Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Yves Swolfs
‹Durango #7: Loneville›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDurango #7: Loneville
Scenariusz
Data wydaniaczerwiec 2015
RysunkiYves Swolfs
Wydawca Elemental
CyklDurango
Cena38,00
Gatunekwestern
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Miasto z rysą na sumieniu
[Yves Swolfs „Durango #7: Loneville” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Leworęki rewolwerowiec Durango nie ma łatwego życia. Nie dość, że dał się we znaki wielu ludziom, którzy najchętniej wpakowaliby mu kulkę w plecy albo zacisnęli sznur na szyi, to na dodatek nie potrafi przejść (a raczej: przejechać konno) obojętnie obok ludzkiej krzywdy. I z tego też powodu co rusz pakuje się w tarapaty. W siódmym tomie serii – „Loneville” – Yves Swolfs postawił naprzeciw szlachetnego kowboja bandę niejakiego White Heada.

Sebastian Chosiński

Miasto z rysą na sumieniu
[Yves Swolfs „Durango #7: Loneville” - recenzja]

Leworęki rewolwerowiec Durango nie ma łatwego życia. Nie dość, że dał się we znaki wielu ludziom, którzy najchętniej wpakowaliby mu kulkę w plecy albo zacisnęli sznur na szyi, to na dodatek nie potrafi przejść (a raczej: przejechać konno) obojętnie obok ludzkiej krzywdy. I z tego też powodu co rusz pakuje się w tarapaty. W siódmym tomie serii – „Loneville” – Yves Swolfs postawił naprzeciw szlachetnego kowboja bandę niejakiego White Heada.

Yves Swolfs
‹Durango #7: Loneville›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDurango #7: Loneville
Scenariusz
Data wydaniaczerwiec 2015
RysunkiYves Swolfs
Wydawca Elemental
CyklDurango
Cena38,00
Gatunekwestern
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Po krwawych, znaczonych dziesiątkami trupów, przygodach Durango na pograniczu amerykańsko-meksykańskim – przedstawionych przez Yves’a Swolfsa w trzech poprzednich odsłonach serii: od „Amosa” (1983), poprzez „Strzały nad sierrą” (1984), aż po „Ostatniego desperado (1985) – szlachetny rewolwerowiec rusza teraz na północ kraju. W okolicach miasteczka Loneville staje się przypadkowym świadkiem dramatycznych wydarzeń. Banda opryszków napada na farmę Stoneyów, morduje jej właściciela i jego dzieci; będąca świadkiem rzezi żona rolnika, nie chcąc przed śmiercią zostać dodatkowo pohańbiona gwałtem, próbuje się zastrzelić. Durango ratuje ją w ostatniej chwili, rozprawiając się z bezwzględnymi bandziorami. A potem pomaga zapakować na wóz najpotrzebniejsze rzeczy i rusza wraz z nią do najbliższego miasteczka. Liczy tam na dach na głową i coś gorącego do zjedzenia – wszak śnieg i mróz dały mu się już mocno we znaki.
Miasteczko nie wygląda jednak na przyjazne; większość domostw jest zrujnowanych i opuszczonych. Jakby nie tak dawno przeszedł przez nie potworny kataklizm. Durango widział już w swym życiu niejedno, ale ten obraz wydaje mu się szczególnie przygnębiający; rodzi też ogromny niepokój. Równie niechętni przybyszom z daleka okazują się także mieszkańcy. Tym bardziej że biorą rewolwerowca za jednego z członków pustoszącej okolice bandy. I pewnie wpakowaliby mu kulkę w plecy bądź w głowę, gdyby nie interwencja pani Stoney. Za nieznajomym ujmuje się też najbardziej wpływowy człowiek w mieście – właściciel banku; zaprasza Durango do siebie, oferuje mu nawet nocleg, lecz ten, kierowany niezawodnym instynktem, odmawia. Woli przenocować w jednej z opuszczonych chat, zdając sobie sprawę, że będzie ona znacznie lepszą kryjówką na wypadek przybycia do miasta rzezimieszków White Heada, który – tego kowboj jest pewien – gdy tylko dowie się o śmierci swoich ludzi, zapała do niego chęcią zemsty. I nie zawodzi się. Jasnowłosy herszt bandy zostaje sprowadzony do Loneville, a o zaistniałej sytuacji informuje go przybyły z osady mężczyzna w masce.
Yves Swolfs, zdając sobie sprawę z tego, że trudno będzie mu wyjść poza ograny schemat opowieści z Dzikiego Zachodu, stara się, jak może, podrasować fabułę. Chętnie sięga po inspiracje klasycznymi ekranowymi i literackimi westernami. W „Loneville” pobrzmiewają więc zarówno echa „Jeźdźca znikąd” (1953) George’a Stevensa, jak i „Niesamowitego jeźdźca” (1985) Clinta Eastwooda. A gdy wgryźć się głębiej, można też dostrzec motywy zaczerpnięte z innego dzieła Eastwooda, powstałego dwanaście lat wcześniej „Mściciela”. Tytułowe miasto bardzo przypomina filmowe Lago – w obu przypadkach mieszkańcy skrywają ponury sekret, za który przychodzi im po czasie zapłacić bardzo wysoką cenę. To, co spotkało, obywateli Loneville nie dzieje się bowiem przypadkiem. Ale tego Durango wiedzieć nie może. Oświeca go dopiero młoda sierota, rudowłosa córka Johna i Anny Alsworthów, którzy – jak wielu innych farmerów z okolicy (chociażby Stoney i jego dzieci) – padli ofiarą zabójców na usługach White Heada. Czy też raczej… mężczyzny w masce, bo to on zdaje się być najważniejszym złoczyńcą.
Tajemnica z przeszłości staje się kluczem do rozwiązania obecnych problemów mieszkańców. Jak radzi sobie z tym belgijski scenarzysta? Doskonale! I chociaż uważny czytelnik ma szansę dość szybko odkryć tożsamość zamaskowanego mężczyzny, to jednak wcale nie wpływa to na poziom emocji. Wręcz przeciwnie! Rodzi pytania, dlaczego zdecydował się on na współpracę z bandytami? Co nim kieruje? Odpowiedź poznajemy na finał i kapitalnie spina ona całość klamrą. Jak wiele razy wcześniej, Swolfs unika potępiania w czambuł; nie inaczej jest teraz. Niewinni mieszkańcy Loneville wcale nie są takimi barankami, zaś ten, który odpowiada za większość ich nieszczęść, niekoniecznie od razu zasługuje na napiętnowanie. Przy okazji, co także godne podkreślenia, twórca „Durango” podejmuje ważki problem społeczny, który dzisiaj na Zachodzie nikogo już nie szokuje, ale prawie trzydzieści lat temu – pamiętajmy, że ta część cyklu została opublikowana w 1987 roku – mógł wywoływać kontrowersje. Zwłaszcza, że Belg opowiada się po tej mniej oczywistej stronie barykady.
Akcja poprzednich kilku części cyklu rozgrywała się pod palącym słońcem pustyni i sierry; tym milsze będą odmalowane tym razem przez Yves’a Swolfsa zimowe krajobrazy. Co oznacza – przynajmniej w sferze wizualnej – powrót do otwierającego serię albumu „Psy zdychają zimą” (1981). Biel, wcale nie będąca tutaj symbolem niewinności, towarzyszy zresztą czytelnikom przez cały czas – bądź to pod postacią połaci śniegu, bądź koloru włosów White Heada (i kilku innych bohaterów). Na ich tle wybija się postać ogniście rudowłosej sieroty po Alsworthach, widzącej w Durango odważnego rycerza walczącego z mitycznym smokiem. Z tą różnicą, że tym razem smok – choć wielogłowy – nie jest postacią z bajek. „Loneville” – narysowane z wielką dbałością o szczegóły (do czego Belg zdążył nas już przyzwyczaić) – ma wszelkie atrybuty wyborowego westernu, czyli porwania i ucieczki, podstępne zasadzki i pojedynki rewolwerowców, zdrady i miłości. Czegóż można chcieć więcej?!
koniec
12 sierpnia 2015

Komentarze

16 VIII 2015   15:20:00

faktycznie palce lizać, ale całość wtórna

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Krótko o komiksach: Zimno i do Wrót Baldura daleko
Miłosz Cybowski

1 V 2024

Kolejna zmiana rysownika przy zachowaniu scenarzysty nie wychodzi temu cyklowi na dobre. Netho Diaz sprawdza się świetnie, ale strona graficzna „Furii lodowego giganta” nie przystaje za bardzo do fabuły stworzonej przez Jima Zuba.

więcej »

Włoski Kurosawa
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

30 IV 2024

W latach 90. tryumfy święciły seriale anime z włoskim dubbingiem prezentowane w stacji Polonia 1. Jednak połączenie kultur ojczyzny sushi oraz ojczyzny pizzy nie zawsze musi wypadać tak kuriozalnie, czego dowodzi szósty tom antologii „Toppi. Kolekcja” pod tytułem „Japonia”.

więcej »

Kraina bez gwiazd
Marcin Osuch

29 IV 2024

Wydana nakładem oficyny Lost in Time „Arka” to udany miks twardego SF z elementami horroru i socjologicznego thrillera. Początek jest bardzo dobry i na szczęście nie najgorsze jest zakończenie.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Spisek i agentka Pinkertona
— Sebastian Chosiński

Łotr łotra łotrem pogania
— Sebastian Chosiński

Samotnik bez Imienia
— Sebastian Chosiński

Wśród skorpionów
— Sebastian Chosiński

Pociągiem do Piekła
— Sebastian Chosiński

Kobra kąsa zawsze dwa razy
— Sebastian Chosiński

Gdzie diabeł nie może, tam Durango pośle…
— Sebastian Chosiński

Nie taki wampir straszny jak o nim mówią
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zrodziło go Piekło
— Sebastian Chosiński

Górniczy protest na Dzikim Zachodzie
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.