Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden… [Lasse Hallström „Hipnotyzer” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl „Hipnotyzer” w wersji książkowej był bardzo przyzwoitym czytadłem. Jak najbardziej typowym dla gatunku kryminału skandynawskiego, w którym równie ważny, co sensacyjny, jest wątek obyczajowy. Niestety, oparty na powieści Larsa Keplera – tak, wiemy, że to tylko pseudonim – film Lassego Hallströma wypada znacznie słabiej od powieści. Bo nie dość, że nie mówi nam prawie nic istotnego o głównych bohaterach historii, to na dodatek w ogóle nie trzyma w napięciu.
Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden… [Lasse Hallström „Hipnotyzer” - recenzja]„Hipnotyzer” w wersji książkowej był bardzo przyzwoitym czytadłem. Jak najbardziej typowym dla gatunku kryminału skandynawskiego, w którym równie ważny, co sensacyjny, jest wątek obyczajowy. Niestety, oparty na powieści Larsa Keplera – tak, wiemy, że to tylko pseudonim – film Lassego Hallströma wypada znacznie słabiej od powieści. Bo nie dość, że nie mówi nam prawie nic istotnego o głównych bohaterach historii, to na dodatek w ogóle nie trzyma w napięciu.
Lasse Hallström ‹Hipnotyzer›EKSTRAKT: | 50% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Hipnotyzer | Tytuł oryginalny | Hypnotisören | Dystrybutor | Kino Świat | Data premiery | 17 maja 2013 | Reżyseria | Lasse Hallström | Zdjęcia | Mattias Montero | Scenariusz | Alexander Ahndoril, Paolo Vacirca | Obsada | Tobias Zilliacus, Mikael Persbrandt, Lena Olin, Helena af Sandeberg, Jonatan Bökman, Oscar Pettersson, Eva Melander, Anna Azcarate, Johan Hallström | Muzyka | Oscar Fogelström | Rok produkcji | 2012 | Kraj produkcji | Szwecja | Gatunek | dramat, kryminał, thriller | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Lars Kepler to pseudonim literacki, pod którym ukrywa się duet pisarski (i jednocześnie małżeński) Alexander Ahndoril i Alexandra Coehlo Ahndoril. Oboje zdobyli uznanie już przed kilku dobrych laty, publikując pod swoimi prawdziwymi nazwiskami książki, których głównymi bohaterami byli przede wszystkim szwedzcy politycy. Być może dlatego, gdy już zdecydowali się „popełnić” powieść kryminalną, uznali, że lepiej będzie wymyśleć dla jej „autora” zupełnie nową tożsamość. I to właśnie jemu przypisali najpierw opublikowanego w 2009 roku „ Hipnotyzera”, a następnie wydany rok później „ Kontrakt Paganiniego”; dwie kolejne części cyklu o komisarzu kryminalnym Joonie Linnie – „Eldvittnet” (2011) i „Sandmannen” (2012) – nie doczekały się jeszcze tłumaczenia na język polski. Gdy media w Wielkiej Brytanii zaczęły spekulować, kto kryje się pod pseudonimem Lars Kepler, a wśród domniemanych twórców znalazł się sam Henning Mankell, wydawnictwo Bonnier zrezygnowało z dalszego utrzymywania tajemnicy. „Hipnotyzer” spotkał się z dużym zainteresowaniem czytelników – także poza Skandynawią – nic więc dziwnego nie ma w tym, że w ślad za sukcesem książki pojawił się pomysł przeniesienia jej na ekran. Ba! i to – w przeciwieństwie do opowieści o Martinie Becku, Kurcie Wallanderze, Irenie Huss, Annice Bengtzon, Vargu Veumie, Marii Wern, Van Veeterenie czy Carlu Hamiltonie (którzy też przecież mieli swoje pierwowzory literackie) – od razu na duży ekran! Reżyserię filmu powierzono Lassemu Hallströmowi (rocznik 1946). Staremu wyjadaczowi, który już z niejednego pieca jadł chleb. Który, jako jeden z nielicznych współczesnych reżyserów rodem ze Skandynawii, na dobre zadomowił się w Hollywood. Który ma na koncie tak lubiane dramaty obyczajowe bądź miłosne, jak „Co gryzie Gilberta Grape’a” (1993), „Wbrew regułom” (1999), „Czekolada” (2000), „Wciąż ją kocham” (2010) czy „Połów szczęścia w Jemenie” (2011). Wybór, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wydawał się strzałem w dziesiątkę. Taki rzemieślnik – i, niestety, tylko rzemieślnik, nikt więcej – pomylić się przecież nie może. Biorąc do ręki dobry materiał wyjściowy, a za takowy należy uznać powieść Larsa Keplera, musi – to po prostu jego obowiązek – nakręcić film, jeśli nie ocierający się choć miejscami o wybitność, to przynajmniej trzymający w napięciu i zapewniający bardzo inteligentną rozrywkę przez dwie godziny. I tak zapewne by było, gdyby Hallström poczuł konwencję. Problem jednak w tym, że on do thrillera psychologicznego zwyczajnie nie dorósł (czy „jeszcze”, czy też „w ogóle”, to osobna kwestia). Kino gatunkowe nie jest dla niego; niech sobie lepiej kręci bezpretensjonalne melodramaty (vide „Casanova”), w których nie zawsze musi dbać o logikę ciągu przyczynowo-skutkowego zdarzeń. Zwłaszcza tych, które mają swoje korzenie w odległej niekiedy przeszłości. Początek filmu w miarę wiernie odzwierciedla fabułę