Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Widowisko wszech czasów?

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 »

Esensja

Widowisko wszech czasów?

AD: Jest istotna zmiana fabularna w stosunku do książki, samo zakończenie pierwszego tomu. W powieści śladem drużyny rusza większa grupa Uruk-hai, nie tylko jeden, jako przywódca, jak to pokazane w filmie, z którym Aragorn ma okazję stoczyć zwycięski bój. No i oczywiście część wydarzeń z końca pierwszej części "Władcy Pierścieni" de facto ma miejsce w części drugiej powieści, ale to kolejny wymóg produkcji ekranowej, która potrzebowała mocnego zakończenia.
JS: Osobiście sądzę, że na tę decyzję wpłynął także fakt, że drugi tom jest o wiele trudniej skrócić. Im więcej jego akcji zostanie przeniesione do pierwszego (lub trzeciego) filmu, tym mniejsze będą cięcia w treści. I twierdzę, że wszystkie zmiany w treści nie były ważne, skoro Jacksonowi udało się zachować to, co najważniejsze - ducha powieści. Wspaniała jest też dbałość o szczegóły - urzekły mnie na przykład wizjery w bramie w Bree - jeden dla Dużych Ludzi, drugi dla hobbitów, rzecz dodana w filmie, ale tak, że ma się wrażenie, że Tolkien tego nie napisał przez zwykłe przeoczenie. Jeśli chodzi o orków ścigających Drużynę, to chyba wszyscy oni byli Uruk-hai, przecież atakowali za dnia. Po prostu mieli na głowach hełmy i ich przynależność rasowa nie rzucała się w oczy.
MCh: Z innych zmian - przyznam, że jakoś nawet nie bolało mnie szczególnie to, że Jackson z Pippina i Merry′ego zrobił takich dość bezradnych pół-głupków. Przede wszystkim dlatego, że dzięki temu pojawiło się jednak w opowieści kilka cieplejszych, śmieszniejszych scenek. No, ale niewątpliwie jest to jednak zmiana w stosunku do oryginału.
KW: A mi to trochę nie grało, bo Merry′ego i Pippina podczas lektury książki bardzo polubiłem. Poza tym jest inny problem - do dziś nie wiem, który był który w filmie... Postacie wprowadzające humor powinny się jednak jakoś bardziej różnić - jeden gruby, drugi chudy, jeden pozłacany i wygadany, drugi wyglądający jak odkurzacz i wydający piski...
JS: Ja nie miałam z tym problemu, może dlatego że jako słuchowiec spokojnie odróżniałam ich po akcencie :-). Nie zgadzam się też, że zrobiono z nich bezmyślnych wesołków. Trudno, żeby zaraz po przypadkowym przyłączeniu się do Froda w pełni zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji. Zresztą, ostatnia beztroska rzecz, którą zrobili, to kolacyjne ognisko na Wichrowym Czubie. Zaraz potem ramię w ramię stają przed Frodem, próbując zasłonić go przez Upiorami. Czy tak zachowują się bezmyślne wesołki?
MCh: No, nie twierdzę przecież, że byli bezmyślni, tylko że pół-bezmyślni :) W starciu z upiorami zagrała im akurat, he he, ta działająca część umysłu. Ale jeszcze jedna uwaga ogólna na marginesie samej ekranizacji: mam wrażenie, że w ciągu tych ostatnich kilku tygodni mieliśmy kapitalną możliwość przyjrzeć się temu do jakiego stopnia w dwóch podobnych typach opowieści (obie fantasy) znaczenie dla filmu ma wizja reżysera. Mówię oczywiście o Harrym Potterze i Tolkienie. Chris Columbus z Potterem prawie niewolniczo trzymał się pierwowzoru i wyszedł mu film całkiem przyzwoity, ale jakiś zupełnie bezosobowy. Tak jakby to komputer przerzucił na ekran kolejne rozdziały z książki Rowling. Tymczasem mam wrażenie, że Jackson wyszedł przede wszystkim od własnej wizji i starał się tylko nie odejść za bardzo od samego ducha Tolkiena. Dla mnie w tym tkwi różnica między filmem dobrym (Potter), a znakomitym (Tolkien) - we własnej wizji, przez którą człowiek z talentem (i szacunkiem dla źródła) filtruje sobie literacki pierwowzór.
