wpływ miał czas, w którym powstawał. Połowa lat 60. to z jednej strony czasy telewizji familijnej, bez seksu ni przemocy, z drugiej to zimnowojenny okres, w którym strach przed konfliktem z mocarstwem zza żelaznej kurtyny obecny był na każdym niemal kroku. Wtedy to w TV począł ukazywać się serial „Mission Impossible” o dzielnych amerykańskich agentach specjalnych. Numerem jeden była zaś… „Bonanza”.
2) K. Godlewski, Kino kocha Batmana, „Gazeta Wyborcza”, 2004 nr 88.
3) K. J. Zarębski, Męskie typy: Batman, „Wysokie obroty”, 2003 nr 11.
4) W. Orliński, Dymki dla dorosłych, „Gazeta Wyborcza”, 2002 nr 140.
5) J. Szczerba, Batman, „Gazeta Telewizyjna”, 1995 nr 252.
6) B. Hollender, Samotny chłopiec z nieokiełznaną wyobraźnią, „Rzeczpospolita”, 2004 nr 49.
7) P. T. Felis, Upiór w operze, „Gazeta Wyborcza”, 2005 nr 29.
8) Tamże.
9) Anton Furst popełnił samobójstwo niedługo po premierze Batmana.
10) www.skymovies.com
11) www.superherohype.com
12) Encyklopedia kina, red. T. Lubelski, Biały Kruk 2003.
13) J. Szczerba, Batman, „Gazeta Telewizyjna”, 1995 nr 252.
14) www.movies.com
15) www.yahoo.com
16) J. Szczerba, Nietoperz wątpliwy, „Gazeta Wyborcza”, 1995 nr 221.
17) M. Sadowska, Batman i Robin, „Gazeta Wyborcza”, 1998 nr 37.
18) B. Fukiet, Coś się kończy, coś zaczyna, „Cinema”, 2004 nr 12.
19) J. Szczerba, Batman, „Gazeta Wyborcza”, 1995 nr 252.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Po rewolucji
— Marcin Knyszyński

Remanent filmowy 2017
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Grzegorz Fortuna, Adam Kordaś, Marcin Osuch, Jarosław Robak, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Esensja ogląda: Grudzień 2017 (4)
— Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Lipiec 2017 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz

Powrót niezabawnego Batmana
— Sebastian Chosiński

Czas na nazistowskie jasełka
— Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Listopad 2014 (2)
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Gdzie twój dom, Ziemianinie?
— Konrad Wągrowski

Marvel: Awans do ekstraklasy
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Esensja ogląda: Listopad 2012 (DVD i Blu-Ray)
— Sebastian Chosiński, Krystian Fred, Jakub Gałka, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Prawie magia w prawie świecie
— Łukasz Kustrzyński

Tego ciemny lud nie kupi
— Łukasz Kustrzyński

Sztuka wybaczania
— Łukasz Kustrzyński

Niewidoczny POPiS reżysera
— Łukasz Kustrzyński

Bigos z zepsutą kiełbasa i morze słowackiej wódki
— Łukasz Kustrzyński

Obcy jest w nas
— Łukasz Kustrzyński

Posłyszałem szum w ciemności
— Łukasz Kustrzyński

A co by było gdyby…
— Łukasz Kustrzyński

Prowincjonalne ciasteczko, czyli bracia Coen trzymają poziom
— Łukasz Kustrzyński

U Rodrigueza (prawie) bez zmian
— Łukasz Kustrzyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.