East Side Story: Wielkie bohaterstwo małych ludzi [Dito Cincadze „Shindisi” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Nie trzeba być żołnierzem w mundurze generalskim, aby dokonywać czynów wielkich. Nie trzeba mieć w ręku karabinu czy sterów czołgu. Niekiedy wystarczy prawdziwa, a nie jedynie deklarowana miłość bliźniego, względnie – zwykła ludzka przyzwoitość. W to właśnie byli „uzbrojeni” mieszkańcy gruzińskiej wsi Shindisi, którzy w sierpniu 2008 roku ratowali swoich rannych żołnierzy przed zemstą Rosjan. O tym opowiada dramat wojenny Dita Cincadzego.
East Side Story: Wielkie bohaterstwo małych ludzi [Dito Cincadze „Shindisi” - recenzja]Nie trzeba być żołnierzem w mundurze generalskim, aby dokonywać czynów wielkich. Nie trzeba mieć w ręku karabinu czy sterów czołgu. Niekiedy wystarczy prawdziwa, a nie jedynie deklarowana miłość bliźniego, względnie – zwykła ludzka przyzwoitość. W to właśnie byli „uzbrojeni” mieszkańcy gruzińskiej wsi Shindisi, którzy w sierpniu 2008 roku ratowali swoich rannych żołnierzy przed zemstą Rosjan. O tym opowiada dramat wojenny Dita Cincadzego.
Dito Cincadze ‹Shindisi›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Shindisi | Tytuł oryginalny | შინდისი | Reżyseria | Dito Cincadze | Zdjęcia | Konstantin Esadze | Scenariusz | Irakli Sołomanaszwili, Edmond Minaszwili | Obsada | Goga Pipinaszwili, Dato Bachtadze, Tamuna Absziława, Mariam Dżibladze, Giorgi Gabunia, Keti Szatiriszwili, Temur Gogidze, Dmitrij Łupoł, Giorgi Caawa, Roman Gwencadze, Andro Cziczinadze, Buba Czogchoszwili | Muzyka | Zwiad Mgebri | Rok produkcji | 2019 | Kraj produkcji | Gruzja | Czas trwania | 97 min | Gatunek | dramat, wojenny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Mający premierę przed pięcioma laty gruziński dramat wojenny „Shindisi” nabrał po 24 lutego 2022 roku bolesnej aktualności, a także uzmysłowił, z jaką brutalną konsekwencją rządzona przez Putina Rosja chciałaby zaprowadzać na terytorium niegdyś należącym do Związku Radzieckiego (a zawłaszczanym sukcesywnie przez imperium Romanowów od XVIII wieku) tak zwany „russkij mir”. Oczywiście w imię wspólnoty interesów i tego, co te narody łączy z Rosją (na przykład religia). Armia rosyjska nie jest w tym kontekście najeźdźcą, jest wyzwolicielem, ratuje i ochrania innych przed wpływami „zgniłego Zachodu”. Nie bez powodu generał oznajmia siedzącym z nim przy stole Gruzinom: „Kochamy was. Do bólu kochamy. Nie puścimy was”. I pewnie nawet głęboko wierzy w te zapewnienia. Jak niewiele tak naprawdę zmieniło się od 17 września 1939 roku! Autorem filmu, który doczekał się nawet Grand Prix Warsaw International Film Festival w 2019 roku, jest – urodzony w Tbilisi w 1957 roku – Dito Cincadze: aktor, scenarzysta, reżyser, a niekiedy nawet kompozytor. Jako dwudziestoczterolatek ukończył wydział reżyserski Państwowego Instytutu Teatru i Kina imienia Szoty Rustawelego w swoim rodzinnym mieście, gdzie jego nauczycielami byli Eldar Szengełaja i Otar Ioseliani. Przez kilka kolejnych lat Cincadze był asystentem reżysera w miejscowej wytwórni; okazjonalnie grywał w filmach jako aktor. W roli reżysera zadebiutował w 1988 roku dramatem „Rysowane koło”, a dwa lata później zrealizował dwie cenione krótkometrażówki – „Powrót” oraz „Goście”. Przed upadkiem ZSRR zdążył nakręcić jeszcze jeden obraz – dramat społeczny „Dom” (1991), a w niepodległej już Gruzji – nie mniej przejmujący psychologiczny „Na krawędzi” (1993). Nie były to jednak dobre czasy dla kinematografii w krajach dawnego Związku Radzieckiego. Często bezrobotni pozostawali nawet najbardziej znani aktorzy i reżyserzy, a co dopiero ci z drugiego bądź trzeciego planu. Od połowy lat 90. Cincadze coraz częściej opuszczał ojczyznę i wyjeżdżał „za chlebem” do zjednoczonych już Niemiec. Ledwo wiązał tam koniec z końcem, żyjąc w środowisku emigrantów z byłego ZSRR i rozpadającej się Jugosławii. Doświadczenie te zawarł później w swoim pierwszym zrealizowanym w Niemczech dziele, którego akcja rozgrywała się w Mannheim – „Zaginieni zabójcy”. Od tej pory częściej kręci filmy na Zachodzie niż w ojczyźnie (ewentualnie w koprodukcji z gruzińskimi producentami). Tak powstały dramaty „Strach przed strzelaniem” (2003), „Człowiek z ambasady” (2006) i „Wdech – wydech” (2019), kryminalno-szpiegowski „Mediator” (2008), tragikomiczne „Inwazja” (2011) i „Bóg szczęścia” (2015) oraz thriller „Roxy” (2022). Do tego należy dodać jeszcze krótko- bądź średniometrażowe „Opowieść erotyczną” (2002), „Rewers” (2006) czy telewizyjną „Rodzinę” (2017). I – oczywiście – nakręcone w ojczyźnie reżysera „Shindisi” (2019), będące w pewnym sensie (choć nie bezpośrednio) odpowiedzią na kłamliwy (i artystycznie mało udany) rosyjski dramat „ Olympus inferno” (2009) Igora Wołoszyna, w którym przedstawiono kremlowski punkt widzenia na przyczyny wybuchu wojny w Gruzji w sierpniu 2008 roku. Tytuł opartego na autentycznych wydarzeniach dzieła Cincadzego to nazwa wsi leżącej około sześćdziesięciu kilometrów od Tbilisi. 11 sierpnia wkroczyli do niej żołnierze rosyjscy z 58 Armii; stało się to po rozbiciu przez nich wciągniętego w pułapkę oddziału gruzińskiego. Zginęło wówczas siedemnastu z dwudziestu dwóch obrońców. Na wieść o zbliżaniu się Rosjan większość mieszkańców Shindisi opuściła swoje domy; zostali nieliczni, jak stary Badri Chutsiszwili (wciela się w niego Goga Pipinaszwili, który rok później w dramacie politycznym Andrieja Konczałowskiego „ Drodzy towarzysze!” zagrał Ormianina Anastasa Mikojana) i jego ciężko chora osetyjska (to istotne!) żona Chatia (Tamuna Absziława). To postaci historyczne. Badri żył jeszcze w momencie premiery filmu (może wciąż żyje?), Chatia zmarła krótko po zakończeniu tamtej wojny. We wsi pozostaje także złamany psychicznie pijaczek Waża (Dato Bachtadze, znany między innymi z „ Czarnej Błyskawicy”, nowelowych „ Choinek” czy „ Najczarniejszej godziny”) ze swoją nastoletnią córką Tamo (Mariam Dżibladze). Trzyma ich tu pamięć o żonie mężczyzny, która zginęła w wypadku; rozbity samochód wciąż stoi nieopodal torów kolejowych, czyli miejsca, w którym doszło do krwawej walki pomiędzy żołnierzami gruzińskimi i rosyjskimi. Jak już wiemy, pięciu z Gruzinów przeżyło masakrę. Zdołali ukryć się przed swoimi prześladowcami bądź stracili przytomność w miejscu, do którego przeczesujący teren po walce Rosjanie nie dotarli. Kiedy zapada noc, Badri i Waża zaczynają ich ściągać do domu tego pierwszego; opatrują, wyciągają odłamki z ciał, ukrywają w piwnicy. Pomagają im kobiety, także śmiertelnie chora Chatia, choć – jak przekonywał Kreml – Moskwa wysłała wojska głównie po to, aby chronić Abchazów i Osetyjczyków przed prześladującymi ich Gruzinami. Ryzykują życiem, ponieważ należy się spodziewać, że następnego dnia żołnierze rosyjscy będą poszukiwać tych, którzy cudem przeżyli i bez wątpienia zajrzą w każdy zakątek wsi. Jedyną szansą na ocalenie dla rannych jest ich wywiezienie z Shindisi. Badri wpada na pewien pomysł, ale wymaga on współpracy księży prawosławnych, których Rosjanie wpuszczają do wsi, aby mogli zabrać i pogrzebać poległych. Jeden z nich (Giorgi Gabunia) gotów jest podjąć ryzyko. Żeby plan powiódł się, trzeba jednak w przemyślny sposób oszukać dowództwo rosyjskie, wywieść w pole generała (Dmitrij Łupoł) i towarzyszącego mu na każdym kroku przebiegłego oficera (Giorgi Caawa, który zagrał w nominowanych do Oscara „ Mandarynkach”). Dito Cincadze opowiada tę historię w sposób bardzo stonowany, jakby kręcił dokument, nie fabułę. Tym sposobem eksponuje w dwójnasób to, co najistotniejsze – bezprzykładne bohaterstwo zwykłych ludzi, którzy bez broni palnej, za tarczę mający jedynie wartości moralne, narażają siebie dla innych. Innych, którzy są dla nich obcymi ludźmi. W filmie zostają obnażone również propagandowe kłamstwa Kremla. Cincadze posłużył się w tym celu między innymi postacią generała rosyjskiego, świadomie przerysowując jego portret, czyniąc go bohaterem śmieszno-strasznym, zarazem okrutnym, jak i karykaturalnym. Bezmyślnie powtarzającym to, co mu wciśnięto do głowy podczas narad z dowódcami przed wydaniem rozkazu ataku na Gruzję. Czy w to wierzy? Jest na tyle zepsuty i głupawy, że najprawdopodobniej nie ma to najmniejszego znaczenia – robi po prostu to, co mu nakazano. Bez liczenia się z kosztami własnymi, a tym bardziej tych, którzy stoją po drugiej stronie barykady. Ale – patrząc z drugiej strony – właśnie ta pewność siebie, przekonanie o swojej przewadze fizycznej i moralnej, pozwala Gruzinom (i Osetyjce Chatii) oszukać Rosjan, wykorzystać ich słabe punkty, by chociażby podjąć próbę ocalenia rannych żołnierzy. Ciekawe ile takich historii „napisała” i jeszcze „napisze” wojna, jaką Rosjanie wywołali przed dwoma laty?
|