Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jerzy Edigey
‹Baba-Jaga gubi trop›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBaba-Jaga gubi trop
Data wydania1967
Autor
Wydawca Czytelnik
SeriaZ jamnikiem
Format248s.
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl

PRL w kryminale: Jak schrzanić świetny pomysł?
[Jerzy Edigey „Baba-Jaga gubi trop” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Jerzy Edigey nie miał szczęścia do adaptacji telewizyjnych swoich książek. Nie dość, że na ekran (i to jedynie mały) przeniesiono zaledwie trzy z nich, to na dodatek w dwóch przypadkach sięgnięto po „dzieła” wątpliwej jakości. Takim jest bez wątpienia powieść „Baba-Jaga gubi trop”, która dziewięć lat po premierze stała się kanwą jednego z odcinków serialu „07 zgłoś się”.

Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: Jak schrzanić świetny pomysł?
[Jerzy Edigey „Baba-Jaga gubi trop” - recenzja]

Jerzy Edigey nie miał szczęścia do adaptacji telewizyjnych swoich książek. Nie dość, że na ekran (i to jedynie mały) przeniesiono zaledwie trzy z nich, to na dodatek w dwóch przypadkach sięgnięto po „dzieła” wątpliwej jakości. Takim jest bez wątpienia powieść „Baba-Jaga gubi trop”, która dziewięć lat po premierze stała się kanwą jednego z odcinków serialu „07 zgłoś się”.

