Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Passport
‹Infinity Machine›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułInfinity Machine
Wykonawca / KompozytorPassport
Data wydania1976
Wydawca Atlantic Records
NośnikWinyl
Czas trwania38:28
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Klaus Doldinger, Kristian Schultze, Wolfgang Schmid, Curt Cress
Utwory
Winyl1
1) Ju-Ju-Man10:08
2) Morning Sun05:49
3) Blue Aura03:04
4) Infinity Machine05:13
5) Ostinato07:38
6) Contemplation06:37
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: W którą teraz podążyć stronę?

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj po raz ósmy jazzrockowa formacja Passport Klausa Doldingera.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: W którą teraz podążyć stronę?

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj po raz ósmy jazzrockowa formacja Passport Klausa Doldingera.

Passport
‹Infinity Machine›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułInfinity Machine
Wykonawca / KompozytorPassport
Data wydania1976
Wydawca Atlantic Records
NośnikWinyl
Czas trwania38:28
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Klaus Doldinger, Kristian Schultze, Wolfgang Schmid, Curt Cress
Utwory
Winyl1
1) Ju-Ju-Man10:08
2) Morning Sun05:49
3) Blue Aura03:04
4) Infinity Machine05:13
5) Ostinato07:38
6) Contemplation06:37
Wyszukaj / Kup
W pierwszej połowie lat 70. ubiegłego wieku Klaus Doldinger zagustował w świętowaniu rocznic swej artystycznej aktywności. Efektem tego stały się dwie okolicznościowe trasy koncertowe i dwa albumy nagrane na żywo z towarzyszeniem licznych gości: „Doldinger Jubilee Concert” (1974) oraz „Doldinger Jubilee ’75” (1975). Kiedy echa po nich wybrzmiały, nastąpił powrót do normalnej działalności grupy, znaczonej kolejnymi płytami studyjnymi. W styczniu 1976 roku odbyła się następna sesja nagraniowa; nowością było to, że oprócz studia Dietera Dierksa w nadreńskim Stommeln zespół odwiedził również stolicę Bawarii i jej renomowane studio Union. Efektem tych zabiegów okazał się szósty studyjny longplay – tradycyjnie wydany przez wytwórnię Atlantic – „Infinity Machine”.
Nagrano go po raz kolejny w składzie czteroosobowym (Klaus Doldinger, Kristian Schultze, Wolfgang Schmid i Curt Cress), który zdążył już okrzepnąć od czasów „Looking Thru” (1973) i „Cross-Collateral” (1975). Lecz wcale nie oznacza to, że powstała jeszcze jedna taka sama pod względem stylistycznym płyta. Jeśli już, to należałoby stwierdzić, że, owszem, taka sama, ale tylko… w połowie. Ale po kolei. Od 1971 roku Passport wypracował swój własny, niepowtarzalny jazzrockowy styl, znaczony łatwo rozpoznawalnymi partiami instrumentów dętych (saksofonów tenorowego i sopranowego) oraz klawiszowych (głównie fortepianów elektrycznych i organów). Tyle że z biegiem lat zmieniały się preferencje słuchaczy; twórczość gwiazd światowego fusion ewoluowała w stronę muzyki lżejszej i bardziej melodyjnej. Tym, którzy by nie dostrzegli na horyzoncie nadchodzących zmian, groziła stopniowa marginalizacja.
Lider kwartetu miał jednak wyczulone ucho, co zresztą niejednokrotnie udowodnił już w latach 60. XX wieku, i łagodnie wprowadzał zmiany (chociażby wzbogacając instrumentarium o syntezator Mooga). Wskutek tego na „Infinity Machine” spotkały się dwa różne podejścia do jazz-rocka. Na stronę B trafiły trzy kompozycje, które spokojnie mogłyby znaleźć się na każdym z wcześniejszych wydawnictw formacji, natomiast na stronę A – z założenia tę istotniejszą, od której słuchacz zaczyna przygodę z płytą – trzy doskonale obrazujące nowe nastawienie do fusion, z wyeksponowanymi syntezatorami i mocniej zapadającymi w pamięć melodiami. Ba! z rozwiązaniami aranżacyjnymi typowymi dla brzmień dyskotekowych. W tę stronę podąży niebawem większość niemieckich grup jazzrockowych, począwszy od Das Waldemar Wunderbar Syndikat, poprzez Snowball, a skończywszy na Oktagonie. Doldinger po raz kolejny okazał się tym, który przetarł szlak.
Dla najwierniejszych fanów zespołu, stojących wytrwale u jego boku od momentu fenomenalnego debiutu w 1971 roku, utwór otwierający „Infinity Machine” musiał być niemałym zaskoczeniem. Dziesięciominutowy „Ju-Ju-Man” świetnie bowiem sprawdziłby się na dyskotekowym parkiecie (pod warunkiem jednak, że byłaby to ambitna dyskoteka): melodyjne syntezatory (i to dwa!), taneczny rytm, funkowe wstawki basu – takich „cudów” Passport wcześniej swym wielbicielom nie oferował. Jedynym, co łączy tę kompozycję z przeszłością, jest solówka saksofonu, zrazu stonowana, z każdą kolejną minutą coraz bardziej zadziorna i klasycznie jazzrockowa. Lekki i przyjemny jest również, znaczony dialogiem saksofonu i fortepianu akustycznego, początek „Morning Sun”. Dopiero w drugiej części, gdy Doldinger decyduje się na improwizowane solo, utwór stopniowo przeradza się w rasowe fusion. Aranżacyjnie wzbogacają go także liczne efekty elektroniczne.
Wieńczący stronę A najkrótszy w całym zestawie „Blue Aura” wyrasta z motywu otwierającego poprzedni numer. Przez całe trzy minuty jesteśmy bowiem raczeni romantyczno-nastrojowym duetem Doldingera na saksofonie i Schultzego na fortepianie. Gdyby kompozycja to była przynajmniej o kilka minut dłuższa, nadawałaby się idealnie jako podkład do „kolacji przy świecach”. Dotarłszy do końca tej części wydawnictwa, można było z obawą dywagować na temat tego, co czeka słuchacza po przełożeniu winylowego krążka na stronę B. Na szczęście ci wszyscy, którzy jak kania dżdżu łaknęli starego dobrego Passportu, mogli wreszcie poczuć się w pełni usatysfakcjonowani. Numer tytułowy, choć także pełen syntezatorów (i przeróżnych efektów), mimo wszystko wyrasta z tego, co grupa prezentowała na swych najwcześniejszych albumach. Jest więc dużo bardziej energetycznie, co zawdzięczamy zupełnie innemu podejściu Wolfganga Schmida i Curta Cressa, którzy zamiast tonować emocje, tym razem skutecznie je podbijają. Do tego dochodzi jeszcze solówka na fortepianie elektrycznym, którego brzmienie dotąd nieodłącznie kojarzyło się z niemieckim kwartetem.
„Infinity Machine” pozostawia po sobie doskonałe wrażenie, ale jeszcze lepiej wypada „Ostinato”, który od strony aranżacyjnej dopracowany jest do perfekcji. Mamy więc tutaj dwa syntezatory, spośród których jeden wspomaga i tak dynamiczną sekcję rytmiczną, drugi natomiast wypełnia tło. Do tego dochodzą grające unisono saksofony Doldingera oraz – chciałoby się krzyknąć: nareszcie! – gitara elektryczna Schmida. Co prawda trudno określić jego partię klasyczną solówką, ale na pewno stanowi ona celną odpowiedź na delikatne brzmienie klawiszy, w które zostaje wpleciony przetworzony elektronicznie (za sprawą harmonizera wokalnego) głos Klausa. W finale pojawia się jeszcze raz saksofon, jakby dla podkreślenia jazzrockowego charakteru utworu. Całość płyty zamyka melancholijny „Contemplation”, którego tytuł wyjaśnia w zasadzie wszystko. Dęciaki, powtarzające, choć z różnym natężeniem, przez cały czas ten sam motyw odgrywają do ostatniej sekundy rolę pierwszoplanową. Jakby lider chciał podkreślić, że mimo pewnych nowinek aranżacyjnych, to jednak wciąż jest to ten sam Passport. Lecz to tylko domysł, bo przecież rok później zespół wykona znacznie bardziej zaskakującą woltę stylistyczną, przy której utwory, jakie trafiły na stronę A „Infinity Machine”, będą wydawać się dziecinną igraszką.
koniec
22 czerwca 2019
Skład:
Klaus Doldinger – saksofon tenorowy, saksofon sopranowy, fortepian elektryczny, syntezator Mooga, głos, fortepian elektryczny, muzyka
Kristian Schultze – fortepian, fortepian elektryczny, syntezatory
Wolfgang Schmid – gitara basowa, gitara elektryczna, harmonizer
Curt Cress – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.