East Side Story: Krzywe zwierciadło czy polityczny pamflet? [Sebastián Alarcón „Opozycjonista” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl „Opozycjonista” to satyra na współczesną Rosję. Ale taka satyra, w której nie obrywa się władzy ani społeczeństwu jako takiemu. W filmie chilijskiego reżysera Sebastiána Alarcóna stroną, która zostaje poddana ironicznej wiwisekcji, są przeciwnicy Władimira Putina – rozmemłani, niekonkretni, za parawanem ideałów skrywający hipokryzję i dążenie do wygodnego życia w blasku niezasłużonej sławy.
East Side Story: Krzywe zwierciadło czy polityczny pamflet? [Sebastián Alarcón „Opozycjonista” - recenzja]„Opozycjonista” to satyra na współczesną Rosję. Ale taka satyra, w której nie obrywa się władzy ani społeczeństwu jako takiemu. W filmie chilijskiego reżysera Sebastiána Alarcóna stroną, która zostaje poddana ironicznej wiwisekcji, są przeciwnicy Władimira Putina – rozmemłani, niekonkretni, za parawanem ideałów skrywający hipokryzję i dążenie do wygodnego życia w blasku niezasłużonej sławy.
Sebastián Alarcón ‹Opozycjonista›EKSTRAKT: | 50% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Opozycjonista | Tytuł oryginalny | Оппозиционер | Reżyseria | Sebastián Alarcón | Zdjęcia | Ilja Kondratjew | Scenariusz | Sebastián Alarcón, Aleksandr Adabaszjan | Obsada | Nikołaj Zacharow, Jekatierina Jefimowa, Ksenia Kuzniecowa-Szalewicz, Aleksandr Adabaszjan, Dmitrij Smirnow, Jelena Kolliegowa, Władimir Chałturin, Anton Ansimow, Iwan Szczegłow, Iwan Kaczalin, Dmitrij Kisieliow | Muzyka | Sebastián Alarcón | Rok produkcji | 2018 | Kraj produkcji | Chile, Rosja | Czas trwania | 95 min | Gatunek | dramat, komedia, polityczny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Taki film, biorąc pod uwagę jego wymowę polityczną, mógłby powstać w latach 70. ubiegłego wieku. Mógłby, ale i tak by nie powstał, ponieważ w czasach Leonida Breżniewa nie można było przecież przyznać oficjalnie, że istnieje w Związku Radzieckim jakaś opozycja. Która przecież jednak istniała – słaba i rozbita, kolportująca zakazane idee w samizdacie. We współczesnej Rosji, która wciąż zachowuje pozory kraju demokratycznego, mogą istnieć partie i organizacje poddające w wątpliwości racje sprawujących władzę. W rzeczywistości ich funkcjonowanie jest bardzo utrudnione, a przywódcy muszą liczyć się z „miękkimi” represjami i szykanami. Dla świata to oczywiste. Ale Moskwa wielokrotnie na przestrzeni dziejów udowadniała, że to, co myśli świat (demokratyczny), jest dla niej sprawą drugorzędną. W kontekście powyższego filmowy „Opozycjonista” odgrywa podwójną rolę: z jednej strony jest komediodramatem, w którym mogą przejrzeć się, jak w krzywym lustrze, współcześni Rosjanie, z drugiej natomiast – uderzeniem w przeciwników Kremla, których ośmiesza się tutaj bez pardonu. Twórcą obrazu jest Chilijczyk Sebastián Ramón Alarcón Ramírez. Jak do tego doszło? To dłuższa historia, o której do tej pory nie miałem okazji opowiedzieć. Zacznijmy zatem od początku. Alarcón urodził się w 1949 roku w Valparaíso, mieście portowym u podnóża Andów. Jako dziewiętnastolatek rozpoczął studia na wydziale filmowym Universidad de Chile w Santiago. Przerwał je po roku, ale z zamysłu zostanie reżyserem nie zrezygnował. Okazja kontynuowania nauki pojawiła się w 1971 roku, kiedy to od lewicowego rządu otrzymał stypendium, dzięki któremu mógł wyjechać do Związku