Jerzy Edigey
‹Baba-Jaga gubi trop›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBaba-Jaga gubi trop
Data wydania1967
Autor
Wydawca Czytelnik
SeriaZ jamnikiem
Format248s.
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Chociaż Jerzy Edigey napisał kilkadziesiąt powieści kryminalnych, tylko trzy z nich doczekały się adaptacji telewizyjnych. Na dodatek wszystkie w ramach serialu „07 zgłoś się”, co oznaczało tyle, że pojawili się w nich bohaterowie wymyśleni nie przez warszawskiego prozaika, ale twórców filmowych. Jako ostatni przeniesiono na mały ekran w 1981 roku całkiem udany „Strzał na dansingu” (1975); w tej samej serii, ale chronologicznie jako odcinek wcześniejszy, ekranizacji doczekał się „Wagon pocztowy Gm 38552” (1966). Powieść była średnio udana, więc trudno było oczekiwać, aby jej wersja ekranowa prezentowała się ciekawiej (bardziej karykaturalnie wypadł chyba tylko oparty na „dziele” Anny Kłodzińskiej „Złocisty”). Wiele dobrego nie da się też powiedzieć o kryminale Edigeya „Baba-Jaga gubi trop” (1967), który jednak – po wielu zmianach fabularnych – zamienił się w całkiem przyzwoitą opowieść zatytułowaną „300 tysięcy w nowych banknotach” (zamknęła ona pierwszą serię „07 zgłoś się” z 1976 roku).
To normalne, że nawet najlepszemu autorowi musi w którymś momencie przytrafić się gorszy moment. Początek pisarskiej kariery Jerzego Edigeya znamionował ewolucję poziomu: od mogącego zaciekawić „Czeku dla białego gangu” (1963), poprzez miejscami jak najbardziej świadomie zabawnego „Mister MacArecka i jego business” (1964) i intrygujące „Trzy płaskie klucze” (1965), aż po znakomitą, sięgającą korzeniami okresu okupacji niemieckiej „Sprawę Niteckiego” (1966). Niestety, później przyszło nagłe załamanie: „Wagon pocztowy Gm 38552” okazał się nudny jak flaki z olejem, a „Baba-Jaga gubi trop” – miejscami wręcz niedorzeczna i niezamierzenie frymuśna.
Lipiec 1963 roku jest wyjątkowo – nawet jak na ten miesiąc – deszczowy. Całe dnie leje jak z cebra, co odbija się na stanie polskiego rolnictwa i sadownictwa. Nie jest to jednak jedyne, ba! nawet nie najważniejsze zmartwienie podwarszawskiego badylarza Piotra Salamuchy, który chcąc wybrnąć z kłopotów, zdecydował się pewnego dnia na wizytę w Komendzie Wojewódzkiej MO. Dyżurny milicjant chce go skierować do któregoś z wolnych oficerów, ale ten upiera się, że będzie rozmawiał tylko z komendantem (nie chce słyszeć o przyjęciu przez jego zastępcę). Nawet jeśli będzie musiał na niego czekać kilka godzin. Wreszcie ogrodnik staje przed obliczem samego pułkownika, któremu oznajmia, że nie tylko jest szantażowany, ale nawet poprzedniego wieczoru strzelano do niego i jego rodziny. Wprawdzie nie po to, aby zabić (bo kule trafiły w żyrandol i w ścianę), lecz nastraszyć. Od jakiegoś czasu Salamucha otrzymuje bowiem listy, w których szantażysta domaga się od niego pieniędzy.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Pierwsze żądanie opiewało na dwieście tysięcy złotych. Otrzymawszy je, badylarz wybrał się na miejscowy posterunek w Nadarzynie, by przekazać sprawę chorążemu Janowi Kamińskiemu. Ten postanowił pozornie spełnić „prośbę” szantażysty, a przy okazji zastawić na niego pułapkę. Nic jednak z tego nie wyszło. Pozostawionej we wskazanej przez bandytę kryjówce paczuszki z pieniędzmi (a tak naprawdę z pociętym na kształt banknotów papierem) nikt nie zabrał. Za to parę dni później bandzior przysłał kolejny list – wskazał nową datę przekazania okupu i przy okazji podniósł jego kwotę do trzystu tysięcy. Strzelanina, jaką urządził, miała przekonać Salamuchę, że to nie są żadne żarty. Co jednak skłoniło ogrodnika, żeby z całą sprawą udać się prosto do komendanta wojewódzkiego? Otóż wiele poszlak wskazywało, według niego, na to, że pomysłodawcą oskubania go może być chorąży Kamiński, który zresztą do Nadarzyna został przeniesiony trzy lata wcześniej, po tym, jak w Wołominie został napadnięty, pozbawiony przytomności i okradziony ze służbowej broni. Możliwe, że teraz właśnie ten pistolet posłużył do postraszenia ogrodnika.
Pułkownik, widząc, że sprawa jest bardziej niż poważna, kieruje do jej rozwiązania swojego „oficera do specjalnych poruczeń” – kapitana Stefana Kowalczyka. Ten szybko przekonuje się, że Salamucha to rzeczywiście, jak na warunki Polski Ludowej, piekielnie bogaty człowiek (produkujący owoce i warzywa na eksport). Na dodatek, za sprawą swoich dzieci – synów Zygmunta i Stanisława oraz przybranej córki Elżbiety (którą zaopiekował się po śmierci brata) – prowadzący na przedwojenną ziemiańską modłę dom otwarty. W gospodarstwie praktycznie na stałe mieszkają pracujące w obejściu dwie rodziny, ale stałych gości jest zawsze co najmniej kilkunastu. Nie brakuje więc osób posiadających wiedzę na temat majętności ogrodnika oraz mających praktycznie nieograniczony dostęp do jego domu. I jest chorąży Kamiński, który szybko wyrasta na głównego podejrzanego. Nie trzeba jednak być Einsteinem, aby domyślić się, że to nie on okaże się ostatecznie bandytą. Po pierwsze: Edigey za dużo rzuca na niego podejrzeń w pierwszych rozdziałach, aby następnie, zgodnie z wymogami gatunku, miały okazać się uzasadnione. Po drugie: peerelowska cenzura nigdy nie puściłaby do druku książki, w której bezwzględnym przestępcą okazałby się człowiek w mundurze milicyjnym. Nawet gdyby miał w szeregi MO dostać się podstępnie, bo i to świadczyłoby o braku czujności odpowiednich służb.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Pomysł na złapanie szantażysty, jaki wysuwa kapitan Kowalczyk, jest powieleniem tego, na co wpadł wcześniej chorąży Kamiński. Tyle że tym razem mają być podłożone prawdziwe pieniądze. Miejsce złożenia okupu jest dokładnie obserwowane i obstawione przez dziesiątki funkcjonariuszy. Nie ma możliwości, aby bandzior, gdy się już pojawi, wyśliznął się obławie. Tyle że zamiast człowieka pojawia się… pies – specjalnie wyszkolony owczarek niemiecki – który kradnie paczuszkę z banknotami i ucieka w żyto. Do tego momentu powieść Edigeya może wydawać się trochę naiwna, ale się broni. Koncept z tresowanym psem jest nawet udany; gorzej, że w późniejszych rozdziałach pisarz nie potrafi go już odpowiednio wykorzystać (scenarzyści serialu rozwiązali to inaczej i tym sposobem wybronili się). Kuriozalnie zaczyna robić się jednak, kiedy autor przystępuje do scen, w których kapitan Kowalczyk ostatecznie demaskuje złoczyńcę. Czytający te fragmenty milicjanci – ci prawdziwi, nie powieściowi – musieli łapać się za głowę. Edigey zaproponował bowiem coś, co jest absolutnym zaprzeczeniem tego, czego uczyli i wciąż uczą w szkołach policyjnych na całym świecie (czasy Władysława Gomułki nie były tu wyjątkiem). Szczęście, że w kolejnych swoich „powieściach milicyjnych” warszawski eksadwokat wrócił do wcześniejszej formy – vide „Umrzesz jak mężczyzna” (1967), „Elżbieta odchodzi” (1968) czy „Człowiek z blizną” (1970).
koniec
11 sierpnia 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Jak to dobrze, że nie jesteśmy wszechwiedzący
Joanna Kapica-Curzytek

28 IV 2024

Czym tak naprawdę jest tytułowa siła? Wścibstwem czy pełnym pasji poznawaniem świata? Trzech znakomitych autorów odpowiada na te i inne pytania w tomie esejów pt. „Ciekawość”.

więcej »

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.