Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Xhol Caravan
‹Altena 1969›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAltena 1969
Wykonawca / KompozytorXhol Caravan
Data wydania2006
Wydawca Garden of Delights
NośnikCD
Czas trwania80:20
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
James Rhodes, Werner Funk, Klaus Briest, Öcki von Brevern, Hansi Fischer, Tim Belbe, Skip van Wyck III
Utwory
CD1
1) Olé10:10
2) So Damn, So Down and So Blue04:38
3) Psychedelic Sally04:11
4) Emptiness04:36
5) Freedom Opera56:43
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Pierwszy krok do nowego świata

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (zachodnio)niemiecki zespół Xhol Caravan, który powstał na gruzach omawianego przed tygodniem… Soul Caravan.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Pierwszy krok do nowego świata

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (zachodnio)niemiecki zespół Xhol Caravan, który powstał na gruzach omawianego przed tygodniem… Soul Caravan.

Xhol Caravan
‹Altena 1969›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAltena 1969
Wykonawca / KompozytorXhol Caravan
Data wydania2006
Wydawca Garden of Delights
NośnikCD
Czas trwania80:20
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
James Rhodes, Werner Funk, Klaus Briest, Öcki von Brevern, Hansi Fischer, Tim Belbe, Skip van Wyck III
Utwory
CD1
1) Olé10:10
2) So Damn, So Down and So Blue04:38
3) Psychedelic Sally04:11
4) Emptiness04:36
5) Freedom Opera56:43
Wyszukaj / Kup
Rok 1969 był dla muzyków tworzących formację Soul Caravan przełomowy, choć tak naprawdę zasadnicze zmiany można było dostrzec już kilka miesięcy wcześniej, kiedy to grupa – dotąd wierna stylistyce soulowo-jazzowo-bluesowej (spod znaku amerykańskiej wytwórni płytowej Motown Records) – zaczęła zmierzać w kierunku rockowej psychodelii. Dawne kompozycje – zawarte na debiutanckim singlu „So Much Soul” (1967) oraz longplayu „Get in High” (1967) – zyskiwały teraz nowe oblicze. Przemianę tę dobrze sportretował opublikowany po wielu latach od rozpadu zespołu, zawierający nagrania archiwalne, album „Live 1969” (2006). Krótko po występie, jaki trafił na tę płytę, muzycy postanowili ostatecznie przypieczętować zmianę stylu, rezygnując z dotychczasowego szyldu – odrzucili nazwę Soul Caravan, zastępując ją nową… Xhol Caravan (przy czym owo „Xhol” wymawiano jak „ex-soul”). Poza tym niemal wszystko, przynajmniej jeszcze przez kilka najbliższych tygodni, pozostało takie samo – skład, repertuar, inspiracje soulem i jazzem.
Jeszcze wiosną 1969 roku, już jednak jako Xhol Caravan, muzycy weszli do studia, aby zarejestrować dwa utwory, które niebawem ukazały się na singlu – „Planet Earth” i „So Damn” (wydała je, mająca siedzibę w Berlinie Zachodnim wytwórnia Hansa, w latach 80. ubiegłego wieku odpowiedzialna między innymi za publikację płyt Modern Talking, CC Catch i Blues System). W tym samym czasie grupa otrzymała także zaproszenie na festiwal muzyczny do Alteny, wtedy mniej więcej trzydziestotysięcznego miasteczka w Nadrenii Północnej-Westfalii, położonego około dwustu kilometrów na północ od rodzinnego Wiesbaden. Głównym organizatorem koncertów był miejscowy dentysta i jednocześnie wielki miłośnik jazzu, Heinz Bonsack. Kiedy zapraszał grupę, był najprawdopodobniej przekonany, że wciąż ma do czynienia z formacją o proweniencji soulowo-jazzowej; w efekcie okazało się, że Xhol Caravan był jedynym zespołem festiwalowym, którego muzyka w wielu aspektach znacząco odchodziła od jazzowego pnia. Jak bardzo – przekonują zachowane nagrania, które trzydzieści siedem lat później wydano na płycie kompaktowej.
Było to możliwe dzięki zapobiegliwości Heinza Bonsacka, który nagrywał, jeśli nie wszystkie, to przynajmniej większość występów. I choć koncert Xhol Caravan nie zachował się w całości (z jakiegoś powodu nie zarejestrowano dwóch utworów: „Bas(s)ic” oraz znanego jeszcze z repertuaru Soul Caravan „All Green”, który trafił zresztą na wspomniany wcześniej „Live 1969”), to i tak przetrwała potężna dawka muzyki, w równym stopniu czerpiącej z tradycji soulowej i jazzowej, jak i rockowo-psychodelicznej. Koncerty w Altenie odbywały się w murach potężnego, górującego nad miasteczkiem zamku romańskiego, którego początki sięgają XII wieku. Grupa wystąpiła w składzie siedmioosobowym; znaleźli się w nim następujący muzycy: gitarzysta solowy Werner Funk, basista Klaus Briest, organista Öcki von Brevern, saksofoniści Tim Belbe i Hansi Fischer (ten ostatni zagrał również na flecie), perkusista Gilbert van Wyck III (zwany po prostu Skipem) oraz amerykański czarnoskóry wokalista James Rhodes, który – do spółki z Ronniem Swinsonem – pełnił funkcję frontmana już w Soul Caravan. W tym okresie jego związku z grupą stopniowo się rozluźniały, ale do Alteny akurat pojechał.
Materiał, który trafił na album „Altena 1969” (wydany przez nieocenioną wytwórnię Garden of Delights), to nieco ponad osiemdziesiąt minut muzyki. Jeżeli dodamy do tego jeszcze dwa utwory niezachowane (z czego „All Green” trwał na pewno kilkanaście minut), wychodzi na to, że grupie Xhol Caravan dane było zagrać pełen – i to mocno rozbudowany – set. Co się na niego złożyło? Cztery nieco krótsze formy oraz niemal godzinna suita złożona z kilku połączonych w jedno kompozycji. Stylistycznie to – wspomniana już uprzednio – mieszanka dawnego Soul Caravan (z jego soulem i jazzem) oraz zupełnie nowej jakości, jaka stała się wyróżnikiem Xhol (na czele z rockową psychodelią). Płytę otwiera cover Johna Coltrane’a – „Olé” (z wydanego oryginalnie w 1961 roku krążka „Olé Coltrane”). I trudno byłoby sobie wyobrazić piękniejszy i bardziej nastrojowy początek. Niemcy do spółki z dwoma Amerykanami zagrali ten klasyk w formie jazzrockowej ballady, stawiając nie tylko na partie saksofonów (Fischer i Belbe zgodnie podzielili się solówkami), ale przede wszystkim na hipnotycznie brzmiący dialog gitary elektrycznej Funka i Hammondów von Breverna, które w pewnym momencie wybijają się nawet na plan pierwszy.
Drugi na liście „So Damn, So Down and So Blue” to numer znany ze strony B debiutanckiego singla Xhol Caravan (na który trafił ze skróconym do pierwszego członu tytułem). Uwagę przykuwa tu nostalgiczny „czarny” wokal Rhodesa, któremu towarzyszą grające unisono dęciaki, na dodatek podgryzane jeszcze przez zadziorną, jazzrockową gitarę. Pomijając elementy psychodelii, należałoby uznać ten kawałek po prostu za uroczą, soulową balladę. W nieco innym klimacie, zgodnie z tytułem, utrzymana jest… „Psychedelic Sally”, czyli przeróbka utworu Horacego Silvera (z wydanej zaledwie rok wcześniej płyty „Serenade to a Soul Sister”). Zaczyna się bardzo funkowo i soulowo, z czasem jednak do głosu dochodzą rockowe inklinacje muzyków (vide solówka gitary i „kwasowe” Hammondy). Całość wieńczy zaś energetyczna partia saksofonu. „Emptiness” otwiera organowa introdukcja, która zapowiada kolejną soulowo-psychodeliczną balladę. Trzeba przyznać, że w tej dziedzinie artyści z Wiesbaden osiągnęli prawdziwe mistrzostwo. Ale cóż z tego, skoro czasy dominacji muzyki spod znaku Motown Records powoli odchodziły już wtedy w zapomnienie.
Po „Emptiness” mamy do czynienia z zaskakująco długą zapowiedzią kolejnego utworu. Ale też nie ma się co dziwić, skoro chodzi o trwającą prawie pięćdziesiąt siedem minut „Freedom Opera”. Można potraktować ją jako suitę, ale w rzeczywistości jest to kilka połączonych w jedno i zagrane bez żadnej przerwy kompozycji (w tym także kolejnych przeróbek). Najbardziej zaskakuje to, że ten dziwny amalgamat stylistyczny wypadł nad wyraz przekonująco. Całość otwiera zespołowa kompozycja „Acapulco Gold”, w którą muzycy wpletli cytaty z niezwykle w tamtym czasie popularnej amerykańskiej formacji psychodelicznej Vanilla Fudge. Także z tego powodu przeważają tu zdecydowanie elementy rockowe (z ponownie mocno „kwasowymi” Hammondami), choć trafiają się również improwizacje rodem ze świata free jazzu. W paru momentach na plan pierwszy wybijają się dęciaki – czy to grające unisono saksofony, czy też nieco studzący emocje subtelny flet Belbego.
W dalszej części Xhol Caravan sięgają po folkowo-rockową piosenkę Donovana Leitcha „Season of the Witch” (z opublikowanej w 1966 roku płyty „Sunshine Superman”), chociaż grają ją akurat w jazzowo-bluesowej wersji The Trinity Briana Augera i Julie Driscoll. Dlatego też Rhodes może sobie pozwolić na funkowo-soulowe zaśpiewy w stylu Jamesa Browna. Część drugą „Opery” oddziela od trzeciej melodeklamacja wokalisty (znana jako „Freedom Poems”), podczas której przez cały przygrywa mu zespół. Po niej grupa sięga po stary numer Soul Caravan – „African Song” (znalazł się on na albumie „Get in High”). I był to bardzo dobry wybór. W tym wariancie bowiem piosenka zyskała mocno psychodeliczny charakter, dodatkowo podkreślany przez etniczne (afrykańskie) zagrywki rytmiczne. Momentami bywa więc hipnotycznie, to znów bardzo energetycznie (bębenki van Wycka, flet Fischera). Końcówka to dwie kolejne – rozdzielone jeszcze jedną melodeklamacją – piosenki o rodowodzie soulowym (będące oryginalnymi dziełami zespołu): „Talking to My Soul” oraz „Planet Earth” (ze strony A singla).
I chociaż na archiwalnym krążku „Altena 1969” wyraźnie słyszalne są jeszcze inspiracje wcześniejszymi dokonaniami Soul Caravan, nikt nie mógł mieć wątpliwości, że grupa stopniowo, ale konsekwentnie odchodzi od wpływów soulu i jazzu. Zdawał sobie z tego sprawę doskonale zwłaszcza James Rhodes, który kilka tygodni po koncercie ostatecznie opuścił kolegów. Sesja nagraniowa do płyty „Electrip” (1969) – jedynej studyjnej produkcji wydanej pod szyldem Xhol Caravan – odbyła się już bez czarnoskórego Amerykanina. I trudno się temu dziwić, ponieważ w tym momencie formacja grała muzykę, która była mu już całkowicie obca. Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. W 2001 roku „Freedom Opera” została opublikowana na trzypłytowej składance „Motherfuckers Live” – i jest to właśnie wersja z Alteny. Informacja o pochodzeniu tych nagrań z 1968 roku (gdy Xhol Caravan nie istniało) jest błędem.
koniec
19 czerwca 2016

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Nie przegap: Czerwiec 2016
— Esensja

Z tego cyklu

Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński

Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński

Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński

Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński

Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński

Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński

Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński

Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński

Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński

W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Tu miejsce na labirynt…: Okrzyk radości? I szczęścia!
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.