Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jerzy Edigey
‹Umrzesz jak mężczyzna›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUmrzesz jak mężczyzna
Data wydania1967
Autor
Wydawca Iskry
SeriaKlub Srebrnego Klucza
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl

PRL w kryminale: Władca absolutny, ale oświecony
[Jerzy Edigey „Umrzesz jak mężczyzna” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Umrzesz jak mężczyzna” to jeden z tych kryminałów Jerzego Edigeya, w których górę nad warstwą detektywistyczną bierze obyczajowa. Dramatyczne wydarzenia, jakie rozgrywają się w prowincjonalnych Wisajnach, poznajemy z pamiętnika miejscowego komendanta Henryka Gawrysia, któremu los zrzucił na barki ciężar dochodzenia w sprawie doprowadzenia do śmierci wpływowego dyrektora wielkiej fabryki.

Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: Władca absolutny, ale oświecony
[Jerzy Edigey „Umrzesz jak mężczyzna” - recenzja]

„Umrzesz jak mężczyzna” to jeden z tych kryminałów Jerzego Edigeya, w których górę nad warstwą detektywistyczną bierze obyczajowa. Dramatyczne wydarzenia, jakie rozgrywają się w prowincjonalnych Wisajnach, poznajemy z pamiętnika miejscowego komendanta Henryka Gawrysia, któremu los zrzucił na barki ciężar dochodzenia w sprawie doprowadzenia do śmierci wpływowego dyrektora wielkiej fabryki.

