Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Izvir

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIzvir
Wykonawca / KompozytorIzvir
Data wydania1977
Wydawca RTV Ljubljana
NośnikWinyl
Czas trwania36:59
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Marko Bitenc, Franc Opeka, Davorin Petrič, Andrej Konjajev, Marjan Lebar, Andrej Petković, Mitja Bavcon, Slavko Lebar
Utwory
Winyl1
1) Šel je popotnik skozi atomski vek12:03
2) Oblak05:07
3) Izvir05:37
4) Šareni pas02:53
5) Čovjekov strah08:03
6) Vibrolux03:08
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: A Źródło od dawna już nie bije

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jugosłowiańska (słoweńska) jazzrockowa formacja Izvir.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: A Źródło od dawna już nie bije

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jugosłowiańska (słoweńska) jazzrockowa formacja Izvir.

Izvir

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIzvir
Wykonawca / KompozytorIzvir
Data wydania1977
Wydawca RTV Ljubljana
NośnikWinyl
Czas trwania36:59
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Marko Bitenc, Franc Opeka, Davorin Petrič, Andrej Konjajev, Marjan Lebar, Andrej Petković, Mitja Bavcon, Slavko Lebar
Utwory
Winyl1
1) Šel je popotnik skozi atomski vek12:03
2) Oblak05:07
3) Izvir05:37
4) Šareni pas02:53
5) Čovjekov strah08:03
6) Vibrolux03:08
Wyszukaj / Kup
Wiele miesięcy minęło od czasu, gdy po raz ostatni przyglądaliśmy się w tej rubryce wykonawcom z dawnej Jugosławii. A i tak nie było ich zbyt wielu. Wspominaliśmy o łączącym rock progresywny z poetycką balladą – trochę w stylu Marka Grechuty – Chorwacie Drago Mlinarcu („A ti se ne daj”, 1971; „Pjesme s planine”, 1972; „Rođenje”, 1975), o jazzrockowej słoweńskiej grupie Predmestje („Brež naslova”, 1977), wreszcie o macedońskim zespole Den za Den, który udanie łączył fusion z folklorem bałkańskim („Den za den”, 1980). Dzisiaj wracamy w ten region świata, do Lublany – stolicy Słowenii, gdzie w latach 1971-1978 działała formacja Izvir (w języku ojczystym muzyków słowo to oznacza „źródło”).
Jak na siedem lat działalności – nie za dużo, ale też nie tak całkiem mało – jej dorobek płytowy jest nadzwyczaj ubogi: to jedynie dwa single oraz debiutancki (i zarazem, jak się bardzo szybko okazało, pożegnalny) longplay. Z czego to wynikało – trudno powiedzieć. Może Słoweńcy nie mieli „parcia na szkło”, a może po prostu zbyt długo musieli przekonywać do siebie decydentów i wspinać się na szczyt, a kiedy im się już to udało, stracili zapał. Dzisiaj w każdym razie byłoby nie do pomyślenia, że zespół wydaje swój pierwszy singiel dopiero po pięciu latach działalności. A tak właśnie się stało w przypadku Izviru. Na płytce tej ukazały się utwory „Medtem” i „Pesem upanja”. Trudno uznać je za szczególnie oryginalne. Pierwszy wykorzystywał elementy funku, wplatając je w stylistykę stricte rockową; drugi przypominał, choć nie do złudzenia, „Hocus Pocus”, czyli słynny przebój Holendrów z Focusa.
Rok później Słoweńcy wydali drugi singiel, zawierający utwory „Ljetna afera” oraz „Mojih sanj svet”. I one też niczym specjalnym nie zachwycały. Były bardziej przebojowe, a ten ze strony B można wprost uznać za hardrockową balladę. W każdym razie nie prezentowały grupy jako tej, która koniecznie zasłużyła na wydanie pełnowymiarowego albumu. Wiadomo jednak – a w tamtych czasach było to niemal oczywiste – że nagrania singlowe nie zawsze odpowiadały temu, co zespół grał na koncertach i co miał zamiar przedstawić słuchaczom w większej formie. Tak właśnie było z Izvirem. Podstawowy repertuar formacji wyrastał bowiem z jazzrockowych korzeni (z naciskiem na rock). Jeśli więc chcemy rzucać w Słoweńców kamieniami, powinniśmy to zrobić dopiero po dokładnym zaznajomieniu się z wydanym w 1977 roku longplayem „Izvir”.