Radzieckiego i zostać studentem prestiżowego Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK) w Moskwie. Dwa lata później w jego ojczyźnie doszło do potężnego politycznego wstrząsu. Obalono prezydenta Salvadora Allende, a do władzy doszedł generał Augusto Pinochet, który wprowadził prawicową wojskową dyktaturę. W takiej sytuacji Sebastián nie miał po co wracać do Ameryki Południowej i postanowił pozostać w przyjaznym mu Kraju Rad. Dokończył studia na WGIK-u, realizując po drodze dwie krótkometrażówki: „Pierwsza strona| (1974) oraz „Trzej Pablo” (1975). Jego pełnometrażowym debiutem był, zrealizowany do spółki z Aleksandrem Kosariewem, dramat polityczny „Noc nad Chile” (1977), w którym jego twórcy nawiązali do krwawych wydarzeń sprzed trzech lat (zdjęcia kręcono w azerbejdżańskim Baku). W kolejnych obrazach Alarcón pozostał wierny obranej tematyce i umieszczał ich akcję albo w swojej ojczyźnie, albo w rządzonych przez wojskowe junty anonimowych krajach południowoamerykańskich (vide „Święta Nadzieja”, 1979; „Upadek kondora”, 1982; „Sukces samotnego kupca”, 1984; „Jaguar”, 1986). Dopiero pod koniec lat 80. Latynos zmienił nieco narrację i zaczął realizować filmy o nieco lżejszym ciężarze gatunkowym, jak chociażby przypowieść „Historia drużyny bilardowej” (1988) czy komedie „Hiszpańska aktorka dla rosyjskiego ministra” (1989), „Agenci KGB również się zakochują” (1991) oraz „Przemytnik. W poszukiwaniu złotego fallusa” (1992). W nakręconej w 1996 roku „Bliźnie” Alarcón powrócił do wcześniejszej tematyki, umieszczając akcję filmu w Chile lat 80. XX wieku. Po premierze tego obrazu zdecydował się na powrót do Ameryki Południowej. Zrealizowane przez niego w ojczyźnie obrazy – dramat „Fotograf” (2003) oraz przygodowe „Bez uszu” (2009) – trudno jednak uznać za udane. Może dlatego zdecydował się wyjechać ponownie do Rosji. Ostatnie dwa dzieła nakręcił w przybranej ojczyźnie. O dziwo (bo wcześniej Chilijczyk unikał tych wątków jak ognia), oba – i „Skórzane kurtki [Ramoneski]” (2013) i omawiany dzisiaj „Opozycjonista” (2018) – dotyczyły rosyjskiej współczesności. Premiera „Opozycjonisty” miała miejsce we wrześniu ubiegłego roku podczas festiwalu „Kinoszok” w krasnodarskiej Anapie nad Morzem Czarnym, gdzie prezentowane są filmy krajów Wspólnoty Niepodległych Państw i nadbałtyckich. Alarcón otrzymał tam nagrodę za najlepszy scenariusz, której jednak nie mógł odebrać, ponieważ zmarł niespełna trzy miesiące wcześniej w Moskwie. Inna sprawa, że jego obraz na taki laur na pewno nie zasłużył. Akcja obrazu rozgrywa się współcześnie w Moskwie. Głównym bohaterem jest młody i zdolny, ale niepotrafiący przebić się do szerszej świadomości rzeźbiarz. To wywołuje u niego ogromną frustrację. Zdaje sobie bowiem sprawę, że gorsi i mniej utalentowani od niego robią karierę, dostają państwowe stypendia i dotacje. Biorą udział w wystawach i wyjeżdżają za granicę. A on musi żyć w ciasnym mieszkaniu na moskiewskim blokowisku. Jak tłumaczy sobie niepowodzenia? Bardzo prosto. To wszystko z powodu jego poglądów politycznych, niezgody na panujący w kraju reżim. Jego wrodzone umiłowanie wolności sprawia, że jest pomijany i poniżany. Ale przecież ma w ręku potężny oręż – może stworzyć dzieło sztuki tak wyraziste i przejmujące, że zwróci na nie uwagę cały świat, a on sam stanie się symbolem walki z dyktaturą. Przygotowuje więc projekt monumentalnej rzeźby, którą zatytułował „Stiepan Razin w kajdanach”. Wszystko tu jest symboliczne. I te zniewalające „kajdany”, i odwołanie się do postaci Razina, siedemnastowiecznego kozackiego buntownika przeciwko carskiemu samodzierżawiu. Koledzy i przyjaciele rzeźbiarza starają się wypromować go w mediach; sprawić, by wieści o jego męczeństwie (ogłasza głodówkę) przedostały się na Zachód. Być może dzięki temu jakiś demokratyczny kraj zdecyduje się kupić projekt rzeźby (za konkretne pieniądze, auro bądź dolary), a on sam będzie mógł wyjechać z Rosji i żyć jak pączek w maśle poza zniewalającą go ojczyzną. Z biegiem czasu rzeźbiarz i jego dzieło przyćmiewają coraz bardziej postać starego dysydenta, od którego cały ich opór się zaczął. To, co najważniejsze – ideały, marzenia, wzniosłe cele – schodzą na plan dalszy, okazują się jedynie narzędziem do lepszego urządzenia się w innym świecie. Głównemu bohaterowi też wiele brakuje do tego, by uznać go człowiekiem bez skazy. Zdradza żonę z sąsiadką, która służy mu za modelkę, ale i małżonka nie pozostaje mu dłużna. Kobieta również marzy o lepszym życiu w cieplejszym klimacie, lecz chce osiągnąć to, idąc zdecydowanie na skróty i wykorzystując zupełnie inne talenty niż artystyczne. Nic zatem dziwnego, że znajdujący się pod ciągłym ostrzałem kobiet i presją przyjaciół, jak również obawiający się aresztowania przez policję – rzeźbiarz gubi się coraz bardziej. Nie przypisuję Alarcónowi złych intencji. Gdyby ten film powstał kilkanaście lat wcześniej, jeszcze za czasów Borisa Jelcyna (nie mówiąc już o Michaile Gorbaczowie), mógłby być traktowany jako odważna satyra na współczesnych rosyjskich dekabrystów. Zrealizowany jednak w epoce Władimira Putina nabiera zupełnie innego oddźwięku – trudno traktować go inaczej niż jako dzieło, które ma przede wszystkim ośmieszyć, a tym samym i zohydzić ludzi stojących po przeciwnej stronie barykady. Tytuł obrazu nie pozostawia wątpliwości, jak go interpretować. Co sobie pomyśli przeciętny Rosjanin, kiedy obejrzy to dzieło? Jak spojrzy na przedstawicieli organizacji walczących w Rosji o prawa człowieka, o respektowanie swobód i wolności politycznych? Kto wie, może właśnie z powodu tej dosłowności i dosadności, w wielu momentach mogących nawet budzić niesmak, nie zdecydowano się jeszcze wprowadzić „Opozycjonisty” do kin. Po śmierci reżysera nie ma też kto za bardzo się o film upomnieć. Koproducenci chilijscy raczej nie będą się upominać… Rolę rzeźbiarza Sebastián Alarcón – będący także współautorem scenariusza i twórcą ścieżki dźwiękowej – powierzył trzydziestoletniemu Nikołajowi Zacharowowi („ Droga bez końca”, „ Kup mnie”), który kilka lat wcześniej zadebiutował w jego „Skórzanych kurtkach”. Podobnie rzecz się miała z Ksenią Kuzniecową-Szalewicz, filmową sąsiadką, modelką i kochanką w jednym. Swoją drogą to chyba jednak nie przypadek, że w „Opozycjoniście” nie pojawiła się żadna wielka gwiazda kina rosyjskiego. Może poza zaprzyjaźnionym z Alarcónem od początku lat 80. Aleksandrem Adabaszjanem („ Swój wśród obcych, obcy wśród swoich”, „ Bohater”), który pomógł Chilijczykowi napisać scenariusz i przy okazji wcielił się w drugo-, a może nawet trzecioplanową postać starego dysydenta. Za zdjęcia, które kręcono w dusznej atmosferze ciasnego moskiewskiego mieszkania, odpowiadał natomiast Ilja Kondratjew („ Nauczycielka”). Wielkich możliwości wykazania się jednak nie miał.
|