AKTORZY
KW: Nie wiem jak wy, ale dla mnie obsada jest w 100% trafna - tam gdzie miałem wątpliwości, rozwiały się one tuż po tym, gdy zobaczyłem daną postać (agent Smith jako Elrond - właśnie tak!).
MCh: Dobra, to wspomnę o jeszcze jednym drobnym zarzucie - Hugo Weaving jako Elrond to po prostu genialna robota obsadowa przede wszystkim dlatego, że on jako jedyny w filmie zdołał we mnie zmienić wrażenie prezentowania elfów jako gładkich nudziarzy. Niemniej w dwóch, trzech miejscach Weaving intonuje swoją kwestię tak, że po prostu nie mogłem nie przypomnieć sobie agenta Smitha. Na poważnie to oczywiście nie jest żaden zarzut, raczej spostrzeżenie do jakiego stopnia wyjątkowo mocna rola z jednego filmu, rzutuje na rolę w innym filmie.
JS: Na przykład pierwsze słowa po angielsku we Wspólnej Mowie skierowane do Froda: "Wellcome, mister Frodo Baggins". Wyróżnione słowa jako żywo przywodzą na myśl inne powitanie :-). Jednak już w scenach bitwy na zboczach Góry Przeznaczenia wyglądał zupełnie inaczej.
KW: Rewelacją dla mnie jest obsada Aragorna (Viggo Mortensen), Boromira (Sean Bean), Sama (Sean Astin), Bilba (Ian Holm) i oczywiście Gandalfa (Ian McKellen). Mało o tym się mówi, więc wtrącę, że bardzo się ucieszyłem, gdy dowiedziałem się, że Sama ma zagrać Sean Astin, którego znałem z "Harrisona Bergerona". Wreszcie ktoś dobrze obsadził tę postać, którą, nie wiedzieć czemu, rysownicy i reżyserzy (Bakshi) ukazywali jako pokracznego głupka. A przecież on wziął za żonę jedną z najładniejszych dziewczyn w Shire...
Sadzę, że Frodo rozbuduje swą role w następnych częściach, bo na razie głównie się bał...
JS: Popieram wszystko powyżej ze szczególnym wyróżnieniem dla Iana Holma. To po prostu jest Bilbo, innego już nie będzie.
MCh: A propos - nie słyszałem nigdy tego słynnego kilkunastogodzinnego słuchowiska BBC, które uchodzi za doskonałe radiowe wcielenie "Władcy", ale nie wiem czy wiecie, że tam z kolei rolę Froda odgrywał właśnie Ian Holm. Holm jest najwyraźniej tolkienowskim weteranem :) Natomiast w filmie Jacksona, rzeczywiście Mortensen dla mnie też jest odkryciem. Facet ma zresztą świetną twarz do tego typu roli - z jednej strony ma w niej coś niebezpiecznego i może fałszywego, z drugiej jakoś dziwnie szlachetnego, twardego. Zresztą proponuję przy tej okazji zwrócić uwagę na jego wcześniejsze role - choćby Szatana z "Armii Boga", czy zupełnie różnych bohaterów w "Carlito′s Way" De Palmy i "The Reflecting Skin" Philipa Ridley′a. Duże brawa za to, że Jackson zauważył w nim potencjał do roli Aragorna, bo chyba tą rolą i rolą Gandalfa można było najprościej schrzanić znaczną część filmu.
KW: Racja. Nic mnie tak nie irytowało u Bakshiego, jak nietrafnie dobrana postać Aragorna.
