(China Blue, USA 2005, reż. Micha X. Peled)
Planete Doc Review: Dzień 3 – Nowy potwór FrankensteinaKonrad Wągrowski Co powiecie na 32-godzinny dzień pracy? Czy wiecie, że około 100 lat temu stworzyliśmy monstrum – prawdziwego potwora Frankenstaina, który w tej chwili obraca się przeciw swemu Stwórcy? Czy zastanawialiście się, jak powstaje to, co codziennie znajdujecie na talerzu? Jeśli nie – lepiej tego nie róbcie. Jeśli jednak bardzo chcecie się tego wszystkiego dowiedzieć, nie przegapcie kolejnych 3 filmów Planete Doc Review – „Chin w kolorze blue”, „Korporacji” i „Powszedniego chleba”.
Konrad WągrowskiPlanete Doc Review: Dzień 3 – Nowy potwór FrankensteinaCo powiecie na 32-godzinny dzień pracy? Czy wiecie, że około 100 lat temu stworzyliśmy monstrum – prawdziwego potwora Frankenstaina, który w tej chwili obraca się przeciw swemu Stwórcy? Czy zastanawialiście się, jak powstaje to, co codziennie znajdujecie na talerzu? Jeśli nie – lepiej tego nie róbcie. Jeśli jednak bardzo chcecie się tego wszystkiego dowiedzieć, nie przegapcie kolejnych 3 filmów Planete Doc Review – „Chin w kolorze blue”, „Korporacji” i „Powszedniego chleba”. Zapraszam do naszego przewodnika po filmach 3 Festiwalu Planete Doc Review, który w dniach 12-21 maja odbywa się w Warszawie. Festiwal to niepowtarzalna szansa na zapoznanie się z najważniejszymi współczesnymi filmami dokumentalnymi i przekonanie się, że ten gatunek może być równie interesujący jak fabuła. Codziennie będę prezentować kilka filmów, które akurat tego dnia można obejrzeć w warszawskiej „Kinotece”, zachęcając abyście zobaczyli je osobiście. Program festiwalu znajduje się na stronie www.docreview.pl „Chiny w kolorze blue” Chiny w kolorze blue (China Blue, USA 2005, reż. Micha X. Peled) „Chiny w kolorze blue” należy oglądać razem z omówionym wkrótce w naszym cyklu filmem „Wal-Mart: Wysoki koszt niskich cen”, stanowi bowiem pewne rozwinięcie jednego z wątków tamtego filmu. „Chiny” wpisują się w niezwykle popularny obecnie alterglobalistyczny nurt światowego dokumentu. Historia i cała konstrukcja tego filmu jest prosta – wraz z ekipa obserwujemy kilka miesięcy z życia kilkunastoletniej chińskiej dziewczyny, pracującej w fabryce produkującej jeansy Levi’sa. Dzięki temu ze szczegółami możemy dowiedzieć się, w jaki sposób powstaje konkurencyjność azjatyckich produktów. Film rozpoczyna się od stwierdzenia kierownika fabryki, że Chińczycy są dumni z faktu, iż produkują dobra dla całego świata i uchodzą za naród najbardziej pracowity. Już wkrótce przekonamy się jednak, że nie wszyscy mieszkańcy Państwa Środka podzielają jego zdanie. Jasmine jest dziewczyną ze wsi. Jej, jak i dziesiątek tysięcy innych dziewcząt, szansą jest wyprawa do miasta i znalezienie zatrudnienia w jednej z fabryk. Dzięki temu nie tylko nie będzie już obciążeniem dla swej rodziny, ale i będzie mogła wysyłać do domu nieco pieniędzy dla swych bliskich (redukując praktycznie do zera swą i tak niską pensję). Wyprawa do miasta zajmuje nawet kilka dni, wiadomo więc, że do domu dziewczęta nie będą wracać zbyt często. De facto robią to raz w roku, na Nowy Rok, a podróż kosztuje całą miesięczną pensję… Wynajmują małe mieszkanko w jednym z ogromnych, przerażających chińskich blokowisk (warszawskie Bródno nie może się równać), gnieżdżąc się po 4-5 na kilku metrach kwadratowych. Wbrew pozorom nie jest to problem, bo i tak większość swego czasu spędzają w pracy. Śledzimy monotonne zszywanie dżinsów, które zwykle zajmuje około 11-12 godzin dziennie. Wyjątkiem jest czas tuż przed dostawą – wtedy praca może trwać od godziny 7 rano do 15 …następnego dnia. Ekipa śledzi taki okres – dziewczyny zasypiają przy liniach produkcyjnych, a w tle widać powstające wielkie paczki. Kierownik z dumą prezentuje kraje docelowe – naszego widza zainteresuje z pewnością fakt, że jedna z paczek przewidziana jest dla Polski… Okres przed wysyłka ma jednak jedna zaletę dla pracownic – próba strajku w tych dniach jest skuteczniejsza, ma się szansę wywalczyć zaległe pensje, bo płacenie w terminie nie należy do zalet chińskiego przemysłu, niekiedy na pieniądze czekać trzeba cierpliwie do 3 miesięcy. Ale nie ma się większego wyboru – kierownik jasno, szczerze i prawdziwie stwierdza „Jeśli nie pracujesz ciężko dziś, jutro będzie ci ciężko szukać nowej pracy.” Oczywiście wersja oficjalna różni się bardzo od tego, co widzimy na ekranie. Dla komisji, które czasem odwiedzają zakłady wszystko jest w należytym porządku, prawa pracownicze są przestrzegane, warunki pracy są zgodne z wszelkimi normami, a załoga jest zadowolona. Dużym osiągnięciem ekipy filmowej było wejście za kulisy – bowiem Chiny starannie chronią tajemnicę swych sukcesów produkcyjnych. Oglądamy jednak kilka młodych, ładnych, sympatycznych dziewcząt, starających się żyć w miarę normalnie, śmiać się, bawić, w jakiś sposób rozwijać, znajdować czas na wyjścia na miasto. Jasmine prowadzi pamiętnik, który jest pewną podstawą treści filmu. Wielkich perspektyw jednak na zmianę swego położenia nie ma. Większość pracownic spędza całe życie w tej samej fabryce, a diagnoza całej sytuacji, przedstawiona przez jednego z bohaterów filmu jest jasna: Niskie ceny można osiągnąć tylko przez łamanie praw pracowników. Każda próba ich respektowania skończy się tym, że fabryka przestanie być konkurencyjna i upadnie. A wtedy nie będzie żadnej pracy i żadnych zarobków. Nie można przegapić. „Korporacja” Korporacja (The Corporation, USA 2003, reż. Mark Achbar, Jennifer Abbott) Pozostajemy przy alterglobalizmie. Po raz kolejny gości bowiem na festiwalu legendarna „Korporacja”. Pierwszy raz obecna była podczas edycji w roku 2004, teraz powraca, gdyż trudno znaleźć film lepiej podsumowujący jeden z wiodących tematów festiwalu – społeczną odpowiedzialność biznesu. Ponad dwugodzinna „Korporacja” jest swoistą filmową biblią, wyznaniem wiary alterglobalistów. W filmie wypowiadają się bowiem czołowi teoretycy tego trendu – m.in. Naomi Klein, Noam Chomsky czy Michael Moore, a długi dokument stara się poruszyć wszystkie powody, dla których należy uznać wielkie korporacje za największe zło współczesnego świata. Korporacje – według twórców – to współczesne wcielenie potwora Frankensteina. Wymyślili je ludzie, ale zrobili wielki błąd, bo postanowili im nadać ludzie prawa. Firmy są przecież w myśl przepisów „osobami” – mogą sprzedawać, kupować, mają majątek, mogą występować do sądu. Problemem jest, że są przy tym pozbawione ludzkich cech charakteru – nie mają sumienia ani moralności. Mark Achbar i Jennifer Abbott udowadniają wręcz, że skoro korporacje są przez prawo traktowane jako ludzie, warto im się przyjrzeć od strony psychologicznej. Niestety, szereg ich cech – brak zasad moralnych, nastawienie na zysk, niszczenie własnego otoczenia, brak poszanowania dla prawa – ma świadczyć o tym, że mamy do czynienia z psychopatami… Stworzyliśmy więc istoty, którym nadaliśmy nasze prawa, ale które wymknęły się spod kontroli i obróciły przeciw nam. Świadczy o tym nawet szereg wywiadów z osobami stojącymi na czele wielkich firm – to zwykle ludzie całkiem sympatyczni, zdający sobie sprawę z problemów, nierzadko próbujący im się przeciwstawić. Mimo tego nie są w stanie nic zrobić, korporacje żyją już własnym życiem, jakby niezależnym od życia osób w nich pracujących. Kto kiedykolwiek pracował w dużej firmie, musi sobie zdawać sprawę, jak wiele prawdy kryje się w tym stwierdzeniu. Film jest ciekawy, odważnie zmontowany, z ciekawymi pomysłami formalnymi (jak właśnie owa diagnoza psychiatryczna), nie nudzi ani przez chwilę, wciąż zasypując nas przykładami niegodziwych postępków wielkich firm i ich negatywnego wpływu na współczesny świat. Oprócz tego, z czego świetnie sobie zdajemy sprawę – wykorzystywania pracowników, niejasnych kontaktów ze światem polityki, zatruwanie środowiska naturalnego – film prezentuje szereg całkiem interesujących, mniej oczywistych przykładów. Na przykład szaleństwo w jakie wpada branża reklamowa – zakrojone na szeroką skalę badania tego, co wywołuje marudzenie u dzieci o nowe zabawki nie ma na celu ulżenia zmęczonym rodzicom, lecz zwiększenie ilości marudzących dzieci – namowy waszych pociech są bowiem w 40% przyczyną zakupu… „Korporacja” znakomicie sprawdza się jako film prezentujący problem, dużo słabiej wypadając w swej finalnej części – propozycji jego rozwiązania. Myślenie jest bowiem bardzo naiwne – zjednoczmy się, doprowadźmy do upadku wielkich firm, a wszystko będzie ok. Świetnie – a co z milionami ludzi, którzy obecnie pracują w korporacjach? A co z cenami, które musiałyby wzrosnąć i uderzyć w miliony innych ludzi? Na to nie ma prostych odpowiedzi. Jeśli jednak nie widzieliście jeszcze „Korporacji”, obejrzeć ją trzeba. To z pewnością jeden z ważniejszych dokumentów ostatnich lat. „Powszedni chleb” Powszedni chleb (Unser Taglich Brot, Austria 2005, reż. Nikolaus Geyrhalter) „Powszedni chleb” to jeden z nielicznych na festiwalu dokumentalnych eksperymentów. Film jest całkowicie pozbawiony komentarza, po prostu przez 80 minut oglądamy różne sposoby produkowania żywności we współczesnej Europie. Widzimy wielką plantację pomidorów, które nie rosną już wcale w ziemi. Oglądamy miliony małych kurczaków, jadących taśmociągiem, rozwożącym je do tysięcy klatek, w których będą karmione, aż będą nadawały się do przekształcenia w paczkę z przeznaczeniem do supermarketu. Obserwujemy maszyny wydobywające wnętrzności z uśmierconych już świń. Widzimy wielkie opylane pola. Śledzimy, jak ogromny odkurzacz wyłapuje ze stada odpowiednią liczbę kur, które zasysane są na miejsce swej kaźni. Szokujemy się, gdy widzimy jak jedna krowa za drugą podjeżdża do robotnika, który je uśmierca silnym ładunkiem elektrycznym w czoło. Tak właśnie obecnie produkuje się to, co możemy kupić na obiad w sklepach. Oszalałe, surrealistyczne fabryki nie przypominają już tego, co zwykle wyobrażaliśmy sobie jako hodowlę czy uprawę. Dokument interesujący, ale nie polecam go do oglądania tuż po obiedzie. 14 maja 2006 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Dzień 10 i ostatni – Jaki numer ma śniąca się świnia?
— Konrad Wągrowski
Dzień 9 – Czy władza ma poczucie humoru?
— Konrad Wągrowski
Dzień 7 – Wampiry i gołębie
— Konrad Wągrowski
Dzień 6 – Jak nudny biurokrata pokonał trybunów ludowych
— Konrad Wągrowski
Dzień 5 – Wyprawa do jądra ciemności
— Konrad Wągrowski
Dzień 4 – Wal-Mart jak Biedronka, tylko bardziej
— Konrad Wągrowski
Dzień 2 – Ich troje w jednym łóżku
— Konrad Wągrowski
Dzień 1 – Brutale na wózkach inwalidzkich
— Konrad Wągrowski
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski