Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Den Za Den

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDen Za Den
Wykonawca / KompozytorDen Za Den
Data wydania1980
NośnikWinyl
Czas trwania38:14
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Arian Dema, Vladimir Jankulovski, Dragiša Soldatović, Dimitar Čočorovski
Utwory
Winyl1
1) Svadba04:08
2) Galeb03:56
3) Ciganka03:03
4) Žeđ03:30
5) Fatamorgana04:02
6) Čočor ritam00:59
7) A bila je tako draga04:08
8) Letnja ljubav03:25
9) Vodopad02:41
10) Jutro i noć03:55
11) Tako treba05:50
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Dzień po dniu, a potem… nic

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Macedończycy z formacji Den Za Den.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Dzień po dniu, a potem… nic

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Macedończycy z formacji Den Za Den.

Den Za Den

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDen Za Den
Wykonawca / KompozytorDen Za Den
Data wydania1980
NośnikWinyl
Czas trwania38:14
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Arian Dema, Vladimir Jankulovski, Dragiša Soldatović, Dimitar Čočorovski
Utwory
Winyl1
1) Svadba04:08
2) Galeb03:56
3) Ciganka03:03
4) Žeđ03:30
5) Fatamorgana04:02
6) Čočor ritam00:59
7) A bila je tako draga04:08
8) Letnja ljubav03:25
9) Vodopad02:41
10) Jutro i noć03:55
11) Tako treba05:50
Wyszukaj / Kup
Kiedy przed dwoma tygodniami wyciągaliśmy z zakamarków pamięci świetny jazzrockowy album „Brez naslova” (1977) słoweńskiej grupy Predmestje, byliśmy pewni, że to dopiero początek dłuższej przygody z muzyką rockową rodem z krajów byłej Jugosławii. I rzeczywiście, szybko bowiem wracamy na Bałkany – tym razem jednak do Macedonii. Tam właśnie na początku 1978 roku – w Skopje, rodzinnym mieście Matki Teresy z Kalkuty – przyszedł na świat zespół Den Za Den. Istniał on, co prawda, jedynie przez dwa lata i wydał tylko jeden album, ale na pewno jest to płyta, o której należy pamiętać. Formacja była kwartetem, który pierwotnie tworzyli: gitarzysta Siniša Stojanovski, basista Vladimir Jankulovski, klawiszowiec Dragiša Soldatović oraz perkusista Dimitar Čočorovski. Tylko ten ostatni miał wcześniejsze doświadczenie estradowe, ponieważ przez ponad rok bębnił w innej, pochodzącej ze stolicy Macedonii kapeli – Leb i Sol (która później zdobyła zresztą sporą popularność w całej Jugosławii). Pozostali muzycy stawiali dopiero pierwsze kroki. Nie wszystkim też starczyło cierpliwości. W październiku 1978 roku z kolegami rozstał się Stojanovski, którego zastąpił Arian Dema (wcześniej w grupie Pu). I ten skład wytrwał do końca istnienia zespołu.
Den Za Den nie chciało eksperymentować, jak chociażby słoweński Buldožer, ani tworzyć przebojów, jak chorwacki Parni Valjak czy bośniackie Bijelo Dugme. Zafascynowani lżejszą odmianą fusion spod znaku Weather Report i Return to Forever, postanowili grać wpadającego w ucho, lekko zaprawionego folklorem bałkańskim, jazz-rocka. I taka też muzyka znalazła się na ich debiutanckiej – i, jak pokazał czas, jedynej – płycie długogrającej. Materiał, który trafił na album „Den za den”, zarejestrowany został w 1979 roku w studiu Akademik w Lublanie (tym samym, w którym trzy lata wcześniej swój debiut nagrywali panowie z Predmestja), a rok później opublikowała go wytwórnia płytowa będąca własnością lublańskiego radia i telewizji. Za konsoletą siedział legendarny Miro(slav) Berc, który w latach 70. i 80. ubiegłego wieku pracował praktycznie ze wszystkimi liczącymi się formacjami progresywnymi i hardrockowymi w byłej Jugosławii, w tym Bijelo Dugme, Spektar, Pop Mašina, Drugi Način, Grupa 220, Oko, Buldožer, September, Izvir, Gordi, Džejbi, Atomisko Sklonište i wieloma innymi. Projekt okładki płyty wyszedł natomiast spod ręki Slobodana Živkovicia – i trzeba przyznać, że jest mocną stroną wydawnictwa.