AD: Mnie powaliła dosłownie rola Legolasa, rewelacyjnie zagrana, świetna charakteryzacja. Pamiętam, że kiedy przed laty zaczęły chodzić słuchy o tym, że Jackson bierze się za Tolkiena i kiedy zaczęto typować odtwórców głównych ról, to bardzo mnie zmartwiła ta wymarzona obsada, zbyt bardzo hollywoodzka, za bardzo gwiazdorska, co potrafi przyćmić każdy scenariusz. Oglądając zrealizowany już film, rzecz jasna do każdej postaci musiałem się przyzwyczajać, i, mimo że w wyobraźni nie nadawałem żadnych sprecyzowanych cech anatomicznych postaciom Aragorna, Gandalfa, czy Frodo, jedynie mgliste kształty, to muszę przyznać, że bardzo lekko przyszło mi oswoić się z każdym aktorem. A to chyba świadczy dobitnie, jak bardzo trafna jest obsada.
JS: Gdy po raz pierwszy zobaczyłam Orlando Blooma w cywilu, jako bruneta z, delikatnie mówiąc, niezbyt konserwatywną fryzurą przeżyłam mały szok. Mortensen od początku pasował mi bardzo dobrze, a Sean Bean wydawał się stworzony do tej roli.
FILM JAKO FILM
KW: Nie zgodzę się z niektórymi twierdzeniami, że film gubi magię Śródziemia przez efekty specjalne. Po raz pierwszy widziałem efekty idealnie wpasowane w tło i uzupełniające obraz - porównajcie to choćby z pokazywanymi zajawkami "Ataku klonów"... A największe wrażenie zrobiły na mnie sceny bitwy Ostatniego Sojuszu (na początku) i walka z Balrogiem - dreszcz przechodzi!
MCh: To na pewno nie fair porównywać reklamówkę z filmem, ale jeśli już próbujemy, to ja zrobiłbym tu jednak pewne rozróżnienie. W zajawce "Ataku klonów" (pomijając ten tymczasowy idiotyczny dubbing, który brzmi jak fragment odcinka Smurfów), dokładnie tak jak w "Mrocznym widmie" miałem wrażenie, że tło jest ważniejsze niż pierwszy plan. Niby ktoś się kręci przed kamerą, ale przecież "popatrzcie na te efekty!". Niemniej jakościowo te efekty wyglądają w reklamówce Lucasa kapitalnie. Natomiast w filmie Jacksona rzeczywiście wszystko sprawiało wrażenie lepiej zintegrowanego, efekty dodawały tylko ciekawego tła dla faktycznych scen między postaciami, ale... jakościowo mocno się między sobą różniły. Są w filmie sceny fenomenalne, ale było też kilka takich, w których gołym okiem widać było ′cyfrowość′, jeśli wiecie co mam na myśli. Choćby przy pierwszym pojawieniu się Sarumana na schodach Isengardu, gdzie Christopher Lee wygląda jakby wycięto go z innej sceny.
JS: Za ten nieszczęsny dubbing "Ataku klonów" należałoby kogoś rozstrzelać. Gdy zwiastun pojawił się przez wyczekiwanym filmem Jacksona sala była o krok od wygwizdania tego czegoś... inna sprawa, że z uporem po kinach pokazywany jest ten gorszy z dwóch. Ale wróćmy do "Władcy". Pewną nienaturalność w scenie powitania w Orthanku zauważyłam za drugim razem, ale specjalnie się wpatrywałam, bo znałam już Twoje zdanie na ten temat. Sama z siebie niczego nie zauważyłam.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wojna, która zakończy wszystkie wojny
— Konrad Wągrowski

Karuzela wrażeń
— Gabriel Krawczyk

Jak dobrze wyglądać na łosiu, czyli bitwa w Śródziemiu
— Anna Kańtoch

Esensja ogląda: Styczeń 2014 (3)
— Krystian Fred, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady

Esensja ogląda: Grudzień 2013 (6)
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Śródziemski rollercoaster
— Gabriel Krawczyk

Przygoda trwa
— Anna Kańtoch

Esensja ogląda: Kwiecień 2013
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Tomasz Kujawski, Małgorzata Steciak, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Styczeń 2013 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Piotr Dobry, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Udana podróż
— Tomasz Markiewka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.