Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Władysław Krupka, Jerzy Wróblewski
‹Kapitan Żbik #35: W pułapce›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKapitan Żbik #35: W pułapce
Scenariusz
Data wydania1974
RysunkiJerzy Wróblewski
Wydawca Sport i Turystyka
CyklKapitan Żbik
Gatunekkryminał
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Kapitan Żbik: Zaczyna być lepiej, gdy nie może być już gorzej
[Władysław Krupka, Jerzy Wróblewski „Kapitan Żbik #35: W pułapce” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W zamykającym kolejny komiksowy minicykl Władysława Krupki (scenariusz) i Jerzego Wróblewskiego (rysunki) zeszycie „W pułapce” wszystko wraca do normy. Zło zostaje napiętnowane, dobro zwycięża, a z odsieczą głównemu bohaterowi, motorowodniakowi Kazimierzowi Bujakowskiemu, przybywa początkowo traktujący jego podejrzenia jak fantasmagorie kapitan Żbik.

Sebastian Chosiński

Kapitan Żbik: Zaczyna być lepiej, gdy nie może być już gorzej
[Władysław Krupka, Jerzy Wróblewski „Kapitan Żbik #35: W pułapce” - recenzja]

W zamykającym kolejny komiksowy minicykl Władysława Krupki (scenariusz) i Jerzego Wróblewskiego (rysunki) zeszycie „W pułapce” wszystko wraca do normy. Zło zostaje napiętnowane, dobro zwycięża, a z odsieczą głównemu bohaterowi, motorowodniakowi Kazimierzowi Bujakowskiemu, przybywa początkowo traktujący jego podejrzenia jak fantasmagorie kapitan Żbik.

Władysław Krupka, Jerzy Wróblewski
‹Kapitan Żbik #35: W pułapce›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKapitan Żbik #35: W pułapce
Scenariusz
Data wydania1974
RysunkiJerzy Wróblewski
Wydawca Sport i Turystyka
CyklKapitan Żbik
Gatunekkryminał
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Młody sportowiec, motorowodniak, Kazimierz Bujakowski ma młodą i piękną narzeczoną, odnosi też sukcesy sportowe. Ba! kwalifikuje się nawet na rozgrywane poza granicami kraju mistrzostwa (nie wiemy, Europy czy świata). Wydawałoby się, że lepiej już być nie może. Owszem, ale zawsze może być… gorzej. Kazik przypadkowo wplątuje się bowiem w aferę, której głównym bohaterem jest prezes klubu „Korona”, w jakim od lat trenuje. Prezes – człowiek bezwzględny i niebezpieczny – zagina parol na Bujakowskiego, gdy tylko dowiaduje się, że ten odkrył, iż pod płaszczykiem działalności sportowej uprawia on przemyt spirytusu na Zachód (vide „Dwanaście kanistrów”). Postanawia pozbyć się zawodnika – ważniejsze jest wszak dla niego bezpieczeństwo niż ewentualne medale, jakie mógłby przywieźć z zagranicznych zawodów zdolny motorowodniak. Wykonawcą poleceń prezesa jest oddany mu kierowca, który najpierw doprowadza do katastrofy podczas wyścigu, a kiedy okazuje się, że Kazik mimo wszystko przeżył, otrzymuje zadanie upozorowania wypadku na górskiej drodze (patrz: „Zakręt śmierci”).
Z zaimprowizowanego przez kierowcę wypadku sportowiec nie ma prawa wyjść cało. A jednak… wychodzi. Samochód wprawdzie spada w przepaść, ale zatrzymuje się na skalnym wyskoku. Nieprzytomny Kazik zostaje zabrany do szpitala. Sprawca zdarzenia ma dużo mniej szczęścia – wyskakując z wozu, który za chwilę rozbije barierki i poleci w dół, sam pakuje się pod nadjeżdżającą z drugiej strony maszynę. I ginie. Miejscowa policja – nie dowiadujemy się, niestety, gdzie dochodzi do wypadku – informuje polskie władze. Pułkownik Czeladka z racji znajomości Żbika z Bujakowskim wysyła do zbadania sprawy właśnie kapitana. Ten najpierw spotyka się ze swoimi kolegami po fachu, którzy przyjmują go z otwartymi ramionami (możliwe więc, że są przedstawicielami służb zaprzyjaźnionego z Polską Ludową kraju), a potem udaje się do szpitala, żeby porozmawiać ze sportowcem. Kazik opowiada mu o swoich podejrzeniach wobec prezesa – o przemycie spirytusu i spotkaniach z tajemniczym mężczyzną ze szramą na twarzy. Przyznaje się również, że kiedy rok temu przez przypadek był świadkiem kłótni między nimi, jej fragment zarejestrował na taśmie magnetofonowej.
Niestety, zabrakło mu wówczas wyobraźni, a może odwagi, by udać się do MO. Inna sprawa, że gdyby tak właśnie zrobił, nie mógłby powstać komiks, albowiem sprawa zostałaby zduszona w zarodku. W każdym razie początkowe niedowierzanie w opowieści sportowca ustępuje z czasem miejsca pewności, że prezes „Korony” ma jakieś grzeszki na sumieniu. Zwłaszcza gdy okazuje się, że po powrocie do Warszawy, korzystając z nieobecności Bujakowskiego, postanowił podstępem dostać się do jego mieszkania. Żbik niebawem wraca z Kazikiem do kraju, ale w tym czasie milicja podejmuje już pewne działania przeciwko wiarołomnemu działaczowi. I wtedy na arenie pojawia się kolejna istotna postać – przybysz z zagranicy, niejaki Damian, który rzuca nowe światło na przeszłość prezesa. Ślad prowadzi zaś w zamierzchłe czasy okupacji hitlerowskiej…
Trylogia Władysława Krupki – po raz kolejny doskonale zilustrowana przez Jerzego Wróblewskiego – utkana jest (a zwłaszcza jej część ostatnia) ze schematów stale obecnych w peerelowskiej propagandowej literaturze milicyjnej. Czarny charakter okazuje się kanalią bez czci i wiary w socjalizm. Nie ma w nim nic dobrego. Skoro dopuszcza się jednego przestępstwa, oznacza, że jest w stanie dopuścić się także innych, nawet najpotworniejszych. W myśl światłej teorii Stanisława Barei: „To pijak! I złodziej! Bo każdy pijak to złodziej!”. Skoro prezes „Korony” przemyca spirytus, jaki to problem dorzucić mu do bogatego curriculum vitae jeszcze zdradę, szpiegostwo, a nawet – tak, tak! – kolaborację (i to najpodlejszego gatunku). Całkiem możliwe, że z takimi sytuacjami spotykano się jeszcze w połowie lat 70., trzydzieści lat po wojnie, ale mało prawdopodobne wydaje się, aby takich ludzi nie miała pod kontrolą Służba Bezpieczeństwa. Wystarczy przywołać przykład Blanki Kaczorowskiej i jej okupacyjnego męża Ludwika Kalksteina (współodpowiedzialnych za wydanie hitlerowcom generała Stefana Roweckiego-Grota, Komendanta Głównego Armii Krajowej), którzy po rozpoznaniu, aresztowaniu i osądzeniu, a następnie wypuszczeniu na wolność byli przez jakiś czas konfidentami SB.
W liście kapitana Żbika do czytelników podjęty zostaje ważki społecznie w tamtym czasie temat tak zwanych „gitowców”, których sam kapitan definiuje w następujący sposób: „To młodzi ludzie, którym nie chce się ani uczyć, ani pracować. Żyją z dnia na dzień, korzystając z cudzej pracy i dorobku. Są ordynarni i bezwzględni w stosunku do otoczenia. Stosują przemoc i siłę głównie wobec młodszych i słabszych od siebie. Aby zdobyć pieniądze, nie cofają się przed najbardziej brutalnymi sposobami. Ofiarami ich padają przede wszystkim dzieci – uczniowie młodszych klas”. Dalej podanych jest kilka przykładów ich „działalności”, wraz z tym najbardziej drastycznym – przyczynieniem się do samobójstwa szkolnego kolegi. Jednocześnie też czytamy: „Ci «silni» i «odważni» młodzieńcy przy zetknięciu z funkcjonariuszami MO tracą nagle całą swoją butę. Starają się robić wrażenie niewiniątek, a za przestępstwa, których dokonali, obwiniają innych, często powołując się na «trudne dzieciństwo»”. Trochę niepokojąco brzmi jednak zakończenie listu: „Tacy «mocni» są zapewne i w waszych środowiskach. Należy ich ujawnić i napiętnować, aby nie ważyli się więcej napastować słabszych i znęcać się nad nimi”.
Idea przyświecająca kapitanowi Żbikowi niby słuszna, ale wezwanie do donosicielstwa, które ma przykryć brak sukcesów milicji w zwalczaniu tej jakże groźnej subkultury – raczej haniebne. Autorzy cyklu wrócili do tego tematu rok później, poświęcając nawet „gitowcom” jeden z zeszytów – „Wyzwanie dla silniejszego”. W stałej rubryce „Za ofiarność i odwagę” przedstawiono kapitana MO Józefa Baczewskiego z Białegostoku, który podczas spędzanego w sierpniu 1973 roku urlopu nad rzeką Netta w Augustowie uratował tonącą pięcioletnią Agnieszkę Sturgulewską. W „Kronice MO” z kolei opisano tworzenie struktur milicyjnych na terenie późniejszego województwa bydgoskiego i w samej Bydgoszczy, który to proces zapoczątkowano od razu po wyzwoleniu tego regionu w styczniu 1945 roku. Najciekawszy w ten notce jest cytat z raportu Pełnomocnika Rządu, w którym czytamy: „Organa milicji powstają szybko, przejawiają aktywność w pilnowaniu porządku i bezpieczeństwa obywateli, zabezpieczają mienie państwowe oraz urzędu administracji, a także ściśle i dobrze współpracują z wojskiem”. Aż dziw, że nie znalazły się wzmianki o bandach i niedobitkach Wehrmachtu i SS czy Gestapo.
koniec
16 kwietnia 2017

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wyłącz ten telewizor!
— Marcin Osuch

(Trochę) Anty-Żbik
— Marcin Osuch

Krótko o komiksach: Nie dla dzieci
— Marcin Osuch

Historia w obrazkach: Konkwistadorzy!
— Sebastian Chosiński

Piąty bieg, Cyklonie, piąty bieg!
— Konrad Wągrowski

Bumelanci i cwaniacy
— Sebastian Chosiński

Jankesi z Podhala
— Sebastian Chosiński

O okrutnym podboju Jukatanu
— Sebastian Chosiński

Światy zaginione i przypomniane
— Sebastian Chosiński

Wiekopomne dzieło króla Długouchych
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.