Materiał zarejestrowany został w lublańskim studiu Akademik, z którego w tamtym czasie korzystały czołowe zespoły jugosłowiańskiej sceny rockowej: od Pop Mašiny, poprzez Bijelo Dugme, Drugiego Načina, Time, Grupę 220 i Buldožera, aż po wspomniane już powyżej Predmestje. Krążek ukazał się z logo wytwórni RTV Ljubljana, która na rynku słoweńskim była praktycznie monopolistą. Kto wziął udział w jego nagraniu? Podstawowy skład był sześcioosobowy: wokalista Marko Bitenc, gitarzyści Franc Opeka i Davorin Petrič, klawiszowiec Andrej Konjajev (który rok wcześniej zagrał w czterech utworach na płycie „Raskorak” hardrockowo-psychodelicznej formacji Oko), basista Marjan Lebar oraz perkusista Andrej Petković. W dwóch kompozycjach – tak się złożyło, że tych najbardziej rozbudowanych – pojawili się natomiast goście: grający na gitarze i flecie Mitja Bavcon („Šel je popotnik skozi atomski vek”) oraz brat Marjana, gitarzysta Slavko Lebar („Čovjekov strah”), który na koncertach często stawał się pełnoprawnym członkiem grupy.
Początek płyty jest ambitny – to składająca się z trzech części, które nie zyskały jednak oddzielnych tytułów, dwunastominutowa minisuita „Šel je popotnik skozi atomski vek”. Początek jest stonowany, oparty na przechodzącej w delikatny śpiew melodeklamacji Bitenca oraz syntezatorowych wstawkach Konjajeva. W tle uwagę przykuwa natomiast zapętlona partia gitary (tylko kogo – nie wiadomo). W części drugiej Słoweńcy wprowadzają niepokojący nastrój, w dużej mierze dzieje się to za sprawą specyficznego brzmienia fortepianu elektrycznego. Całość jest bardziej rockowa, choć z biegiem czasu daje o sobie znać jazzowa gitara i eterycznie progresywny flet Bavcona. Część finałowa to w zasadzie repryza otwarcia, aż do całkowitego wyciszenia. Nie da się ukryć, że to nie tylko najdłuższy, ale i najbardziej ambitny utwór na krążku, w którym zespół z powodzeniem połączył fusion z rockiem progresywnym, a nawet elementami folku (vide flet). Otwarcie drugiego na liście „Oblaka” jest podobne (tyle że pojawia się na chwilę gitara akustyczna), ale już po kilkudziesięciu sekundach Słoweńcy skręcają w stronę bardziej energetycznego jazz-rocka, w czym wydatnie pomaga im Konjajev, tym razem sięgający po organy Hammonda.
Stronę A winylowego krążka wypełniły zaledwie dwie kompozycje, na stronie B natomiast znalazły się cztery. Pierwsza to tytułowy „Izvir” – energiczny, jazzrockowy, wypełniony wysmakowanym duetem syntezatorów i gitary oraz nieco bardziej zaangażowanym, zwyczajnie mocniejszym, wokalem. „Šareni pas” trwa niecałe trzy minuty, ale dzieje się w nim naprawdę sporo: od syntezatorowego ataku na otwarcie, poprzez hardrockową sekcję rytmiczną i melodyjny śpiew w części środkowej, aż po zadziorną gitarę na finał. „Čovjekov strah” to drugi pod względem długości (ośmiominutowy) utwór i zarazem drugi, w którym sekstet posiłkował się kolejnym gościem. Króluje tu klasyczne fusion, po raz kolejny podkreślane partiami klawiszy (syntezatorów i fortepianu elektrycznego). To one tworzą ten kawałek – decydują o jego zmiennym nastroju, wypełniają zarówno plan pierwszy, jak i tło. Nie oznacza to oczywiście, że pozostali muzycy próżnują, ale zgodnie podporządkowują się woli Andreja Konjajeva. Całość wieńczy krótki „Vibrolux”, przypominający nieco singlowy „Medtem”, przynajmniej jeśli chodzi o wplecenie w niego funkowych zagrywek (bas plus gitara). Naprawdę ciekawie robi się jednak dopiero w ostatnich kilkudziesięciu sekundach, kiedy – aż do wyciszenia – solówkę gra perkusista Andrej Petković.
Zazwyczaj moment wydania debiutanckiej płyty oznacza przełom w historii zespołu. Tworzący go muzycy pragną natychmiast iść za ciosem – ruszają w trasę koncertową, myślą o tworzeniu nowego repertuaru, który wypełniłby kolejną produkcję. W przypadku Izviru nic takiego się nie wydarzyło. Zespół kilka miesięcy po nagraniu albumu, co miało miejsce w maju i czerwcu 1977 roku, rozpadł się. Co ciekawe, zbiegło się to ze sporymi perturbacjami personalnymi (już po raz drugi zresztą) w innej lublańskiej formacji – chodzi o wymieniane już parokrotnie Predmestje – której lider, klawiszowiec Andrej Pompe, chcąc przedłużyć jej żywot, zaprosił do współpracy kilku kolegów z Izviru. Jego ofertę przyjęli Bitenc, Petković oraz bracia Lebarowie. W tym składzie grupa nagrała jeszcze dwa longplaye: „Hazard” (1980) oraz „Kamasutra” (1982).
Zawarta na nich muzyka niewiele jednak miała wspólnego z tym, co się parę lat wcześniej znalazło na doskonałym „Brež naslova”. Muzycy odeszli od fusion w stronę pop-rocka i nowej fali. Dotychczasowi słuchacze takiej przemiany nie zaakceptowali. Pompemu nie pozostało nic innego, jak poddać się i pozwolić Predmestju umrzeć śmiercią naturalną. Bitenc próbował jeszcze robić karierę solową, ale zawarty na – nagranym między innymi z towarzyszeniem Marjana Lebara – krążku „Beat’n’c” (1982) uładzony, niemal popowy jazz-rock nie podbił serc Słoweńców ani innych narodów zamieszkujących ówczesną Jugosławię. Nieźle natomiast radził sobie w latach 80. gitarzysta Davorin Petrič, który kolejno odnajdywał się w popowo-rockowych formacjach Prah (1980-1981), Hazard (1981-1983) i F+ (1983), aż w końcu stał się etatowym akompaniatorem wokalisty Tomaža Domicelja.
koniec
28 lipca 2018
Skład:
Marko Bitenc – śpiew, instrumenty perkusyjne
Franc Opeka – gitara elektryczna
Davorin Petrič – gitara elektryczna
Andrej Konjajev – instrumenty klawiszowe
Marjan Lebar – gitara basowa
Andrej Petković – perkusja
Gościnnie:
Mitja Bavcon – gitara elektryczna, flet (1)
Slavko Lebar – gitara elektryczna (5)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Neurotyczny pies wymaga szczególnej uwagi
Sebastian Chosiński

15 VI 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejne wczesne nagrania wibrafonisty Karela Velebnego (który tym razem jednak nie zagrał na wibrafonie ani jednej nuty) i jego formacji SHQ.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Oooodlicz: Eins, zwei, drei, vier!
Sebastian Chosiński

10 VI 2024

Od 1974 roku zespół Can zaczął przechodzić powolną metamorfozę. Muzyka niemieckiej formacji stawała się coraz prostsza, mniej eksperymentalna, bardziej komercyjna. Znajdowało to swoje odzwierciedlenie, choć z nieco opóźnioną reakcją, również podczas koncertów. Porównując chociażby „Live in Brighton 1975” z późniejszym o niespełna rok „Live in Cuxhaven 1976” można przeżyć mały szok.

więcej »

Non omnis moriar: Wielebny Karel i jego przyjaciele
Sebastian Chosiński

8 VI 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedne z najwcześniejszych nagrań wibrafonisty Karela Velebnego i jego formacji SHQ.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.