Danuta Frey nigdy nie osiągnęła szczególnie wysokiego poziomu literackiego, choć zdarzało jej się publikować powieści przyzwoite (vide „Osiem ramion bogini Kali” oraz „Broszka z zielonych kamieni”). Do takich nie należy niestety wydany przez Iskry w 1984 roku „Ostatni rejs »Korala«”, którego „światowość” prezentuje się tak siermiężnie, iż w czasie jego lektury częściej niż ekscytacja związana z popełnieniem zbrodni pojawia się uśmiech politowania.
PRL w kryminale: Korsykańska mafia kontra komendant OHP
[Danuta Frey „Ostatni rejs „Korala”” - recenzja]
Danuta Frey nigdy nie osiągnęła szczególnie wysokiego poziomu literackiego, choć zdarzało jej się publikować powieści przyzwoite (vide „Osiem ramion bogini Kali” oraz „Broszka z zielonych kamieni”). Do takich nie należy niestety wydany przez Iskry w 1984 roku „Ostatni rejs »Korala«”, którego „światowość” prezentuje się tak siermiężnie, iż w czasie jego lektury częściej niż ekscytacja związana z popełnieniem zbrodni pojawia się uśmiech politowania.
Danuta Frey
‹Ostatni rejs „Korala”›
Można odnieść wrażenie, że na początku lat 80. ubiegłego wieku (już po wydaniu całkiem udanej „
Broszki z zielonych kamieni”) Danuta Frey(-Majewska) pozazdrościła swemu koledze po fachu, Zygmuntowi Zeydlerowi-Zborowskiemu i postanowiła napisać kryminał światowy, a przynajmniej europejski. Coś, co mogłoby się równać z „
Alicją nr 3” (1975), „
Almiritis piją słoną wodę” (1978) czy „
Major Downar przechodzi na emeryturę” (1984). Bo chociaż głównymi bohaterami wszystkich tych powieści byli Polacy, to jednak spora część akcji rozgrywała się poza granicami ludowej ojczyzny – we Włoszech i Grecji. Frey postanowiła w zasadzie wybrać tę pierwszą opcję, aczkolwiek nieco ją zmodyfikowała i przeniosła fabułę na południe Francji, a następnie – na Morze Śródziemne w okolice Korsyki. W efekcie, jako że „Ostatni rejs »Korala«” nie jest typową „powieścią milicyjną” – nie pojawia się tam, niestety, Marek Wanacki (ani jako porucznik, ani major).
Głównym bohaterem jest trzydziestopięcioletni architekt Piotr Willner, który osiem lat wcześniej opuścił Polskę Ludową i wyjechał do Francji. Najpierw zdobył pracę w prestiżowej firmie projektowej pana Patina, a potem, uwiódłszy (bez większych problemów) i ożeniwszy się z jego córką Anette, został właścicielem nowo otwartej filii firmy w Nicei. Kiedy go poznajemy, jest zamożnym człowiekiem; posiada nawet własny luksusowy jacht – to tytułowy „Koral” – którym bardzo często pływa na Korsykę. I chociaż małżeństwo Willnerów przeżywa poważny kryzys, Piotr zdaje się nie robić z tego powodu problemów. Pewnego dnia w jego ręce wpada gazeta, w której czyta o swoich dawnych polskich znajomych. Przed wyjazdem na Zachód wraz z nimi działał w Gdańskim Klubie Podwodnym; teraz, już bez niego, jego członkowie z sukcesem dokonali eksploracji zatopionego na Bałtyku pod koniec drugiej wojny światowej nazistowskiego transportowca „Elisabeth”, który przewoził nie tylko uciekających z Prus Wschodnich Niemców (4,5 tysiąca uciekinierów przed nadciągającymi Sowietami), ale być może również – Bursztynową Komnatę.
W rzeczywistości takiego okrętu marynarka niemiecka nie posiadała; wymyślając go, Frey inspirowała się tragedią wycieczkowca „MS Wilhelm Gustloff”, który został zatopiony 30 stycznia 1945 roku. Zgodnie z koncepcją polskiej autorki, po raz pierwszy zatopiony okręt spenetrowano dopiero na początku lat 80., gdy tymczasem stało się przynajmniej dwie dekady wcześniej. Ale o tym pisarka znad Wisły nie mogła wiedzieć; szukający śladów Bursztynowej Komnaty Rosjanie utrzymywali bowiem ten fakt w tajemnicy. Dla fabuły „Ostatniego rejsu «Korala»” nie ma to jednak najmniejszego znaczenia. Liczy się fakt, że Willner dowiaduje się o sukcesie swoich dawnych znajomych. Co zresztą wprawia go w ekscytację tak wielką, iż postanawia zaprosić ich do siebie, do Nicei. Nie robi tego jednak bezinteresownie, ma w tym ukryty cel.
Kiedy już na francuskiej ziemi pojawia się czworo rodaków – lekarka Ewa Sobol (niegdyś narzeczona Piotra), jej mąż Michał (oficer marynarki handlowej), Henryk Adamiak (nadużywający alkoholu pracownik zakładów gastronomicznych) oraz Konstanty Łuniewski (komendant Ochotniczego Hufca Pracy) – Willner zabiera ich na pokład swojego jachtu i płynie z nimi w stronę Korsyki. Choć goście Piotra podejrzewają, że zaproszenie, jakie tak niespodziewanie przyszło od niego do Gdańska, nie jest bezinteresowne – długo nie są w stanie wyciągnąć, o co tak naprawdę chodzi. Bo przecież nie o to, aby zafundować znajomym sprzed lat tanie wakacje z możliwością ponurkowania w lazurowych wodach Morza Śródziemnego. Zbyt dobrze znają Willnera, zwłaszcza Ewa, by nabrać się na taką gadkę. Kiedy w końcu uzyskują odpowiedź, brzmi ona tak nieprawdopodobnie, że musiała sobie z tego zdawać sprawę sama Frey, skoro podjęła rozpaczliwą próbę ratowania swego literackiego honoru poprzez usilne przekonywanie czytelnika, że choć trudno w to uwierzyć, tak jednak było.
Niestety, to cecha charakterystyczna całej powieści. Praktycznie wszystko w niej jest udawane i inscenizowane, na odległość rażąc sztucznością. Począwszy od samej koncepcji poszukiwania na dnie morza skarbów zatopionych w czasie drugiej wojny światowej (nie udało się to wcześniej wielu profesjonalnym wyprawom francuskim i włoskim, a ma udać się polskim amatorom), aż po na siłę wprowadzane konflikty pomiędzy głównymi postaciami dramatu (w pewnym momencie już niemal każdy z każdym żre się o jakieś zadawnione sprawy). Tak naprawdę dopiero trup sprawia, że z chaosu zaczyna się wyłaniać sens. Niezbyt głęboki, ale jednak jakiś. Wtedy też Frey postanawia wprowadzić na arenę wydarzeń mafię korsykańską i prowadzących śledztwo dwóch francuskich policjantów – komisarza Maria Valacchiego oraz inspektora Jeana Louisa (bez średnika między imionami) Simoneta. Którym jednak nie udałoby się dociec prawdy bez pomocy jednego z Polaków. Akcja może rozgrywać się poza granicami kraju, ale najinteligentniejszy i tak musi okazać się potomek Mieszka I i Bolesława Chrobrego, nieprawdaż? Na inne rozwiązanie mogłaby przecież nie zgodzić się komunistyczna cenzura.
Obok kuriozalnej (głównie z powodów polityczno-propagandowych) powieści „
Kto zabił Kruka?” (1970), „Ostatni rejs »Korala«” jest ewidentnie najsłabszym dziełem w dorobku Danuty Frey, Przebijają go nawet opublikowane przez nią w drugiej połowie tamtej dekady średnio udane mikropowieści z serii „Ewa wzywa 07…”, jak chociażby „
Fiat z placu Teatralnego” (1985), „
Dama ze strusim piórem” (1987), „
Zabawa w chowanego” (1988) oraz „
Dom, w którym straszy” (1989).