Płyta, jak to drzewiej bywało, nie należy do najdłuższych – zamyka się w nieco ponad trzydziestu ośmiu minutach. Jako że zawarta na niej muzyka jest bardzo jednorodna i w całości pozbawiona słów, można chyba „Den za den” traktować jako concept-album, jedną długą kompozycję podzieloną na jedenaście rozdziałów. Otwierająca całą opowieść „Svadba” to bardzo charakterystyczny przykład fusion z drugiej połowy lat 70. XX wieku. Tak za Oceanem grali wtedy Joe Zawinul i Wayne Shorter w Weather Report; w podobną stronę podążali również panowie z SBB, co najjaskrawiej widoczne było na nagranym pierwotnie z myślą o rynku zachodnim krążku „Welcome” (1979). Całkiem zresztą możliwe, że Macedończycy znali ten właśnie album Józefa Skrzeka i jego kolegów. Świadczyłaby o tym chociażby partia perkusji w „Svadbie”, tak bardzo przypominająca „pochód” Jerzego Piotrowskiego w „Walkin’ Around the Stormy Bay”. Ale utwór Den Za Den charakteryzuje się także smakowitą partią gitary Ariana Demy i kapitalnym brzmieniem syntezatorów (między innymi Mooga) Dragišy Soldatovicia.
W drugim w kolejności numerze, zatytułowanym „Galeb”, instrumentarium zostaje poszerzone o dwa fortepiany, akustyczny i elektryczny, które idealnie wypełniają tło, pozwalając tym samym zaistnieć wybijającej się na plan pierwszy gitarze. Zaskakuje natomiast wyjątkowo, nie tylko zresztą w tym utworze, dynamiczny bas Vladimira Jankulovskiego, który uderza w struny z taką siłą, że spokojnie mogłaby go zatrudnić każda wybijająca się wtedy ponad przeciętność grupa hardrockowa. Jankulovski nadaje też ton „Cigance”, radosnej rockowej kompozycji z elementami folkloru. Jest go tu jednak akurat tyle, by nie raził kiczem spod znaku późniejszego turbo-folku czy coraz mniej ambitnych kompozycji Gorana Bregovicia. Optymistyczny nastrój mija wraz z pierwszymi taktami „Žeđ” – to już fusion zagrany z pełną powagą, w którym posępny klimat rozwiewa jednak od czasu do czasu melodyjna partia gitary. Dema daje tu prawdziwy popis umiejętności; zaserwowana na finał jego solówka jest jednym z najmocniejszych fragmentów całego albumu. „Fatamorgana” z kolei zaskakuje pięknym motywem przewodnim i – po raz kolejny – rasowymi syntezatorami.
Stronę A longplaya zamyka krótka, zagrana na perkusji, impresja „Čočor ritam”, która – na co wskazuje już tytuł – wyszła spod ręki Dimitara Čočorovskiego. Po przełożeniu płyty winylowej na drugą stronę otrzymujemy na początek nostalgiczną, niemalże balladową kompozycję „A bila je tako draga”. Grający tym razem do jednej bramki gitarzysta i klawiszowiec snują wspólnie bardzo subtelną opowieść, która – gdyby słuchać jej w środku nocy – mogłaby posłużyć jako skuteczny usypiacz. W zupełnie innym tonie utrzymana jest „Letnja ljubav”, w którym to utworze Macedończycy ponownie tryskają optymizmem; dużo tu popu, ale tego o zdecydowanie szlachetnym pochodzeniu. Do rockowych brzmień grupa powraca natomiast w „Vodopadzie”, w którym Dema wyczarowuje jeszcze jedną piękną melodię; w „Jutro i noć” natomiast pierwsze skrzypce gra Soldatović, najpierw improwizując na fortepianie elektrycznym, a następnie sięgając po kosmiczne dźwięki Mooga. Krążek zamyka najdłuższy w całym zestawie, choć tylko niespełna sześciominutowy, „Tako treba”, w którym rock progresywny (gitara) miesza się z fusion (fortepian elektryczny i sekcja rytmiczna), dając nową jakość.
Niestety, album „Den za den” okazał się nie tylko bardzo wartościowym debiutem, ale jednocześnie łabędzim śpiewem Macedończyków. Grupa rozpadła się bowiem krótko po jego wydaniu. W następnych latach tworzącym ją muzykom nie było dane zrobić wielkiej kariery. Najwięcej osiągnął Dragiša Soldatović, który odnalazł się w jazzrockowej formacji Paskvalija oraz jazzowym Labish Trio („Labish Trio”, 1996; „Dream”, 1998). Jest on też jednak pierwszym członkiem Den Za Den, któremu przyszło rozstać się z tym światem – zmarł w marcu 2008 roku.
koniec
21 lutego 2015
Skład:
Arian Dema – gitara elektryczna, gitara akustyczna, instrumenty perkusyjne
Vladimir Jankulovski – gitara basowa
Dragiša Soldatović – fortepian, fortepian elektryczny, syntezatory
Dimitar Čočorovski – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Średnio udane lądowanie
Sebastian Chosiński

13 V 2024

W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.

więcej »

Non omnis moriar: Jak to jest płynąć „trzecim nurtem”…
Sebastian Chosiński

11 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Od krautu do minimalistycznego ambientu
Sebastian Chosiński

6 V 2024

Pierwsza nagrana po rozstaniu z wokalistą Damo Suzukim płyta Can była dla zespołu próbą tego, na co go stać. Co z tej próby wyszło? Cóż, „Soon Over Babaluma” nie jest może arcydziełem krautrocka, ale muzycy, którzy w składzie pozostali, czyli Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit, na pewno nie musieli wstydzić się jej.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.