(Street Fight, USA 2004, reż. Marshall Curry)
Planete Doc Review: Dzień 1 – Brutale na wózkach inwalidzkichKonrad Wągrowski Czy Murzyn może byc Żydem? Co właściwie wiemy o własnych rodzicach? Dlaczego warto się śmiac pełną gębą z człowieka bez rąk i nóg? Na te pytania odpowiedzieć mogą trzy filmy prezentowane pierwszego dnia festiwalu Planete Doc Review w Warszawie – „Walki uliczne”, „Brzozowa 51” i „Murderball”.
Konrad WągrowskiPlanete Doc Review: Dzień 1 – Brutale na wózkach inwalidzkichCzy Murzyn może byc Żydem? Co właściwie wiemy o własnych rodzicach? Dlaczego warto się śmiac pełną gębą z człowieka bez rąk i nóg? Na te pytania odpowiedzieć mogą trzy filmy prezentowane pierwszego dnia festiwalu Planete Doc Review w Warszawie – „Walki uliczne”, „Brzozowa 51” i „Murderball”. Zapraszam do naszego przewodnika po filmach 3 Festiwalu Planete Doc Review, który w dniach 12-12 maja odbywa się w Warszawie. Festiwal to niepowtarzalna szansa na zapoznanie się ze najważniejszymi współczesnymi filmami dokumentalnymi i przekonanie się, że ten gatunek może być równie interesujący jak fabuła. Codziennie będę prezentować kilka filmów, które akurat tego dnia można obejrzeć w warszawskiej „Kinotece”, zachęcając abyście zobaczyli je osobiście. „Walki uliczne” Walki uliczne (Street Fight, USA 2004, reż. Marshall Curry) Rozpocznijmy mój przegląd filmów festiwalowych od nominowanego do Oscara w tym roku filmu „Walki uliczne”. Marshall Curry obserwuje amerykańskie wybory lokalne w Newark – rywalizację między urzędującym burmistrzem Jamesem Sharpem, starą wygą, który już od wielu lat piastuje swe stanowisko, a młodym, ambitnym Corym Bookerem. Obydwaj są czarnoskórzy, a samo Newark nie należy do bardziej rozwiniętych rejonów USA, zamieszkałe jest głównie przez ludność biedną. Stąd obydwaj stawiają na bezpośrednią kampanię na ulicach, osobiste przekonywanie wyborców. Już samo to powinno zainteresować polskiego widza – u nas kontakty polityków ze swym elektoratem, zwłaszcza właśnie w wyborach lokalnych, są równie częste, jak ich późniejsze dotrzymywanie obietnic wyborczych. Choć jednak Ameryka słynie z działania demokracji na szczeblu lokalnym, film koncentruje się na jej wypaczeniach. Trudno bowiem kampanię nazwać uczciwą. Curry, który towarzyszy przez cały czas Bookerowi, z pewnością nie jest obiektywny, większa sympatia darzy młodszego rywala. Z drugiej strony pomaga mu w tym Sharpe, którego ludzie zawsze reagują bardzo nerwowo na kamerę pokazująca się w okolicach ich kandydata. Sharpe bez wahania wykorzystuje swe stanowisko – policja nie tylko chroni go przed dokumentalistami, ale również likwiduje afisze Bookera. Urzędujący burmistrz potrafi również sprawić, aby w siedzibie sztabu Bookera w ważnym momencie wyłączyć prąd. Atmosfera jest bardzo napięta, na debatach kandydaci obrzucają się obelgami, ich zwolennicy biją się na ulicach. Do absurdu dochodzi, gdy Sharpe, będąc mężczyzna o ciemniejszej karnacji, zarzuca Bookerowi, że nie jest prawdziwym Murzynem, a nawet – co niezwykle interesujące – że jest Żydem! Jak widać, wbrew pozorom, ten argument nie pojawia się jedynie w innych obszarach geograficznych. Co więcej – wygląda, że w Ameryce jest równie skuteczny… Argumenty rasistowskie, negatywna kampania prowadzona z kolei przez Bookera, który zarzuca szereg przestępstw swemu przeciwnikowi, okazują się być najskuteczniejszą bronią w tych wyborach. Mimo wszystko nominacja oscarowa dla tego filmu jest jednak lekkim zaskoczeniem. Trudno bowiem określić jego przesłanie. Czy chodzi o to, że demokracja w Ameryce kuleje, czy też wręcz przeciwnie – pomimo wad nadal jest najlepszym rozwiązaniem? Czy jest to wydłużona reklamówka Bookera, czy też autor miał ambicje przedstawić temat obiektywnie? Film oglada się z zainteresowaniem, jak to wszystko działa za oceanem, ale wielkich pytań nie stawia, ani w pamięci nie pozostaje. „Brzozowa 51” Brzozowa 51 (51 Birch Street, USA 2005, reż. Doug Block) Całkowicie odmiennym przypadkiem będzie “Brzozowa 51” bardzo osobisty dokument Douga Blocka. „Brzozowa 51” to adres rodzinny twórcy. Wygląda na to, że, choć jest od lat dokumentalistą, nie planował nakręcić filmu o własnej rodzinie. Zmieniło się to jednak po śmierci jego ukochanej matki w zaawansowanym wieku około 80 lat. Cóż, bywa, smutne, ale trzeba się z tym pogodzić. Co jednak szokuje całą rodzinę, to fakt, że ojciec Douga już 3 miesiące po śmierci swojej żony …żeni się ponownie – tym razem ze swoja długoletnia asystentką, z którą ma wkrótce wyprowadzić się na Florydę. Wszyscy zaczynają zadawać sobie pytanie – JAK DŁUGO tak naprawdę trwał ten związek? Jak W RZECZYWISTOŚCI wyglądało małżeństwo rodziców Blocka? On sam chwyta za kamerę i zaczyna prowadzić śledztwo, które rejestruje dla widza. Pomoże mu w tym odnaleziony prowadzony przez wiele lat pamiętnik matki, z które wyłania się zupełnie nowa wizja związku rodziców… Dowie się sam, co działo się przez dziesiątki lat za zamkniętymi drzwiami. Temat jest bliski właściwie każdemu – bo każdy ma jakąś wizję swych rodziców i musi się zastanowić na ile jest ona zgodna z rzeczywistością, co działo się między nimi, gdy nikt z zewnątrz nie mógł tego widzieć, co działo się w ich duszach, a film zmusza do pomyślenia o tym. Nie tylko – „Brzozowa 51” jest także opowieścią o tym czy powinno być małżeństwo. Nie oszukujmy się – praktycznie nigdy nie wybiera się idealnych osób. Przy wyborze partnera na całe życie zwykle staramy się, aby było to po prostu osoba lepsza niż inne. Oznacza to też, że każde małżeństwo musi mieć dobre i złe chwile. Które z nich zapamiętamy na koniec życia? Film rozważa relacje między ludźmi w sferze czysto emocjonalnej. Co ciekawe, Blocka nie interesują zupełnie kwestie seksu, zdrad. Ważne są uczucia jakie rodzice żywili wobec siebie i wobec innych osób. „Brzozowa 51” to także opowieść o nawiązywaniu porozumienia z rodzicami. Block zawsze miał znakomity kontakt ze swą matką, trudno się dziwić, że po jej śmierci, czuje się zdradzony przez ojca, że, choć dowiaduje się o niej rzeczy, z których nie zdawał sobie sprawy, staje po jej stronie. Ale nie zamyka się na swego ojca, stara się go zrozumieć i dzięki temu filmowi po wielu lat obydwu to się w końcu udaje. Znakomity dokument, poruszający, mądry, a jednocześnie świetnie zrealizowany, pozwalający widzowi powoli odkrywać tajemnice wraz z reżyserem. Nie wolno przegapić. „Murderball – gra o życie” Murderball – gra o życie (Murderball, USA 2005, reż. Henry Alex Rubin, Dana Adam Shapiro) Już pierwszego dnia można obejrzeć chyba najlepszy film festiwalu. „Murderball” to kapitalny dokument, który rywalizacje o Oscary niesłusznie przegrał z przeciętnym „Tańcem pingwinów”. Film opowiada o rozgrywkach rugby na wózkach, jakie od lat toczą między sobą niepełnosprawni. Obserwujemy mistrzostwa świata, w których triumfuje po raz pierwszy Kanada, a następnie przygotowania drużyny amerykańskiej i kanadyjskiej do rewanżu na paraolimpiadzie w Atenach. Aby wziąć udział, trzeba mieć niedowład kończyn – gracze często nie tylko nie mogą chodzić, ale często ich ręce są również w dużej mierze pozbawione pełnej sprawności. Różne są przyczyny ich kalectwa – wypadki samochodowe, motocyklowe, choroby przechodzone w dzieciństwie. Każdy z nich przechodził jego różne fazy – obecnie, dzięki sportowi wydaje się móc zaakceptować samego siebie. Choć gra toczy się na wózkach inwalidzkich, choć biorą w niej udział ludzie sparaliżowani czasem w bardzo dużym stopniu, sport jest bardzo dynamiczny i brutalny, bez żadnej taryfy ulgowej. Ambicją graczy jest takie przygotowanie swych wózków, aby wyglądały jak wzięte z „Mad Maxa”. O zwycięstwo walczą do ostatniego tchu, czasem mocno ryzykując (silne zderzenia i wywrotki wózków są na porządku dziennym). Trener Kanady, były znakomity gracz USA, przechodzi nawet zawał serca. Oglądamy ludzi, którzy nie chcą po prostu żyć jak inni – oni, mimo swego kalectwa, chcą żyć absolutną pełnia życia. Wyłania się z tego filmu wizja kalectwa, które nie musi wywoływać wstydu czy współczucia. Gracze traktują swe kalectwo jak coś normalnego, coś z czego można się nawet śmiać. Bez wahania opowiadają o swym życiu seksualnym, pomimo niesprawności starają się robić wrażenie na dziewczynach – i często, bardzo często, im się to znakomicie udaje. Niech Was nie odstraszy temat – film, choć poruszajacy, jest bardzo optymistyczny, a od strony realizacyjnej równie dynamiczny jak sam sport. Nieprzypadkowo współproducentem jest młodzieżowa telewizja MTV. „Murderball” jest odważnie zmontowane, z ostra muzyką, zaskakującymi rozstrzygnięciami (zwracam uwagę na całkowite zaskoczenie widza wynikiem Igrzysk w Atenach). Ale także robi z widzem, cos czego on sam się nie spodziewa – zmienia mimochodem jego nastawienie do kalectwa. Gdybym przed filmem powiedział Wam, że zobaczycie na ekranie człowieka bez dłoni i nóg, który ukrywa się w pudełku, by nastraszyć pewną kobietę, czy uznalibyście to za coś śmiesznego? Ale gdy to się dzieje na ekranie, wszyscy raźno śmieją się wraz z bohaterami. Aż trudno nie zadać sobie pytania – jaki ja bym był na ich miejscu? Nie wolno przegapić. 12 maja 2006 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Dzień 10 i ostatni – Jaki numer ma śniąca się świnia?
— Konrad Wągrowski
Dzień 9 – Czy władza ma poczucie humoru?
— Konrad Wągrowski
Dzień 7 – Wampiry i gołębie
— Konrad Wągrowski
Dzień 6 – Jak nudny biurokrata pokonał trybunów ludowych
— Konrad Wągrowski
Dzień 5 – Wyprawa do jądra ciemności
— Konrad Wągrowski
Dzień 4 – Wal-Mart jak Biedronka, tylko bardziej
— Konrad Wągrowski
Dzień 3 – Nowy potwór Frankensteina
— Konrad Wągrowski
Dzień 2 – Ich troje w jednym łóżku
— Konrad Wągrowski
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski