(Smiling in the Warzone, Dania 2005, reż. Simone A. Kaerns)
Planete Doc Review: Dzień 6 – Jak nudny biurokrata pokonał trybunów ludowychKonrad Wągrowski Czy w XXI wieku jest jeszcze miejsce na pionierskie wyprawy najeżone niebezpieczeństwami? Kto odpowiada za zamknięcie nieba? Czy demokracja to gra przypadków? Dziś na Planete Doc Review „Z uśmiechem do strefy wojennej” i „Stawiamy na kryzys”.
Konrad WągrowskiPlanete Doc Review: Dzień 6 – Jak nudny biurokrata pokonał trybunów ludowychCzy w XXI wieku jest jeszcze miejsce na pionierskie wyprawy najeżone niebezpieczeństwami? Kto odpowiada za zamknięcie nieba? Czy demokracja to gra przypadków? Dziś na Planete Doc Review „Z uśmiechem do strefy wojennej” i „Stawiamy na kryzys”. Zapraszam do naszego przewodnika po filmach 3 Festiwalu Planete Doc Review, który w dniach 12-21 maja odbywa się w Warszawie. Festiwal to niepowtarzalna szansa na zapoznanie się z najważniejszymi współczesnymi filmami dokumentalnymi i przekonanie się, że ten gatunek może być równie interesujący jak fabuła. Codziennie będę prezentować kilka filmów, które akurat tego dnia można obejrzeć w warszawskiej „Kinotece”, zachęcając abyście zobaczyli je osobiście. Program festiwalu znajduje się na stronie www.docreview.pl „Z uśmiechem do strefy wojennej” Z uśmiechem do strefy wojennej (Smiling in the Warzone, Dania 2005, reż. Simone A. Kaerns) „Z uśmiechem do strefy wojennej” to doskonały przykład, jak łatwo w dzisiejszych czasach nakręcić film dokumentalny. Właściwie wystarczy pomysł i trochę pieniędzy. Autorka filmu, duńska pilotka Simone A. Kaerns pomysł znajduje w prasie. Dowiaduje się, że prosta afgańska dziewczyna pragnie zostać pilotem. Simone chce kontynuować chlubne tradycje kobiecej awiacji, pragnie też szerzyć swą głęboką wiarę, że kobiety mogą być bohaterkami lotnictwa. Wsiada więc wraz z bratem – operatorem tego filmu – do małego samolotu i wyrusza do Afganistanu, aby pomóc Afgance spełnić jej marzenie. Samolot Simone ma bak, który pozwala na loty do 3h. Z prostej kalkulacji łatwo stwierdzić, że nie wystarczy to na przelot z Kopenhagi do Kabulu. Z tej samej kalkulacji można wyliczyć, że potrzeba około 40 międzylądowań, aby tam dotrzeć. Międzylądowań w szeregu bardzo zróżnicowanych krajów, niekoniecznie pozytywnie zapatrujących się na tak ekstrawaganckie misje lotnicze. Inaczej mówiąc – czyste szaleństwo. Simone Kaerns ma ideologiczne podstawy dla swej misji. Nie chodzi tylko o realizowanie mrzonek dziewczyny ze zmęczonego bezustannymi wojnami kraju. Chodzi o to, że po zamachach 9/11 niebo przestało być postrzegane jako wolna przestrzeń. Loty zaczęły być limitowane, kontrolowane, skończył się romantyzm beztroskiego pokonywania podniebnych przestrzeni. O dziwo, Kaerns wini za to Amerykanów, a nie tych, którzy wykorzystali pasażerskie samoloty do zabijania ludzi. Przelot z Danii do Afganistanu to najciekawsza część filmu (na szczęście również najdłuższa). Łatwo sobie wyobrazić, jak duże problemy może mieć podróżnik wybierający się w taką misję w czasach wojen, bez potrzebnych zezwoleń i bez dobrego planu. Cała wyprawa przywodzi na myśl stare dobre książki podróżnicze, w których odważni odkrywcy musieli przemierzać obce lądy i zwalczać piętrzące się trudności, by wreszcie osiągać swój cel. Fascynujące, że w XXI wieku coś takiego nadal jest możliwe. Dużo gorzej jest już niestety po przybyciu do Afganistanu. Simone znajduje dziewczynę, spełnia jej marzenie, dziewczyna jest zachwycona. I co dalej? Właśnie – nie wiadomo. Kaerns nie ma planu – bo przecież nie załatwi bohaterce lotniczych studiów, nie kupi jej samolotu. Może tylko zostawiać wskazówki. W tym momencie widać, jak nieprzemyślana była misja – Dunka odbija się bowiem od niesprzyjającej kobiecemu rozwojowi kultury islamskiej Afganistanu i zwyczajnie poddaje się, próbując sobie racjonalizować swą porażkę. Happy endu nie ma – jest za to zapis odważnej (choć niezwykle naiwnej w oczekiwaniach), ze szczerego serca przeprowadzonej wyprawy. I za to chwała autorce filmu. „Stawiamy na kryzys” Stawiamy na kryzys (Our brand is crisis, USA 2005, reż. Rachel Boynton) „Stawiamy na kryzys” jest filmem interesującym z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że odsłania kulisy prowadzenia kampanii wyborczych na najwyższym szczeblu. Po drugie dlatego, że porusza temat relacji między słusznością a skutecznością działań politycznych. Po trzecie dlatego, że pokazuje nam egzotyczną i nieznaną kampanię w południowoamerykańskim państwie. Gonzales Sanchez de Lozada zwany Gonim już kiedyś był prezydentem Boliwii. Próbował reformować kraj według wzorów zachodnich, ale efekty były słabe i odchodził ze stanowiska mając raczej niski poziom akceptacji społeczeństwa. Po kilku latach planuje powrócić. Do swej kampanii zatrudnia amerykańską firmę konsultingową Greenberg Quinlan Rosner, odpowiedzialną m.in. za wypromowanie Billa Clintona i szereg innych kampanii na wszystkich kontynentach (w Polsce pomagali niegdyś Unii Wolności). Nie jest tak łatwo w Boliwii wykorzystać sprawdzone chwyty, ale – o dziwo – przynosi to efekt. Po setkach narad, spotkań z grupami focusowymi, strategia jest gotowa. Koncentrując się na ukazywaniu Goniego jako człowieka, który wyborców nie zaskoczy (czyli jest w gruncie rzeczy mniejszym złem), i prowadząc negatywną kampanię wobec jego konkurentów – dynamicznych Evo Moralesa i Manfreda Reyesa Villi, udaje się odnieść sukces. Choć de Lozada jawi się jako nudny biurokrata, zwycięża o włos dwóch trybunów ludowych (rozkład głosów – 22% – 21% – 21% – w Boliwii nie ma drugiej tury). Jak mówią bohaterowie filmu – najprawdopodobniej następnego dnia wyniki byłyby zupełnie inne. Demokracja okazuje się być grą przypadków. Widać, że spece z GQR nie pracują jedynie dla pieniędzy. Starannie dobierają swych klientów, zwykle bliskich w przekonaniach amerykańskiej Partii Demokratycznej. Z początku, gdy wszystko idzie dobrze, podkreślają swoje ideowe zaangażowanie. Z czasem jednak, gdy nasila się konflikt między Gonim a narodem, zaczynają podkreślać swój dystans do swego kandydata… Film ustawia już w pierwszej scenie nasz punkt odniesienia – zaczynając się od relacji z krwawych zamieszek przeciwników urzędującego prezydenta. Wiemy więc, że nie wypaliło. Goni stracił kontakt ze swym narodem i już kilka miesięcy po wyborach musiał abdykować. Jak się okazało, marketingowe chwyty nie były wystarczające już na czas kadencji. Jego miejsce zajął skrajnie lewicowy populista Morales. Nic nie zapowiada, że za jego rządów w Boliwii cokolwiek będzie lepsze (choć na pewno będzie inne). Demokracja to gra przypadków. Zwłaszcza w Ameryce Południowej. 17 maja 2006 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Dzień 10 i ostatni – Jaki numer ma śniąca się świnia?
— Konrad Wągrowski
Dzień 9 – Czy władza ma poczucie humoru?
— Konrad Wągrowski
Dzień 7 – Wampiry i gołębie
— Konrad Wągrowski
Dzień 5 – Wyprawa do jądra ciemności
— Konrad Wągrowski
Dzień 4 – Wal-Mart jak Biedronka, tylko bardziej
— Konrad Wągrowski
Dzień 3 – Nowy potwór Frankensteina
— Konrad Wągrowski
Dzień 2 – Ich troje w jednym łóżku
— Konrad Wągrowski
Dzień 1 – Brutale na wózkach inwalidzkich
— Konrad Wągrowski
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski