Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 13 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Eje Thelin
‹Acoustic Space›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAcoustic Space
Wykonawca / KompozytorEje Thelin
Data wydania1970
Wydawca EMI
NośnikWinyl
Czas trwania38:08
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Eje Thelin, Joachim Kühn, Adelhard Roidinger, John O’Prayne / Preininger
Utwory
Winyl1
1) Piece 107:14
2) Piece 211:26
3) Piece 307:57
4) Piece 411:32
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Chłodny Sztokholm, gorący jazz

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj międzynarodowy projekt szwedzkiego puzonisty Ejego Thelina (z udziałem pianisty Joachima Kühna).

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Chłodny Sztokholm, gorący jazz

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj międzynarodowy projekt szwedzkiego puzonisty Ejego Thelina (z udziałem pianisty Joachima Kühna).

Eje Thelin
‹Acoustic Space›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAcoustic Space
Wykonawca / KompozytorEje Thelin
Data wydania1970
Wydawca EMI
NośnikWinyl
Czas trwania38:08
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Eje Thelin, Joachim Kühn, Adelhard Roidinger, John O’Prayne / Preininger
Utwory
Winyl1
1) Piece 107:14
2) Piece 211:26
3) Piece 307:57
4) Piece 411:32
Wyszukaj / Kup
Rok 1969 to początek niezwykle owocnej współpracy dwóch wybitnych europejskich artystów, którzy w latach 70. i 80. XX wieku zaliczani byli do najbardziej progresywnych (w znaczeniu: przekraczających i poszerzających granice stylistyczne) muzyków jazzowych: szwedzkiego puzonisty Ejego Thelina oraz niemieckiego pianisty i saksofonisty altowego Joachima Kühna („Solarius”, „Re-Union in Berlin”, „Dear Prof. Leary”, „Bold Music”, „Our Meanings and Our Feelings”). Panowie poznali się przy okazji wspólnego koncertowego projektu braci Kühnów, który ostatecznie zaowocował występem na festiwalu Berliner Jazztage 1969 i dokumentującym go longplayem „Monday Morning”. Eje (a właściwie Eilert Ove) i Joachim tak bardzo przypadli sobie do gustu, że przez kilka kolejnych lat, gdy tylko mieli taką możliwość, wspierali się na scenie i w studiu nagraniowym. Kolejnym przejawem ich aktywności stał się – sygnowany nazwiskiem Skandynawa – album „Acoustic Space”.
Jego tytuł może być nieco mylący, albowiem materiał, który zawiera, niewiele ma wspólnego z nagraniami, jakie dzisiaj ukazują się z dopiskiem „unplugged” w tytule bądź podtytule wydawnictwa. Sesja odbyła się w sztokholmskim studiu brytyjskiej wytwórni EMI Records i zamknęła się w zaledwie jednym dniu – 30 kwietnia 1970 roku. Można więc podejrzewać, że po wykonanej pracy Thelin, Kühn i pozostali muzycy kwartetu skorzystali z wieczornych i nocnych uciech, jakie zapewniała w tamtych szalonych i wciąż niewinnych czasach stolica Szwecji (wszak było to jeszcze przed atakiem terrorystycznym komanda Holgera Meinsa z Frakcji Czerwonej Armii na ambasadę zachodnioniemiecką i zamachem na premiera Olofa Palmego). No właśnie… a kim byli pozostali uczestnicy sesji. Przyjechali do Szwecji razem z Joachimem; obaj pochodzili bowiem z Austrii, aczkolwiek od jakiegoś już czasu włączali się w wartki nurt niemieckiego jazzu. Kontrabasista Adelhard Roidinger (rocznik 1941) przez dłuższy czas nie potrafił zdecydować się, co chce robić w życiu – studiował jednocześnie architekturę na politechnice, jak i kompozycję jazzową w Akademii Muzycznej w Grazu.
Ostatecznie jednak Roidinger wybrał karierę muzyczną, wiążąc się w latach 70. z takimi artystami, jak – wspomniani już – Eje Thelin i Joachim Kühn, ale również z saksofonistami Heinzem Sauerem i Japończykiem Akirą Sakatą. Z perspektywy kilku dekad najważniejszym epizodem jego muzycznej aktywności okazała się jednak współpraca z formacją Free Sound austriackiego saksofonisty Hansa Kollera (1971-1975). Nie mniej kręta była droga życiowa, młodszego od Adelharda o sześć lat, perkusisty Johna Preiningera (tutaj z jakiegoś powodu podpisanego O’Prayne), który równie chętnie jak grze na bębnach w tej samej wyższej szkole muzycznej, poświęcał się studiowaniu filologii klasycznej i archeologii. Ostatecznie zwyciężyła jednak miłość do muzyki. A może po prostu zdecydowały względy merkantylne, bo przecież już jako dwudziestojednolatek zaczął zarabiać na życie i studia, grając w trio z Thelinem i jego rodakiem, kontrabasistą Pallem Danielssonem.
Na album „Acoustic Space” złożyły się cztery – po dwie na stronę – w pełni improwizowane kompozycje, które otrzymały identyczne tytuły: „Piece”. To jasny sygnał ze strony muzyków, że mamy do czynienia ze swoistym concept-albumem, który należy traktować jako całość. Taki też wniosek płynie z „lektury” longplaya. Jego zawartość to klasyczny free jazz z trzema wybijającymi się na plan pierwszy instrumentami solowymi: puzonem (Thelin) oraz – zamiennie – saksofonem altowym bądź fortepianem (Kühn), często pojawiającymi się w duetach. Część pierwsza „Piece” zaczyna się od mocnego uderzenia, którym cały kwartet melduje się w studiu; ta rewolta trwa przez kilka dobrych minut, po których następuje chwilowe uspokojenie, a dalej przejście do kolejnego etapu, w którym Joachim nie tylko serwuje szalone improwizowane solo na fortepianie, ale na dodatek dodaje sobie animuszu okrzykami i wokalizami (słyszalnymi w tle). To bardzo energetyczny fragment utworu, który ostatecznie wieńczy coraz ciszej grająca sekcja rytmiczna. Ona zamyka „Piece 1” i jednocześnie otwiera „Piece 2”. Dopiero po minucie do Preiningera, który gra w tej introdukcji główną rolę, dołączają Szwed i Niemiec.
Pierwotnie ich partie niewiele mają ze sobą wspólnego – każdy podąża własną ścieżką (podkreśloną rozbiciem instrumentów dętych na dwa kanały) – ale z czasem zaczynają się wzajemnie „przegryzać” i wchodzić w interakcję. Nie zmienia się to także wtedy, gdy Kühn po raz kolejny odstawia saksofon i siada do fortepianu – treść (improwizowana) pozostaje w zasadzie ta sama. Aż do dynamicznego finału, po którym trzeba na moment wyrwać się z zamyślenia, aby przełożyć winylowy krążek na drugą stronę. Otwierający go „Piece 3” ma nieco inny, delikatniejszy charakter. Na planie pierwszym pojawia się puzon z towarzyszeniem kontrabasu, z drugiego docierają natomiast dźwięki fortepianu i perkusji. I chociaż z czasem muzycy grają coraz bardziej free, to jednak tonują nastroje, jakby uznali, że tych prawie osiem minut jest słuchaczom niezbędnych, by zdołali dotrwać do końca płyty. Tym bardziej że „Piece 4” niesie ze sobą potężną dawkę energii. Nawet jeżeli momentami kwartet pozwala sobie na chwilę oddechu, to mimo wszystko szybko powraca do poprzedniej narracji.
Joachim znów dzieli swą uwagę pomiędzy dwa instrumenty, uznając tym samym prymat Thelina w dziedzinie dęciaków. Choć akurat najciekawszymi fragmentami na „Acoustic Space” (nie tylko w „Piece 4”) są te, w których Szwed i Niemiec prowadzą ze sobą dialogi puzonowo-saksofonowe. Na szczęście wielbiciele tego niezwykłego duetu nie są skazani na tę jedną płytę, pięć miesięcy później Eje i Joachim ponownie weszli do studia, a owocem ich kolejnego spotkania stał się dwupłytowy album „In Paris”.
koniec
1 września 2018
Skład:
Eje Thelin – puzon
Joachim Kühn – saksofon altowy, fortepian
Adelhard Roidinger – kontrabas
John O’Prayne / Preininger – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Średnio udane lądowanie
Sebastian Chosiński

13 V 2024

W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.

więcej »

Non omnis moriar: Jak to jest płynąć „trzecim nurtem”…
Sebastian Chosiński

11 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Od krautu do minimalistycznego ambientu
Sebastian Chosiński

6 V 2024

Pierwsza nagrana po rozstaniu z wokalistą Damo Suzukim płyta Can była dla zespołu próbą tego, na co go stać. Co z tej próby wyszło? Cóż, „Soon Over Babaluma” nie jest może arcydziełem krautrocka, ale muzycy, którzy w składzie pozostali, czyli Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit, na pewno nie musieli wstydzić się jej.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.