Jerzy Edigey
‹Umrzesz jak mężczyzna›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUmrzesz jak mężczyzna
Data wydania1967
Autor
Wydawca Iskry
SeriaKlub Srebrnego Klucza
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Rok po niezbyt udanym, by nie powiedzieć, że nudnym i (w nawiązaniu do treści książki) usypiającym „Wagonie pocztowym Gm 38552” (1966) w tym samym wydawnictwie (Iskry) i tej samej jego serii (Klub Srebrnego Klucza) Jerzy Edigey wydał kolejną ze swoich „powieści milicyjnych”. Tym razem nieco ciekawszą, choć wciąż jeszcze daleką od najlepszych, późniejszych o kilka lat jego książek (jak na przykład „Elżbieta odchodzi”, „Człowiek z blizną”, „Błękitny szafir”, „Testament samobójcy” czy wybijającą się ponad inne „Śmierć jubilera”). Od czegoś jednak trzeba zacząć, na czymś się uczyć, zapłacić „frycowe”. W „Umrzesz jak mężczyzna” fabuła nie zachwyca, jest nieskomplikowana i starcza jej co najwyżej na dobre opowiadanie. Wartość tej książki kryje się gdzie indziej – w jej warstwie obyczajowej, opisującej socjalistyczną Polskę z perspektywy prowincji. Choć – i to może być największym zaskoczeniem – jest to prowincja, do której, za sprawą jednego człowieka, zagląda wielki świat.
Tym człowiekiem jest jeden z pierwszoplanowych, mimo że od pewnego momentu zepchnięty przez autora w tło, bohaterów powieści – pięćdziesięciopięcioletni Adam Sodyr, dyrektor fabryki aparatów elektroautomatycznych „Elektron”, która mieści się w liczącym zaledwie półtora tysiąca mieszkańców, położonym dwanaście kilometrów od powiatowego Ełku mazurskim miasteczku Wisajny (nazwa jest oczywiście fikcyjna). To postać pomnikowa, mająca za sobą niezwykłe wojenne przeżycia: przeszedł przez oflag, Pawiak i Auschwitz, skąd za każdym razem udawało mu się uciekać; brał udział w konspiracji i walczył w partyzantce, wreszcie wstąpił do 1 Armii Wojska Polskiego, z którą doszedł do Kołobrzegu. Skierowany do cywila (w stopniu podpułkownika), osiadł w Wisajnach, które latem 1946 roku, a więc w czasie, kiedy przybył na Mazury, szukając dla siebie miejsca na świecie, były doszczętnie zrujnowane. Był świetnym organizatorem, więc z miejsca zakasał rękawy i zabrał się za odgruzowywanie zniszczonej poniemieckiej fabryczki, którą w ciągu dekady uczynił zakładem produkującym nowoczesny sprzęt na eksport. Co przynosiło dochód państwu, fabryce, jak również samemu miasteczku, które nie tylko odbudował, ale uczynił na wskroś nowoczesnym.
Sodyr szybko wyrósł na postać wpływową. Liczono się z nim w powiecie, województwie, w końcu nawet w Warszawie. Drzwi ministerstw i instytucji państwowych zawsze stały dla niego otworem. Dzięki temu mógł sobie pozwolić niemal na wszystko, nawet na naginanie czy wręcz łamanie prawa – nie dla swoich prywatnych korzyści, ale dla zakładu, którym kierował, i dla mieszkańców Wisajn, których większość zatrudniał w „swojej” fabryce. Stał się człowiekiem niezastąpionym, ale również takim, którego się bano. Był jak udzielny autokratyczny władca. Jedno jego słowo mogło zmienić życie człowieka. Otaczał się głównie ludźmi dobrze sobie znanymi, zatrudniał krewnych i pociotków, znajomych i ich bliskich. Nazwać jego praktyki „nepotyzmem” – to nic nie powiedzieć. A jednak, można odnieść wrażenie, absolutnie nikomu to nie przeszkadza. Wszak „Elektron” dzięki swojej produkcji zapewnia państwu olbrzymie dochody – i to w dewizach!
Sam Sodyr i jego najbliżsi współpracownicy (są wśród nich inżynierowie Jakub Paszkowski – zastępca dyrektora, Eugeniusz Walicki – główny elektryk, Michał Okoń – kierownik laboratorium oraz Kazimierz Lempke – kierownik oddziału elektronowych aparatów samosterujących) są, jak na standardy na wskroś siermiężnej Polski Ludowej epoki Władysława Gomułki, ludźmi bajecznie bogatymi. Dostatek zapewnia im wynalazek, jakiego dokonali i który stał się fundamentem sukcesu „Elektronu” i całych Wisajn. Czy więc należy dziwić się, że Adam Sodyr cieszy się w miasteczku popularnością niemal uwielbieniem? Że ludzie kłaniają mu się w pas, na jego widok wstają z miejsc i klaszczą? Zwłaszcza że jest człowiekiem, który potrafi się zachować w każdej sytuacji – porozmawiać z ministrem i zwykłym, niewykształconym robotnikiem. Nie ma problemu ze skracaniem dystansu. To wszystko brzmi jak arcywspaniała laurka. Czy prawdziwa? Wszak każdy ma swoją „mroczną stronę”, słabość, którą ukrywa, której się wstydzi. Dyrektor „Elektronu”, jak można się domyślać, też nie jest świętym.
By jednak przekonać się o tym, trzeba spojrzeć na niego i na to wszystko, co uczynił z Wisajnami, z boku. To właśnie robi główny bohater książki Edigeya – świeżo upieczony absolwent milicyjnej szkoły oficerskiej (ukończył ją z lokatą czwartą) podporucznik Henryk Gawryś, który po otrzymaniu dyplomu zostaje mianowany komendantem posterunku MO właśnie w Wisajnach. Nie o tym marzył, miał nadzieję, że załapie się na etat w którejś z komend wojewódzkich, a może nawet głównej, ale patrząc na to z drugiej strony – to też jest coś, że niedoświadczonemu oficerowi od razu oddaje się pod opiekę jakikolwiek posterunek. Gawryś jest młody i ambitny i – przede wszystkim – nie ma kompleksu Sodyra. Zresztą gdy pojawia się w miasteczku, dyrektor jest akurat w delegacji na targach w Paryżu. Młody komendant poznaje go dopiero po paru dniach urzędowania, w dość niezwykłych okolicznościach – podczas imprezy odbywającej się w dawnym zamku krzyżackim (oczywiście odbudowanym ze zniszczeń i oddanym na potrzeby miejscowego domu kultury na polecenie Sodyra). Ich pierwsza rozmowa jest zaskakująca: „władca” Wisajn podczas wspólnej kolacji prosi Gawrysia, aby za parę dni odwiedził go w domu, sprawa jest bowiem najwyższej wagi. Jak mówi sam dyrektor, dotyczy „milionowej afery, związanej ze szpiegostwem” i to „w fabryce, wśród najbliższych moich przyjaciół”.
Sodyr nie jest człowiekiem, który rzuca słowa na wiatr, łatwo więc zrozumieć niepokój Gawrysia. Urasta on do niebotycznych rozmiarów, kiedy kilka dni później, jeszcze przed spotkaniem obu panów, dociera na posterunek hiobowa wieść o śmierci dyrektora. Potem okazuje się wprawdzie, że jest ona przesadzona – szef „Elektronu” żyje, choć rzeczywiście wylądował w szpitalu, dokąd zabrano go prosto z jego fabrycznego gabinetu (i to od razu po naradzie ze wspomnianymi powyżej inżynierami). Diagnoza postawiona w szpitalu – który wybudowano i wyekwipowano za pieniądze zakładu i który oddano pod pieczę doktorostwa Salickich (bardzo bliskich przyjaciół Sodyra) – mówi o silnym ataku kamicy. I – jakiś czas później – o konieczności operacji. Po niej pacjent zaczyna powoli dochodzić od siebie, aż pewnego dnia… próbuje popełnić samobójstwo, trując się tabletkami nasennymi. Zostaje uratowany dzięki czujności doktor Ireny Salickiej. Przy okazji jednak wychodzi na jaw inna rzecz; jedna z pielęgniarek, wokół której kręci się Gawryś, znajduje w szpitalnej szafce Sodyra anonimowe listy pisane przez „Przyjaciela”. Treść nie pozostawia wątpliwości, że ich autor, doskonale znający meandry sumienia dyrektora, postanowił tak go zmanipulować, by doprowadzić do próby samobójczej.
Podporucznik Gawryś dodaje dwa do dwóch – rozmowę na temat „milionowej afery szpiegowskiej” i treść „morderczych” listów – i przestaje mieć wątpliwości co do tego, że ktoś zasadził się na życie Sodyra. Tylko kto i dlaczego? Toczone w dusznej atmosferze małego miasteczka dochodzenie obfituje w masę trafnych spostrzeżeń obyczajowych poczynionych przez Jerzego Edigeya, który przy okazji z nerwem opisuje prowincjonalną rzeczywistość połowy lat 60. Cierpi na tym trochę warstwa kryminalna powieści, ale ta, która wybija się na plan pierwszy – rekompensuje to z nawiązką. Miejscami, czytając „Umrzesz jak mężczyzna”, czułem ogromne zaskoczenie i zadawałem sobie pytanie: Co takiego wydarzyło się, że ówczesna peerelowska cenzura puściła taką książkę do druku? Owszem, autor wiele rzeczy udanie zakamuflował, ale nie zmienia to faktu, że tak naprawdę opisał proces rodzenia się dyktatury, z jej wszystkimi politycznymi i ekonomicznymi patologiami. Może sprawił to udanie odmalowany przez Edigeya portret Sodyra jako „swojego człowieka”, wprawdzie władcy absolutnego, ale przynajmniej oświeconego.
koniec
7 lipca 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.