powieści. Sztokholmem wstrząsają wiadomości o masakrze rodziny Eków. Najpierw w sali gimnastycznej miejscowego gimnazjum zostaje odnalezione ciało ojca Andersa Eka, później w domu na przedmieściach stolicy policjanci znajdują jego żonę, córkę i syna. Wszyscy mają po kilkanaście ran kłutych. Morderca był okrutny i metodyczny, ale – jak się zdaje – popełnił błąd, ponieważ piętnastoletni Josef przeżył atak zwyrodnialca. Natychmiast też przewieziono go na oddział intensywnej terapii w szpitalu uniwersyteckim Karolinska. Śledztwo przejmuje komisarz Joona Linna (Fin z pochodzenia), który, dowiedziawszy się, że Katja i Anders mieli jeszcze jedno dziecko, najstarszą córkę Evelyn, obawia się, że i jej również grozić będzie śmiertelne niebezpieczeństwo. Chce więc jak najszybciej dotrzeć do kobiety, aby ją chronić. Niestety, jedyną osobą, która może mu wskazać miejsce pobytu Evelyn, jest Josef, a z chłopcem nie ma praktycznie żadnego kontaktu. Wówczas Linnie przychodzi w sukurs lekarka Daniella Richards – kontaktuje policjanta z Erikiem Marią Barkiem, specjalistą od leczenia szoku i urazów psychicznych, który ma także doświadczenie w stosowaniu hipnozy. A właśnie ten niekonwencjonalny środek może okazać się jedynym skutecznym. Psychiatra bardzo niechętnie godzi się pomóc stróżowi prawa; z powodu stosowania hipnozy miał już bowiem kiedyś kłopoty zawodowe. Teraz jednak nie czas na rozpamiętywanie przeszłości. Lecz ona i tak wraca i rykoszetem uderza w Erika. Żona Simone, zaniepokojona odnowieniem przez męża kontaktów z piękną doktor Richards, z którą przed dwoma laty Bark miał przelotny romans, poważnie rozważa możliwość separacji. I zapewne by do niej doszło, gdyby na rodzinę hipnotyzera nie spadło nieszczęście – pewnej nocy z domu znika ich, chorujący na hemofilię, syn Benjamin. Kto go porwał i dlaczego? Na te pytania odpowiedzi poszuka Linna, któremu policyjny nos podpowiada, że obie sprawy – a więc także zabójstwo Eków – są ze sobą ściśle powiązane… To naprawdę wystarczająco, aby stworzyć ekscytujący od pierwszej do ostatniej minuty thriller psychologiczny. Mimo to się nie udało. Z kilku powodów. Autor scenariusza – praktycznie debiutujący w tak dużej produkcji Paolo Vacirca – mocno okroił fabułę powieści. Wyrzucił kilka istotnych wątków (w tym tylko jeden, dotyczący młodocianego gangu pokemonowego, słusznie), co spowodowało, że bohaterowie, pozbawieni bagażu doświadczeń z przeszłości, zawiśli w próżni. Nie dowiadujemy się więc, dlaczego Linna został policjantem. Ani jakie konkretnie problemy zawodowe spotkały Barka. Na ekranie nie pojawił się także ojciec Simone, emerytowany policjant Kennet Stränd, który w książce na własną rękę poszukiwał Benjamina, robiąc przy tym konkurencję policji. W efekcie tych zabiegów powstał thriller psychologiczny, w którym psychologii jest jak na lekarstwo, a o bohaterach dowiadujemy się tak mało, że nie mamy najmniejszych szans na to, aby ich polubić i gorąco im kibicować w pościgu za psychopatycznym mordercą. Poza tym Hallström i Vacirca zrezygnowali z kilku wątków pobocznych śledztwa, co w ostatecznym rachunku rodzi wrażenie, że równie dobrze całą sprawę można było rozwiązać, nie odchodząc od biurka. Wystarczyłaby dokładna analiza dokumentów dostarczonych przez przeróżne instytucje. To kastrowanie fabuły pozostawia widza z jeszcze jednym denerwującym pytaniem: Dlaczego w zasadzie został porwany Benjamin? Jaki był cel uprowadzenia tego właśnie chłopca? W powieści jest to odpowiednio umotywowane, w obrazie Hallströma – niekoniecznie. Jedyne, co ratuje filmowego „Hipnotyzera”, to ciekawa obsada. Komisarza Linnę zagrał aktor rodem z Helsinek, Tobias Zilliacus (rocznik 1971), dotąd udzielający się, poza teatrem, głównie w serialach i produkcjach telewizyjnych; choć ma też na koncie główną rolę w kinowym dramacie poświęconym wojnie pomiędzy Finlandią a Związkiem Radzieckim – „Framon Frosta linjen” (2004). W Erika Barka wcielił się bardzo popularny w Skandynawii Mikael Persbrandt, znany między innymi z roli Gunvalda Larssona w serialu kryminalnym „Beck” (1997-2009), ale również z opartej na powieści Ǻsy Larsson sensacyjnej „Burzy z krańców ziemi” (2007), nagrodzonego Oscarem dramatu psychologicznego „W lepszym świecie” (2010) Susanne Bier i najnowszej odsłony cyklu przygód agenta Carla Hamiltona (na podstawie książek Jana Guillou). Niebawem natomiast będziemy mogli zobaczyć go, jako Beorna, w dwóch kolejnych częściach trylogii „Hobbit” (2013-2014) Petera Jacksona. Simone Bark ma z kolei twarz Leny Olin, która przed laty przyprawiała o szybsze bicie serca tych, którzy oglądali „Nieznośną lekkość bytu” (1988) Philipa Kaufmana, „Wrogów” (1989) Paula Mazursky’ego czy „Hawanę” (1990) Sydneya Pollacka.
|