Nazywał się Lemmy i grał rock’n’rollPiotr ‘Pi’ GołębiewskiNazywał się Lemmy i grał rock’n’rollNa koniec zdradzę, że materiał, jaki trafił na „No Sleep ’til Hammersmith” tak naprawdę nie pochodzi z Hammersmith Odeon, a jest zlepkiem kilku różnych koncertów (czego absolutnie nie słychać). Panowie z właściwym sobie luzem nie podali nawet dat, kiedy który utwór był nagrany i dziś nie wszystkie da się konkretnie umiejscowić. Trio jeszcze o tym nie wiedziało, ale właśnie osiągnęło swój szczyt popularności. Na razie cieszyło się ze wspólnej trasy po Stanach Zjednoczonych u boku Ozzy’ego Osbourne’a i numeru jeden na brytyjskiej liście sprzedaży, jaki osiągnął „No Sleep ’til Hammersmith”. A jednak pierwsze sygnały kryzysu zaczęły się już pojawiać. Imprezowy i intensywny tryb życia zaczął odbijać się na wspólnych relacjach. Najbardziej ciążyło to Eddiemu Clarke’owi, który zaczął straszyć kolegów, że odejdzie z Motörhead. Na razie jednak nikt nie brał tego na poważnie. Dowodem na to jest fakt, że po tym, jak Vic Maile nagle zrezygnował z bycia producentem kolejnego krążka zespołu „Iron Fist”, Lemmy i Phyl Taylor na jego miejsce wyznaczyli właśnie Clarke’a, pomimo jego wyraźnego sprzeciwu.
Wyszukaj / Kup Napięcie więc rosło, niemniej na scenie Motörhead ciągle urywał głowy i nic nie zapowiadało rozłamu, jaki miał za chwilę nastąpić. Świadczy o tym zapis koncertu z 12 maja 1982 roku z CNE Coliseum w Toronto, jaki można znaleźć na pierwszej płycie wspomnianej już kompilacji „Jailbait” z 1992 roku. Choć Lemmy twierdził, że był to beznadziejny występ, to słuchając jego zapisu, naszła mnie myśl, że daj Boże aby wszyscy grali tak „beznadziejne” koncerty. Nie jest to może ta sama magia, co uchwycona na „No Sleep ’til Hammersmith”, ale nie jest też źle. Trio grzało niemiłosiernie, z furią podchodząc do każdego kolejnego utworu, więc nawet jeśli czasem coś się rozłaziło, to rekompensowano to energią buchającą ze sceny. Co ciekawe świetnie obok klasyków wypadła reprezentacja „Iron Fist”, ze szczególnym wskazaniem na „Heart of Stone” i „America”. W 2005 roku w ramach reedycji „Iron Fist” dostępna była również jej ekskluzywna wersja z całym koncertem dołączonym na dodatkowej płycie. To najlepszy dowód na to, że show z Toronto nie jest czymś, czego Motörhead miałby się wstydzić. Szkoda tylko, że akurat wtedy trio nie miało do dyspozycji całego scenicznego show, jakie w tym czasie wymyślił mu management – z rampą i wielką żelazną piąchą. Tak więc jednak nic nie wskazywało na to, że Eddie Clarke dwa dni później definitywnie opuści zespół. Bezpośrednim powodem tej decyzji było napięcie, jakie towarzyszyło nagrywaniu coveru szlagieru country „Stand by Your Man”, przez połączone siły Motörhead i The Plasmatics. Fast Eddie obraził się, że jest tylko producentem singla i na nim nie gra, gdy tymczasem Lemmy i Philthy Animal już tak. Do tego zirytowało go, że wokalistka Plasmatics Wendy O. Williams nie radzi sobie ze śpiewem. Do buntu podburzał go dodatkowo drugi producent Will Reid Dick. Zazwyczaj Lemmy się kajał i po przeprosinach wszystko wracało do normy. Tym razem jednak tego nie zrobił. W ten sposób najlepszy skład Motörhead przestał istnieć.
Wyszukaj / Kup Cechą charakterystyczną tamtego okresu działalności Motörhead było to, że Robbo upierał się, że nie chce grać największych hitów grupy. Dlatego też na koncertowy repertuar składały się głównie pozycje z „Another Perfect Day” i drobne smaczki, które udało się przemycić, jak „America”, „Heart of Stone”, czy „Iron Horse”. Słuchając nagrań z tamtego okresu braki wydają się oczywiste, niemniej z punktu widzenia kronikarskiego dobrze jest usłyszeć utwory z jedynej płyty z Robbo, których w przyszłości nie grano. Zwłaszcza, że brzmią one lepiej niż w wersjach studyjnych.
Wyszukaj / Kup
Wyszukaj / Kup
Wyszukaj / Kup Dwaj pozostali członkowie Motörhead stwierdzili, że dość już mają gwiazd i postawili na nowe nazwiska w branży. Ogłosili więc przesłuchania na stanowisko gitarzysty. Każdemu, kto się zgłosił starali się dać szansę. Najlepiej wykorzystali ją Phil Campbell z niezbyt znanej formacji Persian Risk i całkowity debiutant Michael „Würzel” Burston. O tym, który dostanie angaż w Motörhead miał przeświadczyć pojedynek w czasie ostatecznego przesłuchania. Jednak ponieważ zadziałała między nimi chemia, Lemmy zdecydował się poszerzyć skład i od tej pory działać jako kwartet. Problemem okazał się nagle etat perkusisty, ponieważ Phil Taylor niespodziewanie tuż przed wspomnianym przesłuchaniem oświadczył, że ma dość i zakłada z Robbo nową kapelę. Nie podłamało to jednak Lemmy’ego, który szybko znalazł zastępstwo, zatrudniając w jego miejsce Pete’a Gilla, pierwszego bębniarza Saxon.
Wyszukaj / Kup |
Pierwsza nagrana po rozstaniu z wokalistą Damo Suzukim płyta Can była dla zespołu próbą tego, na co go stać. Co z tej próby wyszło? Cóż, „Soon Over Babaluma” nie jest może arcydziełem krautrocka, ale muzycy, którzy w składzie pozostali, czyli Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit, na pewno nie musieli wstydzić się jej.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.
więcej »Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Pot i Kreff: Strzelając z bombowca
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po płytę marsz: Maj 2016
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
50 najlepszych płyt 2015 roku
— Esensja
Po płytę marsz: Sierpień 2015
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
50 najlepszych płyt 2013 roku
— Esensja
Po płytę marsz: Październik 2013 (2)
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Tu miejsce na labirynt…: Co tam, panie, w innym świecie?!
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Człowiek z innego świata
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: (Bez)senność we trzech
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Pięćdziesiąt lat minęło jak jeden dzień…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Jastrzębie wciąż w locie
— Sebastian Chosiński
Esensja słucha: Czerwiec 2012 (2)
— Sebastian Chosiński, Michał Perzyna
Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski