Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wai Keung Lau, Siu Fai Mak
‹Trylogia Infernal Affairs›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTrylogia Infernal Affairs
Tytuł oryginalnyInfernal Affairs Trilogy
ReżyseriaWai Keung Lau, Siu Fai Mak
ZdjęciaChristopher Doyle, Yiu-Fai Lai, Wai Keung Lau, Man-Ching Ng
Scenariusz
ObsadaAndy Lau, Tony Leung Chiu Wai, Anthony Wong, Kelly Chen, Edison Chen, Leon Lai
MuzykaKwong Wing Chan
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiChiny, Hong Kong, Singapur
Czas trwania300 min
ParametryDolby Digital 5.1; format: 1,85:1
WWW
Gatuneksensacja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Orient Express: (1) Krety, pancerniki i wampiry

Esensja.pl
Esensja.pl
Konrad Wągrowski
« 1 2 3 »

Konrad Wągrowski

Orient Express: (1) Krety, pancerniki i wampiry

Junya Sato
‹Yamato›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułYamato
Tytuł oryginalnyOtoko-tachi no Yamato
Dystrybutor Vision
ReżyseriaJunya Sato
ZdjęciaYoshitaka Sakamoto
Scenariusz
ObsadaTakashi Sorimachi, Shido Nakamura, Hisashi Igawa, Kimiko Yo, Yû Aoi
MuzykaJoe Hisaishi
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiJaponia
Czas trwania145 min
ParametryDolby Digital 5.1; format: 2,35:1
WWW
Gatunekwojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Yamato
Film „Yamato” bez wątpienia trafić może w Polsce nie tyle do kinomanów, ile do fascynatów historii wojny na Pacyfiku, których zawsze w naszym kraju było, o dziwo, niemało i do których sam się zresztą zaliczam. Sięgając po „Yamato” oczekuję więc wcale nie tak wiele – zapierających dech w piersiach zdjęć najsłynniejszego japońskiego pancernika, ale przede wszystkim batalistyki pierwszej klasy. Zdjęcia, w małej, niestety, ilości, ale otrzymuję. Batalistykę również – ale dla niej mogę zacząć oglądać film w setnej minucie, a zakończyć w minucie sto trzynastej. A resztę sobie darować.
Bo „Yamato” to film zmarnowanych szans. Można było z niego zrobić widowisko. Dwie godziny ostatniego rejsu superpancernika, atakowanego przez roje samolotów, kolosa opędzającego się od pszczół, ale zmuszonego, by im finalnie ulec. A wszystko ukazane w jakiś pomysłowy sposób, z dalekimi planami ukazującymi okręt na morzu, w jego potędze, ale też w maleńkości wobec oceanu, w zbliżeniach na ludzi podczas walki, ale cały czas zachowując wizję całości. Niestety, naloty pokazywane są tylko na dużych zbliżeniach, pokazujących prawie cały czas tę samą scenę – eksplozja, kilku marynarzy rozrzuconych po pokładzie.
Jeszcze gorzej jest, gdy spojrzymy na przesłanie filmu. Tu również był potencjał. Można było zagrać „Titanikiem” – nie ma niezatapialnych kolosów, im większa pycha ich twórców, tym boleśniejszy późniejszy upadek. Można było – i to chyba najciekawszy pomysł – szukać analogii do samej Japonii, biorąc pod uwagę, że nazwa okrętu to również miano kraju. Wtedy „Yamato” jawi się jako parabola japońskiego zaangażowania w wojnę w jej schyłkowej fazie – bezsensownej, nic nikomu niedającej ofiary, służby fałszywym ideałom. Zwyciężyła jednak koncepcja „samurajska” – marynarze idą na śmierć, bo tak trzeba. I już.
„Yamato” to japońskie „Pearl Harbor”, z wszystkimi przywarami właściwymi dla amerykańskiego filmu – patetycznością, nadęciem, wprowadzaniem banalnych wątków osobistych i tylko fragmentem ekscytującej akcji. Co gorsza – fragmentem dużo krótszym niż w wersji amerykańskiej. W sumie duże rozczarowanie.
Rozczarowują również materiały dodatkowe, w których otrzymujemy jedynie zwiastun i zaledwie materiał tekstowy „Koniec ery pancernika”, choć tutaj bez wątpienia aż prosi się, by pokazać jakiś film dokumentalny – być może gdzieś zachował się materiał pokazujący „Yamato” lub bliźniaczego „Musashi”, a jeśli nawet nie, to wiele pancerników uwieczniono na taśmie filmowej. Całość ratuje jedynie dołączona do wydania mała książeczka „Historia superpancerników typu »Yamato«”. Dla osoby, która ma na półce metr książek o wojnie na Pacyfiku, nie jest to może jakaś nowość, ale jednak solidna, 80-stronicowa, ładnie ilustrowana pozycja.
Moja importowana filmoteka
W tym miesiącu rubryka dalekowschodnia będzie dość skromna – tylko dwa filmy, nie najnowsze, na dodatek omawiane przeze mnie kiedyś pokrótce na łamach śp. „Cinemy”. „2009: Lost memories” jednakże ładnie komponuje się z „Yamato” – z tą różnicą, że zamiast patetycznej historii japońskiej opowiada patetyczną historię koreańską (koreańskiego kina jeszcze dziś nie było – a być oczywiście musi), prezentując właściwy ostatnio dla dalekowschodnich produkcji narodowy szowinizm. Z kolei w tym roku, podobnie jak w przypadku „Infernal Affairs”, mogliśmy obejrzeć amerykańską wersję koreańskiego „Il Mare” – mówię tu oczywiście o „Domu nad jeziorem” z Keanu Reevesem i Sandrą Bullock – warto więc przypomnieć, że oryginał kładzie film Agrestiego na łopatki.

Si-myung Lee
‹2009: Utracona pamięć›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł2009: Utracona pamięć
Tytuł oryginalny2009: Lost Memories
ReżyseriaSi-myung Lee
ZdjęciaHyun-chul Pak
Scenariusz
ObsadaKil-Kang Ahn, Masaaki Daimon, Shohei Imamura
MuzykaDong-jun Lee
Rok produkcji2002
Kraj produkcjiKorea Południowa
Czas trwania136 min
Gatunekakcja, dramat, SF, thriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
2009: Lost Memories
„Zagubione wspomnienia” (jak to często bywa w kinie Azji – ładny tytuł), wysokobudżetowa, efektowna produkcja SF, zaczyna się całkiem obiecująco. W 1909 roku udaremniony został zamach na japońskiego gubernatora Korei, jednego z wybitniejszych japońskich polityków przełomu XIX i XX stulecia, Ito Hirobumi. To postać autentyczna, naprawdę zginął zabity przez koreańskiego bojownika o niepodległość, An Jung-geuna. Ta zmiana pociągnęła za sobą dramatycznie odmienny przebieg historii w porównaniu do tej, którą znamy. Japonia zajęła Koreę, w 1936 stanęła w II wojnie światowej po stronie USA, w 1945 bomba atomowa spadła na Berlin. Po wojnie Japonia została stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa Ligi Narodów (ONZ oczywiście nie powstało). Korea nigdy nie odzyskała niepodległości, w 1988 r. zamiast w Seulu olimpiada odbyła się japońskiej Nagoi, a w 2002 r. organizatorem piłkarskich mistrzostw świata była sama Japonia (ciekawe – oznacza to, że nasza drużyna nie mogła wtedy dostać batów od Korei, a Edyta Górniak nie miała gdzie zaśpiewać słynnego hymnu – nasza historia też potoczyła się inaczej). W 2009 Korea od stu lat jest pod bezwzględną japońską okupacją, ale działają w niej terrorystyczne organizacje niepodległościowe, zwalczane z całym okrucieństwem przez japońska policję. Koreańczycy mają określony cel swych działań – pragną zdobyć pewien artefakt pozwalający przenieść się w czasie sto lat wstecz. Wcześniej (choć przy filmach o podróżach w czasie takie określenie nie jest najszczęśliwsze) uczynili to Japończycy – to ich ingerencja uniemożliwiła zamach i zmieniła historię.
Film ma niewątpliwy potencjał. Oparty jest na chwytliwym pomyśle, aż prosi się o rozwinięcie przyczyn, dla których po tej małej z pozoru zmianie tak inaczej potoczyły się losy świata. Pojawia się również pytanie o słuszność takiej zmiany, która uniemożliwiła tragedię Hiroszimy i Nagasaki. „2009: Lost Memories” pozwala na ciekawą wizualizację Korei pod władaniem Japończyków, zadaje pytanie o sens działalności terrorystycznej. Jest to jednak przede wszystkim kino akcji (jakiego wiele kinematografii na świecie nie byłoby w stanie stworzyć – warto to odnotować), wyraźnie inspirowane „Matrixem”, z wieloma fabularnymi uproszczeniami i nielogicznościami. Film jest także przeładowany patosem, podkreślanym przez wzniosłą muzykę, sceny w zwolnionym tempie, patriotyczne koreańskie deklaracje. Nie zabraknie w nim też typowych i bardzo przewidywalnych wątków dotyczących nawrócenia koreańskiego funkcjonariusza służącego Japończykom i obowiązkowego finałowego pojedynku dwóch dawnych przyjaciół, którzy musieli stanąć po różnych stronach barykady – motyw właściwy dla kina z Hongkongu, ale, jak widać, nie tylko.
Najciekawsze jednak w „Lost Memories” będzie spostrzeżenie, jakiego kina oczekuje współczesny koreański widz, bo to jednak on jest tu głównym odbiorcą, i, zapewne, jakie kino w tym kraju ostatnio się pojawia i pojawiać będzie. 50 proc. spośród najbardziej kasowych filmów koreańskich w ich rodzimym kraju w ostatnich latach to właśnie produkcje w różnym stopniu poruszające kwestie narodowe (jedną z nich jest wydany już w Polsce na DVD film wojenny „Braterstwo broni”). Co ciekawsze, wiele z tych filmów (np. tegoroczny dramat historyczny „Hanbando”) rozgrywa nadal silne w Korei antyjapońskie resentymenty. Koreańczycy, po latach cierpień i niewoli, dwóch bardzo krwawych wojen zeszłego stulecia, obecnie pragną dzieł pokazujących wielkość ich podzielonego narodu, dzieł „ku pokrzepieniu serc”. „2009: Lost Memories” jest jednym z najbardziej spektakularnych przykładów takiego kina. Kina silnie ideologicznego, tu ubranego w atrakcyjną, sensacyjną formę – i tylko dlatego akceptowalnego dla zachodniego widza.

Hyun-seung Lee
‹Il Mare›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIl Mare
Tytuł oryginalnySiworae
ReżyseriaHyun-seung Lee
ZdjęciaKyung-Pyo Hong
Scenariusz
ObsadaJung-Jae Lee, Ji-hyun Jun, Mu-saeng Kim
MuzykaHyeon-Cheol Kim
Rok produkcji2000
Kraj produkcjiKorea Południowa
Czas trwania95 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Il Mare
Fabułę „Il Mare” znają wszyscy, którzy oglądali latem „Dom nad jeziorem” z Sandrą Bullock i Keanu Reevesem. Dwoje młodych ludzi nawiązuje korespondencję za pomocą małej skrzynki przy domu na plaży. Już wkrótce wyjdzie na jaw pewna zadziwiająca przypadłość tej skrzynki – przekazuje ona listy, mimo że korespondujące ze sobą osoby dzieli… dwuletnia różnica w czasie.
Tym razem nie ma żadnych wątpliwości – pomimo tego, że próbuje dość dokładnie kopiować fantastyczną opowieść, amerykański remake przegrywa z koreańskim pierwowzorem na praktycznie każdym polu. Po pierwsze – od strony artystycznej. Dzieło koreańskie jest po prostu śliczne, nastrojowe, przepięknie wręcz sfotografowane, z ładną muzyką i bardzo ładną aktorką (Jun Ji-hyun). Wszystko to w wersji amerykańskiej jest tylko próbą naśladowania (okej, może Sandra Bullock nie próbuje naśladować koreańskiej aktorki), blado wypadającą na tle azjatyckiego filmu. Amerykanie również w ogóle nie przejęli się logiką podróży (czy też komunikacji) w czasie, która jest niezwykle istotna dla oryginału. „Il Mare” bowiem jest świetnym materiałem do analiz dla badaczy czasowych paradoksów, ale też dość skutecznie się broni przed nielogicznościami (wysnułbym tu tezę o poważniejszym stosunku do fantastycznego tła, w przeciwieństwie do twórców hollywoodzkiego melodramatu). Pojawia się tu znany w SF motyw pewnych „mocy”, które przeciwdziałają zmianom w przeszłości, a co za tym idzie – również paradoksom. Amerykanie wprowadzają natomiast bezsensowną scenę spotkania obojga bohaterów i kończą film w banalny, romantyczny sposób, jakże różny od niejednoznacznej końcówki „Il Mare” (choć przyznam, że Koreańczycy również przestraszyli się najlepszego logicznie zakończenia, wykluczającego jednak happy end).
Tak jak w przypadku „Infernal Affairs” warto obejrzeć remake, bo Scorsese stara się być kreatywny, a aktorzy dają popis, tak nie ma żadnego powodu, aby sięgać po „Dom nad jeziorem” po seansie „Il Mare”.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Potwór grubszego kalibru
— Jarosław Loretz

Tanie lokum z haczykiem
— Jarosław Loretz

Aktor enigmatyczny
— Ewa Drab

Romanse z nutką szaleństwa
— Jarosław Loretz

Kto dziś tak umie kochać…
— Sebastian Chosiński

Przystojny zdolny
— Ewa Drab

Historia pewnego zniknięcia
— Joanna Pienio

Japoński Kubrick horroru filozoficznego
— Konrad Wągrowski

Kolejna historia z wampirami
— Mateusz Kowalski

Tegoż twórcy

W hołdzie japońskiej animacji
— Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.